- A którym okresem w historii najbardziej się interesujesz?
- Średniowieczem. Alchemią.
- Naprawdę?
- To cię tak bardzo dziwi?
- Dziwi, ale z innego powodu niż myślisz. Ja też się
interesuję alchemią.
- Mówisz tak tylko po to, żeby mnie poderwać.
Jego mina mówiła wyraźnie, że poczuł się urażony, ale nie
zamierzała dać się nabrać na takie tanie chwyty, więc spokojnie patrzyła mu w
oczy. Piękne oczy, nawiasem mówiąc.
- Słowo alchemia pochodzi z języka arabskiego. Muzułmańscy
uczeni przejęli kulturową spuściznę antyku, w szczególności zaś pisma
Arystotelesa. W oparciu o starożytną filozofię przyrody znacząco rozwinęli
medycynę i nauki przyrodnicze. Największym alchemikiem arabskim był Dżabir Ibn
Hajjan żyjący w latach 760–815 i znany na Zachodzie pod imieniem Geber.
Zawdzięczamy mu opis własności chlorku amonu i sposoby otrzymywania bieli
ołowianej…
- No dobrze, wierzę ci – przerwała mu i uśmiechnęła się.
- Chciałabyś zobaczyć ciekawy wykład na ten temat?
- Pewnie! Na naszym uniwersytecie?
- Tak, aczkolwiek w budynku, który rzadko jest
wykorzystywany i trochę niełatwo tam trafić. Napiszę ci tu adres i parę
wskazówek. To jutro wieczorem.
- A nie możemy tam po prostu iść razem? – zapytała.
- Niestety nie.
Zdziwiła ją trochę ta lakoniczna odpowiedź, ale pomyślała,
że znają się za krótko, żeby wypytywać go o przyczyny. Jest też możliwe, że
jednak trochę go uraziła swoimi wcześniejszymi podejrzeniami.
* * *
Mijała placyki, przechodziła
wąskimi przejściami, dwukrotnie jakimś podwórzem, kiedy wreszcie zgodnie z tym
co miała napisane na kartce znalazła się przed wielkimi dębowymi drzwiami.
Nacisnęła olbrzymią żelazną klamkę i weszła w ciemny korytarz. Kiedy drzwi
zamknęły się za nią przez chwilę stała w kompletnej ciemności, ale na końcu
korytarza widziała błyskające światło, jakby ogień. Poszła w tamtą stronę.
Korytarz od pewnego momentu
okazał się być oświetlony płonącymi łuczywami. Idąc nim, dotarła do drzwi, na
których ozdobnym pismem na tabliczce było napisane „Abu Bakr Muhammad ibn
Zakarijja ar-Razi”. Pomyślała, że ktoś tu jest obdarzony dużym poczuciem
humoru. Ale kiedy weszła do środka, stwierdziła, że to coś więcej niż poczucie
humoru.
Znajdowała się najwyraźniej
faktycznie w pracowni wielkiego alchemika, w Bagdadzie, otoczona jego
współpracownikami, nie rozumiejąca ani słowa z tego, co mówią, ale jednocześnie
zafascynowana tym, co widzi. Jedna mała myśl przeleciała jej przez głowę: czy
skoro przeniosła się w czasie – co najwyraźniej miało miejsce, to czy będzie
mogła wrócić? Ale zaraz potem stwierdziła, że tak naprawdę nie ma do czego
wracać, mogłaby tu zostać na zawsze i pomagać swojemu idolowi w pracy.
Idolowi, który spojrzał nagle na
nią oczami chłopaka z uniwersyteckiej kawiarni.