Lubię prezenty. J
Ale nie wszystkie.
Pamiętam takie Wigilie, kiedy żaden prezent nie był
trafiony. Pamiętam taki prezent gwiazdkowy, który ktoś wyraźnie kupił tylko po
to, żeby skorzystać z niego samemu. Na co zdecydowanie wskazywało to, że był to
prezent odpakowany z folii chroniącej. Pamiętam prezent przechodni, który
wrócił do mnie po jakimś czasie.
Ale nie skupiajmy się na złych wspomnieniach, bo
miałam się Wam przecież pochwalić tym, co dostałam w tym roku.
Pierwszy prezent dostałam chyba z tydzień prze
Gwiazdką. Był to zestaw kosmetyczny w śmiesznym koszyczku, aniołek oraz produkt
alkoholowy własnej roboty. J
Ale nie bimber. I nie alkohol metylowy, spokojnie. ;) Myślę, że będzie nawet
całkiem smaczny. J
W drugiej kolejności, tez przed gwiazdką, dostała
książkę i płytę. Książka jest prezentem trafionym na 200%, tak przemyślanym i z
serca, że aż mi się ciepło robi jak o tym myślę. A płyta jej godnie towarzyszy.
Na pewno będzie się miło słuchało i czytało.
W Wigilię Mikołaj przyniósł mi cos dla łasucha jakim
jestem, cos praktycznego do domu, cos do kąpieli bo uwielbiam się moczyć, coś
elektronicznego w zastępstwie tego, co się zużyło i piękny komplet pościeli dla
śpiocha jakim jestem. J
Resztę prezentów dostałam po Wigilii. Najpierw był to
zestaw dziwnych świecidełek, choć ogólnie jest uroczy, to nie wiem, co mogłabym
z nim zrobić. Chyba jestem mało wisząca w obłokach. ;)
A na zakończenia coś miłego dla ciała (dosłownie) plus
szydełkowe cudeńka.
Bogaty Mikołaj, prawda? I taki zorientowany w moich
upodobaniach! J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.