11 listopada 2014
Tyle rzeczy, na które nie zasługuję
Po raz kolejny siedział w swoim fotelu, zatopiony tak samo w
nim, jak w swoich myślach. Nie przypuszczał, że kiedykolwiek będzie w życiu tak
szczęśliwy. Po tym wszystkim co przeszedł, przestał wierzyć, że coś dobrego
może go spotkać. A jednak – mógłby w zasadzie zaśpiewać „I get so many things I
don’t deserve”. A może się mylił, może właśnie zasługiwał na to wszystko? Może
to jakaś nagroda, żeby się wyrównało? Albo po prostu nauczył się czegoś w
czasie tych wszystkich złych lat, odrobił lekcje i teraz zaczął wreszcie
układać wszystko tak, jak chciał?
Spodobała mu się ta myśl.
Dawno, o jak dawno temu, miał tę … wizję, sen, nie wiedział
nawet co to było, kiedy przeprowadził z
nią filozoficzną dyskusję pod ogólnym tytułem „Czemu nie”. Prawdziwa dyskusja
nie miała wciąż jeszcze miejsca, ale czuł, że nie jest tylko w sferze marzeń.
Czuł, że jest w jakiś sposób w jej życiu. Kontakt trwał.
Były oczywiście momenty, kiedy trochę się urywał, słabł. To
były najtrudniejsze chwile. Cała jego przeszłość budziła się wtedy i całą siłą
woli walczył z myślami typu „to już koniec wszystkiego”. Powoli uczył się, że
każdy człowiek ma swoje tempo, swój rytm, swoje potrzeby, zwłaszcza potrzebę
odosobnienia, że chwilowy brak kontaktu nie oznacza, że już nigdy go nie
będzie. Nie było to łatwe. W takich chwilach przypominał sobie wszystkie miłe
przeszłe momenty, albo pozwalał sobie na planowanie najbliższej przyszłości,
wymyślał, kiedy mógłby ją zobaczyć. Jak było mu szczególnie nieswojo, puszczał
wodze fantazji i galopował przez życie na białym koniu wioząc ją przed sobą na
siodle.
Zdawał sobie sprawę z tego, że jest to już trochę obsesja.
Ale było mu z tym tak dobrze, że nawet przez myśl mu nie przyszło cokolwiek
ograniczać. Uwielbiał budzić się i zasypiać myśląc o niej, czytać bez końca jej
książki, oglądać ją, słuchać, wyszukiwać kolejne informacje i zdjęcia, pisać do
niej. Miał tylko nadzieję, że ona nie czuje się przytłoczona, i ta obawa mu
wciąż towarzyszyła. Ale skoro dostawał coraz to nowe sygnały świadczące o tym,
że jest ok., to trzymał ten sam poziom. Najbardziej aktualnie lubił wspominać
moment, kiedy pojechał do niej do pracy z prezentem. Te 10 minut dały mu napęd
życiowy na wiele dni, nadal wywoływały szeroki uśmiech na twarzy i pomagały,
kiedy napadały go wątpliwości czy jej nie prześladuje swoją miłością.
Tak, przyznał się ostatnio sam przed sobą do tego, że ją
kocha. Choć na razie starał się jak najdokładniej ukryć to przed nią, żeby nie
uciekła z krzykiem.
Ale ostatnio coraz
bardziej chciało mu się jakiegoś następnego kroku. A jeszcze bardziej chciało
mu się większej regularności i częstotliwości tego kontaktu. Żeby tak
codziennie mieć od niej maila… to by było piękne… No i żeby tak się z nią od
czasu do czasu móc spotkać… Fajnie jest ją adorować tak z daleka, ale …
No właśnie. Nachodziła go myśl, żeby zaproponować znów
spotkanie na herbatę. Nigdy mu się nie udało jej namówić, próbował tyle razy,
tyle razy mu się śniło, że ona się zgodziła, ale wciąż nie udawało się to w
rzeczywistości. Zdał sobie sprawę, że minął już ponad rok, odkąd ostatnio jej
to proponował. Uparł się, że nie zaproponuje po ostatnim razie, kiedy
zignorowała jego propozycję. Odmowę znosił, braku odpowiedzi nie mógł
ścierpieć. Ponad rok… A czuł, że już jest na to gotowy, że mógł się normalnie
zachowywać w jej towarzystwie. To też rezultat ich ostatniego spotkania.
No cóż… Rozważania jeszcze najwyraźniej muszą trochę
potrwać. Na razie posłał jej w prezencie kolejny drobiazg, tym razem pocztą.
Dowiedział się też, że będzie miała kolejne spotkanie z publicznością. Na
poprzednie nie pojechał, nie bardzo mógł, a poza tym uważał, że jest to za
szybko po ostatnim spotkaniu, dla niej za szybko oczywiście. Teraz już się
zastanawiał, choć tym razem to też byłoby lekkie szaleństwo.
Jakie to bicie się z myślami jest wyczerpujące… – stwierdził
i sięgnął po jej książkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.