1 października 2015
bardzo pracowity dzień. wyszorowałam do końca podłogę,
odczyściłam okno, umyłam i od nowa zagospodarowałam komodę, wstawiłam ja na
miejsce i nałożyłam pokrowiec na materac. cholerstwo wstąpiło się w praniu.
dwie godziny naciągałam, ledwo dałam radę, obtarłam sobie 3/4 palców u rąk do
krwi, a i tak wygląda to jak pół d… zza krzaka… podobno się rozciągnie… oby.
poza tym byłam u GP, dostałam dwa skierowania.
ostatnio jadam raz dziennie, jakiś dziwny obyczaj
nastał
2 października 2015
oznajmiam, że widać koniec remontu światełko w tunelu
wczorajszy dzień dał mi w kość, więc już się nie zmuszam do
tego, żeby skończyć dziś. poza tym w lodówce czekają prawdziwki na
usmażenie
3 października 2015
humor mi zjechał jak śnieg z dachu na wiosnę… wydaje mi się,
że wszystko błędnie oceniałam… i mam bardzo złe przeczucia na poniedziałek…
5 października 2015
wczoraj mi tak źle było, że nawet mi się pisać o tym nie
chciało…
dziś się próbuję wziąć w garść, dużo pracy, trochę
przyjemności, mała awantura w której się nieco wyładowałam i mam nadzieję, że
na dodatek przyniesie efekty, cos dobrego do jedzenia (konkretnie sałatka z
alg) i jakoś może ten dzień popchnę. zwłaszcza, że wiele rzeczy wskazuje na to,
że może o 20.00 nie spotka mnie straszliwe rozczarowanie… ale to się zobaczy. w
razie czego na to też jestem przygotowana – będzie druga dziś w moim wykonaniu
awantura.
zapisałam się do chirurga – onkologa, na listopad.
6 października 2015
a jednak mimo że nic na to nie wskazywało (oprócz moich
przeczuć) jednak wczorajszy wieczór zakończył się bardzo źle.
ogólnie na razie nie wiem co robić, więc nic nie robię…
popłakuje sobie od czasu do czasu, myślę cały czas o tym, ale nie działam.
7 października 2015
jakoś wiszę. jedna decyzja podjęta, druga kwestia nadal na
rozstaju. no postoję sobie jeszcze tutaj, zobaczę jak jutro będę czuła…
8 października 2015
dziś się rozkleiłam i popłakałam…
9 października 2015
dziś obudziłam się w stanie olśnienia co chcę/potrzebuje
zrobić. wygarnęłam. oczyściłam atmosferę, przynajmniej po mojej stronie. lepiej
mi, lżej. co nie znaczy, że już mi przeszło. jeszcze jakiś czas nie przejdzie
na pewno. ale przynajmniej widzę możliwość normalnego zachowania się w tej
chwili.
10 października 2015
no nie jest mi w tej chwili najlepiej, choć czasem robię
dobrą minę do złej gry…
11 października 2015
lepiej mi po wczoraj, spokojniej…
12 października 2015
wszystko jest jeszcze dalekie od normalności…
może dobrze, że wyjazd nie wypali.
na dodatek pada śnieg…
13 października 2015
ogólnie jest mi źle. osiągnęłam fenomen fizyki: jednocześnie
dotarłam do szklanego sufitu i opadłam na dno. a przynajmniej tak się czuję…
żeby tak jak w tym wierszu, zbudować od nowa radość…
14 października 2015
wczoraj impreza. wszyscy (no prawie ;p ) mnie wyściskali,
wycałowali, naprawdę się cieszyli na mój widok, wypytywali jak badania, jak
zdrowie, jak samopoczucie. było fantastycznie.
ale wróciłam bardzo zmęczona, bardzo
od dziś mam w sieci nowe dziecko. dziś go ubierałam, przypinałam spineczki,
kolczyki, kokardki i inne fatałaszki dodawałam.
już mi się podoba. treści na
razie niewiele. no i musze opracować jakąś strategię opracowywania wpisów, bo
materiałów masa, pomysły są, ale czuję, że żeby z tego wpis był to wbrew
pozorom jeszcze będzie wymagało pacy.
imieniny mamy – bardzo udane :) ale też wróciłam
zmęczona
15 października 2015
warsztaty były cudowne.
przytachałam do domu trzy wieńce
oprócz tego humor nisko, więc dobrze, że chociaż przez te
parę godzin nie myślałam…
16 października 2015
jak ja bym chciała umieć wybaczyć, móc już zapomnieć…
17 października 2015
zrozumiałam… wybaczyłam… w dolnych strefach stanów średnich…
18 października 2015
wczorajsza wiadomość wieczorna mnie zelektryzowała, jakbym
dostała piorunem
a poza tym … jak słodko jest czuć to ciepełko w sercu na
myśl o ….
19 października 2015
jadę do E. zaraz zaczynam się pakować. mam nadzieję, że już
jutro rano nie będę chciała stamtąd uciekać… anyway – będzie ten wyjazd dla
mnie dobry pod kilkoma względami.
I’ll be back on Friday
23 października 2015
wróciłam.
fajnie było
24 października 2015
wczoraj naleśniki u E. mama też mi naleśniki zrobiła. dziś A
mnie też na naleśniki zabiera. ;)
naleśników nie było, bo knajpę objęła cisza wyborcza… ;p
zjedliśmy rybę (ja) i mięcho (A).
wczoraj mi się nic nie chciało, nawet pisać.
dziś bardzo pracowity dzień, ale to mi się podoba. i zjadłam
nie za dużo. pewnie wcześnie pójde spać, żeby się tez jutro dobrze obudzić.
dodatkowe utwory na płycie Riverside są genialne.
nie podoba mi się tylko wynik wyborów…
27 października 2015
strasznie tęsknię… to jest jedyne co mnie dziś opanowało…
tęsknota…
28 października 2015
tęsknota nie odpuszcza…
ech, przytulić się…
29 października 2015
marnie z wykonaniem jakiegokolwiek planu na dziś. ale
chociaż zmobilizowałam A do zajęcia się swoimi sprawami. płuco mnie boli. tak,
wiem, płuca nie bolą. to co mnie boli? nie wiem. tęsknię…
30 października 2015
wczoraj odpaliłam rakietę i teraz siedzę i modlę się, żebym
się nie rozbiła o księżyc, jak kumpel Pilota Pirxa…
31 października 2015
słabo jakoś.
wkurzyłam się ponadto dwukrotnie już od rana.
prawie posprzątałam mieszkanie. prawie spakowana na
czwartek. ale za to ja sama w ogóle nie gotowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.