1 czerwca 2012
Wczoraj o 19 zaczęłam przysypiać na fotelu, więc o 20
położyłam się spać…
Ledwo wstałam o szóstej.
Dziś w pracy generalnie udawałam, ze pracuję.
Wysłałam życzenia A. Odpisał.
Może by posprzątać?…
1 czerwca 2012
Ha! Posprzątałam.
Teraz słucham Listy i przeglądam blogi. Nawet juz na tyle
mam pary, ze wczoraj wrzuciłam tekst i w niedzielę będzie audycja.
2 czerwca 2012
Niezły początek dnia.
Zrobiłam sobie maseczkę, poćwiczyłam, zrobiłam masaż,
wykąpałam się, posmarowałam pachnącym balsamem.
Potem pranie, podlałam kwiaty, a teraz słucham Markomanii.
Wreszcie!!! Wprawdzie wyjazdowa, ale zawsze to coś.
Potem zmierzam do mamy na obiad.
Chyba skończyłam liste planów urlopowych.
2 czerwca 2012
Obiad w miarę, choc momentami pod hasłem „God, will this
never end?” Ja rozumiem, ze ją to wszystko gniecie i niepokoi itd, ale ile
można słuchac o tym? :/
Byłam na miejskiej imprezie, choć byłam to za duze słowo.
Wpadłam, powiedziałam cześć paru osobom, złapałam dwie płyty i wypadłam. Już w
drodze powrotnej zaczełam się zastanawiać, czy uciekam przed A. Chyba tak, choc
może nie przed nim samym, tylko widokiem jego i J czulących się do siebie
publicznie, np przed kamerami, jak to dzis zauwazyłam ogladając powtórkę
programu. Uciekłam przed swoją zazdrością.
A płytę juz przeleciałam – udała się. Wyślę jedną M.
K przysłała sms pt „przelej mi kasę”. Right….
3 czerwca 2012
Wszystko tylko potwierdza moją teorię, patrzę na to jak się
czuję i stwierdzam, że nie można było tak dłużej trwać. Tęsknię, ale za czymś,
czego nie ma i chyba nie było, albo może przez krótki czas. Smutno, płaczę, ale
płakałam i przedtem. Podwójna pustka, po tej, która umarła i po tym, co
straciłam.
Czuję, ze dzis kryzys.
Tak chciałam, zeby wróciły te wielogodzinne rozmowy i co?
Troche czasu na gg i płaczę. Bo czuję, że to już nie jest to samo. Cos pękło.
Nie jest nawet posklejane. Chciałabym momentami wykrzyczeć wszystko, wszystkie
swoje żale, pretensje, zawiedzione uczucia, całe swoje rozczarowanie, cały swój
smutek. Wiem tylko, że to niczego nie przyniesie, więc siedzę cicho i leję łzy.
Próbuję się wziąć w tak zwaną garść. Nie wiem tylko czy się
w niej zmieszczę.
Anyway, rano połknęłam leki, zrobiłam masaż i nagrzewanie.
Posłałam M płytę i nadałam zgłoszenie abonamentu. Poszłam do pracy – dzis na
krótko, ale pracowałam uczciwie i nawet załatwiłam jjedna rzecz z szefostwem i
jedna z zespołem.
Poszłam do baku spłacic reszte hipoteki. W ciągu tygodnia
będzie po. Jakby mi troche lżej, choc jeszcze nie dotarło.
Zrobiłam bardzo drobne i specyficzne zakupy – dzis zaczynam
drugą fazę diety, etap pierwszy. Mam zamiar już zejść do oczekiwanego poziomu
65 kg na zakończenie. Czyli wziąwszy pod uwagę wyżeranie lodówki ze stresu
ostatnich tygodni – 8kg. Dam radę.
Dziś zjadłam swoja mieszankę na śniadanie, a potem napiłam
sie herbaty owocowej.
Teraz ogarne dom, a potem gorący kubek.
4 czerwca 2012
Ogarnęłam dom: Kwiaty podlałam, kota odczyściłam, kuwet
posprzątałam, odkurzyłam, zrobiłam nowe pranie, stare schowałam. Zmywarka znów
mi zrobiła numer i umyła naczynia samą wodą…. :/
Wypiłam gorący kubek borowikowy.
Teraz pogram na gitarze i napiję się herbaty do tego.
Z tego wszystkiego zapomniałam napisać, ze napisałam do A.
Odpisał. Miło.
Jak zapomniałam to może to znaczy, ze jestem na dobrej
drodze?
Pograłam, wypiłam. Może teraz troche hiszpańskiego by sie
pouczyć?… A potem koniecznie musze popracować.
I się napiję soku pomidorowego, o!
4 czerwca 2012
Popracowałam, poczytałam, poćwiczyłam, wykąpałam się. Niezły
wynik.
Przejrzałam też blogi. Teraz jeszcze spróbuję cos napisać.
4 czerwca 2012
Napisałam.
A się chce spotkać. Powiedziałam, że sobota wchodzi w grę.
Nie wiem, czy jestem w stanie. Jak napisałam poprzednio : próbuje sie wziąć w
garść, nie wiem tylko czy się zmieszczę…
E sie odezwała! Napisłam jej długiego maila.
Ogólnie dzień udany uważam.
Teraz jeszcze napiję się mleka i obejrzę jeden odcinek ER.
5 czerwca 2012
no heloł.
Jest nieźle.
Rano połknełam leki, zjadłam sniadanie, a potem pojechałam
na basen. Przepłynełam kilometr, poćwiczyłam, skorzystałam z masaży wodnych.
Ludzie to nie mają czasem żadnedo opamiętania. Dwie panie zajmowały masaż przez
pół godziny, i to akurat ten sam rodzaj. Skutkiem tego musiałam potem dopłacic
do biletu. Ale stwierdziłam, ze mam je w trąbce, chcę skorzystać, to poczekam,
nie pali mi się, dwa złote tez mam. Okazało się, że cztery , ale co tam.
Wróciłam do domu, zjadłam truskawki na drugie sniadnaie,
napiłam sie mineralnej. Troszeczkę mnie ssie, ale waga mi dzis pokazłam 1,5kg
mniej, więc jest duża motywacja.
Ogarnęłam papiery, pocerowałam pare rzeczy, skończyłam
czytać Dawkinsa, napisałam maila do A, bo dawno sie nie kontaktowałam.
A odpisał na moją wczorajszą sobotę. Pasuje mu. Hmmm…. Na
razie nie odpisałam. Może poczekam ze 12h. ;p
Dobra, trzeba popracować.
5 czerwca 2012
Popracowałam. Ufff, dużo popracowałam.
Napiłam się soku pomidorowego i jakos się trzymam.
Teraz będe prasować i zrobię sobie herbaty. Nie do
uwierzenia, że juz jest ta godzina…
Umówiłam się z A na sobote na pizzę….
5 czerwca 2012
Wyprasowałam tonę ciuchów, przejrzałam blogi, zrobiłam 80%
nowej audycji.
To był pracowity dzień.
Teraz mleko, ER i spać.
6 czerwca 2012
Rano udało mi sie wykorzystac nowy depilator, zrobic
maseczkę na oczy i zanieśc mamie zakupy.
A potem w pracy, aż do teraz. No prawie, byłam jeszcze
zanieśc Dawkinsa do zbindowania.
Dieta jak najbardziej sie trzymam, dzis mi jeszcze sok i
mleko przysługuje.
Poćwiczyłam, poczytałam, wykąpałam się. Kolejny dobrze
spędzony dzień.
Teraz herbatka, mleko i ER.
7 czerwca 2012
Zjadlam śniadanie, odczyściłam kota, podlałam kwiaty,
sprzątnęłam kuwety, odkurzyłam, wstawiłam kapustę i zupę kalafiorową.
Dobry początek dnia. Teraz praca.
7 czerwca 2012
Popracowałam zdrowo.
Zjadłam talerz botwinki bez śmietany. Pycha.
Poćwiczyłam
Tonacja dzis dwugodzinna, ładnie sie plecie…
7 czerwca 2012
SPA na twarz…. jak milutko…
Bede powoli kończyć dzień. Teraz pooglądam ER, a do tego
sok, goracy kubek, mleko.
That’s official : chce mi się jeść.
8 czerwca 2012
Dostałam maila od M :)))))))))))))))))
happy, oh, happy :)))))))))))))))))
8 czerwca 2012
Śniadanie normalne – moja mieszanka. Jeszcze widzę, zę jej
tak zostało na jakies trzy dni, a potem przejde na płatki z mlekiem. Mam tez
pomysł, co dalej zrobić ze śniadaniem. Myslę, ze opcja bez pieczywa powinna
zwyciężyć.
1. mozzarella + pomidor i oliwki
2. twarożek + rzodkiewka i ogórek
3. jajko na twardo + sałata, papryka, ogórek kiszony
4. ser (kozi, plesniowy, topiony, żółty) + sałata, pomidor,
papryka
5. jajko na miękko + sałata, rzodkiewka, ogórek
6. płatki z mlekiem + suszone owoce, orzechy
7. jajecznica + pomidor, ogórek kiszony
Wygląda nieżle i chyba jest do osiągnięcia.
8 czerwca 2012
No dobra, fajnie się plotkuje, ale czas posprzątać. ;P
8 czerwca 2012
Posprzątane. Dziś była wersja nieco skrócona.
8 czerwca 2012
Zrobiłam zakupy, zjadłam swoją botwinkę, poćwiczyłam,
wykąpałam się.
Teraz będe słuchać Trójki i układac puzzzle.
Tak cię cieszę z powodu M, że nawet mi sie nie chce pisac
jakie wściekłe mysli od wczoraj mi chodzą po głowie. ;p Może jutro.
8 czerwca 2012
Ale były emocje…. nawet mnie poniosło, nie sądziłam, ze tak
będzie. 1:1, może być, Lewandowski
fajnie, a Tytoń normalnie bohater.
Poukładałam puzzle.
Wypiłam soczek.
Ugotowałam sobie wywar z włoszczyzny, z ziemniaczkiem,
fasolką, kalarepką i szparagami. Pycha wyszło. Dużo lepsze od gorących kubków.
No i na pewno zdrowsze.
8 czerwca 2012
Już po Liście i po mleczku. Jakaś zmęczona jestem.
Nie będzie już dziś myśli wściekłych, może jutro też lepiej
ich nie wywoływac z lasu, znaczy z mózgu. A może własnie lepiej wywołać?
Zobaczę, co będe na ten temat czuć i myślec rano.
9 czerwca 2012
So…
I get it, ok? So you really don’t have to explain anything
and make another silly excuse. We are not friends, we are just acquaintances,
although I really thought we would be. Real best friends, like Frodo and Sam,
like Thelma and Louise, like Harry and Hermione. But whatever you think and you
were trying to implement into my brain – friendship must be mutual. You
consider us friends when it is convinient to you. If not, I am spending days on
end trying to get you to listen to me and when I finally do, you firstly just
pretend to listen carefully while doing sth completely different and then you
suddenly tell me you will go now because you want to talk to somebody else. So,
ok, I get it. There are things and people more important than I am, or, which I
truly don’t believe, as important as I am. Either way – this is not being best
friends. You have a good heart, but there are walls behind walls, behind walls
around that heart and I can spend some time around these walls, but I can’t
make friends with them. You obviously feel happy living this modern, plastic,
reserved, facebook life, so go on with it. I just have one request. If you ever
happen to see A, please tell him that I love him very much, that I miss him
like crazy and that I am and will never stop being very sorry that he ceased to
exist.
9 czerwca 2012
Jak widać, jednak poczułam, ze dobrze będzie wylac tą złość…
Może mi to na wagę pomoże, bo jakoś dziś niewielkie postepy.
Trudno, dziś i tak dzień przerwy ze względu na pizzę wieczorną.
Zjadłam śniadanie, zrobiłam sobie maseczkę, masaż
cellullitu, teraz trochę dom ogarnę, choc jest niewiele.
9 czerwca 2012
Leniwie dzis się dzień toczy, jem, śpię i czytam…
Teraz może sobie poćwiczę, zrobię peelein, umyje włosy,
paznokcie pomaluję na nowo.
9 czerwca 2012
Nie wiem, czy to jest dobry pomysł dzis z ta pizzą… I am so
full of angry thoughts…
Na dodatek własnie mama zadzwoniła, że jakieś typy chodzą
pod jej oknem i że rozmawiała z sąsiadem i pozamykali okna bo sie boją. :/
Czy ja na starość też się będę bała każdej grupki młodzieży,
każdego głośniejszego słowa?
Jak jej wytłumaczyć, ze większość młodzieży jest teraz
głośna i krzykliwa nawet jesli nic złego nie robi? Że większość z nich
przeklina i bluźni? i przede wszystkim – że to nie jest w nią skierowane? :/
Idę.
Ech…
10 czerwca 2012
Hmmm, zaczełam pisac notkę i nagle trzasło, pierło, zgasło i
nie ma. Czy to może znak, ze pisałam jakies głupoty? Jak teraz o tym myślę, to
chyba tak…
Jak było wczoraj? W porządku. Poprawnie. Dwoje znajomych
przy piwie i pizzy. Przyzwoita odległośc w bliskości.
Zauważył, że wielu rzeczy mi na bieżąco nie mówił. Ale nie
było to raczej w kontekście „szkoda”.
Nadal jestem przekonana, ze zajmuję na pewno miejsce za tą
jego grupą. Wywnioskowałam też, że P zajmuje w jego życiu miejsce przed
rodziną, co uważam za dobre, natomiast nie wiem, czy jest to również miejsce
przed grupą. Raczej nie, tego chyba nic nie ruszy z posad. Good for him, a ja
musze to zaakceptować. Chyba nawet już sie to powoli dzieje, w każdym razie na
pewno przyjęłam to do wiadomości.
Usłyszłam, ze teraz będzie się można częściej widywać, że
ostatni czas to była masakra i że musi zmienić swoje … whatever… nie pamiętam
jakiego słowa użył, nie były to priorytety, ale cos w tym znaczeniu. Było to w
kontekście tego, ze sie nie widzieliśmy cztery miesiące.
Właściwie teraz jak patrze na to, co przed chwilą napisałam,
że to były cztery miesiące, to mi się płakać chce. Pomysleć, że kiedyś wysłałam
mu smsa, ze jak sie tak co tydzień widzimy to jest tak fajnie…
Dostałam też potem smsa, że fajnie było mnie widzieć po
dłuższym czasie. Można wywnioskowac, ze się trochę za mną stęsknił, czy to juz
za dużo? Nie, nie będę wyciągac żadnych wniosków. Było miło mnie zobaczyć. Po
dłuższym czasie. Koniec.
Poszłam potem od razu spać. Dziś od rana staram się nie
myśleć o tym w ogóle. Boję się, że może jakies nadzieję mi sie odnowią? Może. A
może że zaczne wspominać swoje dawne nadzieje i złudzenia i zacznę płakać.
Znajomi. Tego się trzymać.
There are things that never change. But some things do
change.
10 czerwca 2012
Ale leniwy ten dzień dzisiaj…
Byłam u mamy, pospałam i nic więcej już chyba nie robię
dziś. No może jeszcze zajrzę na zabiegi do SPA.
Dzis skończyłam z mieszanką sniadaniową. Od jutra płatki z
mlekiem, do skończenia zapasów. ;)
Po wczorajszej przerwie dzis od nowa na dietce. Rano
mieszanka, potem truskawki, teraz botwinka. Potem juz tylko płyny: sok, wywar,
gorący kubek, mleko, herbaty.
I ogladanie ER.
Chciałabym juz urlop…
11 czerwca 2012
Ale jestem niewyspana…
Wczorej uznałam, ze weekend przerwy w diecie jest lepszym
pomysłem. ;p
Dzis płatki z mlekiem, truskawki, zaraz bedzie zupa.
Ogarnęłam dom, a potem jeszcze praca.
Ale jestem niewyspana…
12 czerwca 2012
Dziwne dni mam ostatnio.
Mama K zmarła. Cholerne raczysko. :/
Zrobiłam cztery słoiki dżemu truskawkowego i dziewięć
słoików kompotu z truskawek. Sezon truskawkowy uważam za zamknięty, teraz będę
wsuwać czereśnie. Ciekawe kiedy pojawią się wiśnie, porzeczki, agrest,
morele….
Postanowiłam weki jednak spróbować trzymac w mieszkaniu.
Wyprawa do piwnicy robi się coraz większym stresem z powodu mojej arachnofobii.
:/ Na razie oprózniłam jedną półkę w szafce w kuchni i tam zaczełam ustawiac
juz gotowe weki. pozostałe rzeczy na razie zmieściły sie bez problemu, po
prostu upchnełam trochę bardziej rzeczy, których używam raz na miesiąc, albo
rzadziej.
Poczytałam sobie, pograłam na gitarze, zaraz poćwicze i
wezmę prysznic, ale najpierw chyba jednak poczytam blogi. Wieczorem mecz.
Stawiam na 2:2.
Zjadłam płatki z mlekiem na sniadanie, potem porcja
czereśni, niedawno porcja zupy kalafiorowej. Dziś ostatni dzień na zupce, od
jutra wprowadzam drugie danie. Jeść mi sie chce coraz bardziej…. Ale staram
się. W weekend najwyżej znów zrobię przerwę.
12 czerwca 2012
Jakoś się trzymam, choc jest cięzko. Jestem na etapie
pojawiania się w mózgu wszystkich możliwych moich ulubionych potraw…
Za chwilę mecz. Może mi pomoże.
14 czerwca 2012
Wczoraj cały dzień nie było internetu. Może by sobie odjąć z
rachunku?
Wczoraj tyle róznych rzeczy wypiłam po południu, ze dziś
waga nawet o deko nie spadła. :/
Zaraz na pogrzeb.
14 czerwca 2012
Widziałam się z A i I na pogrzebie. Jakoś minęło.
Dobrze się domyslałam, ze moja mama cos odstawi. Okazało
się, ze oczywiście pojechała nie umawiając się ze mną, wszystko zrobiła i potem
mi tylko powiedziała, ze myślała, ze ja będe. Acha, i stały numer, ze mnie nie
widziała, jakby mówiła „nie było cie i cos zmyslasz”.
Jak wróciłam to prądu nie było. Zawsze coś.
14 czerwca 2012
Jeść co najwyżej.
15 czerwca 2012
Pracowicie. Plus zebranie dotyczące przydziału pracy. Chyba
sie udało ustalić i po pierwszym szoku w sprawie moich obowiązków dochodze do
wniosku, ze jest dobrze.
Zakupy, obiad, prasowanie.
Zrobiłam kolejny wpis na bloga muzycznego. Chyba sie udał.
Dziś rano buchnełam łzami za K…. To było do przewidzenia, że
bedzie wracało…
16 czerwca 2012
Obudziałm się dzis bardzo wcześnie, bo o 6.30. Zrobiłam
sobie okład na oczy, depilację, maseczkę na oczy, zjadłam sniadanie, ogarnełam
kota, podlałam kwiaty, odkurzyłam, zrobiłam pranie, wyjęłam ze zmywarki i to
wszystko przed 10. acha, jeszcze
wstawiłam drugie pranie i zaczełam naprawiac odkurzacz. Rura pękła. Odczysciłam
powierzchnię, teraz przesycha i zaraz spróbuje skleić.
Teraz oczywiscie słucham Markomanii i do tego pare co
sobotnich czynnosci. Plus odkurzacz.
Jeść mi się chce. Dobrze, ze dzis weekend, to nie musze
obserwować każdej kalorii. Jeszcze się nie zdecydowałam, co będę jadła
wieczorem.
Napisałam wczoraj do A. Brak odpowiedzi do teraz. Dobrze, zę
nie mam już żadnych oczekiwań. Choc jak widać nie spływa to jeszcze po mnie jak
po kaczce.
Będzie Bruce… Springsteen, Willis i Lee.
Uprałam wszystko, co możliwe.
Ależ trudna jest ta ksiązka „Order66″, ale jak sie wspaniale
czyta!
Teraz wypadałoby poćwiczyć i się wykąpać.
Już ozdobiłam tradycyjnie balkon na mecz. Kurcze, żeby tak
wygrali…
17 czerwca 2012
Niestety przegraliśmy. Koniec mistrzostw dla naszej
drużyny…Aż się płakać chce…
Mam nadzieję, że mimo tego nadal Polacy będą kibicowac innym
drużynom. Zamierzam się przyjrzeć dokładniej wszystkim i upatrzyć sobie kogoś,
żeby kibicować dalej. Może nawet pójdę grzieś oglądać … coś… ćwierć, pół, a
może finał. Wczoraj jak połozyłam się spać, to poczułam, ze brakuje mi tych
godzin przed telewizorem z okrzykami „Rysiek strzelaj!” Ale tv specjalnie po to
nie kupię. ;p Zwalę się do kogoś i tyle.
Dziś do południa z mamą. This will never end…
Potem mi się nic nie chciało. Teraz może zajmę się sobą, a
może nie.
Na razie wyciełam odcisk. Krew sie waliła jak diabli. :/
18 czerwca 2012
Wczoraj jednak sobie fajne SPA zrobiłam
A dzis w pracy, zakupy zrobiłam, BYłam z P u weterynarza –
kolejna seria walki z katarem, a potem włożyłam kapustę na zimę.
Teraz mam wolne – nie chce mi się nic.
No może jeść trochę.
Dziś nie byłam w pracy, a dzień pracowity.
Posprzątałam cały dom, dokładnie.
Zrobiłam zakupy w sklepie ze zdrową żywnością.
Byłam z P na kolejnym zastrzyku. Doktor M odchodzi z pracy,
bo sie wyprowadza. ja mam dosyć już, naprawdę, ciągle jakies straty, odejścia,
zmiany…
20 czerwca 2012
Mam kryzys…
Jak cholera…
10h w pracy, z P u wet, dostała jakiegos skurczu po
zastrzyku, wystraszyła mnie jak nie wiem co…
Jestem niezywa…
Jak cholera…
Mam kryzys…
21 czerwca 2012
Trochę pracy. Triche zakupów. Trochę nicnierobienia.
A pisze. Dość często. Boję się, ze potem znów się
przyzwyczaję, zę jest fajnie, a potem znów będę cierpieć. A może nie? Może już
się w to nie wciągnę?
K znów odwołała spotkanie. Nie widziałyśmy się już prawie
dwa miesiące. Mało mnie to obchozi, wkurzaja mnie tylko jej teksty typu „wiem,
ze zadbasz jak o swoje” w kontekście tego, zę ja na nia nie moge liczyć.
Brakuje mi mojej kochnej kotusi. Kryzys trwa. Wszytsko
przelewam na drugą. Ma mnie chyba momentami dość.
W nocy burza. Bałam się, a przecież zawsze lubiłam burzę.
Co sie dzieje ze mną?
22 czerwca 2012
Zauważyłam, ze ostatnio mniej tu piszę. I to wcale nie
dlatego, ze nagle straciłam ochotę, albo nie mam o czym. The point is, że wraca
mi poczucie, ze moge napisac do A. Trzeba z tym skonczyć. Bo co, do nastepnego
razu? Nie chcę tak.
W pracy problem z przekroczonymi limitami. Ech. Też się
kiedys na to nadziałam. Teraz się M nadział. Poza tym oboje mamy problem z
brakiem tego samego dokumentu, tylko ja w jednym egzamplarzu, a on w pięciu…
Będą jaja, przeczuwam. Ale co, ja nic na to nie poradzę. I wydaje mi się, ze
nie jestem za to odpowiedzialna, M zreszta tez nie. Ale zobaczymy, bo ten,
który wydaje się byc za to odpowiedzialny ma tzw „plecy”. Untouchable. ;p
Nie chce mi się nic, dobrze, zę już weekend. na razie
zjadłam chińczyka i poleżałam na kanapie z P. Wlewanie lekarstwa do ryjka na
razie nawet idzie, choc część jest zawsze wypluta.
W domu burdel.
W głowie burdel.
Pic mi się chce, choc własnie wlałam w siebie pól litra
herbaty.
Wake up, dead man.
22 czerwca 2012
Jesli miałam jakiekolwiek wątpliwości, to własnie sie
rozwiały. Ten człowiek ma tyle innych zajęć, tylu znajomych i przyjaciół, tyle
rozmaitych rozrywek, że nie ma na co liczyć.
Tesknię w takich momentach za tamtym człowiekiem. To se ne
wrati, wiem.
Jakoś tak syfiasto mi jest…
Zaraz Lista. Niestety na lokacji. Znów będa sterty
pozdrowień.
23 czerwca 2012
Jakoś wczoraj nawet uszła ta Lista, może dlatego, ze dozwolono
jedne pozdrowienia do każdej piosenki, max dwa. Na dodatek nawet jedne były
śmieszne. I nie było żadnych dla tych co nie słuchają. ;p
Całą noc mi się tam cos kłębiło po głowie. Obudziłam się z
nów ze stertą mysli na temat A. Pretensji, żalów, przemysleń, wątpliwości i
wszystkiego innego. W realu jakos sie trzymam cała siła woli na jaką mnie stać,
a potem przychodzi sen albo jakies myśli i w swojej głowie całkiem nie panuję
nad niczym…
Zjadłam śniadanie.
Zważyłam się. Znów jestem dość gruba. Może od poniedziałku
po prostu przestanę jeść?
Dziś akcja. Nie wiem, czy mi się chce tam iść, nie wiem czy
A tam nie będzie, w koncu jakby robił ta imprezę. Na razie może sobie chwile
poćwiczę.
23 czerwca 2012
A w ogóle to dziś Dzień Ojca.
Cóż. Dzięki za to, ze się urodziłam, ojcze.
Bo za więcej to raczej nie ma za co.
23 czerwca 2012
Snuję się…
Po domu…
Po blogowisku…
Po głowie własnej…
Sąsiad niemożebnie wierci, zaraz mi chyba mózg wyskoczy.
Kupiłam prezent dla A na urodziny. Zwlekałam z tym tak długo, że teraz nie
wiem, czy dostarczą na czas. Z drugiej strony – i tak pewnie milion lat upłynie
zanim się z nim bede widzieć, więc – nie zając.
Szyja mnie boli.
Wake up, dead man.
24 czerwca 2012
W sumie bez zmian.
Zasypiam i budze się ciągle z tymi samymi myslami.
Napisałam do A. Mam tendencje do odczytywania wszystkiego
„na nie”.
So be it.
25 czerwca 2012
Dziesięć godzin w pracy… dajcie mi wszyscy święty spokój…
26 czerwca 2012
Rano byłam godzinę na Nordiku. Bardzo fajnie. Deszcz zaczął
padać własnie jak wróciłam do domu.
Potem sauna. 12min, 8min, 4min. Odpoczynki z ksiązka w
międzyczasie. Prysznic z masażem. Balsam. Coś wspaniałego.
Zapisałam się na zabiegi.
26 czerwca 2012
Jeść mi się chce. Wczoraj zjadłam tylko kolację, dziś będzie
podwieczorek i kolacja. Kisiel truskawkowy juz ugotowany.
27 czerwca 2012
Dziś znów 10 h w pracy…
Urlop, urlop, urlop….
28 czerwca 2012
Dziś w pracy dość krótko.
Przypomniało mi się, że mi się R śnił parę dni temu. W sumie
nastrój był „wybaczyłam Ci”, ale powiedziałam mu, że nadal jestem na niego
wściekła. Głównie z tego powodu, że swoje nadzieje na jakis rodzaj relacji
wzbudziłam przez niego. Czyli w sumie na siebie jestem wsciekła. ;p Whatever.
;p
Złozyłam A życzenia. Odpisał po 5h, bo był na sesji. Jakaż
odmiana w porównaniu z tym jak parę lat temu odpisał po kilkunastu sekundach
chyba z okrzykiem, że wiedział, że napisze własnie o tej godzinie. Cóż…
Zrobiłam zakupy, pogotowałam, ogarnełam dom.
Teraz Tonacja, a potem I i K przychodzą.
A A odpisał, ze da znac, kiedy mu mozna bedzie prezent dać.
Phi…
29 czerwca 2012
Praca. Potem odebrałam lekarstwo od weterynarza. Potem się
obijałam.
Teraz też chyba sie poobijam.
Wieczorem na imprezę. Bedzie R…
Z A się na wtorek umówiłam.
30 czerwca 2012
Mam głowę jak wiadro… nie tylko z powodu lekkiego kaca i
niewyspania, choć obie te przyczyny na pewno sa ważne.
Ogólnie i obiektywnie było naprawdę fajnie. Pojedliśmy,
popiliśmy, potańczyliśmy. Muzyka była w porządku, całkiem całkiem. Bardzo było
wesoło, okazuje się, że S jest jeszcze fajniejszy niż się wydawał, tak
polewaliśmy z tego, co opowiadał, że normalnie mnie brzuch bolał. Wracałam
pieszo przez całe miasto, najpierw z M,S i Z, z przystankami na zapicie i
zakąszenie. potem Z poszedł do siebie,
potem S się odłączył i reszte trasy przeszliśmy z M. Doszlismy jak
świtało.
Był R. Starałam się raczej nie zwracac na niego uwagi, ale …
couldn’t help it. Odkąd zdałam sobie sprawę dlaczego tak naprawdę jestem/byłam
na niego wściekła, to wiele sie zmieniło w mojej głowie. Miałam ochote się
znaleźć blisko niego. Jako że nie było nas zbyt wiele, to przy jakichś
wygłupach na parkiecie w końcu tak się stało. Zastanawiam się, ile z tego
rzeczywiście czułam, a ile się działo w mojej głowie. Jest możliwość, ze nadal
oboje mamy chęć byc blisko. Jest możliwość, ze to tylko ja mam taką chęć. Jest
możliwe, że sobie ją wmawiam….
Dużo później grali jakąś wolna piosenkę, ludzie się kręcili
parami, ktoś poszedł na papierosa, dwie „pary” zagadane zostały przy stole,
plus ja i gdzieś na koncu stołu on. przesiedziałam pomrukując pod nosem jedna
piosenkę, a przy drugiej tez wolnej wstałam i poszłam do niego. Oparałam się mu
na ramieniu i zapytałam czy zatańczymy. Mała chwila zaskoczenia, zastanowienia
i poszlismy tańczyć. No było miło. Utrzymywaliśmy przyzwoity dystans. Nie padło
ani jedno słowo własciwie. Mimo to było miło.
Why does it feel so right in your arms…. and so wrong in my
head?
Miałam dużą ochotę sie w niego wtulić, tak jak kiedyś. Ale
czekałam na jakiś ruch z jego strony, uznając, ze ja juz jakiś krok zrobiłam,
zeby mu pokazać, że mi wściekłość przeszła. Może dobrze, ze nic więcej nie
zrobiła, bo on i tak… uciekł. W sumie przetańczyliśmy dwa tańce i powiedział,
ze on juz się będzie zbierał. Trudno mi tu jakieś wyjasnienie pewne znaleźć, bo
niby impreza się też już zwijała powoli. Może prawde mówił. A może nie.
Anyway, mam w sobie jakąś tęsknotę. In my guts, my head
clearly tells me not to go there. Well, I won’t. Myslę, że teraz on jakiś znak
powinien dac. Wtedy będę mysleć.
30 czerwca 2012
Chciałam powiedzieć, ze przeszła mi „już” wściekłość, którą
do Ciebie czułam. Długo to trwało, bo zdecydowana większość, to tak naprawde
była wściekłość na siebie, a ta chyba najtrydniej przechodzi. Parę rzeczy
ostatnio sobie wreszcie uświadomiłam. To Ci chciałam własnie wczoraj przekazać.
Mam ochotę napisać. Wyopwiedzieć to. Ale nie wiem, czy to
dobry pomysł. Gdybym miała iść za swoim instynktem, jak wczoraj, to własnie to
powinnam zrobić.
30 czerwca 2012
Matko, jaki upał….
Nie daje rady funkcjonować w takiej temperaturze….
30 czerwca 2012
Spięłam się i włożyłam siedem słoików kompotu z
czereśni.
Teraz sobie House’a pooglądam.
Akcję z R zawiesiłam na kołku. Może zdam się na los… jesi np
w pon będe miała możliwośc zagadnięcia…
Zrobilas duza robote publikujac duza czesc swego pamietnika. Dobrze miec takowy bo nie tylko utrwala wydarzenia ale mozna niektore przemyslec , upewnic sie nad trafnoscia decyzji itp.
OdpowiedzUsuńOf lat prowadze cos podobnego - kronike rodzinna. To nie pamietnik jedynie zapis dat, wydarzen, nazwisk. Niestety wydarzenia malzensko-rodzinne ostudzily ma systematycznosc I choc kontynuuje to wpisy sa rzadsze I monotematyczne.
Postanowilam zrezygnowac, wyrzucic je I ktoregos dnia to zrobie. Wydawalo mi sie ze zapiski beda przydatne a tymczasem sluza tylko mnie. Jednak rozumiem ze dlatego iz ma sytuacja rodzinna taka a nie inna, dla innych ludzi moze byc ciekawa I przydatna kronika.
Z innej beczki - wreszcie wzielam sie za uporzadkowanie nowego bloga - I nic z tego nie wyszlo!!!!! Nie umiem znalesc narzedzi do stworzenia wlasnego szablonu, druku, kolorow, fajnych widzetow itd. Widze u ludzi piekne graficznie blogi I zazdroszcze , nie majac pojecia jak to zrobili.
Nic, musi wiec zostac w stanie jakim jest.
Mocno Cie pozdrawiam.
Drugie podejscie - wczesniejszy komentarz nie ukazal sie :
OdpowiedzUsuńMysle ze dobrze iz prowadzisz pamietnik bo utrwalasz wydarzenia a niektore prowokuja do przemyslen.
Duza praca czeka Cie z przeniesieniem na blog I zycze powodzenia.
Ja of lat prowadze kronike rodzinna - daty, wydarzenia, nazwiska itp. nic osobistego. Nazbieralo sie kilka egzemplarzy I zawsze myslalam ze przydadza sie kiedys dzieciom a moze I wnukom ale pomylilam sie - nikomu nie potrzebne a poza tym wydarzenia malzensko/ rodzinne zmienily ich character I tematyke. Notuje wiec coraz bardziej sporadycznie I dla nikogo. Ostatnio postanowilam wyrzuciic I ktoregos dnia tak zrobie. Troche szkoda bo zaczelam w epoce przedinternetowej wiec mam kilka pieknych pamietnikow ale skoro staly sie makulatura niech tak bedzie.
Z innej beczki - wreszcie znalazlam czas na zajecie sie blogiem w nowym miejscu - I tez porazka! Nie umiem nic z nim zrobic nie potrafiajac znalesc narzedzi do kolorow, czcionki czy gadzetow ktore bym chciala. Widze u Ciebie i ludzi przepiekne I osobiscie skomponowane I nie mam pojecia jak to zrobili?
Przyjelam to dosc spokojnie do wiadomosci I troche w stylu ze widocznie nie jest mi przeznaczone miec blog.
Mocno Cie pozdrawiam I zycze powodzenia.
Nie wyrzucaj tych swoich papierowych pamiętników. Ja spaliłam pewnego razu wszystkie w kominku i bardzo tego żałuję. :)
UsuńDzięki za odwiedziny i komentarze. :)
Ja też Ci odpowiedziałam u Ciebie w związku z problemem blogowym. :)
Pozdrawiam. :)