Rozdział 8
Z fotela podniósł się starszy
człowiek. Starszy od ziemi i wszechświata, sądząc po wyglądzie. Ale oczy miał
młode, świeciły jakimś dziwnym wewnętrznym blaskiem. Odstawił na stolik
filiżankę po herbacie i podszedł do nich.
Skłonił głową ojcu i matce,
ale Ola miała wrażenie, że jakby ich nie widział, w każdym razie niewiele uwagi
zwracał na to, co mówili. Prawdę mówiąc, Ola też nie bardzo słyszała, co oni
mówią. Zapatrzyła się w oczy mężczyzny. Miała wrażenie, że jest w nim mądrość
wszystkich książek tej ziemi i gdyby tylko mogła dłużej się wpatrywać w jego
oczy, to byłoby to jak poznanie tajemnicy życia.
-
Gdybyś mogła
dłużej się wpatrywać w moje oczy, nie znalazłabyś w nich nic więcej od tego co
sama wiesz. Jestem tylko Strażnikiem. Wszystko jest w książkach.
-
W książkach?
-
Tak. Czemu się
dziwisz, przecież sama to już wiesz.
Ola zdała sobie nagle sprawę,
że rodzice nadal gadają cos z boku, jakby ona i mężczyzna w ogóle się nie
odezwali.
-
Czy oni nas nie
słyszą?
-
Nie.
-
Dlaczego?
-
Po co pytasz,
przecież sama to już wiesz.
-
Rozmawiasz ze mną
w mojej głowie.
-
Można to tak
nazwać, choć ja powiedziałbym, że wpuściłem cię do swojej.
-
Co teraz będzie?
-
Teraz będziesz
musiała podjąć decyzję. Wiesz, niektóre książki muszą być razem, jak dobre
małżeństwo, jak najlepsi przyjaciele, jak karty z jednej talii. Wiesz o tym,
prawda?
-
Tak. Wracają do
siebie, nawet jeśli ustawię je inaczej. Jak to robią?
-
Zapytaj je.
Powiedzą ci, ale to teraz nie jest ważne, będziesz miała na to dużo czasu.
Teraz ważne jest, czy chcesz, żeby książki, które dawno temu się rozstały,
mogły się znów spotkać i spędzić resztę czasu razem.
-
To mnie będzie
kosztowało moje życie, prawda?
-
W jakim sensie
twoje życie?
-
Będę musiała
umrzeć, żeby oni mogli je zabrać.
-
Ależ nie. Możesz
poświęcić siebie dla nich i wezmą jedną – tą, po którą przyszli. Możesz
poświęcić ich dla siebie i wziąć ...
-
Dziewięć.
-
Tak.
-
Skąd ja to
wiedziałam?
-
Znasz swoją
bibliotekę bardzo dobrze. Kochasz książki. Wiesz, jak o nie dbać, wiesz, czego
im potrzeba. Słyszysz co mówią, rozumiesz je. Wiesz, ile brakuje na półce,
nawet jeśli tego nigdy nie widziałaś oczami. Widziałaś to sercem. Denerwowałaś
się, że rodzice nie przynoszą żadnej kolejnej. Bolały cię te wyrwy jak
amputowane palce – niby nic nie ma, a boli.
-
A moi rodzice? A
prababcia?
-
O, pani Joanna.
Ona zaczęła umożliwiać książkom spotkanie. Ale zaczęła za późno i nie zdążyła
przed śmiercią, choć bardzo się starała, a książki jej pomagały. Chyba wiesz, że
żyła wyjątkowo długo, prawda? Książki potrafią się odwdzięczyć za opiekę nad
nimi.
-
Przedłużają
życie?
-
Po co pytasz,
przecież sama już to wiesz.
-
Dają
nieśmiertelność.
Mężczyzna pokiwał głową. W
jego wzroku Ola czytała pytanie. Nie wiedziała, czy chce na nie odpowiadać.
Poczuła się postawiona w tej sytuacji jak pionek na szachownicy – wszystko
zdecydowało się poza nią.
-
Nie myśl o tym w
ten sposób. Zobacz, jaki wybór jest przed tobą. Rodzice nie będą mieli oporów.
Kiedy tylko włączę się do ich rozmowy, powiedzą, że jesteś zapłatą za jedną z
moich książek, wezmą ją i pójdą, nie myśląc, co będzie dalej z tobą. Masz
szansę nie tylko wyjść stąd na własnych nogach i, jak to mówią w twoim świecie,
zostać właścicielką najlepszej kolekcji książek, ale w pewien sposób również
zapewnić im zapłatę za wszystkie zbrodnie, których się dopuścili i za to, ze
chcieli sprzedać ciebie.
-
A jeśli się nie
zgodzę? Co mnie wtedy czeka?
-
Po co pytasz,
przecież sama już to wiesz.
-
Zabiją mnie.
-
Można to tak
nazwać, choć tym razem zabiją raczej twoją duszę niż ciało, jak to dotąd
robili. Będziesz na zawsze uwięziona tu, za tą książkę, którą oni zabiorą.
-
Czy to samo
stanie się, jeśli ja stąd wyjdę?
-
Tak. Pamiętaj
tylko, że oni wiedzieli o ryzyku, kiedy tu przychodzili. Chociaż nie sądzę, żeby
je rozumieli.
-
Kiedy wychodziłam
z domu, wydawało mi się, że rozumiem. Ale moje rozumowanie, że zapewne po
prostu jest to jednorazowa transakcja, dlatego chcą kupić jak najwięcej za
jednym zamachem i ofiarują mnie jako zapłatę niekoniecznie była trafiona.
-
Niekoniecznie.
Choć zdecydowanie jest to jednorazowa transakcja. Bo widzisz, Ty też już tu nie
wrócisz, choć z zupełnie innego powodu – nie będziesz miała po co.
Ola zamyśliła się, analizując
jeszcze raz wszystko co usłyszała. Czuła się trochę jak w jakimś programie z
cyklu „Ukryta kamera” tak było to nierealne, a jednocześnie dokładnie
wiedziała, że to się dzieje naprawdę i wymówki rodziców „jak mogłaś nas
sprzedać” to nie jest najgorsze, co może jej się zaraz przytrafić.
-
Dlaczego oni za mnie
dostaliby tylko jedną książkę, a ja za nich dostanę dziewięć?
-
Mógłbym cię zwodzić
mówiąc dalej o twojej miłości do książek, ale nie sądzę, żeby to było właściwe.
-
Więc?
-
Po co pytasz,
przecież sama już to wiesz.
-
Oni są więcej
warci.
-
Tak.
-
Nie rozumiem.
-
Czyżby?
Ola zajrzała jeszcze głębiej
w oczy mężczyzny. Zobaczyła w nich jakby film w przyspieszonym tempie
pokazujący wszystkie czyny, których dopuścili się rodzice, żeby zdobyć książki,
od najmniejszego oszustwa, po okrutne morderstwa.
-
Jesteś diabłem!
-
Ależ skąd.
Diabeł, też coś. Jakieś starożytne gusła. Jestem Strażnikiem, już ci
powiedziałem. Pilnuję tylko, żeby każdy trafił tam gdzie powinien. A ich
miejsce jest na półce, gdzie będą przez nieskończoność rozważać swoje czyny.
-
A gdzie trafiła
moja prababcia?
-
Tam gdzie miała
trafić.
-
Czyli?
-
Więcej nie musisz
wiedzieć. Ona to zapoczątkowała, zgodziła się na określone warunki. Twoi
rodzice też podjęli pewne decyzje, dlatego też mają swoje miejsce, które na
nich czeka.
-
Teraz ja muszę
podjąć decyzję. Czy dla mnie też jest przeznaczone miejsce?
-
Oczywiście. A ja
pilnuję, żeby każdy trafił tam gdzie powinien.
-
Rozmawiasz ze mną
w swojej głowie, a nie mówisz mi wszystkiego, co chciałabym wiedzieć.
-
Jesteś w mojej
głowie, ale to, że wpuściłem cię do jednego pomieszczenia, nie znaczy, że
przeczytasz wszystkie książki stojące w pozostałych pokojach.
-
Jak mam więc
podjąć decyzję?
-
Po co pytasz,
przecież już ją podjęłaś.
Ola pokiwała głową.
Rozmowa rodziców stała się
nagle głośniejsza, jakby ktoś pokręcił gałką w radio. Właśnie zaczynali coś
mówić na jej temat, przy czym ojciec stał cały czas w pobliżu drzwi,
zastawiając wyjście. Oboje mieli na twarzy miny wyrażające zdeterminowanie.
Chcą dokończyć to, co zaczęli.
Strażnik podniósł rękę i
matka umilkła w pół słowa, jakby ktoś odciął jej dopływ prądu.
-
Nie musicie nic
mówić, ja już wszystko wiem – powiedział. Teraz było go słychać i poruszał
ustami. Ola zrozumiała, że nie jest już w jego głowie. - Decyzje zostały podjęte
i bardzo się z nich cieszę.
-
Czyli możemy
dostać książkę, po którą przyszliśmy i ...
Strażnik podniósł rękę po raz
drugi i teraz ojcu odebrało głos.
- Olu. Kochasz książki, wiesz, które z nich na
tych półkach, to tylko złudzenie,
czyjś cień, czyjaś dusza, jeśli tak
wolisz, a które można zabrać. Jest ich,
jak
wiesz, dziewięć. Weź je wszystkie i możesz
iść.
W powietrzu zawisło
niewypowiedziane przez rodziców pytanie, niewypowiedziane, ale w jakiś
niepojęty sposób słyszalne : „A my?”
-
Do tego
mieszkania można trafić tylko dwa razy. Wy dziś przyszliście do niego po raz
drugi. Nie będzie dla was wyjścia. Wasza historia kończy się tu, bo tu
zaprowadziły was wasze decyzje. Ja jestem Strażnikiem i pilnuję, żeby każdy
trafił tam gdzie ma trafić.
Ola czuła, że może chciałby
coś rodzicom powiedzieć. Ale tylko może. Przecież po co, sami już to wiedzą w
swoich głowach. Podeszła do półek i bez namysłu zaczęła wyciągać książki. Kiedy
wyciągnęła ósmą, coś przeleciało koło niej i zajęło puste miejsce na półce. To
samo stało się, kiedy wyjęła dziewiątą.
Rodziców nie było już w
pokoju.
-
Te siedem
książek...
-
Tak?
-
Czy ktoś za nie
musi umrzeć?
-
Nie. Zobacz,
półki są już pełne.
Faktycznie, biblioteczka była
już wypełniona, wypełniona szarymi cieniami książek. Wszystkie wyglądały bardzo
podobnie.
-
Ktoś już za nie
umarł, prawda? Za te siedem.
-
Tak. Tak miało
być. Ja też już spełniłem tutaj swoja misję.
Na jej oczach Strażnik
zamienił się w szary cień, który ruszył w stronę biblioteczki i zajął ostatnie
puste miejsce, którego przedtem nie zauważyła.
Ola wyszła i zamknęła za sobą
drzwi, które natychmiast zaczęły stapiać się ze ścianą. Za chwilę przed nią był
już tylko jednolity mur. Zeszła powoli skrzypiącymi schodami, a na dwunastym
piętrze obejrzała się przez ramię. Schody zniknęły. Wieżowiec miał znów tylko
12 pięter.
Zawołała taksówkę, żeby jak
najszybciej być w domu. Książki potrzebowały znaleźć się pod dachem. Poza tym
trzeba było zająć się pogrzebem i innymi formalnościami, nie będzie przecież
mieszkała pod jednym dachem z martwymi rodzicami leżącymi w kuchni na podłodze,
tam gdzie dosięgły ich kule włamywaczy. I nie będzie pytała, skąd wie, że
właśnie tak to wygląda.