Dziś kilka słów o księdze Lamentacje Jeremiasza. Nie będą to
jednak (poza małym fragmentem na końcu) moje własne słowa, szukając bowiem
informacji na temat tej księgi znalazłam coś godnego zacytowania w całości.
„Jeremiasz urodził się około 650 lub 645 r. p.n.e. w
niewielkiej miejscowości Anatot położonej w okolicach Jerozolimy. Pochodził z
kapłańskiej rodziny. Już jako młody człowiek, za panowania króla Jozjasza,
został powołany przez Boga do służby proroczej. Poświęcił się jej w pełni.
Nigdy się nie ożenił, aby móc czas i uwagę w zupełności oddać swojemu
powołaniu.
Jego życie nie było łatwe. Widział i bezlitośnie piętnował w
swoich przemowach grzechy, które dostrzegał w życiu Izraela, za co przyszło mu
wiele wycierpieć - znaczną część życia spędził w więzieniach. Nie mówił tego,
co lud chciał usłyszeć, ale to, co usłyszeć powinien.
Serce Jeremiasza musiało wiele znieść. Nie tylko dokładnie
przepowiedział upadek królestwa, zburzenie Jerozolimy i niewolę, ale stał się
świadkiem tych straszliwych wydarzeń. Sam znalazł się na wygnaniu i zmarł w
Egipcie w VI w. p.n.e.
Spędziłam dziś kilka godzin czytając Lamentacje. To
zadziwiająca poezja. Pełna bólu i udręki, a zarazem ściśle uchwycona w ramach
określonego formalnego rygoru. Cztery z pięciu części mają alfabetyczną
strukturę: pierwsza, druga i czwarta składają się z 22 wersów każda, a każdy z
nich zaczyna się kolejną literą hebrajskiego alfabetu. W części trzeciej,
liczącej 66 wersów, co trzeci wers zaczyna się kolejną literą. Część piąta zaś
nie jest alfabetyczna, ale również liczy sobie 22 wersy. Te szczegóły formalne
mogą się zdawać mało istotne. Tak jednak nie jest - jest to bowiem jedno z
licznych w poezji świadectw na to, że cierpienie może posiadać wyrafinowaną
formę. Jedno nie przeczy drugiemu. Nie jest prawdą, że człowiek przeżywający
nieznośną duchową udrękę może się zdobyć jedynie na krzyk.
Temat lamentacji, z pozoru przynajmniej, jest prosty.
Jeremiasz opłakuje w nich podbicie Judei, zniszczenie Świątyni przez
Babilończyków i cierpienia, jakie spadły na lud Izraela w następstwie tych
tragedii. Opisowi męki narodu i poniżenia miasta towarzyszy wyznanie grzechów,
które, zdaniem proroka, spowodowały klęskę. Następnie Jeremiasz nakłania nas i
samego siebie do tego, by poddać się woli Boga, albowiem jest On sprawiedliwy i
zapewne spojrzy jeszcze z miłością na swoje ukochane miasto i wybrany naród.
Lamentacje jednak nie dotyczą jedynie tak odległej
przeszłości. Jeremiasz boleje nad tragedią, którą widział na własne oczy, ale
my bogatsi jesteśmy w wiedzę o kolejnych tragicznych wydarzeniach żydowskiej
historii. Szczególnie może słowa proroka brzmią właśnie na naszej ziemi, w
Polsce.
"Zburzył Pan bez litości
wszystkie siedziby Jakuba;
wywrócił w swej zapalczywości
twierdze Córy Judy,
rzucił o ziemię, zbezcześcił
królestwo i możnych."
Nie sposób czytając te wersy, uniknąć myśli o Zagładzie.
Mnie Księga Eicha prowokuje do stawiania pytań, na które nie
potrafię odnaleźć żadnej odpowiedzi. Jak pogodzić miłującego Stwórcę, Partnera
w Przymierzu z obrazem Jego cierpiącego ludu?
"Zesłał [Pan] ogień z wysoka", skarży się ustami
Jeremiasza Jerozolima. W midraszu czytam, że Bóg zesłał płomienie na Świątynię,
aby poganie nie mogli chlubić się tym, że sami ją zniszczyli. Nic, innymi
słowy, nie dzieje się bez Jego woli. "Któż rzekł i stało się, gdy Pan tego
nie nakazał? Czyż nie pochodzi z ust Najwyższego i niedola i szczęście?"
W serce Jeremiasza, jak się zdaje, szczególnie zapadł jeden
obraz - obraz dzieci cierpiących, konających z głodu w objęciach bezsilnych
matek podczas oblężenia Jerozolimy. Dzieci umierały z głodu także na ulicach
warszawskiego getta, latem 1944 roku w Auschwitz palono żywcem żydowskie dzieci
z transportów węgierskich...
Niedola i szczęście pochodzi od Najwyższego? Za czyje
grzechy płaciły te dzieci?
Być może dlatego, że jestem człowiekiem czasów dzisiejszych,
trudno jest mi zaakceptować ideę, którą przedstawia Jeremiasz - że zniszczenie
Jerozolimy, że męka narodu żydowskiego była następstwem grzechów, że była to
sprawiedliwa kara. Może to wpływ cukierkowej wersji chrześcijaństwa, w której
dźwięki kolęd mieszają się harmonijnie ze smakiem makowca i aromatem choinki,
powoduje, że idea Boga karzącego, idea Boga karzącego w sposób tak bezlitosny,
po prostu budzi mój sprzeciw.
"Zwołałeś jak gdyby na święto
wszystkie me trwogi zewsząd.
Nikt się w dniu gniewu Pańskiego
nie ostał, nie umknął:
tych, co pieściłam, chowałam
wróg mój wyniszczył."
To skarga Jerozolimy. W czasach nam bliższych Icchak
Kacenelson pisał:
"Krzyczcie z wnętrzności zwierząt w lasach i ryb w
rzekach -
One was żarły. Krzyczcie z pieców, starzy, młodzi!
Chcę słyszeć krzyk bolesny, niech do mnie dobiega,
Wołaj, wymordowany żydowski narodzie!"
Kacenelsonowi nie dane było odnaleźć pociechy. Rychło po
napisaniu tych wersów dołączył do grona tych, o których pisał - zginął w
Auschwitz. Jeremiasz, mimo wszystko, nie traci wiary i nadziei: "Bo nie
jest zamiarem Pana odtrącić na wieki" - mówi prorok - "Gdyż jeśli
uniży, ma litość w dobroci swej niezmierzonej". Litość i miłosierdzie
czekają na naszą skruchę. Lud Izraela może powrócić do Boga, jeśli tylko tego
będzie pragnął.
A co z dziećmi, które zmarły z głodu? Nawet jeśli one także
zgrzeszyły - przecież nie dano im szansy na powrót.
Nie stawia tego pytania prorok, a ja nie potrafię go nie
postawić. Nawet jeśli pogodzę się z tym, że tragedia spadła na naród żydowski
jako kara za grzechy, dlaczego ukarano także niewinnych? Dlaczego nie dano im
szansy na powrót?
"Sprawiedliwy jest Pan..." mówi Jeremiasz.
Sprawiedliwy jest Pan - powtarzali Żydzi na przestrzeni stuleci, tymi słowami
broniąc się w czasie prześladowań. Słowa te nie mogły ocalić im życia. Ale
mogły ocalić ich wierne serca.
Jednym z najbardziej wstrząsających świadectw tej wierności
są lamentacje Jeremiasza. Innym mogą być zebrane przez rabina z kowieńskiego
getta odpowiedzi na pytania zadawane mu przez Żydów. Czy można popełnić
samobójstwo - pyta jeden z nich - aby być pochowanym na żydowskim cmentarzu,
uniknąć rozstrzelania i pogrzebania w grobie masowym? Chłopiec pyta, czy może
wcześniej odbyć się jego bar micwa, bo podejrzewa, że nie dożyje wieku lat
trzynastu.
Lektura takich tekstów rozdziera serce. Z głębi swojej
rozpaczy woła Jeremiasz: "Nie wyczerpała się litość Pana, miłość nie
zgasła. Odnawia się ona co rano: ogromna Twa wierność". Jerozolima leżała
w gruzach, Świątynia została zbezczeszczona, Żydzi poszli na wygnanie, a
Jeremiasz nie tracił wiary. W kowieńskim getcie codziennie mordowano Żydów, a
oni nadal chcieli przestrzegać Prawa.
To chyba jedyna odpowiedź na moje pytania. Żydzi na
cierpienia odpowiadali wiernością. Ta wierność - zachowywana nawet w czasach
najgłębszych ciemności - jest moralną obligacją dla nas, żyjących dzisiaj.
Dlatego czytając lamentacje Jeremiasza w erew Tisza beAw, powtórzę słowa
proroka: sprawiedliwy jest Pan.”
Autorka: Barbara Krawcowicz, http://www.fzp.net.pl
Dodam tylko, że od XV w. do tekstów lamentacji powstawały
liczne kompozycje wybitnych kompozytorów. Były też wykorzystywane przez
kompozytorów współczesnych w kompozycjach innego charakteru, np. Leonard
Bernstein skomponował "Jeremiah Symphony" (1944) z tekstem hebrajskim
w ostatniej części a Krzysztof Penderecki wykorzystał Lamentacje w utworze
„Kadisz. Życie za życie. Łódzkim Abramkom, którzy chcieli żyć. Polakom, którzy
ratowali Żydów" (utwór napisany w 2009 r. na finał obchodów 65. rocznicy likwidacji
Litzmannstadt Ghetto, czyli getta łódzkiego).