Ciężko czyta się księgę Jozuego. W dużej mierze
zawiera ona dokładny opis ziem, które dostały się poszczególnym plemionom
izraelskim, jak przebiegały granice, jakie były w nich miasta i jak się te
ziemie nazywały. „Rodom
potomków Kehata, lewitom, czyli pozostałym potomkom Kehata, przyznano losem
miasta z pokolenia Efraima. Dano im miasto ucieczki dla zabójców: Sychem z jego
pastwiskami na górze Efraima oraz Gezer z jego pastwiskami, Kibsaim z jego
pastwiskami, Bet-Choron z jego pastwiskami: cztery miasta.” Poza
tym składają się na nią opisy podbojów kolejnych ziem, wraz z wyrzynaniem
ludności, rujnowaniem, paleniem i innymi okropnościami wojny. „A potem Jozue wymierzył
im cios śmiertelny i kazał powiesić ich na pięciu drzewach, na których wisieli
aż do wieczora. A o zachodzie słońca na rozkaz Jozuego zdjęto ich z drzew i
wrzucono do jaskini, w której się ukrywali. Wejście do jaskini zasypano
wielkimi kamieniami, które leżą tam aż do dnia dzisiejszego.”
Samo to już mnie odstręcza od tej księgi - chyba
jednak z własnych ówczesnych obyczajów wzięli Izraelici modę na mordowanie
wszystkich dookoła. Sporo, tak uważam, nie pochodzi w tej księdze od Boga,
tylko od ludzi, którzy zbyt dosłownie wzięli sobie do serca przykazanie, że
maja się nie mieszać z ludem, którego ziemię biorą w posiadanie. Wskazuje na to
kilka rzeczy. Po pierwsze niekonsekwencja w postępowaniu . Libna, Lakisz, Egdon
– zostały zdobyte tylko mieczami Izraelitów. Pod Gibeonem Bóg rzekomo zesłał kamienny deszcz. Jerycho
było zaś zdobyte przy pomocy trąbienia, czyli jakby przy współudziale Boga.
Gdyby Bóg chciał, żeby plemię Izraela było uważane za silne – wspierałby ich
tylko słowami przed walką. Gdyby chciał, żeby podbijane narody zwracały większą
uwagę na niego samego – zawsze dokonywałby jakiegoś cudu. A trudno sobie
wyobrazić, żeby Bóg zastanawiał się co mu się bardziej opłaca przy którym
narodzie, skoro i tak wszyscy szli na rzeź.
Wszyscy za wyjątkiem jednego narodu. Mieszkańcy Gibeonu
przyszli zawrzeć przymierze z Izraelem. Powiedzieli im , że mieszkają bardzo
daleko, więc nie stanowią dla Izraela żadnego zagrożenia. Okłamali ich, co
wyszło na jaw, dopiero po tym jak Jozue już zawarł z nimi przymierze. „Za karę”
skazał ich na bycie wiecznymi niewolnikami, ale celowo wzięłam „za karę” w
cudzysłów, bo co to właściwie była za kara? Ich kłamstwo zapewniło im życie,
podczas gdy inne narody ginęły. Niby dlaczego mam wierzyć, że kłamstwo
spodobało się Bogu i nic nie powiedział Jozuemu na taką decyzję? To zupełnie
inny przypadek niż nierządnica Rachab, która faktycznie uwierzyła w Boga i
dlatego ocaliła życie swoje i rodziny.
Następny problem to kwestia ołtarza. A było to tak : „Gdy przybyli w okolicę
nad Jordanem, położoną jeszcze w kraju Kanaan, potomkowie Rubena, potomkowie
Gada i połowa pokolenia Manassesa zbudowali tam ołtarz nad brzegiem Jordanu,
ołtarz wyglądający okazale. I usłyszeli Izraelici wiadomość: Oto potomkowie
Rubena, potomkowie Gada i połowa pokolenia Manassesa zbudowali ołtarz naprzeciw
ziemi Kanaan w okolicy Jordanu, na brzegu Izraelitów. Usłyszeli tę wiadomość
Izraelici i cała społeczność Izraelitów zebrała się w Szilo, aby wyruszyć
przeciw nim na wojnę.” Kiedy doszli na miejsce, wyjaśniono im, że ołtarz został
postawiony, żeby po wsze czasy przypominać o Bogu kolejnym pokoleniom, jako
„świadectwo” jak go nazwali. Bóg się na ten temat zupełnie nie wypowiedział!
Jedyna opinia jaka została wydana pochodziła od ludzi: „Gdy kapłan Pinchas,
książęta społeczności i naczelnicy plemion izraelskich, którzy mu towarzyszyli,
usłyszeli słowa wypowiedziane przez potomków Rubena, potomków Gada i potomków
Manassesa - wydały się one dobre w ich oczach.”. Bóg wypowiadał się do tej pory
nawet w dużo bardziej błahych kwestiach, dlaczego pominął to milczeniem? Jego
własny naród idzie walczyć między sobą, o on milczy?
Wygląda to tak, jakby w
tym czasie, w tym momencie swoich dziejów, naród Izraelski zaczął tracić
kontakt z Bogiem. Owszem, jest w tej księdze też opis cudów,
którymi Bóg pomógł Izraelowi, np. przy przejściu przez Jordan. Pojawia się tez
anioł, Jozue słyszy tez czasem polecenia wydawane przez Boga. Jednak
najczęściej Jozue powtarza swemu ludowi słowa Mojżesza dotyczące przykazań
bożych, napomina ich, żeby kochali tylko jednego Boga i nie służyli innymi,
których napotkają na swej drodze. Przyzwyczajeni do bycia prowadzonymi za rękę
Izraelici nie zauważyli chyba, że Bóg naprawdę zmęczył się już ich wybrykami .
Jeszcze się nimi zajmuje, jeszcze czasem pokazuje im, że źle zrobili, ale
ogarnia go coraz większa obojętność…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.