07.10.2013
Wiadomo nie od dziś, ze każdy skutek ma swoja
przyczynę. Pamiętam nawet scenę z „Matrixa”, w której Merowingian (zwany też
Francuzem) wyłuszczał swoim gościom tę teorię. Pięknie potem wcieliła ją w
życie jego żona Persephone. Nawet nie mógł za bardzo protestować. J
Zastanawiam się w związku z tym nad przyczyną mojego
obecnego stanu zdrowia. Dbam o siebie jak mogę, ćwiczę, dobrze się odżywiam,
śpię, odpoczywam, nie przepracowuję się, robię badania kontrolne, nie palę…
A jestem wciąż zmęczona, często czuję depresję choć
wątpię, żeby to była odmiana kliniczna i wciąż choruję….
Jedyne co mi przychodzi do głowy, to że przyczyna była
bombą z opóźnionym zapłonem i TERAZ wchodzi ze mnie to, co było KIEDYŚ…
Czy nadmiar pracy, nieregularne posiłki, wyczerpanie
fizyczne i psychiczne przeżycia mogą się odzywać dopiero po jakimś czasie?
Jeśli tak, to dosyć to niesprawiedliwe… Jakby się
skutki odzywały kiedyś, to wtedy bym zlikwidowała przyczynę… A teraz co? Mam siedzieć
i wyrzucać sobie to, co było przed laty? Przecież to nic nie pomoże…
Może powinnam napisać poradnik dla młodych „Jak nie
zmarnować sobie starości w młodości?”…