Wszyscy wiedzą, że „prawie” robi dużą różnicę? Ja dziś
odczułam to tak wyraźnie, że aż mnie zastanowiło.
Otóż udałam się po zakupy, żeby uzupełnić stan lodówki,
bo nie miałam już „prawie nic” do jedzenia.
Pierwsze kroki skierowałam do bankomatu – a tam
niemiła niespodzianka – pensja nie wpłynęła i bankomat kazał mi wybrać mniejszą
kwotę. Podziękowałam mu grzecznie i odeszłam z kwitkiem (a w sumie to nawet
bez) wiedząc, że nie ma możliwości wypłacenia tak małej sumy z bankomatu, jaką
ja tam mam przed pensją.
Cóż. Kupiłam mleko, żeby mieć na śniadanie do płatków.
Na to starczyło.
Wróciłam do domu, robiąc po drodze szybki umysłowy przegląd
tego co mam w lodówce i szafkach kuchennych.
Okazało się, że nawet nie mając prawie nic w domu, da
się przygotować smaczny, zdrowy i ,śmiem
twierdzić, pełnowartościowy posiłek.
Wystarczy uruchomić wyobraźnię i twórczą inwencję.
Marchewka, seler, kawałek pora i resztka makaronu
stworzyły niezłą zupę jarzynową.
Miałam kaszę i suszone kotlety sojowe. Te ostatnie
połamałam na kawałki i udusiłam z dodatkiem cebuli, czosnku i resztki
koncentratu pomidorowego z dodatkiem mnóstwa przypraw. Wyszedł pyszny gulasz.
Normalnie dwudaniowy obiad. J
Gorzej będzie z kolacją, bo nie mam prawie nic do
jedzenia w lodówce… ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.