1 lipca 2016
Nie no, zaczyna mi już być trudno utrzymać się w ryzach. Czy
ta potrzeba odosobnienia to by już nie mogła minąć? :/
2 lipca 2016
Boszzzzz, jak gorąco…
3 lipca 2016
No może już dość tego odosobnienia?!
4 lipca 2016
Cudownie…
Jestem w siedemnastym niebie.
I oby jaki poniedziałek tak cały tydzień!
6 lipca 2016
Marnie się wczoraj czułam, w zasadzie przeleżałam cały
dzień. Dziś lepiej, ale nie do końca. Jutro badania…
7 lipca 2016
Chyba osiągnęłam stabilizację choroby!!!
Łeb mi pęka…
8 lipca 2016
Bardzo się ładnie wszystko poukładało dziś w kwestii
lekarskiej.
Wygrałam 5zł.
żeby tak jeszcze jakaś miła wiadomość dziś…
10 lipca 2016
Pół nocy spędziłam latając do WC co pół godziny z
biegunką…
11 lipca 2016
Jak to jest, że ktoś, kto potrafi kłamać jak z nut i po
mistrzowsku unikać odpowiadania na pytania, w najbardziej nieodpowiednim
momencie dostaje napadu szczerości i słowotoku? Właśnie wtedy, kiedy należałoby
użyć białego kłamstwa albo po prostu zamknąć dziób…
Jestem lekko wściekła.
A poza tym cały dzień duchota, burza nie mogła trafić,
kotłowała się gdzieś na horyzoncie, dopiero po 18 wreszcie dotarła…
13 lipca 2016
Puzzle!!!
14 lipca 2016
Jaka miła niespodzianka z rana.
Zakwitło mi w domu wszystko, co mogło. To skutek deszczowej pogody. Niech pada.
16 lipca 2016
Jestem jakaś śnięta… Bez nadziei… Poddaję się w tylu
sprawach…
17 lipca 2016
Słabo
18 lipca 2016
Wygląda na to, że jutro jadę do D. Ciekawe czy zbiorę się
powiedzieć mu o tej propozycji i odpowiedzi nieszczęsnej…
A coś się nie odzywa, wczoraj mnie zbył tylko, że wszystko
ok…
Ogólnie słabo…
25 lipca 2016
Wróciłam!
Ale było fajnie! Jacy oni są mili oboje, a w zasadzie
wszyscy czworo.
Zapasy mi dali na tydzień jedzenia
Zrobiłam dziś pierwszą porcję buraczkowej sałatki do
słoików.
Straszna duchota była. Plus okres. Plułam jadem ogólnie…
26 lipca 2016
Wypożyczyłam z biblioteki Kalicińską, żeby się odmóżdżyć
przy historii z happy endem.
Zaczęło się wedle oczekiwań.
W połowie pojawił się rak.
Na 30 stron do końca byłam już pewna, że nie będzie happy
endu.
I nie było.
Czemu akurat tę książkę złapałam z półki? Próbuję pojąć
przekaz „z góry”. Czy to nakaz do większej woli walki? Czy odwrotnie, znak, że
i tak wszystko się skończy jak się skończy?
Nie mam punktu zaczepienia tak naprawdę. Miałam jeden, ale
został mi odebrany w lutym. Oszukuję się teraz czasem, że to był zły dzień,
natłok zbiegów okoliczności niekorzystnych dla mnie, albo wmawiam sobie, że to
się wcale nie zdarzyło, albo wymyślam ciąg dalszy historii, w którym ten moment
jest tylko epizodem, a nie końcem. Ale prawda jest taka, że nie mam się czego
trzymać.
Na dodatek wczoraj mama miała coś, co można opisać tylko
jako „serię niefortunnych zdarzeń”, na czele z tym, że dzbanek sam spadł z
półki i się rozbił. A mnie się dziś sama zapaliła lampka przy komputerze.
27 lipca 2016
Ale się wczoraj rozkleiłam…
Ale dziś już w miarę ok.
Układam puzzle i zaczynam żałować, że widać koniec…
28 lipca 2016
Ułożyłam 126 puzzli.
Zostało 356
Po dwu dniach układania czułam, że mi tyłek do krzesła
przyrósł, więc intensywnie poćwiczyłam. Jeszcze dwie piosenki i będę całość
robić.
Biorę się za nowego bloga!
29 lipca 2016
Weekend nie ułożył się po mojej myśli, ale … bez
dramatu.
Przyniosłam nowy zapas książek z biblioteki.
Blog karkonoski założony! Pomagaj mi, Duchu Gór!
https://nakarkonoskichszlakach.blogspot.com/
31 lipca 2016
Very happy today.
I don’t need much