piątek, 18 maja 2018

O życiu i śmierci

15.02.2012


„Nie zrozumiem nigdy, jak można żyć wiedząc, że nie jest się – co najmniej! – wiecznym”
Temat śmierci powraca u każdego filozofa, tego wielkiego i tego domorosłego. Choć teraz ukryty pod tematem życia wiecznego, wystają mu i tak królicze uszy. Jak można żyć bez wiary w życie wieczne – czyli jak można nie bać się śmierci, wierząc, że jest ona końcem.
Emil Cioran pisze, że nie potrafi tego zrozumieć. Jak więc mogę to zrozumieć ja – zwykły szary człowiek? A jednak przecież nie wierzę w życie wieczne, przynajmniej nie w takiej formie, jaką reklamuje religia katolicka, muzułmańska czy judaizm. Chyba najbliżej jest mi do koncepcji nirwany, ale tej z nauk madhjamaki, która twierdzi, że wszystkie zjawiska tworzą się i zanikają pod wpływem odpowiednich dla nich przyczyn i warunków. Nauka ta twierdzi też, że nie można tych przyczyn powiązać z jakąkolwiek niezależną egzystencją, co łączy się z moim pojęciem Boga jako zbiorowości energii całego świata, podlegającej ciągłym przemianom. Wszystko pojawia się i zanika, nie ma dlatego również totalnej pustości, nicości – tu nie zgadzam się z nihilizmem Ciorana. Z drugiej strony jednak on też twierdził, że „Nie ma żadnej różnicy między bytem a niebytem, o ile uchwytujemy oba z równą intensywnością. ” Można więc jak widać być jednocześnie nihilistą i wierzyć w życie wieczne.
Ci, którzy twierdzą, że nasze życie kończy się zgaszeniem światła mówią, że to wiedzą. Ci, którzy trwają przy koncepcji życia wiecznego, mówią, że wierzą. Obie strony posługują się argumentami, wierzący maja jedną znaczącą przewagę – oni wierzą. Argumenty przeciw ich nie przekonają, bo obalą wszystko jednym stwierdzeniem : nie wiadomo, co przyniesie nauka za 274 lata – może okaże się, że jednak jesteśmy w stanie porozmawiać z Bogiem albo zajrzeć w zaświaty – przecież kiedyś nie umieliśmy dostać się na Marsa, ba, kiedyś nawet nie wiedzieliśmy, że Mars istnieje; teraz na pewno znaleźlibyśmy sposób na porozumienie się z ewentualnymi Marsjanami. Którzy, a propos, zapewne istnieją, ale nie zobaczymy ich, dopóki nie wyrzucimy z głowy dogmatu, że „życie” ma głowę, oddycha i się porusza. 
Wróćmy jednak do cytatu. „wiedząc, że nie jest się – co najmniej! – wiecznym”. Przyjmuję to. Nie jestem wieczna, w swoim rozumieniu Boga i wieczności też. A więc – część pierwsza tego stwierdzenia – jak można tak żyć?
Jak każda opcja, tak i opcja skończoności ludzkiego życia, ma swoje wady i zalety.
Zaletą zdecydowaną jest to, że się nie jest wiecznym.
Wadą zdecydowaną jest to, że się nie jest wiecznym.
Mam raka. Miałbym trwać w bólu całą wieczność? To nie do zniesienia nawet w myślach.
Szukam lekarstwa na raka. Jestem już tak blisko… Dlaczego mam już 87 lat…
Kochałem. Kocham nadal. Co z tego, kiedy mnie nie kochają… Przyjdź, śmierci! Jak najszybciej! Nie, nie będę czekał aż przypłynie po mnie Charon, sam przejdę na druga stronę Styksu. Przynajmniej nie będę jeszcze do tego dopłacać…
Póki śmierć nas nie rozłączy. Na zawsze i na wieczność.
Umrzemy, więc po co cokolwiek robić z własnym życiem?
Umrzemy, więc trzeba jak najwięcej zrobić, zostawić jak najwięcej po sobie śladów, w ludziach, rzeczach i zdarzeniach.
Urodziłam się, 17 lat nauki, 40 lat pracy, umrę. Całe szczęście, kazaliby mi się uczyć i pracować milion razy tyle.
Urodziłam się, 17 lat nauki, 40 lat pracy. Tak mało zdążyłam się dowiedzieć, tak mało zdążyłam zrobić….
Jest cały ocean czasu do zmarnowania.
Jest tylko jedna kropla czasu do wykorzystania.
Nie odkryłam Ameryki, nawet w konserwach. Wszystko jak zawsze zależy od punktu widzenia, a ten od punktu siedzenia. Jak sobie pościelimy, tak będziemy się wysypiać, a to ma zdecydowany wpływ na to, czy rano wstajemy pełni energii do dalszego życia, czy też nie mamy na życie najmniejszej ochoty.
Zaczęłam cytatem, skończę cytatem.
„- Dlaczego ludzie muszą umierać?
- Żeby życie miało znaczenie.”

Zaćmienie

24.02.2014


Wszystko czego dotykasz
Wszystko co widzisz
Wszystko co smakujesz
Wszystko co czujesz
Wszystko co kochasz
Wszystko czego nienawidzisz
Wszystko czemu nie ufasz
Wszystko co oszczędzasz
Wszystko co dajesz
Wszystko w czym działasz
Wszystko co kupujesz
Wyżebrzesz, pożyczysz, ukradniesz
Wszystko co stwarzasz
Wszystko co niszczysz
Wszystko co robisz
Wszystko co mówisz
Wszystko co jesz
Każdy kogo spotykasz
Wszystko czym pomiatasz
Każdy z kim walczysz
Wszystko to co jest teraz
Wszystko to co już było
Wszystko to co nadejdzie
I wszystko inne pod słońcem jest w całkowitej harmonii
Tyle, że wciąż mamy zaćmienie słońca przez księżyc
Tytuł oryginału: „Eclipse”
Autor: Pink Floyd

To już ostatni utwór z płyty „The dark side of the moon” („Ciemna strona księżyca”), wydanej 24.03.1973. Oprócz tu przetłumaczonych na płycie znalazły się też utwory instrumentalne: „On the run” („W biegu”), „The great gig in the sky” („Wielki spektakl na niebie”) oraz „Any colour you like” („Którykolwiek kolor, który ci się podoba”).