Śmierć, wygodnie rozparta w fotelu, przyglądała się Jackowi.
Mężczyzna za pomocą ramienia przyciskał do ucha telefon, żeby w trakcie rozmowy
z przełożonym móc jednocześnie wypełniać tabelki w komputerze. Praca w
korporacji cholernie wyniszczała, ale Jacek zdawał się tego nie zauważać.
Podobnie jak tego, że niedawno żona odeszła z innym i tego, że w fotelu obok
siedzi zakapturzona postać z kosą w jednej ręce i jego poranną kawą w drugiej.
Ponura Żniwiarka upiła kilka łyków, po czym powoli wstała, przeciągnęła
paliczkiem po ostrzu i zbliżyła się do Jacka, przelotnie zerkając na monitor.
Biorąc zamach, pomyślała: „Deadline... Podoba mi się to słowo”.
Anna Grzeszczyk
Coraz częściej spotykam ludzi, którzy umierają w swojej pracy. Najgorsze jest to, że do końca są przekonani, że robią dobrze. Chwalą się ile to godzin dziennie poświęcają na pracę, ile ich kosztuje to co zarobią, źli na rodzinę, że się odsuwa a to przecież wszystko dla nich. Nie spędzi czasu z dzieckiem, żeby kupić mu nową grę, tylko co dziecko doceni bardziej.
OdpowiedzUsuńJa w ogóle mam wrażenie, że ludzie się ostatnio zrobili jacyś nieludzcy... :(
Usuń