ciało – miękkie wnętrze
o przewodach najczulszych, najcieńszych
włókna nerwy spięcia błyski
biegnące od rzęsy do rzęsy
doskonała obłość
ujawniająca nagły błąd
strach
bo w końcu mam tylko ciało
z okien szpitala
widać krajobrazy wycięte nożem
i samobójczy czas
wiszący godzinami na drzewie
na szczęście
nie kazano mi uczyć się śmierci
zgodnie z zasadami pisowni
wyrazów martwych
i czekać na chwilę przynoszącą
istnienie lub krzyk rozpaczy
było
cicho
spokojnie
inaczej
nikt nie był zbyt zajęty
na szczęście lub cierpienie
siostry przynosiły uśmiech
poduszki układały
jak miękko zwinięte koty
wygładzały
sfalowane jeziora kołder
a gdy odchodziły
zostawiały ciepły sen
zamiast światła
lekarz miał na fartuchu błękit nieba
i ten sam kolor w oczach
prowadził za rękę
po zdradliwych zaułkach mojego ciała
w uśmiechu
miał troskę i ciepło
a w rękach trzymał czarodzieja
z brzydkiej gliny
potrafił ulepić piękne ciało
moją ufnością można było opasać ziemię
ślad zniknie z mojej skóry
jakby lakier odłupać paznokciem
zostanie wspomnienie
będę je hodować jak kwiaty na balkonie
na pewno będą niebieskie