31 sierpnia 2014
Usiadł na fotelu z rozmachem, aż się zapadł w poduszkę. Ależ
był zmęczony! A niby nic nie robił, tylko siedział przy komputerze, załatwiając
urlop było – nie – było. Wyjazd urlopowy! Sama przyjemność! A jednak się tym
zmęczył. Pewnie dlatego, że robił to dość nerwowo.
Całe szczęście, że chociaż podjęcie decyzji jakoś poszło bez
stresu. Znalazł jej kolejne spotkanie autorskie nad morzem. W pierwszej chwili
pomyślał, że to się nie uda. Ale potem po kolei przychodziło mu do głowy, że
przecież : ma urlop, jest wolny i swobodny, może to połączyć z pobytem nad
morzem i wdychaniem jodu, więc nawet jakby się okazało, że spotkanie jest
klęską – nie będzie to klęska na wszystkich frontach.
Ciągle się tego bał. Klęski, czyli nieprzyjemnego spotkania,
chłodu z jej strony, odsunięcia, niezadowolonej miny. Próbował sobie tłumaczyć,
że ludzie mają swoje humory, swoje życie, różne rzeczy im się zdarzają i jej
zły humor może nie mieć nic wspólnego z nim. A nawet prawie na pewno nie ma –
co za ego : myśleć, że może mieć wpływ na jej nastrój. Jej świat nie kręci się
przecież wokół niego.
Więc w końcu zdał się na całkowity przypadek i decyzję tam z
góry. Przejrzał wszystkie możliwe noclegi, odrzucił całą masę bo nie było
pokojów jednoosobowych – nieustająca wada bycia samotnikiem. Potem odrzucił te,
które przyprawiłyby go o bankructwo. Zostały trzy, napisał maile i stwierdził,
że jak coś się znajdzie – to jedzie, a jak nie – to znaczy, że tak miało być i
ma nie jechać.
Ale kiedy otworzył następnego dnia skrzynkę i zobaczył trzy
odpowiedzi to aż się spocił. Ochłonął już przy pierwszej odmownej. Przy drugiej
odmownej zrobiło mu się nieco smutno. A tu nagle w trzeciej: „Tak, jest
miejsce, potrzebna zaliczka”. Wpłacił czym prędzej, dostał potwierdzenie, że
zaliczka doszła i pokój jest i wtedy nagle zaczął się strasznie cieszyć. Znów
ją zobaczy!
Ufff, kupowanie biletów i sprawdzanie wszelkich możliwych
połączeń było pracochłonne. Wydrukował sobie też mapę, a nawet informacje o
mieście – postanowił bowiem, że będzie to wyjazd, którego jednym z elementów
będzie spotkanie z nią. Inaczej są duże szanse, że może być bardzo
rozczarowany, a w ten sposób zabezpiecza sobie tyły. Choć czasem przechodziło
mu przez myśl, żeby nie myśleć o niczym, rzucić się głowa naprzód, zanurzyć w
tym swoim uczuciu. Przecież dopiero co słyszał, że zakochanie nie jest stanem
chorobowym, więc po co ma brać te witaminy C w postaci planów zwiedzania
okolicy?
Otworzył wino, nalał sobie kieliszek bez większego
przekonania, ale okazało się dobre. Może jednak mieliby jeszcze jedną wspólną
cechę – mogliby się napić kieliszek czerwonego wina. Hmmm, to byłoby dobre.
Kiedy butelka była już w połowie pusta, podjął decyzję.
Wyjazd wakacyjny, w czasie którego będzie się bardzo cieszył spotkaniem z nią,
nie będzie sobie za dużo wyobrażał, ale podejdzie do tego realistycznie: chwila
rozmowy, uścisk dłoni. Może po prostu spróbuje tę chwilę rozmowy nieco
wydłużyć, natomiast przełoży ten piękny sen z zeszłego tygodnia do skrytki w
mózgu z wyraźnym napisem „Not real”. Przynajmniej na razie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.