Odmienne stany świadomości (5)
- Ej, nie, nie, nie, daj ten stolik też tam, bo jak
postawisz tutaj, to ludzie będą mi dmuchać w herbatę!
- Jasne, już przenoszę.
Podniósł stół i zaniósł we wskazane miejsce, uśmiechając się
pod nosem. Kto by pomyślał, że będzie kiedyś zajmował się noszeniem stołów i
będzie to takie miłe.
Kiedy wszystko było gotowe, usiadła na chwile przy nim.
Poczuł jak krew mu uderza do głowy, ale się opanował.
- Jak będzie? – zapytała.
- Jak zawsze fantastycznie. Spotkanie z tobą jest zawsze
fantastyczne.
- Chyba nie powinnam ciebie akurat pytać o zdanie, jesteś
nieobiektywny – powiedziała robiąc minę chochlika.
- Nie jestem. Ale i tak mam rację.
Zaśmiała się, na cały głos. Uwielbiał ten śmiech.
- Chodź, napijemy się jeszcze herbaty. Mnie się przyda przed
mówieniem przez godzinę albo i dłużej, a ty na pewno jesteś zmęczony.
Kiedy wstawali, położyła mu rękę na ramieniu. Objął ją
delikatnie, nawet nie myśląc, co robi, to był po prostu impuls. Kiedy zdał
sobie sprawę z tego, co się dzieje, w myślach widział się już spoliczkowanym i
pozbawionym możliwości towarzyszenia jej dalej w trasie promocyjnej. Ale oto
stał się kolejny cud i te koszmarne przewidywania wcale się nie sprawdziły.
Szkoda, że stolik herbaciany był tylko o kilka kroków!
Spotkanie było zgodne z jego przewidywaniami. Ludzie
reagowali w jak najlepszy sposób, a on siedział w rogu zapatrzony w nią,
słuchając jej głosu, patrząc na nią i wspominając rozmowy, które z dnia na
dzień robiły się coraz bardziej przyjacielskie. Dziś zapytała go, czy o
wszystkim opowiada swoim znajomym. Kiedy powiedział jej, że ma tylko jedną
przyjaciółkę, której mówi wszystko, zdziwiła się. A nawet zobaczył w jej oczach
dziwny błysk, który skojarzył mu się z zazdrością, ale wolał nie robić sobie
nadziei, że ona może być o niego zazdrosna. Trudne to jednak było, kiedy
zaczęła pytać, gdzież teraz jest owa przyjaciółka. Tłumiąc radość, powiedział
jej po prostu, że ze swoją dziewczyną nad morzem. Trudno, trochę skłamał, ale
czy to ważne, że akurat teraz nie jest nigdzie z nikim, bo nikogo nie ma?
Uznał, że tak jest bardziej niezobowiązująco, niż opowiadać całą jej historię
życia i narazić się na stwierdzenie „A co mnie to obchodzi, przecież nie jestem
o ciebie zazdrosna”. W ten sposób wszystko zostawało nadal w sferze
niedomówień. Bardzo mu to odpowiadało, bo zdał sobie sprawę, że nie wierzy
zupełnie w to, że jego marzenia mogą się spełnić.
Po spotkaniu podeszła do niego.
- Miałeś rację. Było fantastycznie. W sumie to szkoda, że
już koniec trasy.
- Zdecydowanie. Musisz jak najszybciej napisać kolejną
książkę.
- Kto wie, może już jutro zacznę. – uśmiechnęła się. –
Chodź, odprowadzisz mnie jeszcze do samochodu.
Złapała go za kaptur i skierowała w stronę drzwi. Poddał się
z radością, własnej inicjatywy używając znów do objęcia jej.
Przy samochodzie uścisnęli sobie ręce, a kiedy wziął jej
dłoń w swoje obie, ona dołożyła jeszcze swoją.
I wtedy się obudził.
Z rozanielonym uśmiechem na ustach, uśmiechem, który został
mu na resztę dnia. Do wieczora pławił się w błogostanie, sen był tak realny, że
czuł się, jakby to wszystko naprawdę się zdarzyło. Wieczorem powiedział sobie,
że żyje się raz, a zgodnie z tym, co ona napisała w swojej książce, kto się nie
rzuca na swoje marzenia, nie daje sobie szansy. Więc postanowił się rzucić,
chwilowo tylko na Internet, żeby sprawdzić, gdzie ma następne spotkanie
autorskie. Posiedzi chociaż grzecznie na krzesełku, skoro nie jest mu dane
nosić dla niej stołów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.