Rozdział czwarty „Ktoś tu zwariował”
Filip wstał powoli i podszedł do okna, na plecach
czując spojrzenie Gośki. Wyjrzał dyskretnie przez okno. Dom stał.
- Gosiu… byłaś bardzo zajęta pisaniem, ale chyba nie
chcesz mi powiedzieć, że nie zauważyłaś przez ponad pół roku, że ktoś już
mieszka w tym domu, a przez poprzednie pół, że ktoś buduje dom.
Goska odstawiła filiżankę z herbatą, wstała i podeszła
do okna. Wyjrzała przez nie, odsuwając powoli firankę. Plac był wciąż pusty, porośnięty chwastami, w których
buszowały ptaki, koty sąsiadów i dzieciaki bawiące się w chowanego mimo zmroku.
- Filip… czy ty się dobrze czujesz, kochanie?
- Chcesz powiedzieć, że nie widzisz domu na tym placu?
- A ty widzisz?
- Tak! Bo on tam jest!
- Ale nie denerwuj się tak. Spokojnie, usiądź,
porozmawiamy…
- Tu nie ma o czym rozmawiać! Tu trzeba dzwonić po
lekarza!
- Ale chyba nie do mnie. To ty widzisz coś, czego nie
ma.
- Nie, to ty nie widzisz czegoś, co tam jest!
- Filipie, o ile wiem halucynacje polegają na tym, że
ktoś widzi coś, czego nie ma, a nie na odwrót. Poza tym jesteś tak
zdenerwowany, że to najlepiej świadczy o tym, że coś jest z Tobą nie tak i sam to
podświadomie czujesz. Czy coś się ci ostatnio stało, o czym mi nie
powiedziałeś? Uderzyłeś się, albo coś? Chodź, usiądź na kanapie, uspokój się, a
potem zadz… zobaczymy co dalej.
Filip usiadł posłusznie na kanapie i uznał, że
najrozsądniej będzie na razie się zamknąć. Z Gośką było coś nie tak, a jego zdenerwowanie
w niczym nie pomagało. Musiał wszystko przemyśleć, a do tego potrzebował czasu.
Nie mógł działać za szybko, sprawa była bardzo poważna. Na razie przytulił się
do Goski, upewniając ją, że wszystko jest w porządku.
- A może to ja zwariowałem? I faktycznie widzę coś,
czego nie ma? – przez głowę przelatywały mu kolejne myśli. – Ale przecież na
pewno jeszcze ktoś ich widział! W razie czego potwierdzi. Zresztą tak naprawdę
wystarczy wyjść na ulicę i kazać Gośce dotknąć płotu. Na placu go nie było. Albo
poprosić pierwszą lepszą osobę, która się pojawi, żeby potwierdziła, że ten dom
tam jest.
- Filip?
- Tak?
- Od dawna ci się tak dzieje?
Filip poczuł, jak krew wręcz uderza mu do głowy.
Opanował się całym wysiłkiem woli.
- Spokój – nakazał sobie. Powoli wyplątał się z jej
objęć, jednocześnie starając się wciągnąć ją na siebie i zaczął całować po
szyi. Sposób okazał się skuteczny. Za chwilę Gośka nie pamiętała już o żadnym
domu, sąsiadach i zwidach, tylko gorączkowo ściągała z niego spodnie.
* * *
Filip leżał wpatrzony w noc. Gośka usnęła zaraz po tym,
kiedy wymruczała mu do ucha, że jest najwspanialszym kochankiem świata. Taki
był jego plan. Było mu teraz trochę głupio, że potraktował seks jako tabletkę
uspokajająco – nasenną, ale musiał to wszystko przemyśleć, musiał mieć spokój.
W końcu zaczął coś ustalać. Rano – jakby nigdy nic. Miało
to szanse powodzenia, zważywszy na przyzwyczajenia Goski i jej codzienny tryb
wstawania z łóżka i siadania do pracy. Na wszelki wypadek - plan B – gdyby tylko zaczęła zdradzać
objawy, że chce rozmawiać o dzisiejszym zdarzeniu, powie jej, że…. No co jej
powie? „Porozmawiamy później, kochanie”? czyli kiedy? Kiedy sprawdzę, czy to ja
zwariowałem, czy ty?
Filip skrzywił się i odwrócił na drugi bok. Do kitu z
takim planem. Musi jakoś ten poranek rozpracować, to najsłabszy punkt. Potem
już pójdzie z górki – wyjdzie po zakupy. Najpierw pomaca własnoręcznie ten płot
u sąsiada. Choćby to nie wiem jak głupio miało wyglądać. Potem zapuka do
Zbyszka z pytaniem czy wie, gdzie można kupić najlepsze grabie, szpadle i inne
takie. Zbyszek się zna, będzie pretekst. Potem oględnie rozpocznie konwersację
na temat sąsiadów. Cos w stylu „mogliby coś z tym zrobić, nie?” i będzie
obserwował reakcję, czy sąsiad pójdzie w kierunku „tak, strasznie ten plac
zaniedbany” czy „tak, ale patologia nam się trafiła pod bokiem”.
To właściwie by wystarczyło, ale postanowił jeszcze
poplotkować ze sprzedawczynią z pobliskiego sklepu. Na temat alkoholizmu sąsiada.
A potem… trzeba będzie odświeżyć znajomość z Włodkiem.
Chyba już zrobił tą specjalizację z psychiatrii.
* * *
Gośka leżała z zamkniętymi oczami, oddychając głęboko
i udawała, że śpi. Udawała już dziś coś trzeci raz. Najpierw, że wcale nie myśli
już o problemie i chce się kochać, potem, że ma najwspanialszy orgazm świata, a
teraz, że śpi. Nie podobało jej się to, nigdy dotąd nie oszukiwała w ten sposób
Filipa, właściwie, jak dobrze pomyśleć, to w żaden sposób go nie oszukiwała do
tej pory. Jasne, jakieś tam drobne białe kłamstwa, ale nigdy w poważnych
sprawach. Wyglądało na to, że ta sprawa ją przerosła. Gośka po prostu nie
wiedziała jak zareagować, wybrała ucieczkę, żeby potem wszystko spokojnie
przemyśleć.
Leżała tak już chyba ze dwie godziny i myślała. Filip
od czasu do czasu wzdychał i wiercił się, najwyraźniej nie spał. Ale nie potrafiła
z nim porozmawiać. Trochę się go bała, skoro miał objawy jakiejś choroby
psychicznej, ale przecież kochała go tak samo bardzo. Wszystko będzie dobrze,
musi tylko przemyśleć, co zrobić.
Oczywiście, o pisaniu nie ma jutro mowy. Ale ranek
musi przebiegać tak samo jak zawsze. Potem Filip pójdzie do sklepu, a ona znajdzie
telefon do kolegi Filipa. Jakże on miał na imię… robił specjalizację z
psychiatrii kiedy się ostatnio widzieli. Dawno temu to było. Ale cóż, sytuacja
tego wymaga. Pewnie może nawet zmienił numer, ale to się zadzwoni na
informację. Tylko jak on się nazywał… Przemek? Krzysiek? Grzegorz? Nie,
Grzegorz, to przecież główny bohater. Swoją drogą, też jej pomysł przyszedł do
głowy. Takie ładne imię dla takiego sukinsyna, molestującego własne dziecko.
Powinien się Adolf nazywać. Ale charakterek jest udany. Dobrze by go zagrał
Jack Nicholson… Trzeba będzie teraz poświęcić więcej uwagi córce, bo zniknęła
jakoś w cieniu, a jej narkomania to taki wdzięczny temat. Może by tak na
przykład przedawkowała w następnym rozdziale? Nie, to takie prozaiczne. A może
odwrotnie, niech spróbuje na przykład poszukać pomocy u kogoś? O, to jest
dobre! Tak, tak… ma dosyć matki obarczającej wszystkich winą za to, co sama
sobie zrobiła i ukrywającej postępowanie ojca. Ma dosyć ojca z wiadomych
względów. Ma anoreksję, ćpa, ale nie jest patologia w tej rodzinie. Robi to z
bólu, to jej wołanie o pomoc. Tak, to jest właściwa droga. Zwraca się o pomoc
do sąsiadów i wtedy….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.