„Zima zdawała się nie mieć końca…. a potem jak królik z
kapelusza wyskoczyło z kalendarza święto zakochanych…”
” – To twoje pismo?
– Moje.
– Czy ty masz jakąś
emocjonalną dysfunkcję, kobieto? Najpierw wciskasz wszystkim róże, a teraz
Walentynki? [...] Albo zacznij brać hormony, albo rzuć te, które bierzesz!”
” – W czym mogę ci pomóc?
– Pomóc? Chyba
podziękować.
– A za co?
– Za wyciągnięcie z
jej krwiożerczych pazurów. Taki mój prezent na Walentynki”
„- Co to jest?
– No kwiaty.
– Ja widzę, że nie
frytki, ale po co?
– Dla twojej mamy.
– Odbiło ci?
Kupujesz mojej matce kwiaty na Walentynki? [...] Trzeba było kupić hurtowo i oblecieć
jeszcze sąsiadów.”
” – Dżizus… ale co to?
– Serce konia.
– Ale po co?
– Pomyślałem, że
mojego i tak pani nie zechce, a to największe jakie było. Kocham panią. ”
” – Artur? Co ty tu robisz?
– Dziś są
Walentynki.
– Co są?
– Walentynki. Święto
zakochanych.
– Ty się zjawiasz po
pół roku w środku nocy i mówisz mi o święcie zakochanych? Odbiło ci?”