Rozdział 9
Ta czarna sukienka była chyba
zbyt ekstrawagancka na pogrzeb. Ale bardzo się Oli podobała, a poza tym miała
nadzieję, że może ja jeszcze kiedyś wykorzysta w innym celu.
Kiedy wróciła do domu ze
spotkania ze Strażnikiem, zaniosła najpierw książki do biblioteki i położyła je
delikatnie na stole. A potem poszła do kuchni i odegrała starannie scenę
odnalezienia martwych rodziców na podłodze, tak na wszelki wypadek, choć już od
dawna zauważyła, że w tym domu nic nie słychać przez ściany i drzwi. Czasem miała
wręcz wrażenie, że nie ma tu żadnych sąsiadów. Potem zadzwoniła na pogotowie,
udając, że może oni jeszcze żyją. Reszta działa się już prawie automatycznie.
Pogrzeb był dość skromny jak
na tak bogatą rodzinę, ale po tym, czego Ola dowiedziała się o rodzicach, nie
miała ochoty na żadne ekstrawagancje. No, poza sukienką. Zza ciemnych okularów
widziała zgorszoną minę ciotki Alicji, która biegała wzrokiem po całej postaci
Oli, od sznurowanego niby gorsetu, który więcej odkrywał niż zakrywał, przez
dekolt na plecach doskonale widoczny spod szala, aż po ciągnący się lekko po
ziemi tren. Ok, sukienka była bardziej balowa niż pogrzebowa. I bardzo dobrze.
Rodzice sobie balują, ona też będzie.
Teraz było już po wszystkich
uroczystościach, wszyscy już skłamali, jak to im bardzo przykro i wszyscy
odeszli jak najszybciej, dobrze wiedząc, że ona dziedziczy wszystko i nie maja
na co czekać. Zupełnie inaczej, niż to wyglądało przy śmierci prababci Joanny,
kiedy każdy prawie oczekiwał, że może jednak coś mu skapnie, bo prababcia
zmieniała testament kilka razy i mimo że było wiadomo od jakiegoś czasu, że to
jej rodzice dostaną cały majątek, notariusz i tak musiał kilkukrotnie prosić
zbędne osoby o wyjście z gabinetu. Ci, których zostawił, zaskoczeni nie byli.
Pamiętała to całkiem dobrze.
O, tak. Pamiętała całkiem
dobrze też notariusza, pana Antoniego, jak mówili o nim potem rodzice, pomagał
im na początku przy różnych transakcjach. Był podobny do … ależ tak, był
podobny do Strażnika! Nawet bardzo! Miał dokładnie takie same oczy, tylko że
był dużo młodszy… chyba. Ola stwierdziła, że właściwie to nie potrafi określić
w jakim wieku był Strażnik. Ani pan Antoni. Równie dobrze mogła to być ta sama
osoba albo jego prawnuk. Postanowiła nie myśleć o tym więcej, jako że pan Antoni
już dawno zniknął z jej życia, a Strażnik zajął już swoje miejsce.
Ola poszła do biblioteki i
zajęła się swoimi nowymi nabytkami. Pracowała długo w noc, choć książki były w
bardzo dobrym stanie, ale chciała wszystkie dokładnie sprawdzić, obejrzeć, no i
przede wszystkim tak naprawdę to zobaczyć, co też jej się trafiło. Ranek zastał
ją drzemiącą na łokciu w towarzystwie czterech książek, które wymagały jeszcze
lekkiego odczyszczenia tu i ówdzie.
Kiedy słońce zaczęło świecić
jej na twarz, obudziła się. Jej piękna czarna sukienka nadal spoczywała rozłożona
na kanapie, gdzie Ola czytywała książki, popijając herbatę. Na stole czekała
nadal robota. Ola uśmiechnęła się do tego widoku i postanowiła jednak najpierw
odświeżyć się, zjeść coś i odpocząć chwilę, a potem wziąć się do pracy. I tak
najlepiej pracowało jej się popołudniami, wieczorami i w nocy. Trochę też
dlatego, że wtedy nie świeciło tak mocno słońce. Choć dziś jakoś w sumie było
słabe.
Ola podeszła do okna. Słońce
rzeczywiście wydawało się jakieś odległe, a wszystko za oknem zasnuwała lekka
mgła. Dziwna pogoda…
***
Kiedy Ola zasiadła po południu
do pracy, skojarzyła sobie, że dawno już nie słyszała głosów książek. Czy coś
było nie tak?
- Halo? – powiedziała półgłosem.
- Nie musisz mówić na głos
słyszymy cię i tak… - wionął w jej głowie szept.
- Acha – odpowiedziała,
trochę jednak przestraszona. Nawet jeśli ostatnio odezwały się do niej otwarcie
i tak wydawało jej się to złudzeniem. Poza tym raczej były to sny lub zdarzało
się to, kiedy była zamyślona.
- Nie bój się.
- Postaram się – uśmiechnęła
się Ola, bo razem z głosem napłynęło do niej ciepło, które nie raz czuła w tym
pomieszczeniu. – Czemu się nie odzywałyście?
- Nie chciałyśmy zakłócać Ci
pracy. Poza tym dowiedziałaś się wszystkiego o rodzicach i o grożącym Ci niebezpieczeństwie,
więc nie było też natychmiastowej potrzeby. No i właściwie do niedawna
traktowałaś nasze pogawędki jako senną
marę, a sama przyznasz, że w takich warunkach trudno prosić o głos.
- Jesteście dowcipne –
stwierdziła Ola.
- To ona.
- Nieprawda, to ja.
- To ja byłam
- Ja to powiedziałam.
- Akurat, ty!
- To ja byłam!
- Kłamczuszka!
- A właśnie, że to był mój
pomysł!
Ola krzyknęła i złapała się
za głowę. Ból przeszył jej czaszkę.
- Przepraszamy. Zapomniałyśmy,
że nie można jeszcze do Ciebie mówić na raz. Przyzwyczaisz się i będziesz mogła
rozmawiać jednocześnie z nami wszystkimi.
Ola wzięła głęboki oddech.
Czuła się trochę jakby ktoś nadmuchał jej głowę, ale wrażenie powoli ustępowało.
Wróciła do pracy, a jednocześnie zapytała o to, co właśnie jej się
przypomniało.
- Strażnik powiedział, że
powiecie mi jak to robicie, że ustawiacie się same na pólkach.
- W sumie możemy. Ale czy nie
lepiej, żebyśmy Ci pokazały?
Ola spojrzała w kierunku swojego
ulubionego regału. Książki, które wczoraj wstawiła, stały w zupełnie innych
miejscach. Ola westchnęła.
- Nic nie widziałam…
- Może przy następnej w takim
razie?
Ola pokiwała głową i w cieple
płynącym od regału zajęła się kolejnymi książkami. Przez jej głowę przepływały
zdania wypowiadane przez kolejne mieszkanki jej półek. Przedstawiały jej się,
opowiadały trochę o sobie, a raczej o swoich losach, bo treść każdej z nich
znała bardzo dobrze. Pamiętała też różne uszkodzenia, które naprawiała, teraz
mogła usłyszeć skąd się wzięły. Samym rąbkiem świadomości zauważyła, że książki
przedstawiają jej się od najmłodszych. Trochę odwrotnie niż u ludzi, gdzie
zazwyczaj zaczyna się od najstarszych członków plemienia. Kiedy koło północy
skończyła pierwszą książkę i zaniosła ją do regału aż wstrzymała oddech, żeby
nie uronić niczego z obiecanego spektaklu. Ale nic się nie stało.
- Nie bądź zawiedziona,
raczej dumna z siebie. Wstawiłaś mnie tam, gdzie powinnam stać.
- Och… - powiedziała miękko
Ola i uśmiechnęła się. Zawód minął natychmiast i faktycznie poczuła dumę.
Rankiem skończyła kolejną
książkę i ziewając zaniosła ją na półkę. Poczuła, że tak właściwie, to
chciałaby znów utrafić we właściwe miejsce, żeby książki były z niej
zadowolone.
- Już jesteśmy z ciebie zadowolone,
więc nie przejmuj się jeśli nie będziesz wiedziała gdzie ją wstawić.
Ale Ola wiedziała. W końcu
zostały jej już przecież tylko trzy puste miejsca. Wstawiła książkę i miała
wrażenie, że wszystkie uśmiechnęły się do niej.
- Dobranoc – powiedziała im.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.