Rozstaliśmy się z ludem Izraela, kiedy Bóg jednak
zdecydował, że nie zniszczy ich za kłanianie się złotym cielcom, które sami
sobie stworzyli i uznali za boga. Cielce to cielce, a nie Bóg. Dlatego też Bóg
nie chciał, żeby tworzono wizerunki czegokolwiek co jest na niebie lub ziemi i
oddawano mu cześć bo to nie był On.
Nawet najpiękniejszy obraz, posąg, witraż czy mozaika, o której artysta mówi,
że przedstawia jego wyobrażenie Boga, jest w gruncie rzeczy obrazem czegoś/kogoś
chodzącego po ziemi. Bo przecież Boga nikt nie widział. „I rzekł Mojżesz: Spraw, abym ujrzał
Twoją chwałę. Pan odpowiedział: Ja ukażę ci mój majestat i ogłoszę przed tobą
imię Pana, gdyż Ja wyświadczam łaskę, komu chcę, i miłosierdzie, komu Mi się
podoba. I znowu rzekł: Nie będziesz mógł
oglądać mojego oblicza, gdyż żaden człowiek nie może oglądać mojego oblicza i
pozostać przy życiu. I rzekł jeszcze
Pan: Oto miejsce obok Mnie, stań przy skale. Gdy przechodzić będzie moja
chwała, postawię cię w rozpadlinie skały i położę rękę moją na tobie, aż
przejdę. A gdy cofnę rękę, ujrzysz Mię z
tyłu, lecz oblicza mojego tobie nie ukażę.”
Nie miał za to Bóg nic przeciwko temu, żeby zrobiono
Arkę Przymierza. Według tego, co napisano w Biblii, nawet sam mówił jak ta Arka
ma wyglądać. Nie bardzo wierzę, że miało
to dla niego jakiekolwiek znaczenie, czy będzie miała pół metra więcej czy
mniej długości, czy tkanina na zasłony będzie czerwona czy zielona, czy do
przenoszenia będą trzy drążki czy jeden i czy cheruby będą sobie patrzyły w
oczy czy pokazywały języki. A jednak ładnych kilka stron Biblii zajmuje opis
tego, jaka miała być sama Arka, w której przechowywano tablice, Namiot
Spotkania, wszystkie potrzebne sprzęty, szaty i wiele innych przedmiotów. Oto
maleńki kawałek tego opisu : „Uczynili też pektorał, wykonany przez biegłych
tkaczy w ten sam sposób jak efod z nici ze złota, z fioletowej i czerwonej
purpury, z karmazynu i z kręconego bisioru. Pektorał był kwadratowy, a długość
jego i szerokość wynosiły jedną piędź. Był on podwójnie złożony. Umieścili na
nim cztery rzędy drogich kamieni; w pierwszym rzędzie rubin, topaz i szmaragd;
w drugim rzędzie granat, szafir i beryl; w trzecim rzędzie opal, agat,
ametyst; wreszcie w czwartym rzędzie
chryzolit, onyks i jaspis. Były osadzone w oprawach ze złota w odpowiednich
rzędach. Kamienie te otrzymały imiona dwunastu synów Izraela; było ich
dwanaście według ich imion; były ryte na wzór pieczęci, każdy z własnym
imieniem według dwunastu pokoleń.”
Osiem linijek na jeden mały fragment odzieży, a właściwie
biżuterii, bo pektorał, czyli napierśnik, to w sumie rodzaj ozdoby. Po co? Ja
myślę, że Bóg po pierwsze chciał im trochę dopiec za nieposłuszeństwo. Taka
maleńka złośliwość z jego strony, a nawet może nie złośliwość, bo powiedzmy
sobie szczerze – należała im się kara za cielce. Więc Bóg pomyślał sobie –
„Tacy jesteście? Odlaliście jakiegoś zwierza i myślicie, że tak łatwo? Nie ma!
Chcecie mieć coś koniecznie, co wam będzie przypominało o mnie, to się musicie
napracować!” I dalejże nawymyślał pierścieni, efodów, tunik, mis, podstawek,
jabłek granatu, czerwonej purpury, koziej sierści, kręconego bisioru, złotych
sznurów, drągów z akacjowego drewna, srebrnych klamer i miliona różnych rzeczy.
Dobrze tak Izraelitom, jak nie docenili, ze Bóg idzie z nimi jako słup ognia,
tylko im się zachciało czegoś materialnego! A po drugie myślę, ze Bóg chciał
też trochę ich sprawdzić. Zawiedli go przecież bardzo, ledwo tylko Mojżesz
zniknął, a oni już sobie jakiegoś innego Boga poszukali. Więc stwierdził, że
dobrze byłoby sprawdzić choć trochę, czy zamierzają być mu posłuszni i wypełnią
wszystkie jego polecenia. Po trzecie był zazdrosny, więc chciał się dowiedzieć,
czy oddadzą znacznie więcej bogactw na niego, niż oddali na zrobienie cielców.
Tak czy inaczej – był to bardzo dobry pomysł – Izraelici mieli coś uchwytnego,
Bóg sprawdził, czy zmądrzeli choć trochę, a my mamy „Poszukiwaczy zaginionej
arki”. ;)
Kiedy już wszystko wykonali według wskazówek i robota
była ukończona : ” […] obłok okrył Namiot
Spotkania, a chwała Pana napełniła przybytek. I nie mógł Mojżesz wejść do
Namiotu Spotkania, bo spoczywał na nim obłok i chwała Pana wypełniała
przybytek. Ile razy obłok wznosił się nad przybytkiem, Izraelici wyruszali w
drogę, a jeśli obłok nie wznosił się, nie ruszali w drogę aż do dnia uniesienia
się obłoku. Obłok bowiem Pana za dnia zakrywał przybytek, a w nocy błyszczał
jak ogień na oczach całego domu izraelskiego w czasie całej ich wędrówki.” To
mi przypomina pewne porównanie, którego użył w swojej książce „Ślepy zegarmistrz”
Richard Dawkins. Przyrównał tam ewolucję do wędrówki Izraela przez pustkowie,
próbując udowodnić, że ewolucja wcale nie odbywała się cały czas w tym samym
tempie, ale jak Izraelici – raz trwała w miejscu przez dłuższy czas (kiedy
chwała Boga wypełniała przybytek), a raz ruszała z kopyta do przodu (kiedy
obłok unosił się nad przybytkiem). Jak na zagorzałego ateistę, to
daje argument całkiem religijny, ale cóż, ja od dawna twierdzę, że Bóg to
ewolucja, pan Dawkins podrzucił mi tylko kolejny argument. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.