Wyciągnęła rękę i zdjęła mu okulary. Pozwolił.
Zazwyczaj kiedy ktoś nosi na stałe okulary, kiedy je
zdejmie, twarz staje się brzydsza. Czegoś brakuje. Jakiegoś elementu kluczowego
dla całości. A tymczasem w jego przypadku tak nie było, jego twarz była tak samo
piękna w okularach jak i bez, na dodatek nabierała takiego rozczulającego
wyrazu bezbronności.
Nie mogła dosłownie oderwać od niego wzroku. Nie mogła
zrozumieć, jak to możliwe, że niektórzy, z nim włącznie, nie widzieli piękna
tej twarzy. Dla niej wszystko w niej było zachwycające. I aksamitne. Aksamitne
tasiemki ciemnych brwi. Kasztanowe oczy o aksamitnym spojrzeniu. Aksamitnie
gładki policzek. Aksamitnie różowe usta, z nieco pełniejszą dolną wargą, którą
chciałoby się posmakować. Mogła się założyć, że smakowałby aksamitnie, jak mus
brzoskwiniowy. To wszystko w komplecie z aksamitnym głosem.
Tego ostatniego teraz nie mogła odczuwać, nie odzywał się,
na dodatek spuścił oczy, pozbawiając ją też możliwości patrzenia mu w oczy.
Wyciągnęła rękę i przyłożyła mu ją do policzka, przesuwając
też jednym palcem po brwi. Podniósł oczy i popatrzył na nią. Teraz do kompletu
brakowało jej jeszcze dwu kawałków aksamitu. Miała pewne wyobrażenie co
chciałaby usłyszeć, zanim poczułaby smak.