Jak by tu zacząć…. Może powiem po prostu : Warszawa. I
wszystko będzie wiadomo. J
Nie wiem, ile razy już byłam w tym mieście, na pewno całe
dziesiątki, być może zbliżam się już do setki. Nie, nie pracuję tam,
dojeżdżając codziennie, choć wiem, że są tacy ludzie. Ja tam przyjeżdżam dla
przyjemności, nawet jeśli częściowo czasem jest to związane z pracą, jak
ostatnio, kiedy byłam na konferencji.
Coś ma w sobie to miasto. Obojętnie, czy jadę tylko w celu
prywatnym, czy też jest coś do zrobienia i będę miała tylko chwilę wolną, a
nawet jeśli praca wypełnia każdą chwilę – coś ma w sobie to miasto.
Już kiedy wsiadam do pociągu, zaczyna mnie ogarniać radość.
Pamiętam wyjazd, kiedy przez poprzedzający go miesiąc byłam w dość podłym
nastroju, takim typowo pod zdechłym Azorkiem. Wsiadłam do pociągu z tabliczką
Warszawa i przeszło. Przecież jechałam TAM, więc jak mogłam być w złym humorze?
No way… ;)
W miarę jak pociąg przemieszcza się w stronę Warszawy, mam
coraz szerszy uśmiech, na twarzy i wewnętrznie też. Właściwie to kiedy
pojawiają się pierwsze tablice Warszawa - ….. , to już nie mogę wysiedzieć na
miejscu, zaczynam się kręcić, pakować, ubierać i kiedy jestem na stacji
Warszawa Zachodnia to już stoję zwarta i gotowa przy drzwiach, mimo że wysiadam
na Centralnym.
Najchętniej przemieszczam się pieszo. Idę sobie i wchłaniam
Warszawę. W zasadzie nie używam mapy, wędrowałam po niej palcem tyle razy…. Kładłam
się na podłodze, rozkładałam taką ogromną, największą jaka była dostępna, mapę, i wędrowałam. Oglądałam ulice, place, parki,
sprawdzałam gdzie jadą autobusy i tramwaje. Jeśli mam gdzieś dotrzeć konkretnie
do miejsca, którego nie znam, albo z miejsca, którego nie znam, sprawdzam na
mapie, ale potem najczęściej idę „na czuja”. Nawet niekoniecznie najkrótszą
drogą. A to gdzieś skręcę, a to przez park jakiś przedrepczę, a to na coś
popatrzę.
Mam za sobą oczywiście też systematyczne zwiedzanie: Zamek,
Stare Miasto, Łazienki, Wilanów, Syrenka, Powązki, muzea, pomniki , parki, kościoły,
skwery itd. Ale ostatnio siedząc w hostelowej bawialni przy śniadaniu
przeglądałam album ze zdjęciami Warszawy. Po pierwsze doszłam do wniosku, że
jest jeszcze bardzo dużo miejsc, których nie widziałam, a po drugie, że mam
straszną ochotę znów na zwiedzanie. Chyba sobie muszę zrobić tydzień urlopu w Warszawie, wszystko od nowa
obejrzeć, podziwiać, wchłonąć….
Jest takie miejsce w Warszawie, gdzie jestem zawsze, jeśli
tylko mam chociaż trochę czasu. Ostatnim razem oczywiście też tam zawitałam,
nadchodząc spacerkiem od Górnośląskiej tym razem. Poprzednio od Rozbrat.
Jeszcze poprzednio od Torwaru. A jeszcze wcześniej od Łazienek. Wszystkie drogi
prowadzą na Myśliwiecką 3/5/7, pod siedzibę Trójki. Miejsce pełne mistycyzmu.
Daje mi energię życiową.
A przecież tylu ludzi nie znosi Warszawy. Że brudna, że
warszafka, że korki, że się niewiele zmienia, że tak naprawdę jak popatrzeć, to
nowe kawałki wstawione w komunistyczne fundamenty, itp., itd. No widzę - i nic.
I tak sobie myślę, że moje uwielbienie dla najlepszego na świecie radiowego
dziennikarza muzycznego Marka Niedźwieckiego i jego audycji oraz uwielbienie
dla Trójki – najlepszego radia na świecie, musiało się rozciągnąć na całe
miasto. Tak, to musi być to… J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.