1 maja 2012
Upał.
Gotowałam, zrobiłam troche pracy, która zabrałam na weekend
do domu, odpoczywałam trochę. Między innymi pilotowałam podracera. hihihih
Idę do K, spacerkiem. Zobaczymy jak nad ta woda będzie, może
jeszcze troche odpocznę.
Ale mi się nie chce jutro do roboty iść…
1 maja 2012
Nawet sympatycznie, choć chyba pół miasta tam było.
A się odezwał, choć nadal zero na temat ustaleń.
2 maja 2012
Praca.
Potem pomogłam mamie zrobić zakupy i przy okazji kupiłam też
parę rzeczy dla siebie.
Później milion lat u weterynarza. P ma wyniki dobre i ma
nadal brać leki, a K ma znów dużo gorsze i ma być pięc dni na antybiotyku.
Zmienianie wody w kwiatach – nastepny milion lat.
Paznokcie mam strasznie zniszczone. Zmyłam cały lakier,
obcięłam do zera. opiłowałam do równego i zamalowałam odżywką. Obdarcia zakleję
chyba plastrem.
Trochę odpoczywam i potem koło szóstej spotkanie z K i I. W
końcu w pizzerii. ;p
3 maja 2012
Wczorajsze spotkanie udane.
Dziś się opalałam. Potem weterynarz. Mama chora. Napisalam
do A. Don’t know what for…
Tonacja i Polski Top Wszechczasów – super.
I potwierdziła wczoraj, ze R jest po rozwodzie.
I tak dzień minął.
ER.
4 maja 2012
K ma znów gorsze wyniki. Dostała pół kroplówki, wieczorem
jedziemy na drugie pół. Do poniedziałku ma być na kroplówce, w pon znów badanie
i zobaczymy co będzie. Ale lekarka powiedziała, że powinnam miec na uwadze, że
to może być już… ;(((
4 maja 2012
Druga porcja kroplówki poszła. Wydaje mi się, ze jest
lepiej. Oby.
Staram się mysleć pozytywnie. Taka jestem z tym sama trochę…
Cóż…
5 maja 2012
Już po porannej kroplówce. I masażu łapy z wenflonem. Teraz
Markomania z K na ramieniu.
5 maja 2012
Druga kroplówka poszła.
Szczerze to nie widzę poprawy…
6 maja 2012
Już po kroplówce. Wczoraj wieczorem fatalnie wyglądała. W
nocy ok, dziś rano nawet się sama napiła. Ale teraz znów osłabiona leży mi na
ramieniu…
Mama stwierdziła, że ma grypę jelitową i żebym dziś nie
przychodziła.
Popracowałam sporo.
K tak sobie… Niedługo na drugą kroplówkę.
Onet znów szaleje…
7 maja 2012
Wyniki nadal złe, jeden wskaźnik wprawdzie spadł, ale drugi
nadal wysoki. Nie je. Pije coraz bardziej niechętnie. Pomruczała dzis do mnie
trochę, ale teraz zaczęła już szukac samotności. W gabinecie zwymiotowała, choc
od tej pory juz nie. Zatacza się jak chodzi. Lekarka powiedziała, ze w czwartek
powtórzymy badania. Nie wiem, czy jeszcze będę chciała powtarzać te badania i
ją dodatkowo kłuc i stresować. Przecież widac co jest i jak jest. ;(((
8 maja 2012
Wczoraj jeszcze dowiedziałam się, ze pożyczke dostałam. Mało
mnie to ucieszyło w świetle ostatnich wydarzeń, ale obiektywnie rzecz biorąc to
jest dobra wiadomość.
8 maja 2012
Dziś w delegacji, więc zaczełam dzwonić do pracy dowiedzieć
się czy naprawdę musze tam dziś wracac i załatwiać papiery pozyczkowe, czy nie
mozna tego w innym terminie no i czy moge miec ten czwartek wolny. Z pozyczka
odpowiedź była, zeby się nie stresowac, ze wszystko jest do załatwienia. W
kwestii czwartku naczelna stwierdziła, ze nie. O mało sie nie popłakałam na
ulicy. Po jakiejśc godzinie zadzwonił do mnie wicek i powiedział, ze on będzie
cos kombinował i żeby jutro zadzwonić do niego a nie do naczelnej. Wyjasniłam
mu, ze jutro to ja do niego po prostu przyjdę, bo jestem normalnie w robocie.
Dobrze, zę chociaż on okazał ludzka twarz. Byc może naczelna żartowała jak to
ma w zwyczaju, ale te jej żarty to czasem nie wiadomo co z nimi zrobić…
8 maja 2012
Pojechałyśmy na kroplówkę. Pani doktor powiedziała K, ze ma
zacząc jeść bo jak nie to pani doktor się wkurzy. A ja dodałam, ze jak pani
doktor się wkurzy, to marny K los, będziemy jedzenie wszystkimi otworami
wtykac, łacznie z uszami.
Wróciłysmy do domu, odsikała się i połozyłysmy sie na
kanapie zdrzemnąć. Za jakies 20min sie budze i czuję, ze jej nie ma, więc
patrzę, gdzie poszła, a ona przy misce stoi i zajada!!! To był piękny
widok. Potem jeszcze sama sie napiła. To
tez był piekny widok.
Zadzwoniła do wet, zeby przekazać pani doktor te wieści.
Oby to oznaczało poprawę i że jeszcze nie musze myśleć o
ostateczności…
9 maja 2012
Dziś były wymioty i biegunka z rana.
Teraz jakby lepiej.
Nie wiem juz sama….
Zacznę od tego, ze się spróbuję odstresować. Zjem drugie
sniadanie i poczytam. Byc może uda mi się namówić K na siedzenie na kolanach.
10 maja 2012
Widzę, że kochany Onet znów mi gdzieś jeden wpis zapodział…
10 maja 2012
A pisałam o tym, że K dzis lepiej, zjadła sniadanie, napiła
się przy mojej pomocy. I o tym, że w związku z tym, ze jest jej lepiej musze
zebrac swoje życie do kupy, bo musze miec siłe ciągnąc dalej opiekę nad nia i
nie paść.
11 maja 2012
Kolejna kroplówka.
Doktor wpadł na jakis pomysł jeszcze. Zafundował jej
zastrzyk jeszcze jeden. powiedział, ze jesli jest jeszcze jakaś szansa, to w
ciągu godziny od zastrzyku nastapi zdecydowana poprawa jej samopoczucia, będzie
ozywiona, zainteresowana wszystkim, bedzie się kręcić, pic i jeść.
Więc siedzę i na nia patrzę….
11 maja 2012
Nie jest nic lepiej, nie ma się co oszukiwać…
12 maja 2012
Moja kiciulka zmarła dziś około piątej rano. ;((((
13 maja 2012
:((((
14 maja 2012
Najtrudniejsze są chwile, kiedy zaczynam coś robic i
przypominam sobie, ze zawsze to robiłam z nią. Albo gdzieś się przemieszczam po
domu i przypomina mi się, że ona zawsze wtedy szła za mną. Dziś rano sie
popłakałam, bo zawołałam obie na sniadanie…
Byłam w pracy pierwszy raz od czterech i pół dnia.
Przetrwałam, może dlatego, że nie byłam długo.
Odebrałam też pozyczkę.
Trzeba się zacząć starać wziąć w garść.
Postaram się ogarnąc dom w związku z tym.
14 maja 2012
Ogarnęłam dom i popracowałam trochę jeszcze.
Teraz już tylko ER.
Jestem na mieszance otrąb, kiełkow i siemienia z olejem
lnianym, bo nic mi w żołądku nie chce zostać.
15 maja 2012
Dziś wybrałam sie na zakupy. Robiłam je na trzy tury.
Zjadłam jakiś posiłek, bo nie wiem, czy to było sniadanie
czy obiad. W kazdym razie była to jajecznica na masle i chleb z pomidorem i
szczypiorkiem – wszystkie produkty ze sklepu ze zdrową żywnością. Jest ok,
chyba przyswoiłam.
Spłaciłam połowe pozyczki, tzn połowę tego, co mi zostało.
Opracowałam pięc nowych piosenek, wszystkie Edyty B. To
skutek koncertu w Trójce.
Jakoś się żyje. Ale smutek powraca i to w najmniej
oczekiwanych momentach. Np dziś w rybnym, kiedy z przyzwyczajenia już prawie
poprosiłam o pastellę z tuńczyka i przypomniało mi się, ze juz jej nie ma kto
jeść…
Chyba udam się już w świat ER.
Jutro spróbuję normalnie popracować.
16 maja 2012
Dziś pracowałam w pełnym wymiarze. Skutek jest taki, że
teraz nie chce mi sie nawet klikac w klawisze…
Byłam rano u wet po jedzenie dla P. Ciężko było. Jutro
będzie jeszcze gorzej, jak będę musiała z nią na wizyte iść…
A teraz coś do jedzenia i ER.
Trudno, dzis zycie sie już skończyło toczyć.
17 maja 2012
Popracowałam trochę. Potem zrobiłam parę rzeczy w domu.
Zajrzałam na parę blogów. Poćwiczyłam. Pojadłam.
Mamy portfel się znalazł, tam w sklepie, gdzieś za regałami.
Jej teoria, ze podrzucili. Z tego co zrozumiałam – jest nawet z pieniędzmi. Nie
skomentuję tego.
Niedługo jade z P na wizytę do wet z tym jej katarem. Mam
nadzieje, ze jakos dam rade i że za długo nie będe czekać.
A potem ER.
Od jutra początek pracy na trzy etaty… może przeżyję….
24 maja 2012
Szczerze powiedziawszy jest cieżko.
Pracuję, płaczę, pracuję, podlewam kwiaty, płaczę, karmię P,
płaczę, pracuję, płaczę, jem i spię, choć te dwa ostatnie z duzymi problemami…
Nie widze się z nikim, nie pisze do nikogo, nawet nie bardzo
odpisuję, choć któregoś dnia K tak ładnie napisała, ze odpisałam, natomiast do
K nie odpisywałam przez dwa dni, bo mnie dodatkowo wkurzyła. A się nie odzywał
chyba przez tydzień, albo niewiele mniej, napisał cos na gg, ale zniknęłam
szybko, nie byłam w nastroju. Przysłał pozdrowienia z W. A potem urwła rozmowę
smsową nie odpowiadając na mojego ostatniego smsa zawierającego da pytania. So
what. So f…ingwhat.
Nie mam tez weny na pisanie na żadnym z blogów.
Siedzę i ogladam ER, żyję cudzym zyciem.
Płaczę, tęsknię, płaczę.
Nawet to, ze pracuję na trzy etaty i od sześciu dni mam
pierwszy raz czas posiedzieć w internecie, nie pomaga – i tak popłakuję.
Zamiast oddychania na przykład.
Dziś rano poczułam jak odpuszcza mi ten ucisk w sercu, który
noszę od dwu tygodni. Rozpłakałam się z tęksnoty za K, ale to był taki
oczyszczający płacz, jakbym poczuła, że ona na pewno nie chciałaby, żebym
utknęła w tym stanie.
Żałoba trwa, smutek trwa, ale poczułam, że jest lepiej,
lżej.
Skończyłam wariacką część pracy. Teraz już powinno być
normalnie.
28 maja 2012
Byłam w pracy. Jak widać dziś nie za długo, choć jeszcze
będę troche po południu musiała popracować.
Napisałam do A, życząc udanego dnia dziś. Odpowiedział
sucho. No cóz, jakieś żale ma chyba, a to ja powinnam je mieć – znów wczoraj
nie dotrzymał obietnicy. Jakoś mi to juz lata własciwie.
Kupiłam dwie doniczki i ziemię. Zaraz się biorę do jakiejś
domowej roboty. Na poczatek zajmę sie P, bo cały tydzień nie była czesana.
W przerwach może nawet blogi odwiedzę jakieś…
Dzis kaloryfery spisują. Jeden już naszykowałam.
28 maja 2012
Ogarnełam dom, popracowałam, odwiedziłam parę blogów. Ludzie
uciekaja z onetu. Nie dziwię się. też mi to chodzi po głowie.
Koniec już dnia zarządzam. Reszta jutro.
Bo jutro też jest dzień, and life carries on.
29 maja 2012
Impreza w pracy może zostać zaliczona do udanych.
Teraz mam nadzieję popracowac miesiąc bez żadnych fikołków.
Trudno było dzis znaleźć się w bezpośrednim sąsiedztwie A.
BYł oczywiście też tłum innych ludzi, więc było troche lżej, ale i tak było
cięzko. Najgorszy był moment, kiedy podszedł bezpośrednio do mnie i mi szeptał
coś o spotkaniu, zdzwonieniu, zggadaniu itd jak juz sie obrządzi, ogarnie i
wszystko skończy. Trudno było słuchac tego jak gadania kogokolwiek innego pod
tytułem „musimy sie spotkać”. Ciężko było przypominac sobie, że kiedys wydawało
mi się, że we have sth special. Cięzko było trzymac uczucia na wodzy i
pamiętać, ze wszystko się zmieniło. Dużo w każdym razie.
Może jednak powinnam z nim była porozmawiać? Ale jak…
Dziś długo w pracy.
Miałam jeszcze ambitne plany cos robić teraz, ale nie mam
siły ani ochoty.
Może chociaz stopy do masażera wstawię, o.
Mamie zwrócili portfel. Podejrzanie brzmiało to, co
opowiadała o okolicznościach. Chyba do końca jej nie wierzę, ale co tam, może
musi cos zawsze pozmyslać.
31 maja 2012
Kupiłam sobie nową wagę i depilator. Na Dzień Dziecka. I
dostałam sandałki od mamy.
Trochę poćwiczyłam, zrobiłam masaż, ugotowałam parę rzeczy.
W sumie to już mi się prawie nie chce nic więcej. Jeszcze
blogi przejrzę.