28.04.2010
„Adam współżył ze swoja żoną Ewą i ona stała się brzemienna.
Po pewnym czasie urodziła Kaina i powiedziała: „Wydałam mężczyznę z pomocą
Boga. Później jeszcze urodziła jego brata, Abla.” To początek czwartego
rozdziału Księgi Rodzaju. Mimo że symboliczni Adam i Ewa właśnie zdali sobie
sprawę z tego, że nie są nieśmiertelni i że na świecie zagraża im wiele
niebezpieczeństw, to ich historia znajduje ciąg dalszy. Najwyraźniej uznali, że
może oni za wiele na to nie poradzą, ale może ich dzieci albo wnuki coś już z
tym zrobią. My też często mówimy „za moich czasów nie będziemy latać w kosmos
na wakacje, ale moje wnuki to już na pewno”. Więc – rozmnażają się, aby trwał i
rozwijał się gatunek ludzki, tak jak kazał im zresztą Bóg.
Według tego, co napisano w Biblii, mamy więc już na świecie
czworo ludzi. To znaczy, gdyby brać to dosłownie, co oczywiście nie jest
najlepszym pomysłem, ale nie uprzedzajmy faktów. Teraz najważniejsza jest
opowieść o Kainie i Ablu, tak mocno zakorzeniona w każdej kulturze związanej z
chrześcijaństwem. Wszyscy wiedzą, kim oni byli i że jeden brat zabił drugiego
brata. Niektórzy będą mogli nawet powiedzieć, że potem się jeszcze wypierał i
zacytują słynne stwierdzenie „Czy jestem stróżem brata mojego?” Mnie jednak, na
wstępie, jak policyjnego detektywa,
najbardziej interesuje motyw.
Dlaczego Kain zabił Abla? On sam się na ten temat nie
wypowiada słowami, jedynie jego twarz ujawnia, że pała gniewem. Na kogo?
Zaczynając od początku, Kain zajmował się uprawą roli, a Abel pasterstwem.
Przynieśli pewnego dnia Jehowie ofiary, każdy według własnych możliwości: Kain
płody ziemi, a Abel kawałki tłuszczu pierworodnych swej trzody. Z biblijnej
relacji wynika, że Bogu dary Kaina się nie spodobały i wtedy ten ostatni
właśnie zapałał gniewem. Rozzłościł się wiec na Boga, że ten nie uznał jego
daru za odpowiedni. Na Bogu się nie mógł zemścić – zabił Abla, którego uznał za
przyczynę – przeniesienie, jak twierdza terapeuci dość częste, ktoś nas
denerwuje, ale kiedy nie możemy „dostać go w swoje ręce” znajdujemy sobie
kogoś, co do kogo potrafimy sobie wmówić, że jest przyczyną naszego gniewu i na
nim się wyładować.
Dlaczego Bogu nie spodobała się ofiara Kaina? W Biblii jest
napisane, że to Kain przyniósł Bogu dary jako pierwszy, nie może być więc mowy
o tym, że Bóg stwierdził, że on tylko naśladuje kogoś innego, zamiast sam
wystąpić z jakąś propozycją. Szybciej można byłoby to pomyśleć o Ablu, który
„również [...] przyniósł niektóre z pierworodnych swej trzody”, kto wie, może
tak właśnie ocenił to Kain, że Abel go, kolokwialnie mówiąc, małpuje. Nie można
też myśląc logicznie dojść do wniosku, że Bóg wyżej cenił sobie ofiarę ze
zwierząt niż z roślin, kiedy w pierwszym rozdziale kazał ludziom i zwierzętom
żywić się właśnie „wszelką zieloną roślinnością”. Coś tu się, szczerze mówiąc,
bardzo nie zgadza.
Oczywiście można posłużyć się najprostszym i jednocześnie
logicznym wyjaśnieniem. Abel może złożył swoja ofiarę z czystego porywu serca,
natomiast Kain miał może fałszywe powody, takie jak zaskarbienie sobie większej
przychylności Jehowy. Kto wie, może zamierzał potem poprosić go o coś i
wesprzeć się tym, że składał przecież takie piękne ofiary. Teoria ta może mieć
swoje uzasadnienie w słowach „Jeśli zaczniesz czynić dobrze, czyż nie nastąpi
wywyższenie?” Sugeruje ono, jakoby Kain do tej pory nie postępował dobrze,
nawet składając ofiary, więc prawdopodobnie Bóg dopatrzył się w jego sercu i
myślach czegoś, co jego i jego ofiarę natychmiast zdyskredytowało.
Wyjaśnienie to, jakkolwiek logiczne, nie uspokaja jednak
wszystkich moich wątpliwości, tych wyrażonych nieco wyżej, jak i jeszcze innej,
mianowicie, po co Bogu, będącego siłą sprawczą wszystkiego na świecie, ogromną
mocą potrafiącą „nakazać” powstanie człowieka, jakaś ofiara W OGÓLE? Nie zje
jej przecież. Nie posieje. Nie sądzę, żeby był przekupny i dał się kawałkami
mięsa przeprosić za głupotę ludzi. Jezus zniósł w ogóle składanie ofiar, to co,
nagle przestały być potrzebne? Przecież,
jak już kiedyś wspominałam, ofiara Jezusa też nic nie zmieniła w ogólnym
zachowaniu ludzi. Myślę, że w swej głupocie ludzie nie wiedzieli jak
komunikować się z Bogiem, więc umyślili sobie, że będą mu dawać prezenty. Każdy
lubi przecież prezenty, prawda? Choć nie wszystkie prezenty... Quetzalcoatl,
jeden z najważniejszych bogów plemion Mezoameryki, Pierzasty Wąż, o piórach ptaka kwezala walczył z innym
bogiem,Tezcatlipocą (Dymiącym
Zwierciadłem) i jego zwolennikami, gdyż sprzeciwił się praktykom składania
ofiar z ludzi. I co? Po pewnym czasie głupi ludzie, zaczęli właśnie jemu
składać ofiary z ludzi. Najwyraźniej potrafimy wypaczyć wszystko...
Powód zbrodni Kaina to dla mnie kolejna opowiastka ludzi,
którzy nie chcą się przyznać, że po raz kolejny zawinili, kolejny raz zwalanie
winy na Boga. Kain był zły, że jego prezent się nie spodobał. Jeszcze bardziej
był zły, że prezent Abla się spodobał. Niech będzie, chociaż pewnie poszło o
coś zupełnie innego, a najłatwiej było jako powód przedstawić ofiarę składaną
Bogu. Bóg mówi mu „grzech czai się u wejścia i ku Tobie kieruje się jego
pożądanie; ty zaś – czy nad nim zapanujesz?” Nie zapanował. Zabił. Bóg wypędził
go, bo zamiast rozwijać swoje dobre cechy, poddał się tym złym, zrobił krok do
tyłu na ewolucyjnej ścieżce. Nie na darmo mówimy czasem o niektórych, że
„dopiero z drzewa zeszli”, Kain zabijając Abla dokonał kroku wstecz, wbiegł z
powrotem na to drzewo, z którego tak w sumie niedawno z trudem Bóg go
sprowadził.
Jehowa oznaczył Kaina, żeby nikt go nie zabił i wypędził go
z powierzchni ziemi. Jest to niezły argument przeciwko karze śmierci. Faktycznie,
czasem może śmierć dla niektórych byłaby lepszym rozwiązaniem, więc czemu
litować się nad kimś, kto na przykład zamordował kilkanaście kobiet? Niech
siedzi w celi do końca życia i rozmyśla nad swoja głupotą. Tyle że nasze
więzienie raczej nie dałoby mu szansy nad niczym się zastanowić, byłby zbyt
zajęty oglądaniem telewizji, rozmowami z psychologami wierzącymi w ich powrót
do społeczeństwa i planowaniem, co zrobi jak wyjdzie za dobre zachowanie. Chyba
trochę nie o to chodzi.
Kain zamieszkał na wschód od Edenu i ... za kilkanaście
linijek jego historia się kończy. Zanim się jednak skończy, dowiadujemy się, że
wziął sobie żonę. Skąd ona się wzięła, skoro na ziemi było tylko czworo ludzi?
Pojął za żonę swoją siostrę? Adam i Ewa
mają kolejnego potomka, Seta. I on też ma żonę. Podobnie zresztą jak kolejni
synowie. Czy żenili się wszyscy z własnymi siostrami? To by może w sumie
tłumaczyło dlaczego na świecie jest tylu zwyrodnialców, skoro powstaliśmy z
takich związków... Mnie się jednak wydaje, że po prostu „powstaliśmy” z prochu
ziemi w większej ilości od razu, w różnych miejscach globu również, a Adam i
Ewa to tylko symboliczna „pierwsza para”.
Cały następny rozdział Biblii, rozdział 5, traktuje o
kolejnych potomkach Adama i Ewy,
informując nas jednocześnie jak długo żyli oraz pokazując kolejnych
pierworodnych z imienia, podczas gdy pozostali potomkowie są wymienieni tylko w
liczbach. Kończy się ta wyliczanka na poznaniu nas z postacią Noego. Czytając
to nie sposób nie pomyśleć, że wszyscy inni są celowo pominięci, a pokazana
jest nam tylko jedna ścieżka, jedna droga, jedna linia. Czy można w związku z
tym wysnuć wniosek, że Biblia pokazuje nam tylko „nasz wycinek” dziejów
ludzkości? A inne święte księgi zawierają elementy tej samej historii z innych
punktów widzenia? Jak również, że jest jeszcze wiele elementów, które w tej
układance zostały pominięte?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.