No i co?? Ile z Was przesiedziało kilka pierwszych dni
stycznia pisząc, a raczej usiłując napisać, postanowienia noworoczne? Trudne
zadanie? A wydawałoby się – nic prostszego: siadamy, bierzemy długopis i
przelewamy na papier wszystko to, co kłębi nam się w głowie. Każdy z nas wie
przecież najlepiej jakie są jego wady i co chciałby zmienić w sobie. Bo,
niestety, te noworoczne postanowienia, opierają się raczej na tym co w nas złe
i co chcemy zmienić. Pewnie dlatego jest to takie trudne – to operacja na żywym
organizmie.
Moja koleżanka co roku jako punkt pierwszy wpisuje sobie
:schudnąć. To już jest w zasadzie konstans i nawet jakby mi powiedziano, że w
tym roku tego nie napisała, to bym nie uwierzyła. Nawet ją rozumiem. Niewiele
jest kobiet naprawdę zadowolonych ze swego wyglądu, które nie chciałyby tego
czy owego poprawić, a schudnięcie to marzenie większości z nich. Tylko że ona
bardzo lubi jeść i wszelkie próby chudnięcia kończą się zazwyczaj trzeciego
dnia, w porywach do tygodnia. Na pytanie czemu właściwie chce schudnąć, z rękawa wytrzepuje kolejne odpowiedzi: żeby
się podobać, bo tusza jest niezdrowa, bo nie mieszczę się w ciuchy itp. Podobanie
się to kwestia gustu, a do tuszy jej jeszcze daleko. Chyba poradzę jej, żeby
zmieniła ten swój numer jeden na: kupić ciuchy rozmiar większe, i będzie
spokój.
Znam co najmniej dwie osoby, u których jak bumerang powraca
kwestia: znaleźć sobie partnera/partnerkę życiową. Ciekawy cel, tylko kiedy tak
na nich patrzę, to nie widzę tego szukania. Jest to raczej siedzenie w kacie w
większej lub mniejszej depresji i narzekanie na ten okropny świat, w którym nie
ma nikogo kto by przyszedł i ich pokochał. Nasze babcie twierdziły „siedź w
kącie, a znajdą Cię”, nie sądzę jednak, żeby miały na myśli dosłowne znaczenie
tych słów. Chodziło im raczej o dobre maniery, skromność i pewne zasady
postępowania w społeczeństwie. Pamiętajmy jednak, że nawet w ich czasach nic
się nie działo od siedzenia w kącie; co z tego, że może dziewczyna osobiście
nie prowadziła poszukiwań, ale miała od tego matkę, ciotkę, swatkę i
przyzwoitkę. Czasy się zmieniają, ale znaczenie słów pozostaje: znaleźć wiąże
się niezmiennie z szukać.
Ogromna ilość tych postanowień jest nie do zrealizowania z
prostej przyczyny niemożności przyspieszenia czasu. Skończyć studia, spłacić
pożyczkę, kupić dom. Jeśli ktoś jest na ostatnim roku studiów to je skończy,
jeśli nie, to po co to pisać? A pożyczka? Jeśli jest rozłożona na 25 lat, to co
tu można przyspieszyć?
Jest jeszcze seria postanowień dotyczących osobowości. Będę
milsza dla siostry. Przestanę krzyczeć na dzieci. Nie będę kłócić się ze
współpracownikami. Nie będę drażnić szefa. Będę ostrożniej jeździć autem.
Przestanę się spóźniać. Aż dreszcze przechodzą. Można nabawić się poważnej
depresji czytając swoje noworoczne postanowienia. To tak jakby nasz ktoś stał
nad nami i mówił: „Ty się do niczego nie nadajesz! Zobacz jaki jesteś
okropny/okropna! Popatrz ile masz wad!Nadajesz się tylko do gruntownego
remontu!” Następnym etapem podejrzewam będzie to, jak zagra nam w głowie
piosenka Kasi Klich z lekko zmienionym refrenem „Wymienię SIEBIE na lepszy
model”.
Ja w tym roku jestem za całkowitą zmianą. Kto już te
nieszczęsne postanowienia napisał, proponuję – do kosza. Kto nie napisał, niech
da sobie spokój. Od czasu do czasu musi być taki rok, kiedy odpuścimy sobie te
wszystkie pretensje do siebie o to, że nie jesteśmy tacy, czy inni. Popatrzmy
na siebie łagodnym okiem, skupmy się na naszych dobrych cechach, nie próbujmy
za wszelką cenę uzyskać czegoś, zwolnijmy w tym wyścigu z samym sobą. Jedynym
postanowieniem na ten rok niech będzie: żyć. Taki jest przecież najważniejszy
cel życia: przeżywać je.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.