Mam małą czarną książeczkę ze swoimi wierszami
Mam torbę ze szczoteczką do zębów i grzebieniem
Kiedy jestem grzecznym pieskiem czasem rzucą mi kość
Mam elastyczne paski trzymające mi buty na nogach
Mam bluesa granego spuchniętymi palcami
Mam do wyboru trzynaście kanałów gówna w telewizji
Mam światło elektryczne
I mam możliwość zastanowienia się
Mam zadziwiającą umiejętność obserwacji
I właśnie dlatego wiem
Że jeśli będę chciał
Dodzwonić się do ciebie
Nie będzie nikogo w domu
Mam obowiązkową trwałą w stylu Hendrixa
I nieuniknione dziurki wypalone
Na całym przodzie mojej ulubionej satynowej koszuli
Mam plamy nikotynowe na palcach
I srebrną łyżeczkę* na łańcuszku
Mam fortepian, żeby podeprzeć nim moje doczesne szczątki
Mam dziko spoglądające oczy
I dziką potrzebę latania
Ale nie mam dokąd polecieć
Och, kochanie, kiedy podnoszę słuchawkę
Nadal nikogo nie ma w domu
Mam parę butów Gohills**
I blaknące odrosty
Tytuł oryginału” „Nobody home”
Autor : Pink Floyd
*polskim odpowiednikiem byłby tu „czepek” – od „być w czepku
urodzonym”, które przetłumaczone dosłownie z wersji angielskiej to „urodzić się
ze srebrną łyżką w ustach”; jednak o ile srebrna łyżeczka na łańcuszku jest
dziwna ale do zniesienia, czepek już raczej wywołałby tylko zdziwienie i
ironiczne uśmiechy, a nie to chciał osiągnąć autor, zostawiłam więc „łyżeczkę”.
,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,
** buty do kostki z elastycznymi zapięciami, modne w latach
sześćdziesiątych, w Londynie sklepem, gdzie się je „obowiązkowo” kupowało był
sklep Gohill na Camden; żółte takie buty ma na sobie Syd Barret na zdjęciach „Mick
Rock Photo Sessions”.