1 marca 2012
Dzisiejszy show wypadł naprawde nieźle. Nowy utwór NGK jest
świetny!
Posłuchałam Tonacji. Fantastycznie zestawione utwory w
sensie układu. Jak puzzle, wszystko pasowało do siebie. A na poczatek Joe i
Beth w dłuższej wersji.
Pouczyłam sie hiszpańskiego.
Napisałam do K.
Teraz wyprasuję.
Dzis słucham Myslovitz.
Ludzie mi sie pytają, co mi jest. A tak staram sie nie
pokazywac, że cos jest nie tak. M nawet dziś stwierdził, że miał napisac do
mnie wczoraj, ale nie chciał mnie wkurzyć. Wyjasniłam, że na pewno by mnie nie
wkurzył. Jest mi smutno, a nie jestem zła.
1 marca 2012
Wyprasowane, ugotowane.
Obejrzę jeden odcinek SFU, napije się czerwonego barszczyku
i pójde spać.
Jeszcze dwa dni bez kolacji.
Jutro początek weekendu. Może sie wypłaczę, może mi
przejdzie trochę.
2 marca 2012
Kupiłam sobie wreszcie kurtkę jesienną.
Nie zdązyłam wczoraj kupic żadnych owoców i poszłam do pracy
bez drugiego sniadania. R dał mi pół swojej pomarańczy… Złapało mnie za serce…
Tak po prostu jak powiedziałam, że nie mam śniadania, wyciągnął i mi dał…
Napisałam do A. Nawet sie przy tym nie popłakałam, ale lekko
nie jest. Zamieniliśmy parę zdań, przy czym znów urwał ni przypiął ni wypiął.
Myk polega na tym, żebym nie oczekiwała niczego więcej. Po prostu znajomi,
czasem pogadamy, czasem nie.
Mam przecież swój gruby zeszyt w kratkę.
Bardzo cięzko jest mi z niejedzeniam kolacji. Jeszcze dziś i
jutro. Głupio byłoby się teraz załamać. Dziś M powiedział, ze widac jak
schudłam.
2 marca 2012
Rzygam już tymi barszczykami, zupkami, wywarami, bulionami i
gorącymi kubkami…
2 marca 2012
Na scrabblowni wprowadzili opłaty… Świat sie kończy…
3 marca 2012
Wstałam.
MIałam piekny sen, naprawde piękny. Śnił mi się M. W tym
swoim penthousie. Rozmawialismy siedząc
na kanapie. A potem chciałm go pocałowac w policzek, a zakończyło się na tym,
że sie pocałowaliśmy…. oczywiście wtedy się musiałam obudzić Ale i tak był to cudowny sen. Uwielbiam
takie, poprosze jak najczęściej. I nie mam nic przeciwko temu, żeby sie w rzeczywistości
wirtualnej i relanej też zdarzyły, boss.
3 marca 2012
Ogarnęłam dom, jeszcze pranie sie robi.
Zapomniałam na noc wyłączyć kaloryfera :/ Mam 23 stopnie w
domu – fajnie, tylko jak przyjdzie rachunek za ogrzewanie to ….
Cos mnie bierze, zapodałam już sobie coldrex i wit C w
płynie, wypłukałam gardło, zrobiłam inhalację, teraz jeszcze posmaruję się
wickiem i wezmę strepsilsa. Nie bardzo chcę chorować, z różnych powodów.
3 marca 2012
Jeszcze trochę i się skończy Markomania.
Czuję jak płacz mi podchodzi do gardła. Powstrzymuje go już
chyba tylko ta audycja, ale jak sie skonczy to włączam „muzykę smutku” i
„muzykę ciszy” i niech się dzieje co chce, rivers of tears nawet. Trzeba to
wypłakać, trzeba przyjąc do wiadomości, że cos sie skończyło, że tej ososby już
nie ma, że nie da się wejśc dwa razy do tej samej rzeki, więc to już nie wróci,
chocbym błagała na kolanach.
Jak pani Eliza i pan Sułek, cholera.
3 marca 2012
Na razie zajełam sie pracą.
Słońce za oknem.
Ale wiem, ze nie moge tego wiecznie powstrzymywac, w koncu i
tak sie wyleje, a nie byłoby dobrze, gdyby sie to stało posrodku pracowitego
tygodnia na przykład…
3 marca 2012
Skończyłam pracę.
Moge sie teraz zając ugotowaniem sobie czegoś.
Leci muzyka smutku.
Otworzyłam poczte z nadzieją, że… Ale to niemozliwe
przecież, nawet tak fizycznie.
Więc jak sie pięc dni nie odzywałam, to najwyraźniej było
dobrze. Może szkoda, ze sie wczoraj odezwałam. Bo jak widać – cisza trwa. To
najlepiej pokazuje, jak mu zalezy na kontakcie ze mną.
No to sie przelało… ;( ;( ;(
3 marca 2012
Helene umarła. Została Helen.
Anakin Skywalker nie żyje. Został Darth Vader.
Tom Marvolo Riddle nie istnieje. Został Lord Voldemort.
Zapalę świeczkę dla A, bo zniknął z mojego życia. Został A.
No i nie ma cię. Nie powiem, że nie czułam, że coś się
dzieje. Czułam. Nie wiedziałam tyko co. A ty tymczasem sobie
umarłeś/odszedłeś/zginąłeś. Nie wiem, co się stało. Wiem, że cię nie ma.
Tęsknię.
Mówiłeś „lubię do ciebie pisać, bo ty zawsze odpisujesz”.
Pisaliśmy do siebie całymi godzinami, aż do syta. Opowiadałeś mi o swoim życiu,
nawet o drobnych szczegółach. Wysłuchiwałeś, co ja mam ci do powiedzenia.
Dzieliliśmy się swoimi uczuciami, pragnieniami, opiniami. Długo w noc
spieraliśmy się, nigdy nie próbując nakłonić drugiej osoby do zmiany poglądów.
Pomagaliśmy sobie w kłopotach dużych i małych, świętowaliśmy radości. Chciałam
się z tobą zaprzyjaźnić. Byłeś otwarty, przyjazny, zainteresowany, uważny,
wrażliwy, delikatny. Wyjątkowy.
Tęsknię.
Pisze ktoś teraz do mnie podając się za ciebie. Ma twoje
oczy, twój zapach i twój charakter pisma. Ale to jakiś inny facet. Otwarty, a
niedostępny; zabiegany, a stojący w
miejscu; niby heliocentryczny, ale egocentryczny; zaangażowany, ale rozmieniony
na drobne. Taki jak wszyscy. A przecież nie można zaprzyjaźnić się ze
wszystkimi.
4 marca 2012
Zmieniłam dane w poczcie. Tak się spłakałam, że juz nigdzie
więcej nie jestem na razie w stanie zmienić…
Spotkałam kuzyna. Lubię słuchac jak on opowiada, a mówi non
stop. Stałam, stałam, słuchałam i jakis spokój na mnie spływał, choc wcale nie
było wybitnie pocieszające to co opowiadał.
Skończyłam wczoraj pierwszy etap diety, teraz przez tydzień
jem normalnie, starając sie nie przesadzić i myślę, ze rusze z drugą częścią.
4 marca 2012
Zmieniłam gg i telefon.
Płaczę sobie.
Cisza trwa.
Na dodatek własnie zdałam sobie sprawę, że 24 marca mam
cholerną pracującą sobotę. Co za pech cholerny…
4 marca 2012
Napisałam. Wymieniliśmy pare smsów. Zatęskniło mi się za
tym, co było, natychmiast. Musiałam sobie cały czas przypominac, ze to już nie
jest ta sama osoba. Że nie moge niczego oczekiwać. Zapłakałam sobie jeszcze
raz.
Zapewne jeszcze nie ostatni. Mocno mnie pokiereszowało.
Dawno sie tak nie czułam. Sytuacja z R była cięzka, ale nawet w połowie nie tak
ciężka jak to, co teraz przeżywam.
Dziś moja mama pytała czy coś sie stało, czy nie mam humoru.
Ano nie mam. Co nie znaczy, ze chcę o tym rozmawiać.
Przyzwyczaiłam sie juz chyba do mojego grubego zeszytu w kratkę. Szybko mi
poszło. Cóż, robiłam to prawie całe swoje życie i tak naprawdę jak o tym teraz
myślę, to szkoda mi tego czasu, kiedy nie pisałam. A jeszcze bardziej szkoda mi
tych trzynastu tomów, które puściłam z dymem. I wielu innych rzeczy, które tak
samo skończyły.
Napisałam maila do M.
Przemyślałam już kartke urodzinową, mam ogólny koncept, a
nawet może juz szczegółowy. Brak pomysłu na życzenia tylko. Nie chcę niczego
oklepanego rzucić. Ale jeszcze mam czas.
A teraz trzeba sie połozyć spać, bo jestem niewyspana. A
poza tym może znów mi sie przysni cos miłego…
5 marca 2012
Dość luźny dzień sie mi zrobił. Pracowałam połowę tego, co
było w planach tak naprawdę. W związku z tym ogarnełam dom, pograłam na
gitarze, poczytałam, zajęłam sie papierzyskami (ale PITa jeszcze nie tykałam
;p).
Jutro wybiorę się posiedziec w saunie, that’s the plan.
Sms od A. Moja reakcja była dość jeszcze niezdrowa. Teraz w
drugą strone niezdrowa. Cholera. No ale bedzie lepiej, musi być. Nie będę się
przecież bujac wiecznie na tej huśtawce, wolę już nawet zostac na ziemi, ale te
ciągłe wzloty i opadania to juz normalnie rzygi.
Telefon od T. Wreszcie tez sms od K, bo juz sie zaczynałam
martwić.
I managed through the day.
6 marca 2012
Dzis dzień znów lekki. W końcu nawet zrobiłam wielkie
porządki i powyrzucałam mase niepotrzebnych papierzysk.
Byłam w saunie. Ale fajnie… Nahpierw 12 minut, potem 6,
potem 3. Pomiędzy – 20 minut odpoczynku, prysznic. Super relaks. Przy okazji
stwierdziłam, że nadal gdzieś tam mi sie tłucze przekonanie „jak to – nic nie
robię?”.
Zjadłam obiad. Na razie jedzenie w normie, bo wczoraj była
totalna przesada – jak skończyłam dietę to dostałam głupawki. ;p
A teraz mi chodzi po głowie – pisać? nie pisać? Chyba nie
pisać, bo będę czekać…
6 marca 2012
Dzis na Trójce prawie Muzyka Ciszy…
Nie napisałam.
Głowa mnie boli i spac mi sie chce. Więc znikam, mimo że
jeszcze nawet nie ma 21.
7 marca 2012
Głowa mnie cały dzień bolała. R próbował mi ją urwać ;p
pomogło na bardzo krótko. W końcu w domu juz wzięłam tabletkę. Na razie jest
spokój. Może to jutrzejsza zmiana pogody.
Znów mnie pod kolanem te wiązadła bolały rano. Ledwo się
dotaszczyłam do roboty.
Może to już starość?…. panie doctorze. ;p
Dziś tez krócej w pracy. Ale tydzień. Ale jutro już raczej się nie zanosi, choc
może nie będę biegła co by Tonacji posłuchać.
Krótki dialog z A. Z hasłem o zajętości i nadmienieniem o
pogodzie. Phi. Fju.
7 marca 2012
A tak własciwie to teraz sie zastanawiam, co ja własciwie
robię? Phi? Fju? ;p? ;)? Niby z jakiej
okazji? Kiedy nadal bardzo mnie to wszystko boli i w zasadzie to co ja udaję? I
po co udaję że mi przeszło przed samą sobą? F**k….
Uwielbiam być okłamywaną, uwielbiam ściemnianie, uwielbiam
być nieszanaowana nawet na tyle, żeby mi powiedziec otwarcie f**k off.
Co chwila to kolejne takie.
Nadal mnie to boli.
Moja aluzja odbiła się jak od ściany. Dobrze, ze mnie
rykoszetem nie powaliła…
Jakies bezsensowne to jest.
Przypomniało mi się, że mnie dziś A odwiedził. Dowiedziałam
sie duuuzo ciekawych rzeczy, oj duzo, oj ciekawych…
Nie bardzo mi sie chce spać – w sumie nic dziwnego – wczoraj
przespałam 9h. Głowa się na razie nie odzywa, ciekawe czy to jeszcze wpływ
tabletki, czy może przeszło. Anyway – trzeba iśc spać.
Coraz bardziej lubię tą swoją little black book.
Dziś normalny dzień w pracy, nie dłużej, nie krócej, nie
lżej, nie cięzej. Zdjęcia się udały.
Dostałam tulipanki z okazji Dnia Kobiet. Poza tym były też czekoladki i całusy. Nawet
R podszedł mi dac buziaka i całkiem naturalnie to wyszło.
Chciałam napisać „ciekawe, czy dostanę od A jakieś
życzenia”, ale zdałam sobie sprawę, że powinno mi to wisiec nisko. I na tym się
skupię.
8 marca 2012
To ja uczczę Dzień Kobiet sprzątając w domku.
Tonacja była fantastyczna, im dalej tym lepiej.
Posprzątałam, odpoczęłam.
Juz mi sie nic więcej dzis nie chc4e, poogladam SFU.
Cisza.
8 marca 2012
Dzis dla odmiany spac mi sie chce strasznie.
Przypomniało mi sie, z edzis R powiedział, ze mi podzyruje
pożyczkę, bo rzuciłam w przestrzeń w luźnej rozmowie, że może wezmę.
Życzenia od T plus seria wspomnień. Get over it man, trzeba
sie było cieszyć jak miałeś.
Życzenia od A, no comments, really.
Czas zakonczyc dzień.
9 marca 2012
Praca ok.
Zakupy zrobiłam. Kalafiora mieli, to kupiłam, a co.
I ciasto. Juz kawałek zjadłam.
Jakos się trzymam.
10 marca 2012
Obudziłam się 6.30….
10 marca 2012
Chyba mnie pogięło jesli myślałam, ze będę w stanie
normalnie porozmawiać…
10 marca 2012
Nie widziałam Cię już od miesiąca.
I nic. Jestem może bledsza,
Trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
Lecz widać można żyć bez powietrza.
Ciężko, oj cieżko…
10 marca 2012
Coś chciałam napisac, ale w sumie to nie wiem, co.
Może to, ze sie popłakałam nad prasowaniem. Mam ewidentny
nawrót.
Jedno moge powiedzieć… chyba… obeszło się bez wielkich słów.
Słów, które nic nie zmieniają, a tylko czułam sie coraz bardziej odsłonięta,
naga, wystawiona na widok publiczny wręcz. Zero komfortu.
Ech, nie chce mi sie nic…
10 marca 2012
Zjadłam pizzę i pooglądałam SFU zasypiając w trakcie, budząc
sie na nastepnym odcinku itd.
Knowing that I’m doing the right thing doesn’t make it even
a little bit easier…
Wciąż jeszcze gdzieś mi się tłucze w podświadomości, że coś
sie zmieni. Łapię się na tym, że myślę, ze może zauważy wreszcie, że cos jest
inaczej. Że zatęskni za tym co było. Że bedzie już teraz inaczej.
Ludzie sie nie zmieniają, tylko sie starzeją.
Poza tym – nie jest głuchy, slepy, ani głupi – na pewno
widzi, ze cos jest inaczej. Nie reaguje – znaczy albo nie zalezy mu na tym,
albo nawet jest mu tak o wiele lepiej.
Nie ma więc na co czekać i o czym marzyć.
Lepiej skupię sie na tym, ze A juz nie ma, teraz jest A. Nie
ta sama osoba.
Spać. Pewnie jeszcze sobie popłaczę….
11 marca 2012
Obudziłam się w troche lepszym stanie.
Odwiedziłam rodzicielkę, nawet było ok.
Popracowałam chwilę, ale nie było tego na razie dużo, chyba
że jeszcze coś dzis spłynie.
Teraz chyba wezmę za rogi PITy.
Dzis zaczęłam drugi etap diety. Zjadłam sniadanie. Wypiłam
herbatkę. Na razie jeszcze nie myślę o niczym do jedzenia.
Nie wypełnię cholernego PITa, bo nie wiem, którego. F…k!!!
Musze jutro sie zapytać. Ale mam juz program, mam dane wprowadzone do systemu i
mam wszystkie potrzebne papiery. No i już widziałam co i jak, więc nie będę
trząść portkami. Tylko jedno małe konkretne pytanie.
Pomiar po pierwszym etapie
11 marca 2012
Waga: 72kg
Biust : 103cm
Talia : 86cm
Biodra : 103cm
Biodra niskie 105cm
Uda : 60cm
Łydki : p: 37cm, l: 39cm
Czyli porównując z poprzednim pomiarem :
waga spadła o 4kg
biust bz (co jakby w ogóle mnie nie martwi;p)
talia zwężona o 5cm
biodra o 4cm
biodra niskie o 3cm
uda o 1cm
jedna łydka bz, druga 2cm
Przez trzy miesiące to całkiem niezły wynik. :)))
Aż się chce dalej działać.
Własnie piję kolejną herbatkę.
11 marca 2012
Wypiłam gorący kubek. Na razie jest nieźle.
Zrobiłam 3/4 kartki urodzinowej dla M.
Dobrze, ze jednak K nie przyjdzie dziś. Mimo poprawy i tak
nie byłabym w stanie tej wizyty „znieść”.
Szukając poprzednich swoich pomiarów przejrzałam prawie całą
część tego bloga od kiedy zmienił on swój charakter. Oczywiście dość pobieżnie,
bo szukałam przecież czegos konkretnego. Mimo to rzuciło mi się w oczy jak
często pojawiały sie zapiski o moim smutku, niezadowoleniu, poczuciu, że cos
jest nie tak. Zapewne gdybym dłużej traktowała tego bloga jak my little black
book, to byłby tego więcej, bo to już nie od wczoraj, nie od tygodnia i nie od miesiąca
coraz częściej byłam z powodu A smutna. Oczywiście, zę kiedyś też się cos
zdarzało, ale o ile pamiętam to były pojedyncze kwestie, jak ta sobota
smoleńska, jak ten Myslovitz na imprezie. A potem zaczeło tego przybywać,
najpierw tych zatajeń i ukrywań, a jak powszechnie wiadomo sekrety sa głupie,
bo zawsze wychodzą na jaw. A potem już poszło…
Można chyba powiedzieć, że trwało to niecały rok, zanim sie
zorientowałam o szkodliwym wpływie jaki to wszystko na mnie wywiera. I tak
dobrze, bo rozpoznać „zbrodnię w rękawiczkach” nie jest łatwo.
Może przydałby mi się tydzień całkowitego milczenia? Bo po
wczorajszym dniu widze wyraźnie, ze na utrzymywanie znajomości na poziomie
choćby znajomości z K nie mam jeszcze siły.
Zapłaciłam smsem i pograłam w scrabble rankingowo. Dobrze mi
szło i trzeba było przestac, ale ja nie – jak hazardzista – jeszcze jeden. No i
punkty mi znaczaco spadły na oststniej. ;p
Ide posiedziec we wrzątku, juz mi zimno z niejedzenia. Na
pewno z niejedzenia, bo w domu 21 stopni – to przyzwoicie.
Wynurzam się z oceanu smutków, z morza łez, powoli
Wynurzam się z mętnej rzeki wspomnień
Zmywając z siebie gniew, powoli
Wynurzam się powoli, Wynurzam się powoli
Wynurzam się z oceanu smutków, z morza łez, powoli
Zmywając z siebie gniew
Już po wielkim sztormie, ostatnia kropla goryczy zaraz
wsiąknie
A ja oczyszczona, otworzę ufnie oczy i powiem oto ponownie
Rodzę się powoli, rodzę się z niczego
Chciałabym, zeby to już było prawdą, ale chyba jeszcze nie
jest. Powoli. Nie przyspieszać na siłę.
Wytrzymałam z dietą, była herbata, barszczyk i mleko na
koniec.
Spać.
12 marca 2012
Praca dziś całkiem udanie sie toczyła, mimo wypelzającego z
zakamarków smutku.
Pogadałam z kolezanką o uciążliwościach walki z plesnia na
ścianach. Miło wiedzieć, ze nie jestem jedyna.
Zjadłam śniadanie i drugie sniadanie. Wypiłam gorący kubek.
Zaraz sobie soczek pomidorowy na ciepło zrobię.
Cisza. Może i dobrze.
Praca zakończona.
Pora na kąpiel we wrzątku i SFU.
Chciałabym, zeby juz było rano i żebym mogła cos zjeść. ;p
Czuję, ze gromadzę wodę przed okresem….
13 marca 2012
Dzis mało pracy. Za to treściwej.
Kupiłam kotom zapas jedzenia, troche kosmetyków z górnej
(jak na mnie) półki i spacerkiem okrężna droga wróciłam do domu.
Wypełniłam papiery. Jednak będę sie starac o pozyczkę.
Zobaczymy czy dostanę….
R podwiózł mnie dzis do pracy…. Zobaczył, że idę i sie
zatrzymał. Nawet nie było jakos niezręcznie. I nie dostałam słowotoku, jak
ostatnio, kiedy razem szliśmy. Ogólnie – ok. Powiedziałabym, że miło i tęskie
niednoczesnie, ale chyba wolę tego nie mówic nawet sobie. Bo wiem, że tą drogą
nie ma co juz iść, to jest slepa uliczka. Juz dwa razy rozbiłam głowę o mur na
jej końcu.
Cisza trwa i zaczynam odczuwać, ze to dla mnie dobrze.
Tydzień ciszy, tak – to jest dobry pomysł.
13 marca 2012
Praca na razie zakończona. Może jeszcze cos wieczorem.
Zimno i jeść sie chce, ale sie trzymam. Nie ma co narzekać,
przeciez juz jutro zjem zupę. Teraz piję sok pomidorowy, podgrzany. Mniam.
13 marca 2012
Oczywiście praca napłynęła. Ale już dość. Wanna, film,
barszczyk. Ufff.
14 marca 2012
Własciwie do pół godziny temu skończyłam pracę… prawie non
stop od 7.45…. ufff…
Dieta ok – dziś już jadłam zupkę. Teraz był sok pomidorowy.
Niedługo ide do wanny, a potem herbatka i może bulion.
Cisza. Czuję pustkę oczywiście, ale czuję też, że tak jest
dobrze. Przynajmniej na razie.
Kanapka, pół awokado, krupnik. Matko, jak mi się jeść chce…
Będzie ciężko, czuję to…
Herbatka.
15 marca 2012
15 marca 2012
Posprzątałam cały dom. A tempo miałam jak łódź
wyścigowa.
Sok pomidorowy. Masakra. Musze się spinać, naprawdę.
Jesli zacznę jeszcze raz, to bez oczekiwań. Tak, to jest
dobre. Nie wiem tylko jeszcze czy na pewno pozbyłam się wszelkich oczekiwań.
Cały czas chodzi mi tez po głowie, że były czerwone lampki. Widziałam. Ale
popadłam w myslenie „ze mną bedzie inaczej”. Nieprawda. Wcale nie trzeba zjeść
z kimś beczki soli, wystarczy obserwować uważnie jak traktuje innych ludzi,
zwierzęta, wydarzenia i przedmioty.
Dźwięk gg przyprawia mnie o dreszcze, palpitacje, skok
ciśnienia, skurcze i wszystko inne. Zdecydowanie nie jestem jeszcze zdrowa.
Na dodatek jak już podeszłam do gg to sie okazało, ze moje
„obawy” sa słuszne. Chyba nie byłam/jestem na to gotowa. Rozmowa trwa, zobaczymy
jak sie będę czuła po. Na razie pisze tu, żeby chociaż miec takie poczucie, ze
nie siedze bez sensu przy kompie czekając na odpowiedź.
Ale już własnie się lekko zagotowałam i ciśnie mi się
na usta „kto daje i odbiera”.
16 marca 2012
Widzę, ze wczorajsze „cuda” na onecie nie skończyły się na
tym, ze mnie ciągle wywalało z bloga, ale na dodatek wcale nie ma mojego
ostatniego wpisu. Anyway – przezyłam wczoraj. I dziś też żyję jak widać.
Wczoraj w pewnym momencie zacytowałam Brendę: „God, the
ego!” Mam wrażenie, ze przeceniłam A w kwestii nie bycia ślepym i głuchym. Albo
przeceniłam świat i wydał mi się lepszym miejscem niż naprawde jest – w takim
razie jestem idiotką, że tak kolejnym cytatem rzucę. A w ogóle najwyraźniej nie
dostrzegł ze swojej wysokosci, ze cos jest nie tak. Na wyżyny dotarło, że
milczę, no bo jest taki zajęty. Kwestia, ze zostałam okłamana, tudzież, że mną
pomiatał nie wkradła sie nawet do mózgu.
Welll…
Weekend się zaczął. Mam okropną ochote gotowac i tym się
zajmę. Jeść nie mogę, to chociaz pogotuję. ;p
A zaprosiła mnie na sobotę. K pytała czy może gdzies jutro
pójdziemy. Jak siedziałam miesiącami w domu to pies z kulawa nogą sie nie
zapytał, jak raz na pół roku mam bilety do teatru to wszyscy chcą nagle sie ze
mną widzieć. jak jeszcze ktos zapyta czy gdzieś bym jutro nie poszła czy coś,
to zacznę k…. rzucać.
Ugotowałam masę rzeczy. Będę to jadła do świąt chyba ;p
Ale mam też wywar z przecieranymi warzywami i się dziś
napiję, bo normalnie mi głód kiszki skręca. Ja nie wiem co to jest, ale ten
moment na samej zupie jest koszmarnie cięzki. Dobrze, ze już jutro moge zjeść
drugie danie.
Wytrzymam dziś, już to widzę. Za godzinkę planuję już spać.
Wypiłam swój wywarek, teraz jeszcze herbatka, zaraz sie zbieram do wanny itd.
A jutro normalny obiadek… jak dobrze…
17 marca 2012
Wstałam.
Mam na dziś obfite plany. Punkt pierwszy już zrealizowałam –
był to nocny okład na włosy, który właśnie zmyłam.
Odgrzybiłam salon. no i musiałam do tego okna umyć. Ale już
gotowe. Nawet nieźle mi poszło. Jest tak cieplutko, że wszystkietrzy okna mam
na razie otwarte na oścież, wietrzy się ten smród od odgrzybiacza. Który się
skończył BTW, więc nawet jakbym bardzo chciała jeszcze coś odgrzybić to d….
teraz umyję te fragmenty salonu, które najczęsciej są
zasłonięte i nie mam szansy do nich dotrzeć.
Przesadziłam kwiata. Uffff.
I posprzątałam po tym. Ufff.
Ogarnełam dom. Ufff. Zjadłam
mango na drugie śniadanie. Mniam Nadal
trochę śmierdzi, więc jeszcze wietrzę, ale już nie tak intensywnie. Ufff.
No to ja idę do teatru.
Zjadłam obiad… ale fajnie… :)))
18 marca 2012
Teatr wczoraj bardzo dobry, komedia, ale z przesłaniem
poważnym. Uśmiałam się wielokrotnie, zamysliłam też.
Pocieszające było też to, ze sala była pełniutka – ludzie
jeszcze chodzą do teatru. Może nie był to dramat Szekspira, Czechowa albo Ibsena, może niektórzy pojawili się w
gaciach i podkoszulkach, może ktoś zaszeptał, może ktoś się napił pepsi, może
coś jeszcze innego – ale ludzie przyszli do teatru.
A ja teatr mój widze ogromny… chce mi się nadal czegoś
prawdziwie teatralnego, bo to była namiastka. Trzeba ruszyc tyłek i coś wybrać.
Tylko chyba w innym teatrze – w tym w repertuarze już albo cos widziałam albo
jest z cyklu posmiejmy się.
Zjadłam sniadanie, wrzuciłam notkę. Teraz herbate popijam,
poczytam, odpocznę i trzeba się wziąć za PITa.
Udało się załatwić PITa. Pytanie tylko, czy bez błędów. Mam nadzieję, ze kary żadnej nie będę płacić
;p
K mnie odwiedziła, pogadałyśmy. Powiedziałam jej w końcu o
A. Podsumowując – uważa, ze powinnam już przestać się ranić. Ja jeszcze nie
doszłam do wniosku żadnego na jakim poziomie chcę utrzymywać tę znajomość. Na
razie cisza mi służy. Rany się jeszcze jątrzą. Jeszcze portwa…
Kurcze, jeść mi się chce. :/ Jak cholera. :/
POgrałam w scrabble, ranking mi nieźle podskoczył.
Herbatka, SFU, paznokcie doprowadze do ładu po wczorajszych
działaniach.
Chyba dociera do mnie jeden ważny fakt. Cokolwiek bym sobie
nie wyobrażała i na jakichkolwiek przesłankach bym tego nie opierała, moje
oczekiwania mogą nie zostac spełnione. Może nie móc lub nie chcieć ich
spełniać. A fakt czy kiedys chciał może miec tylko i wyłącznie takie znaczenie,
ze może pomóc mi nie wyrzucac sobie ponownego wejścia w coś dla mnie
krzywdzącego. Aczkolwiek w przebłyskach chwilowej przytomności widzę, ze wcale
tak nie było, że to raczej ja zamiatałam pod dywan rózne rzeczy.
Ciężko mi. Smutno. Pusto w pewnym miejscu mojego serca.
Trudno mi nawet już jakos bardziej sprecyzować czego chcę.
Acha – może dlatego, ze to co ja chcę wykracza znacznie poza to, co moge
najwyraźniej mieć.
A więc trochę może nawet sztucznie ale powinnam sprecyzować,
jak ma wyglądać ta relacja, żeby było mi komfortowo w ramch tego co jest tu w
ogóle osiągalne. I cały czas powinnam miec przed oczami zdanie, że są inni ludzie
na tej ziemi i poza nią, którzy mogą dać mi lalakę a nie patyk.
You should do whatever brings you more to the reality of
your life. But not the life you could have. The one you have now.
I to co powinnam zrobić ma wynikac ze mnie. Nie byc
odpowiedzią jednynie na to, co ktoś. Nie byc reakcją. Ma być realizacją tego,
co ja sama stwierdzę, że jest dla mnie dobre.
Jedno wiem na pewno – ta realcja nie da mi bliskości jakiej
potrzebuję. Jest tu wrażliwość, jest serce, ale schowane za murami.
Przynajmniej dla mnie. Patrzenie co dostają inni i porównywanie się z nimi
niczego w tej kwestii nie zmieni.
Wniosek nasuwa się sam – nie mogę oczekiwać tej bliskości.
Zaangażowania.
To może być tylko znajomość na takiej samej zasadzie jak z
A, K, M, E i wszystkimi innymi. Nawet nie wiem czy na takim poziomie jak z K,
przy której mimo wszystko jest jakis poziom stałości. Może raczej jak z A, E,
M.
Nie wiem tylko czy nie będę musiała przejść przez taki sam
etap oczyszczenia jak przeszłam z R zanim byłam w stanie sie normalnie
zachować, zapytać, powiedziec coś, przyjąć pół pomarańczy, dać się podwieźć.
Ale mnie pokiereszowało…
Jutro będzie miesiąc, właśnie mnie naszło, żeby sprawdzić,
no i sprawdziłam…
Cieszę się, że obeszło się bez wielkich słów z mojej strony,
że udało mi się już tego tym razem uniknąć.
Everybody hurts.
Everyone leaves.
Idę spać.
Odwaliłam dzis kawał dobrej roboty, naszykowałam tez sobie
co mam jutro zrobić i pojutrze już w sumie też. Pozałatwiałam tez parę spraw.
Ogólnie – moge być z siebie dumna.
Ogarnęłam już też dom.
Niestety zjadłam tez juz obiad. więcej jedzenia już dzis nie będzie :/ Masakra.
;p
19 marca 2012
Poćwiczyłam yogę, poczytałam, popracowałam jeszcze trochę.
Nawet jakos znosze brak jedzenia. Zaraz będzie wywar i
ogladanie SFU. Jutro oststni dzień na drugim daniu. Ufff….
Fak fak fak…
Czuję, że mam nadal duzo róznych uczuc w stosunku do R i nie
sa to jedynie uczucia negatywne… Czuję, że jakby mnie przytulił, to juz po
mnie…. Czuję, że sama mam ochotę sie przytulić i tyle…
Napisałam do A. Próbuję go zrównac z innymi znajomymi i juz
nie widzieć nadziei na przyjaźń. Jak mi ciężko z tym wszystkim…
Fak fak fak…
20 marca 2012
Fak fak fak nieustający fak….
Rozstraja mnie ta rozmowa, ale staram się mocno trzymac. Przecież
nie raz z kimś rozmawiałam np przez smsy, nie? A potem jakos to mijało i nie
rozwalało mi psychiki.
Źle ze mną.
Pod każdym względem.
Może tylko za wyjątkiem diety – na razie się trzymam.
Aczkolwiek zaczyna mi chodzic po głowie czy to nie jest jakis rodzaj anoreksji.
Podobno anorektyczki własnie w ten sposób „panują” nad swoim zyciem.
Krzyknełabym chyba „ratunku” gdzybym miała do kogo…
Pamiętam
20 marca 2012
Chodzą mi po głowie miliony wspomnień, przemieszanych jak w
mikserze, dobrych i złych, na zmianę, albo jednoczesnie, pamiętam jak mnie
przytulał kiedy kazałam R go fuck himself, pamiętam jak płakałam kiedy zostawił
mnie sama ze swoim smutkiem, pamietam jak wymienialismy kilkanascie smsów
każdego wieczora, pamietam jak było mi smutno, kiedy nie odpisywał caly dzień,
pamiętam jak zmieniał zdanie co do naszego spotkania z czyjegos powodu,
pamiętam jak zapomniał w ogóle, ze jestesmy umówieni na wyjazd, pamiętam jak
bez słowa z mojej strony rozwiązał mój problem, pamietam jak podtrzymywał mnie
na duchu przed sprawą rozwodową, pamiętam jak czułam, że mnie lubi, pamiętam
jak czułam, ze sie mu narzucam, pamiętam jak się zwierzał z najgłębszych
problemów, pamiętam jak zataił wazną kwestię, pamiętam jak kłamał, pamiętam jak
się bał, ze cos sie popsuło, pamiętam obojętność, pamiętam troskę, pamiętam
smiech, pamiętam łzy, pamiętam słowa, pamiętam czyny, pamiętam…
20 marca 2012
Everyone is a total asshole who ultimatelly fucks you over.
20 marca 2012
Najlepiej pamiętam cholerną huśtawkę.
Raz to samo fajne, raz to samo niefajne.
To samo w jego wykonaniu ok, w moim nie.
Nie chcę sie juz bujać. Tak, tam wysoko było ładnie,
słoneczko, ciepły wiaterek, ptaszki śpiewają, cud-miód-malina. Ale ja juz nie
chcę doświadczać zejścia. Jak będę chciała miec zejście to zarzucę kwas, jak
mawiali hippisi. Wolę pozostac na stałej wyskości, chocby to miało być na samym
dole.
I tak tylko sobie teraz myslę : to co przed chwilą napisałam
– przecież ja to juz słyszałam. Od niego. Kiedy to on był posadzony na
huśtawce. Nie spodziewałam się, ze coś, co tam mu dało w kość zafunduje mi. Jak
zreszta wiele innych rzeczy, które kiedys mu przeszkadzały, a potem zaczał je
stosować wobec mnie.
20 marca 2012
Wyję sobie…
Ciężko było wczoraj. Reszte wieczoru w sumie przepłakałam,
aż mnie głowa rozbolała i to tak, ze dzis rano musialam tabletke łykać.
Juz po jednej części pracy, zaraz ciąg dalszy.
Dziś weszłam na wagę i co zobaczyłam? Nareszcie zmiana kodu
z przodu!!! Już moja waga sie nie zaczyna od siódemki. :)))))
A dzis można zjeść podwieczorek
21 marca 2012
Taki wir pracy mnie porwał, że dopiero godzine temu zjadłam
obiad.
Juz więcej dzis nie pracuję, chyba że cos sie nagłego a
krótkiego pojawi.
Trochę poblogować warto, a potem może odświeżę zbiór
piosenek do słuchania.
21 marca 2012
Wykonane.
Zjadłam podwieczorek. Ale rozkosz…
Pora poleżec w wannie.
21 marca 2012
Pora kończyć dzień. Jak nie jem, to wcześniej mi sie spać
chce. Poza tym to lepsze niz siedziec i myśleć o tym, co mogłabym zjeść. I jak
śpię to nie myślę…
Chciałabym, żeby mi sie cos miłego przysniło… bardzo…
22 marca 2012
Ale mi się dziś nie chciało pracować, ja pier….. Normalnie
„na prztrwanie”. Tak bywa, nie ma sie co stresować, przejdzie mi.
Ale czuję, ze potrzebuję tygodnia nicnierobienia. Nie ma
niestety opcji nie pójścia do pracy aktualnie, ale tak chociaż poza tym – nic
nie robić, poczytać, pooglądać SFU, napić się, coś zjeść dobrego. Chyba musze
sobie taki „urlop” zrobić.
Niestety trochę mnie gardło jakos boli. Nie wiem, czy nie
musze sobie strzelic porcji leków. Może teraz jakąś tabletke na gardło, a na
noc aspirynkę. :/
22 marca 2012
Strzeliłam porcje leków i tabletkę do ssania. Jeszcze
planuję inhalację, kapiel i smarowanie. Może również płukanie gardła i nadal
nie wykluczam aspiryny.
Posprzątałam sobie. Zdecydowanie musze nic nie robic przez
tydzień.
Moja nowa lista przebojów jest super.
Zamieniłam pare zdań z A. Zaczął. Żyję. Nawet w niezłym
stanie. Może będe w stanie utrzymywać tę znajomość na poziomie znajomości.
Ale to nie zmienia faktu, że chciałbym mieć
przyjaciela…
22 marca 2012
Kapiel była fantastyczna. Aczkolwiek przygotowanie
skomplikowane.
Inhaluje się i oglądam SFU.
Jutro długi dzień.
Jestem totalnie padnięta…
24 marca 2012
Chyba przegięłam i widac skutki. Jestem tak zmęczona, ze nie
wiem w ogóle co sie ze mna dzieje. Chyba sie wszystko na siebie nalożyło :
kwestia A przede wszystkim, wynikające z tego tempo i ilość rzeczy, którymi sie
zajmowałam przez ostatnie tygodnie, dieta, sporo pracy w ostatnich dniach,
leki. Padam po prostu. Ambitny plan zakładał rózne rzeczy nadal, ale poprzednie
wnioski coraz bardziej sie potwierdzają – potrzebuje dużej dozy odpoczynku i to
bardzo biernego odpoczynku. Jest jeszcze parę rzeczy, które w sumie musze
zrobić, mam nadzieję zakończyc to dziś i od jutra wziąć sie na poważnie za
odpoczywanie.
24 marca 2012
Powoli kończę.
25 marca 2012
Przespałam prawie 11h. Śniły mi się cały czas jakieś sny,
nic nie pamiętam, ale też były męczące.
Na dodatek boli mnie brzuch. Nic dziwnego po tym mixie,
który zjadłam wczoraj. Zrobiłam sobie herbatki i na razie nic nie jem,
zobaczymy co sie dalej będzie działo.
Nałozyłam sobie maseczkę i włączyłam Dead Can Dance.
25 marca 2012
Heh, ja juz wiem co mi jest – coroczny wiosenny atak wrzodowy…
Troche mi lepiej, nawet myślę nad jakimś jedzeniem, choc nie
wiem, czy to jest dobry pomysł. może jeszcze zaczekam.
25 marca 2012
Chyba mi przeszło, w większości przynajmniej.
Przeczytałam prawie całą trzecia część The Dark Tower.
Genialne.
Nie chce mi sie jutro do roboty iść…
25 marca 2012
Porozmawiałam z A. Troche przedtem, troche potem, trochę
teraz. Był jeden moment kiedy zaczeło mi sie smutno robić, ale sie opanowałam.
Nie jest łatwo pamiętać, że to tylko znajomy. Że nie ma sie co odsłaniać. A
zwłaszcza się nie ma co przywiązywać.
Attachment leads to jealousy. The shadow of greed that is.
Oczekiwania, jesli sa zbyt wygórowane, prowadzą do rozczarowań,
gniewu, smutku. Bo nikt na tej ziemi nie jest prawy.
Once there was a world I knew. But that world has moved on.
But still…. the feeling lingers on. And the pain does, too.
I to momentami powoduje, że trysnę troche jadem.
Mam wrażenie, ze nie ma juz powrotu. Może to dla mnie dobre.
Pewnie tak. Szkoda. Choć nawet teraz jak to pisze, to wiem, że powrót zakłada
powrót. A ja chcę przecież czegos innego i w tym tkwił cały problem. I ból
istnienia.
Nie jestem pewna, czy to uczucie już na pewno nie zyje. Czy
mogę już polegać na sobie na tyle, ze go znów nie obudzę.
Jest też druga strona medalu. Czy nie będzie to staczanie
się po równi pochyłej bo wciąż będą ze mnie wyłaziły gniew, smutek, poczucie
zawodu, pamięć kłamstw, zatajeń, unikań, aluzji, niepewność.
Może tylko przedłużam agonię czegoś co umiera na raka.
The world has moved on.
I don’t want to get my heart broken every now and then, I
fucking refuse.
26 marca 2012
Dostałam z rana smsa od A. Miłe to. I tak ciężko nie myslec
za dużo, nie budzić nadziei, pamiętać.
I must be careful not to get used to it…
Nadal nie będę nic robić. Dieta chwilowo pozostaje na etapie
wszystkiego, jak zreszta zakładał pierwotny plan. Musze dojść do siebie.
26 marca 2012
Dostałam i drugiego.
I zagadnięcie.
Ciężko, bo sie stare czasy przypominają.
Nie dac sie złapać.
27 marca 2012
W pracy troche nerwów.
SMSy od A. Dużo. Trying not to get used to it again.
Wszystko mnie boli, wszystko. Od paznokci u nóg, po czubek
głowy.
27 marca 2012
Dobrze, że sobie odpuściłam… Coś tam robię, ale tempo mam
tak wolne, ze hohoho…
Chyba mam znów przeziębiony pęcherz przez jakąś durną babę,
która non stop zostawia otwarte na oścież okno w naszej ubikacji. Kurde!!!
Niech wietrzy sobie w swojej obecności!!! A nie ktos potem wchodzi po godzinie
i temperatura tam panuje 4 stopnie!!!
27 marca 2012
Czasem nie wiem po prostu jak mam reagować. W zasadzie w
większości nie wiem jak mam reagować. Chciałabym… ale wiem, że to nie jest
dobry pomysł. Boje się. Boję się wpaść w ten sam schemat, w którym potem
cierpię.
Musze sobie dac jeszcze czas. Upewnic się, że potrafię nie
ubzdurac sobie znów czegoś.
Just let mi know when you are ready to let me in and be a
part of your life. Because it realy sucks that you keep things away from me.
Gdybym to chociaz mogła tak powiedzieć…
28 marca 2012
Dziesięć godzin pracy. Dużo. Jestem zmęczona. Ale
przynajmniej sie wszystko ładnie udało, mimo chwilowych zawirowań na początku.
Dziś trzeci etap diety zaczęłam. Zjadłam śniadanie i drugie
sniadanie. Teraz już mam szczere postanowienie tylko pić i to jak najwięcej
herbaty, ewentualnie barszczyk i zupka jakbym nie wyrabiała. Albo ok, zupka
tak.
28 marca 2012
Wreszcie zrobiłam sobie do powieszenia plakat z koncertu
Watersa!!! :)))
28 marca 2012
Bulion, barszczyk, zupka. Ciut mi zimno. Ale ogólnie nie
jest źle. Teraz juz pójde spać. Bo jeszcze mnie cos skusi. ;p
29 marca 2012
Głowa mnie boli. ciekawe czy to od wiatru. A może od smrodu
w pracy, jakies przewody się paliły, pół budynku dymu. : /
Zjadłam juz co mi przysługiwało: śniadanie, drugie śniadanie
i zupę.
A teraz powoli….
29 marca 2012
Dostałam maila od M. :))))))))))))))))
Jestem w dwunastym niebie. :)))))))))))))))))))))))
29 marca 2012
Zimnawo. Teraz to juz z głodu oczywiscie. Trzeba sie
wymoczyc we wrzatku. Apotem ta sama seria co wczoraj.
30 marca 2012
Weekend!!! :)))
30 marca 2012
Poćwiczyłam sobie tai chi i posiedziałam w gorącej
kapieli.
Ale fajnie, jak się tak z niczym nie spieszę… :)))
Słucham Trójeczki. Nadchodzą jej pięćdziesiąte urodziny.
Zjadłam dzis śniadanie, drugie sniadanie i zupę, jak
wczoraj. Przede mną bulion, barszczyk i gorący kubek pomidorowa. Bardzo mi sie
chce jeść, bardzo. Ten trzeci etap jest trudniejszy niż dwa pierwsze.
Najwyraźniej mój organizm zjadł juz wszystko, co sie dało i teraz coraz
bardziej sie domaga paliwa. Jutro drugie danie. Juz o tym marzę.
30 marca 2012
Niebo w kolorze popiołu, jak nad Gondorem w godzinie, kiedy
nadchodziły Ciemności….
31 marca 2012
Wczorajszy oststni wpis gdzieś wcięło. Onet zaczyna mnie
wkurzać.
W każdym razie wczoraj do końca dobrze wszystko zniosłam w
kwestii jedzenia.
Dziś już jestem po sniadanku.
Spałam 9h. Śnił mi się M. Że stałam przed jego pokojem i
bałam się wejść, a jednocześnie miałam jakiś Xray w oczach i widziałam wszystko
co robi w srodku przez scianę ;p;p;p
Coś mnie brzuch boli, dziwnie tak, jakbym miała miec okres,
a przecież to jeszcze ze dwa tygodnie. :/
31 marca 2012
Kurcze no i chyba dostałam okres…. Nawet jesli mineły tylko
dwa tygodnie, to i tak lepiej, zeby to był okres niz coś gorszego… Na razie
staram się nie panikować, zobaczymy jak sie sytuacja rozwinie.
31 marca 2012
Własnie zostałam członkiem WWF.
Miałam ochotę na jakąś działalnośc tego typu juz od
dawna.
Mam tylko nadzieję, że to jest prawda, co sie wyjasni w
ciągu tygodnia.
31 marca 2012
Czas na obiad. Hurrrra :))))
31 marca 2012
Chyba sobie wykupię status i pogram w scrabble.
Ale pięknie Trójka gra.
31 marca 2012
Pograłam.
A teraz nabrałam ochoty na oglądanie Hotelu Zacisze
To okresowe coś trwa…. Kurcze, naprawde mam nadzieję, ze to
tylko jakis dziwny przyspieszony okres… :/