20.08.2010
„I Bóg błogosławił Noego...”, powiedział mu wiele ciekawych,
dziwnych i niejasnych rzeczy, a potem zawarł z nim przymierze. Popatrzmy.
Najpierw Bóg kazał im być płodnym
, licznym i napełnić ziemię. To już drugi raz, ale cóż, skoro inni nie żyją –
obowiązek spada na Noego. Potem Bóg mówi, że trwoga i bojaźń będzie
przed Noem i jego potomkami we
wszystkich żyjących istotach. Jak dla mnie, miał na myśli taką samą bojaźń,
jaką my, ludzie, żywimy w stosunku do niego, czyli szacunek, miłość, chęć bycia
posłusznym. Cóż innego mógłby mieć na myśli? Na pewno nie to, że zwierzęta
miałyby się bać ludzi, a ludzie być dla nich tyranami. Bóg nie zna takiego
pojęcia bojaźni, bo jest po prostu dobry.
Potem Bóg ustala kwestie pokarmowe. „Wszelkie poruszające
się zwierzę, które żyje może wam służyć za pokarm [...] tylko mięsa z jego
duszą, z jego krwią, nie wolno wam jeść”. Jest to werset, który budzi
skojarzenia przede wszystkim chyba z interpretacją Świadków Jehowy, którzy na
jego podstawie odrzucają transfuzję krwi, a niektórzy nawet leczenie
preparatami krwiopochodnymi. Zacytowany przeze mnie fragment pochodzi właśnie z
Biblii w przekładzie Nowego Świata. Inne tłumaczenia to na przykład: „Ale
nie wolno wam jeść mięsa w którym wciąż jeszcze jest jego ożywcza krew” (New International
Version), „Ale nigdy nie zjesz zwierząt
jeżeli ich krew życia nie zostanie wylana” (The Living Bible), „Ale nie
będziecie jedli mięsa z jego życiem, to jest z jego krwią” (New King James),
„Tylko nie wolno wam jeść mięsa z krwią życia” (Biblia Tysiąclecia), „Nie wolno
wam tylko spożywać mięsa z jego życiem, to jest z jego krwią” (Biblia
Poznańska),
„Pamiętajcie jednak, że nie wolno
wam spożywać mięsa razem z krwią, która je ożywia” (Romaniuk). Pierwsze i
drugie tłumaczenie można byłoby chyba najbardziej zinterpretować jako „wylej
najpierw krew, a potem jedz”. Przepraszam, jeśli komuś jest niedobrze.
Większość jednak nie ma takiego wydźwięku i raczej można ten fragment
interpretować jako zakaz spożywania żywego zwierzęcia. Czy większej ilości z
was już jest niedobrze? Cóż, na starożytnym Bliskim Wschodzie jedzenie wciąż
żyjących zwierząt było powszechną praktyką, a w Afryce wśród niektórych plemion
praktykuje się to w dalszym ciągu. Dla mnie znaczy to, że zwierzę, które
żyje może służyć nam za pokarm pod warunkiem, że nie będzie się jadło jego
mięsa, czyli nie zostanie ono zabite.
Połączenie życia i krwi jest w tym fragmencie niezaprzeczalne, czasem nawet
mówi się, że krew to życie, wiemy też, że bez krwi tego życia nie ma. Należy
więc jeść tylko to, co nie wymaga zabicia zwierzęcia, na przykład miód, mleko
itd.
Następne zdanie dotyczy w mojej opinii właśnie takich
przypadków jak transfuzje i leczenie krwią. Bóg mówi, ze będzie żądał od nas z
powrotem krwi naszych dusz. Logiczne – jak nas stworzył, tak mamy do niego
wrócić, tchnął w nas życie, więc nasze życie/krew/dusza/moc/energia/składniki,
jakkolwiek by to nie nazwać, wraca do Boga. Obieg zamknięty. Ale mówi też
„Upomnę się też u człowieka o życie człowieka i u każdego - o życie brata”, albo,
w innej wersji „i z reki każdego kto jest bratem, będę żądał z powrotem duszy
człowieka”. Wszyscy jesteśmy braćmi, prawda? Więc co za różnica, czy moja
krew/wątroba/nerka wróci do Boga przeze mnie, czy przez mojego „brata”, któremu
jej udzieliłam? Żadna! Inaczej Bóg nie miałby się upominać o duszę człowieka od
jego brata.
Natomiast zdecydowanie wypowiada
się przeciw zabijaniu ludzi, mówiąc, że kto przeleje krew drugiego człowieka,
spotka go to samo. Co trochę dziwne, mówi, że spotka go to samo z reki człowieka.
Czyżby kazał wziąć sprawy w swoje ręce? Oko za oko? Ząb za ząb? A może przez
człowieka, który będzie bezwolnym narzędziem w ręku Boga? A może po prostu po
raz kolejny wierzy, ze nie będzie tego nigdy trzeba spełniać, tylko przypomina
ludziom, czego im nie wolno, wierzy w człowieka, który już teraz będzie prawy,
łagodny, kochający innych ludzi, sprawiedliwy, grzeczny, ... Jak Noe, można by
powiedzieć, w końcu to ten wybrany.
Noe i jego rodzina wzięli sobie do serca słowa Boga „stańcie
się liczni i napełnijcie ziemie” i dobrze im się żyło, za wyjątkiem jednego
alkoholowo-podglądackiego incydentu, o którym mówiłam poprzednim razem, więc
nie będę się powtarzać. Noe miał trzech synów, którzy razem z nim i swoimi
żonami byli w arce: Sema Chama i Jafeta i na tym kończy się rozdział 9 Księgi
Rodzaju. Natomiast już w rozdziale 10 naliczyłam ponad 80 imion kolejnych
członków rodziny, synów, wnuków, prawnuków, praprawnuków, prapraprawnuków... no
dobrze, przesadziłam. Ale zważywszy, że wymienieni są (znów!!!) tylko synowie,
było ich zapewne dwa razy tyle. Tu wraca oczywiście znów problem z kim ci
wszyscy synowie się żenili, skoro inni ludzie wyginęli w potopie. Teraz jest
ich przynajmniej ośmioro, a nie dwoje, to już jakieś większe szanse na logiczne
(ale nadal niezbyt poprawne medycznie) wytłumaczenie wzrostu liczby ludności.
Rozdział ten podaje też gdzie zamieszkiwały rody trzech
synów Noego, jakie ziemie zajmowali i kilka ciekawostek, takich jak postać
Nimroda, który na przekór Jehowie został łowcą. Co prawda niektórzy uczeni
uważają, że w tym wypadku hebrajski przyimek „przed” ma znaczenie pozytywne,
ale z drugiej strony żydowskie targumy i pisma historyka Józefa Flawiusza
wskazują, że Nimrod był możnym łowcą, który przeciwstawiał się Bogu. Niektórzy
podważają, że kontekst 10 rozdziału Księgi Rodzaju (jest tam bowiem
powiedziane, że założył królestwo i pobudował miasta) nie pokazuje niczego
sprzecznego z wolą Boga. Jednakże
Nimrodowi przypisuje się też zainicjowanie budowy miasta Babel i tamtejszej
wieży, pomimo że Biblia jasno tego nie stwierdza. Wspomniany wcześniej Józef
Flawiusz, żydowski historyk z I wieku n.e. napisał o Nimrodzie, że ten sądził,
że jedynym sposobem oderwania ludzi od bojaźni Bożej jest całkowite
uzależnienie ich życia i pomyślności od potęgi władcy, czyli jego, a co więcej,
twierdził, ze gdyby Bóg chciał jeszcze raz zalać ziemię, potrafi on już sobie
przeciw niemu poradzić: zbuduje wieżę wyższą, niż zdoła dosięgnąć woda.
Wygląda więc na to, że opowieść biblijna przynajmniej w tym
aspekcie, ma poparcie historyczne. Myślę jednak, że śmiało możemy między bajki
włożyć kolejne ludzkie oskarżenia, jaki to Bóg jest zły i pomieszał ludziom
języki przy okazji wieży Babel. Wracając do rozdziału 10, przy okazji
wymieniania synów, a właściwie wnuków Jafeta, czytamy : „Od nich ludność
narodów rozprzestrzeniła się w krainach, każda według SWEGO JĘZYKA, według swoich rodzin, według swoich narodów”.
Nimrod, któremu mielibyśmy zawdzięczać gniew Boga i pomieszanie ludziom
języków, też był wnukiem syna Noego, Chama. Czas się wiec zgadza, gdyby nie to,
że mamy jeszcze wzmiankę lingwistyczną przy okazji synów Sema : „Oto synowie
Sema, według ich rodzin, według ich JĘZYKÓW, w ich krainach, według ich
narodów”. W jednej gałęzi drzewa genealogicznego Noego pomieszanie języków
jakby wystąpiło wcześniej, już u synów, nie u wnuków, czyli przed budową wieży
Babel. Poza tym, przy każdym synu Noego jest powiedziane, że rozprzestrzeniali
się po krainach, a legenda, bo tak już to pozwolę sobie nazwać, wieży Babel
mówi, że dopiero po pomieszaniu języków ludzie rozeszli się po całym świecie –
czyli wtedy możemy mówić o coraz większym oddalaniu się języków od siebie,
natomiast były one już zróżnicowane wcześniej.
Moim zdaniem, wieża Babel to nieudolna próba wyjaśnienia niezrozumiałego
wtedy, a przecież tak prostego w swojej istocie faktu, że ludzie na ziemi mówią
innymi językami. My już wiemy, znamy rodziny, grupy i zespoły języków, a
biblijne stwierdzenia, że rozeszli się po krainach ze swoimi językami dobrze do
tego pasują. Co innego historia wieży Babel, po pierwsze wciśnięta w
wymienianie potomków Noego, zupełnie bez kontekstu i związku z poprzednim, czy
też następnym fragmentem, jako że dzieje Sema są kontynuowane jeszcze w
rozdziale 11, który przynosi kolejne imiona potomków, wraz z liczbą lat, które
przeżyli aż do Abrama. Po drugie – w jakim świetle ona przedstawia Boga?
Przestraszył się jakiejś wieży sięgającej niebios? Przecież do niego i tak by
nie sięgnęli. A co najbardziej mnie uderza, to podobieństwo słownictwa.
Najpierw ludzie mówią „nuże, naróbmy cegieł....” a potem Bóg mówi „nuże,
zstąpmy i pomieszajmy...” ? Złośliwy Bóg? Z taką miną jak duszek Kacper, czy z
głosem jak Gremlins, czy z pomysłami jak
poltergeist Peevis w Harrym Potterze? Give me a break...
Choć z trzeciej strony, jak mawiał Tewje Mleczarz... „Już
nigdy nie zostanie wytracone wszelkie ciało przez wody potopu i już nigdy nie
nastąpi potop, by ziemię obrócić w ruinę”. Potop może nie... ale ... ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.