8 lutego 2013
Dziś ostatecznie już przekonałam się, że moje ciało nie
składa się tylko z głowy, rąk, nóg, nerek, wątroby, kości, krwi, mózgu, palców,
łydek, przedramion i wszystkich tych innych części, które przyszłyby jeszcze
Wam do głowy. Dziś ostatecznie ustaliłam, że posiadam jeszcze jedną część
ciała.
Komputer…..
Tak się nazywa ta część ciała.
Jest z nią dokładnie tak samo jak z każdą inną częścią ciała
– dopóki działa prawidlowo, nie zauważamy prawie, że istanieje. No bo przyzanajcie
się sami – ktoś z Was na co dzień rozmyśla o swojej wątrobie? Ktoś z Was na co
dzień zastanawia się nad swoim mięśniem poprzecznie prążkowanym? Ktoś wraca
wciąż myślą do ścięgien? Założę się, że o zębach myślimy tylko wtedy jak
zabolą, o ścięgnie jak je zerwiemy, o mięsniu jak go nadwyrężymy, o głowie jak
nas łupie, o sercu jak wali za mocno i tak dalej.
No i z komputerem tak samo. Jest, działa, super. Nawet nie
dostrzegam, jak wiele czynności przy jego pomocy wykonuję. Nawet nie zauważam,
ze większość życia się toczy przy jego pomocy.
Co gorsza – przekonuję się, nie to złe słowo, wmawiam sobie
– nie, to też za słabe, ja po prostu wierzę, PRZYJMUJĘ JAKO PEWNIK, że w żaden
posób nie jestem uzależniona od komputera.
No jasne. Nikt przecież nie jest uzależniony od swojej
goleni albo od swojego jelita.
Tylko że własciwie nie da się bez nich żyć. W najlepszym
wypadku będzie się kuleć, nie będzie można zjeść tego co się chce, albo będzie
się w inny sposób niepełnosprawnym.
Przepraszam, sprawnym inaczej.
Dziś moja część komputer się bardzo poważnie pochorowała.
Tak poważnie, że musiałam przeprowadzić chwilową amputację i zanieść do
szpitala na leczenie. Naprawdę czuję się jakby mi odcięto kawałek mnie.
Dziwicie się, że brak tej części, a ja piszę? Cóż, mam
protezę. I wiecie co? Bardzo odczuwam, że to jest proteza. Zaskakuje mnie swoim
działaniem – lub jego brakiem. Wydaję jakieś polecenie, a rezultat jest
zupełnie inny od zamierzonego. Albo zadaje mi pytania, na które nie znam
odpowiedzi. I w ogóle to ja nie mam ochoty dyskutowac ze swoim płucem, ono ma
po prostu działać!!!
Ale cieszę się, że mam chociaż protezę. Bez niej…. chciałam
napisać – jak bez ręki.
Poza tym – znacie na pewno te opowieści o amputowanych
częściach, które bolą, swędzą itd. Wszystko prawda, mówię Wam. Zwłaszcza jak to
jest chwilowa (bardzo chwilowa mam nadzieję) amputacja. Swędzenie najbardziej
odczuwam, jak szukam jakiegoś potrzebnego dokumentu… Acha, został na tej mojej
kompczęści…. Mam nadzieję, że nie będą musieli operowac i nie wytną za dużo….
Jutro zadzwonię dowiedzieć się o zdrowie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.