1 sierpnia 2014
Wczoraj tak się rozszalałam z robieniem róznych rzeczy w
domu, że w końcu nie zrobiłam wpisu. inna rzecz, że coś na onecie się
spiętrzyło znów, bo nie mogłam sie zalogować.
dziś dla odmiany pełne lenistwo. aczkolwiek z rana
zapisywałam się na wizyty lekarskie. reumatolog: „Najwczesniej mamy miejsce na
czerwiec przyszłego roku”. świetnie! na szczęscie miła pani podała mi numer do
jakiejś innej poradni i tam na koniec sierpnia. hematolog w październiku.
jeszcze onkolog mi został, wszystko juz wiem, tylko nie mieli jeszcze rozpiski
zabiegów, więc mam zadzwonić w przyszłym tygodniu.
tesknię…. oj, tęsknię…
2 sierpnia 2014
rano było nawet znośnie, byłam na nordiku. potem robiło sie
coraz gorzej, teraz juz jest upał tragiczny… mam nadzieję, że szybko minie.
3 sierpnia 2014
upał…
tęsknię…
4 sierpnia 2014
mail
cudownie. jestem
szczęśliwa
4 sierpnia 2014
Chyba jednak chcę jechac do Szklarskiej napisałam A, że musi podejmowac decyzję jak
najszybciej.
a ja jutro do Włocławka
mam nadzieję, że nie będzie lało cały dzień i nie będzie straszliwego upału to drugie mi nie grozi raczej, ale to
pierwsze byc może tak
6 sierpnia 2014
wczorajsza wyprawa bardzo udana. ale się nałaziłam! jeszcze
dziś mnie nogi bolą. najpiękniej było
nad Wisłą, gdzie wracałam wielokrotnie. ale i muzea były w porządku i zabytki.
zjadłam coś drobnego też, choć mój brzuch od razu dał mi znać, że to
niekoniecznie był dobry pomysł…
świetny był moment gdy siedząc nad Wisłą postanowiłam
zajrzeć do internetu ha ha
pogoda też dopisała, luneło dwa razy: raz jak jadłam, raz
jak już wsiadałam do autobusu powrotnego.
i kartkę kupiłam i wysłałam.
a dziś rano: mail w skrzynce
o jak miło
ostatnio regularnie płaczę ze szczęscia.
dziś wybieram się do K. już się ma lepiej po operacji. mam
nadzieję, że sobie pogadamy. i mam wrażenie, że popłaczemy nad naszą pracą…
6 sierpnia 2014
i drugi mail dziś
cała rozmowa on sobie siedzi tam,
ja sobie siedze tu i tak sobie gadamy
6 sierpnia 2014
u Kasi było bardzo miło.
naszykowałam sobie plan jedzenia na nastepne dni… a teraz
zamierzam jeść ;)
wczoraj pracowity, ale miły dzień. kupiłam nowy zapas owoców
i warzyw do przetworzenia. niestety pogoda uniemozliwia suszenie na balkonie i
piekarnik musze włączać. marnie schnie, bo gruszki bardzo soczyste…
mama cos wkurzona, ale oczywiście nie wiem o co.
tęksnic zaczynam… choć jeszcze na razie tak z usmiechem,
zwłaszcza że zaglądam sobie często do skrzynki pocztowej
usiłowałam się z A dogadac w sprawie wyjazdu ale się nie
udało. ale udało mi się jakoś wszystko rozwiązać, co jest jakimś sukcesem.
wkurzyłam się porządnie, że dwa tygodnie mineły, decyzja niepodjęta i w końcu
się okaże, że nie ma juz żadnego pokoju wolnego, zwłaszcza jakby sie okazało,
że muszę jedynki szukać. ale wziełam trzy głębokie oddechy, uświadomiłam sobie,
że ja się też bujam z decyzją odnośnie konferencji jak małpa na linie,
przypomniałam sobie, że każdy ma wady, wytłumaczyłam sobie, że świat się nie
wali i odpisałam już chyba spokojnie, może mogłam wyraźniej powiedzieć, że źle
się z tym czuję, że tyle razy go pytałam o ten wyjazd, mogłam wcześniej dac
spokój. ale ważne, że ja sobie to dokładnie uświadamiam. odpowiedź nie była w
pełni zadowalająca, bo tak naprawdę nie dawała jasnej odpowiedzi, ale
postanowiłam nie byc jak K i nie pytać jaki jest komounikat dla mnie,
zinterpretowałam według siebie i już. nieco złości zostało w kwestii tego, jak
rozmowa była prowadzona i jak się zakończyła. więc być może teraz będzie trochę
ochłodzenie z mojej strony. trudno.
dziś nad ranem zdałam sobie sprawę z tego jaki numer
odwaliłam w pracy przed urlopem. który może się ciągnąć, a raczej miec
konsekwencje, dość długo. męczyło mnie to, ale też wzielam na wstrzymanie.
aktualnie stwierdziłam, że ja „nic nie wiem” i robie swoje. jak ktos to
wykryje, to powiem „ups”. jak się afera zrobi, to powiem o prawdziwej
przyczynie mojego błędu – zaniedbaniach kierownictwa i totalnym burdelu we
wszystkim, czego naczelna pilnuje. a w ogóle – były gorsze kwiatki i jakoś
wszystko uszło i się rozwiało. więc – staram się nie mysleć, choc bywa to
trudne. dobre ćwiczenie przed powrotem do pracy z nowym nastawieniem
a przed chwila zarezerwowałam sobie nocleg, za tydzień jadę
w góry!
dziś idę do I. będzie pewnie fajnie. w sumie to zaraz się
powinnam szykowac, a to pranie jakos tak sie nie chce skończyć :/
dziś już dzień bez warzyw z okazji nadchodzącej
kolonoskopii…
8 sierpnia 2014
u I było bardzo milo. nie tak jak u K, no ale to nie ten
poziom znajomości.
A się nie odzywa, ja tez nie. nie jestem jakos wściekle zła
na niego, ale troche moja duma jest urazona. poza tym ciągle ja ostatnio sie
napraszałam z pisaniem, jak ma chęć – niech napisze.
chyba sobie juz ER włączę.
9 sierpnia 2014
nordik, ogarnianie domu, czytanie.
zaczynam tęsknić. jeszcze jakos mnie trzyma moja „księga”
ale czuję, że zaczynam tesknić na powaznie.
dziś juz na diecie ubogoresztkowej, ale na razie nie jest to
kłopotliwe, jutro pewnie będzie gorzej. na szczęście zaczał się tez na powaznie
okres, więc sa szanse, że sie skończy w znacznej mierze do wtorku.
zrobiłam sobie nowy plan na stepne dwa tygodnie
10 sierpnia 2014
spacer, czytanie, odpoczywanie.
włozyłam 6 słoików cukini.
A milczy, ja też. on pewnie zajęty D, ja nie wiem, co mu
chce powiedzieć.
myslę o M, cały czas. tęsknię coraz bardziej. a tu jeszcze
12 dni!…
dziś gotowana ryba, ryż, maslanka, soki, mleko. na kolację
resztka ryby, jogurtu i kisiel. jutro płynnie. na razie się trzymam. szkoda, że
jakos waga wcale nie spada… :/ myslałam, że to może będzie skutek pozytywny
całego tego zamieszania…
teraz jade sobie na zabieg. dwie i pół godziny będę leżeć i
pachnieć.
10 sierpnia 2014
zasnęłam w trakcie zabiegu i śnił mi się M
11 sierpnia 2014
namalowałam obraz dla M.
własciwie dwa: próbny i własciwy. oba sa niezłe
poczytałam, ogarnełam się.
piję juz tylko od rana, mleko, bulion, sok. acha, zjadłam
kisiel na drugie sniadanie. wszystko zgodnie z zaleceniami. za chwile zaczynam
przygotowywac ten specyfik, a potem będą pewnie dość trudne dwie godziny, kiedy
będe musiała to wypić. a potem pewnie jeszcze trudniejsze godziny, kiedy będę
musiała to wydalić…
ratunku…
11 sierpnia 2014
zapomniałam o najważniejszym: M mi się śnił byłam go odwiedzić i tak miło poprosił, żebym
zostala i grzał mi ręce, bo zmarzłam…
11 sierpnia 2014
pierwsze szklanki tego świństwa nawet jakos przełknełam.
gdzieś w połowie nawet pomyślałam, że nie jest źle. ale już przy nastepnej było
źle. przedostatnia przełknełam juz z odruchem wymiotnym. została mi jeszcze
jedna za ok 10-15 min. nie wiem jak to zrobię…
11 sierpnia 2014
brzuch mam wzdęty, troche boli i czuję jak mi się tam w nim
coś przemieszcza. ale żadnych ruchów w kierunku zewnętrza jeszcze nie było.
chyba podzielę tę ostatnia szklankę na części…
11 sierpnia 2014
wypiłam 1/3…
11 sierpnia 2014
wypiłam
ruszyło
o nasza wspólna matko…
12 sierpnia 2014
ufff, już po wszystkim.
nie było tak źle, podsumowując – najgorsze ze wszystkiego
było wypicie ostatnich dwu szklanek wczoraj. reszta uszła. troche zabolało parę
razy, ale dałam radę. najważniejsze, że to juz za mną i że wynik w normie.
i że moge coś zjeść haha
to teraz mogę zacząć mysleć o reszcie urlopu.
13 sierpnia 2014
głównym moim zajęciem były dzis zakupy. wszystko sie
udało
poza tym powkładałam trochę weków.
teraz juz odpocznę, bo jutro Kalisz
A sie nie odzywa…
Tęsknię coraz bardziej za M…. zaraz mi zacznie odbijać
podejrzewam…
15 sierpnia 2014
Kalisz jest bardzo piękny i wyprawa sie udała. obejszałam
stare miasto, z kosciłami, kamienicami, rynkiem, ratuszem, teatrem, mostami,
byłam w muzeum, zjadłam łososia ze szpinakiem i frytkami. wróciłam zmęczona ale
zadowaolona.
otworzyłam wczoraj skrzynkę a tam mail!!! znów się popłakałam
dziś odpoczywałam i dochodziłam do siebie. juz mi się marzą
góry, ale jutro jeszcze trzeba przejśc przez przygotowania fajnie będzie
16 sierpnia 2014
spakowana i gotowa do wyjazdu.
plecak wcale nie cięzki i nie wypchany, więc mój piękny
monotematyczny pamiętnik jedzie ze mną. już jestem w połowie lipca, więc prawie
na bieżąco.
mam nadzieję, że w górach nie będzie mi się tak tęsknić i
ten tydzień szybko minie. i przyjemnie. a potem wrócę i … oby
to teraz trochę odpocznę, kolacja i spać, bo jutro pobudka
wczesna.
24 sierpnia 2014
wróciłam.
było fantastycznie. góry sa cudowne, mogę tak iść i iść i
iść, mysli sobie płyną gdzieś obok, albo wcale, relaks pełen. był tez jeden
dzień, gdzie w zasadzie siedziałam sobie powyżej 1200m cały dzień, jakbym była
w któryms obozie na wspinaczce na K2 i się aklimatyzowała do wysokości. napatrzyłam się, nawdychałam się, nachodziłam
się, najadłam pyszności. pogadałam z róznymi ludźmi też, ale bez przesady,
raczej się cieszyłam swoja samotnością. marzyłam też
dziś się ogarniam i staram się jeszcze nie dopuszczać myśli,
że od wtorku do roboty…
tęsknię bardzo…
25 sierpnia 2014
Odebrałam wyniki. przewlekłe zapalenie. chyba sie z nimi
przejdę dzis do mojej lekarki.
zrobiłam zakupy i włozyłam kolejna porcję pomidorów.
jeść mi sie chce
25 sierpnia 2014
byłam z wynikami, podobno wszystko w porządku.
jem na potęgę. I should really put a stop to this. maybe next week
zaplanowałam resztę tygodnia.
zrobię teraz kompot gruszkowy
26 sierpnia 2014
pierwszy dzień w pracy… dobrze, że tylko niecałe cztery
godziny… muszę sobie cały czas wyliczać pozytywne aspekty mojej pracy i
powtarzać, że trzeba ignorować rzeczy niewazne.
kupiłam bakłażany i włozyłam do słoików z sosem
pomidorowym. trochę się nie zmieściło
(czytaj: zopstawiło ;p) – bedzie na kolację
zaraz się zajme moimi biednymi, zmasakrowanymi po urlopie w
górach stopami. zrobię im dobrze :)
tęsknię coraz bardziej, juz czuję jak mi się w gardle smutek
zaczyna zbierać. zaraz będzie juz bardzo źle…. :/
27 sierpnia 2014
dziś byłam zrobić badanie na boreliozę.
byłam też u fryzjera na podcięciu i wzmocnieniu, nabyłam
pokrzywę do płukania i zamówiłam sobie tabletki.
włozyłam leczo – 12 słoików.
zaraz przyjdzie K.
nastrój spada.
28 sierpnia 2014
reumatolog. praca. zakupy. słabo się czuję. dziś ma przyjśc
A.
29 sierpnia 2014
wieczór z A wczoraj dość miły. zanocował w końcu u mnie, bo
nie chciało mu się wracac do domu. więc jeszcze sniadanie zjedlismy razem.
odebrałam wynik na boreliozę – na granicy.
dzis włozyłam buraczki
humor zdecydowanie lepszy z powodu maila
zaraz ma przyjśc K
30 sierpnia 2014
dzis sobota techniczna: ogarniam sie domowo. finansowo też.
ale juz koniec, teraz będe sobie SPA robić.
humor na wysokim poziomie z powodu dzisiejszego maila
31 sierpnia 2014
uwaga, uwaga: zaczynam znów dietę!
dziś teoretycznie dzień oczyszczania, ale myślę, że na
kolację będzie jakaś mała sałatka na 100kcal, bo po prostu tak jest potem
łatwiej liczyc dni, jak nie ma tego dnia „zerowego”.
piję herbate i na razie jestem szczęsliwa.
31 sierpnia 2014
jesli chodzi o stan głodu to rewelacyjnie dobrze, ale
zaczeło mi byc potwornie zimno! zazwyczaj mi się to robiło dopiero drugiego,
trzeciego dnia, a tu nagle od razu od pierwszego… cóż…
za jakies cztery godziny zjem sobie kolację: sałatka za 100
kalorii. na razie piję kolejne herbaty.
matko, jak mi się nie chce do roboty jutro iść…
dlaczego weekend dopiero za pięc dni?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.