1 listopada 2017
Smutny dzień… Dobry do rozmyślań… Które w moim przypadku też
są smutne…
2 listopada 2017
Nadal wszystko odkładam. I dobrze mi z tym.
3 listopada 2017
A dziś miałam sporo energii. Ależ się z tego ucieszyłam!
Zrobiłam kupę rzeczy w domu i w pracy też intensywnie się udzielałam.
Zrobiłam 126 pierogów. :)))
120 zamroziłam, sześć zjadłam.
5 listopada 2017
Ja to jednak lubię lenistwo…
6 listopada 2017
Na razie mam energię, więc działam.
7 listopada 2017
Wypełniam wszystkie swoje obowiązki, znaczy na razie energia
jest.
Miłe niespodzianki ostatnich dni skłaniają mnie do
przemyśleń…
8 listopada 2017
Oczy mnie bolą…
Wyglądało na to, że się dziś ze wszystkim nie wyrobię, a tu
całkiem wygląda na to, że jestek się wyrobię. Zostały mi dwie rzeczy, a do 19
jeszcze 25 minut. Na luziku.
9 listopada 2017
Nikt by nie powiedział „diem perdidi” o moim dzisiejszym.
Pracowity od świtu do zmierzchu, a nawet trochę dłużej.
I dobrze, że jutro już piątek, choć ten tydzień przetrwałam
zaskakująco lekko!
10 listopada 2017
Przed południem miła niespodzianka.
Jak dobrze, weekend…
Coraz więcej prezentów gwiazdkowych mam kupionych.
11 listopada 2017
Sobota pracowicie odpoczynkowa.
Hmmm, co by tu sobie obejrzeć…
12 listopada 2017
To co się działo na Święcie Niepodległości zwiastuje już
chyba koniec świata.
13 listopada 2017
Okazuje się, że nie tylko ja jestem przerażona tym, co się
dzieje. Jak to dobrze z kimś porozmawiać, od razu człowiekowi lepiej, jak wie,
że nie jest z tym wszystkim sam, a najbliżsi ludzie myślący tak samo to nie sa
dopiero ci w redakcji sokuzburaka w Londynie…
14 listopada 2017
Dzisiejszy dzień minął mi jak pięć minut.
Matkoboska jak mnie wszystko boli. No oczywiście nie
wszystko dosłownie, ale tak się czuję. Kostka, kolano, płuca, język, brzuch,
szyja. To chyba wystarczy…
15 listopada 2017
Fajnie dzień minął. A ile pracy zrobiłam!
A teraz spać mi się chce.
16 listopada 2017
Lubię u siebie taki stan when I feel I could take on the
whole world.
Nie myślę wtedy o rencie, zasiłku zdrowotnym, zwolnieniu
itd. tylko, że dopracowałabym nawet do normalnej emerytury.
17 listopada 2017
Ufff, weekend.
Od rana działałam bardzo sprawnie, ale jak już wróciłam do
domu przed 17, to mam wszystkiego dosyć i gdyby nie Lista to bym normalnie spać
poszła.
18 listopada 2017
I’m angry but I still love you…
Przeczytałam „Emma i ja”. Poruszające. Jestem w stanie
zrozumieć, jak mogło się tak stać, że wymyśliła sobie siostrę.
19 listopada 2017
Jak myślę o następnych trzech tygodniach to mi słabo…
Trzeba nie myśleć. Nie spinać się. Jak się nic nie zdąży –
to się nic nie zdąży. Jak trzeba będzie iść na zwolnienie – to się pójdzie. Powoli.
20 listopada 2017
Po neurologu. Zmniejszone odruchy w stopach. Waliła tym
młotkiem i waliła, a ja prawie nic. Skierowanie na prześwietlenie i dwa nowe
leki.
21 listopada 2017
Dziś udało mi się zreanimować szybko, ale zmęczenie
nadchodzi.
22 listopada 2017
Płytki spadły do poziomu sprzed lata.
Byłam zrobić prześwietlenie.
Zrobiłam zakupy.
Padłam na twarz… ;p
CDN jutro.
23 listopada 2017
Kolejny lekarz odhaczony.
Jutro piątek!
24 listopada 2017
Zdążyłam tylko pomyśleć o tym, że nie chcę już być wściekła,
chcę tylko kochać. I od razu wczoraj wieczorem oberwałam po łbie, żeby mi się
czasem w dupie nie poprzewracało.
Weekend.
25 listopada 2017
Zmęczenie mi się kumuluje. Fakt, ten tydzień był straszny.
Rano miła wiadomość.
26 listopada 2017
Być może trochę odzyskuję zdolność do marzeń i nadziei. Być
może.
27 listopada 2017
Jestem strasznie zmęczona. Spadek sił do dna.
28 listopada 2017
Rano nastąpił przełom. Ufff. Już myślałam, że to się jednak
zakończy zwolnieniem.
Byłam na zakupach i posprzątałam sobie w salonie. Założyłam
też świąteczną dekorację.
29 listopada 2017
Na rehabilitacji oprócz prądów, lasera i podwieszek mam
ćwiczenia na piłce. Ale czad.
30 listopada 2017
Oj, dziś zmęczona… Dobrze, że jutro tylko trzy godziny
nadzoru i weekend.
Rehabilitacja dziś poszła szybko. Panie się ogarnęły z
napływem nowych pacjentów.