21 września 2014
Noc rozciągła się
przed nim jak ciepły koc. Siedział sobie w fotelu, popijał herbatę i miał czas.
Czas na rozmyślanie, a właściwie na wspominanie. Oj, było co wspominać.
Jakże bardzo teraz cieszył się, że jednak ten wyjazd
zaplanował, że rzucił się głową naprzód, zdał na los, a ten powiedział mu
„Jedź”. Te kilka dni w „jej towarzystwie” jak sobie lubił myśleć – to było coś
wspaniałego!
Oczywiście były też gorsze chwile. Zwłaszcza ta jedna, którą
wspominał wręcz z dreszczem na krzyżu. Kiedy podszedł do niej na kolejnym
spotkaniu i chciał zażartować, że oto już trzeci raz się spotykają w takich okolicznościach,
więc już prawie za nią jeździ jak kiedyś nastolatki za zespołami, odpowiedziała
mu, że to tylko trzy razy można i koniec. To miał być oczywiście żart, był o
tym przekonany do głębi. Z drugiej strony aż go zatknęło i mimo że wyksztusił
coś w rodzaju „do trzech razy sztuka” to zaraz potem przemknęła mu myśl, że
może to jakieś prorocze słowa? Nie mogła wiedzieć, że jego zdrowie jest w
kiepskim stanie, a lekarze nie potrafią stwierdzić co mu jest, ale może miała
rację? Może już więcej jej nie zobaczy, bo po kolejnym teście się okaże, że
zostało mu ze dwa miesiące życia? Popłakał się tego wieczoru jak dziecko
siedząc już w swoim pokoju.
Ale wszystkie pozostałe momenty były wspaniałe. Móc patrzeć
na nią, słuchać opowieści, podchodzić, zamienić parę słów! Ze szczególnym
rozczuleniem wspominał to, jak bezwiednie spełniła jego największe od zawsze
marzenie (takie wypowiedziane i zapisane, bo miał jeszcze takie w myślach,
takie poza kategorią): pozwoliła mu włączyć się w swój tok pracy! Co więcej
sama podeszła i wybrała go z widowni do tego zadania! Dla takich chwil warto
żyć!
Cały czas przed oczami przewijał mu się też obraz tych
bliskich kontaktów. W końcu odważył się i żegnając się z nią przy jednym ze
spotkań, uścisnął jej rękę i nie puścił od razu, mówił coś jeszcze (miał
nadzieję, ze z sensem, bo już nawet za bardzo nie pamiętał o czym i co) i
trzymał jej dłoń w swojej. A ona na to pozwalała. Dopiero po dłuższej chwili
rozluźniła uścisk, więc puścił tę ciepłą, miłą, silną i tak pasującą do jego
dłoń. Albo kiedy robiła sobie zdjęcie z grupą fanów. Nie wierzył teraz sam w
to, co się stało, jakim cudem zdołał na tyle uruchomić swój mózg w takiej
chwili, że jakimś cudem znalazła się właśnie przy nim na tym zdjęciu! Mógł
rozpamiętywać tę chwilę godzinami: jak podeszła i stanęła koło niego, jak
poczuł jej zapach, taki słodki i świeży, jak zaciągnął się nią do samych
koniuszków płuc aż zaczęły mu drżeć kolana, jak poczuł nagle, że oparła się na
nim, a on zebrał w sobie resztki przytomności i odwagi i objął ją… Czy to
naprawdę się zdarzyło? Gdyby nie miał w komputerze zdjęcia na pulpicie, może by
uznał, że mu się to śniło. Ale miał, a fotograf nacisnął spust migawki w
idealnym momencie, tak że utrwalił wszystkie te nieprawdopodobne elementy.
No i zaraz potem wyjechała. Zakończyła podróże po Polsce,
uznała, że po ciężkiej pracy należy jej się urlop i zniknęła. Kiedy teraz
siedział tak w swoim pokoju miał tylko nadzieję, że te wspomnienia pozwolą mu
długo utrzymać się w chmurach i nie dopadnie go za szybko smutek. Co za
szczęście, że ona jest jednym z tych pisarzy, którzy muszą pisać non stop, więc
produkuje się też na blogu. Obiecała pisać nawet w czasie urlopu. Tę sytuację
też lubił wspominać, kiedy prawie wydawało mu się, że obiecała mu pisać właśnie
do niego, prywatnie. I dopiero po paru sekundach do obietnicy „Będę pisać”,
dodała : „Na blogu”. Od razu zaczynał się uśmiechać na to wspomnienie. A może
zresztą napisze też i do niego? Choć raz? Nie chciał jej przeszkadzać w
wypoczynku, ale wiedział, że i tak się nie powstrzyma przed pisaniem, więc nie
zabijał tej nadziei, że odpoczywając gdzieś tam w ciepłych krajach pomyśli o
nim dobrze i odpisze.
Życie jest piękne.