Dziś trochę o mnie, bo dawno nie pisałam konkretów. Było już
o moich ulubionych kuchniach świata, teraz może o tym, co lubię pić.
Kto zagląda do mnie od jakiegoś czasu, na pewno wie, że
uwielbiam herbatę. Tak naprawdę, herbaty mogę się napić zawsze, o każdej porze
dnia i nocy. Ale nie każdej herbaty. Zaraz koneserzy i konserwatyści mi napiszą
pewnie, że w takim razie w ogóle nie powinnam mówić o herbacie, ale … przyznaję
się, nie lubię czarnej herbaty. Mogę się napić od czasu do czasu, ale raczej
rzadko i wtedy, gdy nie ma żadnej innej. Z cytryną ewentualnie. I nie za mocną,
najlepiej tak piąty parz. ;) Próbowałam w Anglii z mlekiem – potraktowałam jako
eksperyment, stwierdziłam, że to nie dla mnie.
Natomiast uwielbiam herbaty czarne aromatyzowane, np. brzoskwiniową,
cytrynową i ananasową i mogę pić je dzbankami. Herbaty czysto owocowe, z
pływającymi owocami, kwiatami i liśćmi też zyskują moje uznanie. Przepadam za
herbatami typu sencha, najbardziej egzotyczną i brzoskwiniową, ale lubię też
truskawki w śmietanie – i mam na myśli smak herbaty. ;) Zawsze i wszędzie mogę napić
się herbaty jaśminowej, nie za długo parzonej i też nie za mocnej. I właśnie
doszłam do wniosku, że musze się wybrać na zakupy i uzupełnić swój herbaciany
zapas, który zajmuje mi w kuchni trzy półki, tylko że ostatnio część puszek
stoi pusta… Latem bardzo lubię zimne napoje, a więc robię duży dzban herbaty
owocowej, schładzam i potem wypijam.
Oprócz herbaty codziennie pijam mleko. Tak, tak, i to nie
jest reklama zdrowego trybu życia i nikt
mi za to nie płaci. Uwielbiam mleko, jak nie ma mleka do śniadania jestem
bardzo nieszczęśliwa. Podgrzewam je lekko w mikrofalówce, do temperatury nieco
powyżej pokojowej. Czyli takiej, której większość moich znajomych nienawidzi,
mówiąc, że albo lodowate, albo gorące, a najlepiej wcale. ;) Jak jestem chora,
to piję cieplejsze, wtedy z masłem, miodem, czosnkiem, w zależności od potrzeb.
Czasem również robię kakao, ale jest takie kaloryczne! Latem bardzo lubię
koktajle mleczno -owocowe: jagodowy i
truskawkowy. Miksuję owoce, słodzę, dolewam trochę mleka, zamieszam i gotowe.
Trochę szkoda mi, że nie mogę pić mleka ze sklepu ze zdrową żywnością, ale
niestety – jest najwyraźniej za bardzo mleczne i mam po nim sensacje
żołądkowo-jelitowe. Sklepowe mleko z kartonu tego nie wywołuje, więc
poprzestaję na walorach smakowych, nie zajmując się procentem mleka w mleku.
Trzecim moim faworytem są kompoty, oczywiście własnej
roboty. Na jesieni przetwarzam truskawki, wiśnie, porzeczki, czereśnie, agrest,
morele, jabłka, gruszki, jagody, śliwki, maliny, jeżyny na zamkniętą w słoiku
rozkosz dla podniebienia, którą wyciągam potem cały rok i wypijam. Robię
kompoty mało słodkie, ale dość gęste, więc potem rozcieńczam je trochę wodą. Z
malin, jeżyn i jagód robię również soki, które też potem konsumuję. Oczywiście
kiedy latem owoce te są dostępne, zawsze mam garnek świeżo ugotowanego kompotu
do popijania.
Jeśli chodzi o alkohole, tutaj też mam dość wyraźnie
zarysowany gust. Lubię piwo, najchętniej z sokiem. Miałam parę ulubionych
marek, ale albo stały się niedostępne, albo skończono produkować ten rodzaj.
Nie mam szczęścia. Więc teraz po prostu – piwo z sokiem, czyli jak mówi mój
bardzo dobry znajomy „herbata malinowa”. No niech będzie. ;) Poza tym –
tequila, biała, w postaci drinka Tequila Sunrise, ewentualnie Margherita.
Malibu, z mlekiem, albo drink Pina Colada. Ewentualnie białe wino, półsłodkie.
I to by było na tyle. Żadnych koniaków, likierów, … nie, nie będę pisała, czego
nie, po prostu całej reszty. ;)
Co jeszcze? Woda mineralna, mogłabym podać jaka, ale chyba
byłaby to zbytnia reklama. Ale faktem jest, że lubię tylko dwa gatunki, z czego
jeden zdecydowanie bardziej. Ice tea, o smaku brzoskwiniowym, od czasu do
czasu. Sok pomidorowy. Bardzo rzadko, ale za to wtedy z dużym zapałem – sok
marchwiowy. Eksperymentalny drink, jeśli zaufam barmanowi.
Jak widać, nie jest tego dużo. Z jednej strony to dobrze –
kto mnie zna, wie czego się po mnie spodziewać i czym mi sprawić przyjemność. Z
drugiej strony – jak idę gdzieś w gości, to czasem mam problem czego się napić.
Ale zawsze jest możliwość – nie pić nic, a w domu czeka zestaw ukochanych
napojów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.