Rozdział siódmy „Krew na moich rekach”
Filip nie potrafił nawet udawać, że zajmuje się pracą
albo gotowaniem. Po prostu tkwił przy kuchennym oknie i wpatrywał się w dom
naprzeciwko. Przed jego oczami przesuwały się sceny jak z filmu: córka sąsiadów
biegnąca z krzykiem do domu, matka wywracająca się razem z wózkiem na zakręcie
do garażu, przyjazd pogotowia i policji, ratownicy wbiegający pędem do garażu i
wychodzący po pół godzinie z pustymi noszami, skacowany ojciec wyłaniający się
z domu po następnej godzinie, wreszcie auto domu pogrzebowego wjeżdżające przez
bramę. Wszyscy sąsiedzi tkwili w oknach, ale na ulicy nie pojawił się nikt. Z okien
też zniknęli, jak tylko policjanci wyszli z garażu i ruszyli do samochodu.
Filip poczuł się rozczarowany. Miał nadzieję, że
policjanci będą przesłuchiwać sąsiadów i będzie mógł opowiedzieć o awanturach,
plotkach, pijaństwie…. i książce Gośki. No dobra, tego nie pomyślał. Ale
podświadomie miał nadzieję na rozwiązanie. Gdyby policjant wszedł do nich do
domu, na pewno musiałby porozmawiać ze wszystkimi mieszkańcami. Gośka musiałaby
wreszcie uwierzyć, że coś jest z nią nie tak. A jeśliby nie uwierzyła – Filip
był już przygotowany nawet na wysłanie jej do szpitala psychiatrycznego.
Właściwie to powstrzymywało go tylko to, że sam do końca nie był pewien, czy
nie zwariował. Taka rozmowa z policjantem, który zacząłby pytać o sąsiadów,
których Gośka uważała za nieistniejących, mogłaby dużo wyjaśnić.
A właściwie… dlaczego oni nie przyszli porozmawiać z
sąsiadami? Filip pogrążył się znów w wątpliwościach.
- Może jednak coś ze mną jest nie tak. Może znów mam
jakieś halucynacje, wydaje mi się, że widzę coś, czego nie ma? Przecież książka
Gośki skończyła się na tym, jak Sara znajduje nieżyjącego Adama. Nie było tam
nic o policjantach…
Filip zdał sobie sprawę z tego, że z gabinetu Gośki
przestały dobiegać odgłosy pisania. Trzasnęły drzwi do ubikacji.
- Pójdę i zobaczę, co napisała – przemknęło mu przez
głowę.
Całą siła woli powstrzymał się od tego. Dotarło do niego,
że najgorszą rzeczą, jak teraz może się zdarzyć, byłoby złapanie go na
ukradkowym czytaniu. Złapał marchewkę i usiłował ją obierać. Nachalne
pragnienie pójścia do gabinetu zaczęło maleć, kiedy usłyszał, że Gośka spuściła
wodę i myje ręce. Teraz nie zdążyłby już nawet przeczytać jednego zdania.
Gośka przemknęła jak duch przez przedpokój, nie zwracając
na niego żadnej uwagi, pochłonięta swoimi myślami.
* * *
Po godzinie obiad był gotów. Filip postanowił
podrzucić Gośce kanapkę i sok, usiłując się zachowywać jak najbardziej
tradycyjnie i normalnie.
Postawić talerz i szklankę na biurku.
Pocałować Gośkę w czubek głowy.
Nie patrzeć na ekran.
Wyjść, przymykając drzwi tak samo jak były.
Uwaga, krok pierwszy…
Udało się, nie patrzeć na ekran, nie patrzeć na ekran…
Teraz krok drugi…
Cmok.
Udało się. Teraz nie patrzeć na ekran, tylko odwrócić
się i wyjść.
Gośka gwałtownie zastukała w klawisz wprowadzając
serię gwiazdek.
Filip odruchowo spojrzał na ekran i w oczy rzucił mu
się kawałek tekstu.
„- Przestań! Popatrz!
Otwórz oczy i zobacz! Na moich rękach jest krew!”
Nie pamiętał, jak udało mu się wyjść z pokoju i
dotrzeć do kuchni, gdzie ciężko opadł na stołek. W książce Gośki najwyraźniej
stała się jakaś kolejna zbrodnia. Sądząc po tym, co przeczytał poprzedniego
dnia, mąż zabił żonę.
Filip zerwał się i zasłonił żaluzje, żeby nie widzieć
nic z tego, co się działo u sąsiadów. Zamknął też okno, żeby nic nie słyszeć.
Wtedy skojarzyło mu się to powiedzenie „nic nie widziałem, nic nie słyszałem,
nic nie powiem”. Czuł, że od nadmiaru myśli pulsuje mu cała głowa. Ostrożnie podszedł
do okna i uchylił żaluzje. Zbyszek rozmawiał na chodniku przed domem z Jurkiem
spod dwudziestki. Filip wyszedł do nich cicho zamykając za sobą drzwi.
***
Punktualnie z wybiciem 16.00 Gośka przeciągnęła się aż
chrupnęły jej kości, wyłączyła laptopa i zaczęła się zbierać do wyjścia do świata,
jak to czasem nazywała. Filip obserwował ją spod oka, siedząc przed swoim
laptopem. Nawet udało mu się trochę popracować, jak wrócił z pogawędki z
sąsiadami. Ich komentarze nie pozostawiały wątpliwości co do dzisiejszych
wydarzeń. Jurek powiedział nawet, że zadzwonił do lokalnej gazety, więc pewnie
jutro będzie artykuł o tym wydarzeniu. Oczywiście Filip postanowił natychmiast,
że nabędzie ten wątpliwej jakości dziennik. W podświadomości przelatywały mu
propozycje zostawienia otwartej na tym artykule gazety w miejscach, gdzie mógł
on przyciągnąć oko Gośki.
Nagle skupił rozproszona uwagę. Gośka najwyraźniej
układała przedmioty na biurku w jakiś dziwny sposób, a potem…nie, to
niemożliwe! Zebrała jakąś nitkę czy włos ze swojego ubrania i położyła na
laptopie.
Filip odwrócił się. Więc to tak. Cały czas
najwyraźniej pilnowała, czy on czyta. Ale nic na ten temat nie mówiła, a
przecież niemożliwe, żeby nie zauważyła, że te przedmioty są ruszone, nie
starał się jakoś specjalnie i nie podejrzewał, że coś takiego się dzieje. Uważała
go za kompletnego świra najwyraźniej. Humor nieco mu siadł, ale zaraz potem
pomyślał sobie, że przecież to nie on tu zwariował… biedna Gośka….
Kiedy wyszła już do ogrodu zebrać myśli, Filip zaczął
szykować wszystko do posiłku. Nagle z domu sąsiadów, których zaczął już w myśli
nazywać „państwo Szkoda-że-tu-jesteście”, znów napłynęły odgłosy kłótni.
Wrzeszczeli oboje, córki nie było słychać. A, nie, zaraz, to ona musi płakać w tle.
Boże święty, trzeba dzwonić na policję, już dosyć tego.
Zanim Filip zdążył wziąć słuchawkę do ręki, córka
sąsiadów wybiegła z domu płacząc i wrzeszcząc pomocy. Nie myślał, to był
odruch. Wyskoczył jej na pomoc.
Kiedy go zobaczyła, złapała go za rękę i z siłą, o jaką
by jej nie podejrzewał, zaczęła go ciągnąc w stronę swojego domu.
Kątem oka Filip zauważył Zbyszka.
- Dzwoń po policję i pogotowie! – krzyknął do niego.
Zbyszek pokazał mu, że właśnie już to robi. Filip wbiegł z dziewczyną do domu.
Na podłodze w kałuży krwi leżała obok przewróconego
wózka matka dziewczyny. Nie było widać nigdzie ojca. Filip klęknął obok niej i
starał się wymacać puls. Przewrócił ją na wznak, powodując prawie fontannę
krwi. Dźgnięta nożem najwyraźniej i to kilka razy.
Obejrzał się na córkę, chcąc ją prosić o pomoc.
Zwinięta w kłębek, z głowa schowaną w ramionach, leżała przy schodach prowadzących
na górę. W tej właśnie chwili z góry dobiegł pojedynczy strzał. Dziewczyna
podniosła głowę i zawyła jak zwierzę.
Filip pobiegł na górę po schodach. Ojciec leżał na
dywanie, pistolet koło jego ręki. Kiedy do mózgu Filipa dotarł obraz z jego
oczu, wstrząsnęły nim niekontrolowane wymioty. Mężczyzna nie miał praktycznie
górnej części czaszki, wszystko dookoła zbryzgane było krwią, a kawałek czegoś,
co wyglądało na kość przykleił się do stojącej na biurku fotografii i spływał
po niej w zwolnionym tempie.
Wciąż czując mdłości, Filip zbiegł z powrotem po
schodach, złapał dziewczynę na ręce i omijając wzrokiem matkę w kałuży krwi,
wybiegł przed dom, gdzie już słyszał syreny nadjeżdżającego pogotowia i
policji.
Przekazał dziewczynę w ręce jednego z lekarzy, a sam
chwiejnym krokiem poszedł do domu, nie zwracając uwagi na policjanta, który
mówił mu, że ma się nigdzie nie ruszać. Resztką świadomości zrozumiał jeszcze,
że Zbyszek mówi policjantowi, że jest ok, że „on tu mieszka i kazał mi was
wezwać jak ona zaczęła krzyczeć na ulicy”.
Gośka była nadal w ogrodzie, jakby nic się nie stało.
Zmarszczyła brwi, kiedy do niej podszedł – nigdy jej nie przeszkadzał w czasie
tej godziny po skończonej pracy.
- Coś się stało? – zapytała.
- Czy ty naprawdę nic nie wiesz, czy tylko udajesz?! –
wybuchnął Filip. – Rano syn sąsiadów, tych, których uważasz za nieistniejących,
popełnił samobójstwo, powiesił się! Teraz ojciec zabił matkę nożem, a sam się
zastrzelił! Jeśli nadal myślisz, że coś zmyślam, to wyjrzyj przez okno!
- Słuchaj, wiem, że nocami czytasz moją książkę bez
pozwolenia, ale naprawdę tego już za wiele…
- Przestań! Popatrz!
Otwórz oczy i zobacz! Na moich rękach jest krew! – wrzasnął Filip, zdając sobie
jednocześnie sprawę z tego, że mówi do niej słowami, które przeczytał dziś na
ekranie jej laptopa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.