08.01.2010
Ten pierwszy bal
Czy pamiętacie scenę z „Pana Tadeusza”, kiedy Telimena
szykuje Zosię na bal? Tłumaczy jej wtedy, że dorastanie na oczach wszystkich
nie jest dobrą autoreklamą, że lepiej siedzieć w ukryciu przez całe
dzieciństwo, a potem jako już dorosła panienka, zachwycić cały świat, samym
pojawieniem się wzbudzając zainteresowanie. Cóż, takie czasy. Celowi temu
służyły różne rzeczy, na przykład zamiana krótkiej sukni na długą, z ogonem,
albo też właśnie pierwszy bal, kiedy panienki były przedstawiane światu.
Nie zamierzam tutaj udowadniać, że dzisiejsze studniówki mają
taki sam cel, albo że wywodzą się właśnie z tej tradycji, ale coś wspólnego to
te imprezy jednak mają. Ci, którzy mają dzieci w wieku osiemnastu,
dziewiętnastu lat i właśnie biorą udział w przygotowaniach do tego balu, pewnie
się ze mną zgodzą.
Dawno temu, za czasów obecnych dziadków i babć, była tradycja
studniówki i balu maturalnego. Ta pierwsza odbywała się w szkole pod okiem
wychowawców, ta druga impreza była organizowana już po maturze i jako pierwsza
oznaka zakończenia etapu podlegania belfrom, nie miała ustalonych reguł. Bale
maturalne stopniowo zanikły, zostały tylko studniówki. Za czasów obecnych
rodziców, na studniówkach obowiązywał określony strój, odbywały się w szkole i
bawiono się we własnym gronie. W co bardziej postępowych szkołach klasy męskie
lub żeńskie wyjątkowo otrzymywały pozwolenie na zaproszenie osób z zewnątrz.
Nie do rzadkości należało wtedy zapraszanie po prostu całych klas przeciwnej
płci z innych szkół.
Pewnie ze względu na brak balu maturalnego nastąpiła tak
radykalna zmiana tej szkolnej skąd inąd imprezy, chociaż głębokie zmiany jakim
podległo całe społeczeństwo po 1989 roku na pewno nie pozostały bez wpływu.
Większość studniówek przeniosła się teraz do lokali i tylko nieliczne odbywają
się w szkołach. Przyczyny? Nasze społeczeństwo stało się tak wygodne, że
rodzice dostają drgawek na myśl o tym, żeby przyjśc do szkoły w sobotni poranek
aby kroić sałatki i gotować bigos. W lokalu kucharze ugotują, kelnerzy podadzą,
zmywarki umyją. Oczywiście trzeba za to płacić, ale jesteśmy przyzwyczajeni do
życia w stylu „płacę i wymagam”, a w lokalu można zrobić aferę nawet jeśli
marchewka jest krzywo pokrojona.
Jeśli chodzi o osoby towarzyszące, to większość
studniówkowiczy przyprowadza swoje sympatie spoza szkoły i nikogo to nie dziwi.
Wręcz przeciwnie, osoby, które chciałyby przyjść same i bawić się w gronie
szkolnych kolegów i koleżanek, są wyśmiewane i szybko rezygnują z takich
pomysłów.
Stroje obecnie obowiązujące na studniówkach, spowodowałyby u
naszych babć palpitacje serca. Czasy, kiedy należało wystąpić w białej bluzce i
czarnej spódnicy, a czarna sukienka z rękawami była szczytem ekstrawagancji,
przeminęły z wiatrem przemian. Chłopcy wprawdzie pozostali przy garniturach i
tu chyba rewolucja nas nie czeka jeszcze przez długie lata, ale stroje
dziewcząt to pokaz mody. Są to krótko mówiąc stroje typowo balowe, w kolorach
od bieli przez zieleń, złoto, czerwień aż po czerń, z ozdobami typu szale,
pióra, błyskotki, itp. Długość też przeróżna, ale za to niektóre suknie mają
duże ubytki materiału w górnych częściach. Patrząc na te propozycje można
byłoby dojść do wniosku, że im panna pokaże więcej golizny, tym lepiej.
Dziewczyny szykują się na ten bal też pod wzglądem urody. Już
na wiele tygodni wcześniej można usłyszeć w autobusach i tramwajach dyskusje o
makijażach, tipsach, depilacjach, fryzjerach i solariach. W tym ostatnim
chłopcy nie ustepują dziewczynom, więc tylko patrzeć, jak i makijaż męski
studniówkowy zagości na pokazach mody.
Wszystko to sprawia, że takie 'odszykowane” maturzystki nie
odróżniają się potem od nauczycielek. Trudno uwierzyć? A jednak! Mogę podać
przykład z życia wzięty, kiedy to jakaś osoba towarzysząca z zewnątrz, nie
znając nauczycieli, zaczepiła w łazience panią profesor słowami: „Ty, nie masz
czasem zapasowych pończoch? Oczko mi k..... poleciało.” Takie sytuacje to
raczej komplement dla nauczycielek, że tak młodo wyglądają, niż dla uczennic,
które postarzają się grubą warstwą makijażu i suknią a`la Madame Pompadour.
Dziś już nie udałaby się Tadeuszowi taka sztuka, że po warstwie pudru i różu na
twarzy Telimeny poznał, że nie jest ona panną, która wpadła mu w oko w ogródku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.