13.09.2011
Rozdział 2
-
Jak Ci się
podoba? - spytała Patrycja.
-
Jest bardzo ...
stare, mamusiu. - zaszeptała Ola, wyraźnie przytłoczona mieszkaniem i
propozycją.
-
Tak, kochanie,
ale pamiętaj, co Ci mówiłam. Wyremontujemy co trzeba, odnowimy, a Twój pokoik
urządzimy całkiem od nowa. Wiem, że teraz trudno Ci to sobie wyobrazić, ale
będzie super, zobaczysz!
Ola przeniosła wzrok na
Patrycję i uśmiechnęła się radośnie.
Do pokoju wszedł Roman.
-
Wszystko w
porządku?- zapytała Patrycja?
-
Tak. Bardzo
przepraszał, że nie wie jak to się stało i w ogóle. Mam tutaj ten numer.
Pogadaliśmy trochę, dlatego tak długo mnie nie było. Pytał, co z kolekcją.
Powiedział, że Joanna byłaby bardzo szczęśliwa słysząc naszą decyzję.
Powiedział też, że gdy już się ze wszystkim obrobimy i zaznajomimy może nam
podać parę kontaktów, żebyśmy mogli rozwijać kolekcję. Powiedziałem, że na
pewno tak zrobimy. Bo tak przecież mówiliśmy, prawda? -zaszeptał Roman, żeby
nie słyszała tego Ola.
-
Tak, jasne.
Wiesz, co mi przyszło do głowy? Że zanim zawołamy tu ekipę, powinniśmy sami
szybko odnowić ten pokój z wejściem do biblioteki. Przecież nikt się o tym nie
może dowiedzieć.
-
Ja też o tym
myślałem. I nawet rozmawiałem o tym z notariuszem. Wiesz, co zaproponował?
Żebyśmy zaplanowali dokładnie cały remont, co gdzie, jakie meble itd., a on nam
to wszystko załatwi, korzystając z ekipy budowlanej, do której ma zaufanie, z
której usług korzystała też nasza prababcia. Podobno tak mu sugerowała
sporządzając testament.
-
A my będziemy
mieli tylko dopilnować?
-
Nie. Powiedział,
że babcia Joanna chciałaby, żebyśmy pojechali sobie na długi wymarzony urlop, a
on w tym czasie zająłby się mieszkaniem.
-
To trochę dziwne,
nie uważasz?
-
Tak. I
powiedziałem mu to. Ale odpowiedział, że współpracował z naszą prababcią wiele
lat i że nie ukrywa, że dzięki niej zarobił sporo pieniędzy. A poza tym liczy
na to, że będzie nadal współpracował z nami, i stąd ta cała ... opiekuńczość.
Czułem od niego szczerość, ale powiedziałem, że tak czy inaczej muszę
porozmawiać na ten temat z żoną, że nie mogę decydować sam. Ale wydaje mi się,
że to dobry pomysł. I uczciwy człowiek.
Patrycja zaczęła się śmiać.
-
Brzmisz tak,
jakbym ja się opierała, a Ty chciał mnie koniecznie przekonać. Posłuchaj
siebie!
Roman też zaczął się śmiać.
-
Pójdźmy do niego
jutro i powiedzmy, że się zgadzamy. I zacznijmy urządzać już to mieszkanie.
Ola, nie możesz się już doczekać, prawda?
Córka pojawiła się w drzwiach
kuchni i uśmiechnęła ponownie.
* * *
Na niebie nie było ani jednej
chmurki. Wiał dość silny wiatr, ale temperatura była i tak powyżej trzydziestu
stopni. Piasek był gorący. Patrycja siedziała na leżaku, posmarowana porządnym
olejkiem do opalania, w kapeluszu na głowie, który miał chronić przed wiatrem
jej nową fryzurę. Miała pięknie zrobione paznokcie u rąk i u nóg i od czasu do
czasu patrzyła na nie przez swoje nowe, bardzo modne okulary słoneczne. Na
popołudnie była umówiona w zakładzie odnowy biologicznej na kolejne zabiegi.
Już się na to cieszyła. Spoglądała tez od czasu do czasu na zegarek, żeby nie
przesadzić ze słońcem i w odpowiednim momencie przenieść się do cienia, gdzie
miał na nią czekać orzeźwiający drink. Kelner przyjął zamówienie rano, kiedy tu
przyszła i była pewna, że kiedy przeniesie się pod palmę, pojawi się
natychmiast, niosąc tacę. Popatrywała też w kierunku basenu, gdzie taplała się
Ola. Niezbyt często, bo córka oświadczyła stanowczo, że nie jest berbeciem w
wózku i żeby tak jej nie pilnować.
Ola miała na sobie wymarzony
kostium pływacki. Poza tym mama kupiła jej lekcje pływania z instruktorką,
która w fantastyczny sposób wytłumaczyła jej wreszcie, dlaczego, kiedy uderza
nogami w wodę, wcale nie płynie do przodu. Ola zaśmiewała się, kiedy
instruktorka pokazywała jej, co wyprawia z nogami, a jak to naprawdę ma
wyglądać. A na dodatek pani ta dobrze wiedziała, że Ola, mimo że nie jest już
dzieckiem, szybko się zniechęca, kiedy coś jej nie wychodzi i tak świetnie ją
zachęcała. Ola prawie nie chciała wychodzić z basenu, chyba że zaczynała być
głodna, a tu było tyle pysznych rzeczy do jedzenia. A kiedy tata skończył już
swoje zajęcia sportowe, jeździli gdzieś razem i zwiedzali okolicę albo jeśli
rodzice byli na jakichś zabiegach, Ola oglądała filmy, szła na spacer po plaży
albo do centrum rozrywki. Często też rodzice zabierali ją do restauracji
wieczorem, albo po południu na zakupy.
Roman był na zajęciach z
windsurfingu. Podobało mu się bardziej niż nurkowanie, pod wodą było fajnie,
pooglądał koralowce itd., ale znudziło mu się już, poza tym czuł się tam jednak
dość klaustrofobicznie, z tą całą wodą nad głową i powietrzem do oddychania
tylko w butli. Miał stracha i tyle. A na desce – super. Śmigał już całkiem
zręcznie, instruktor chwalił go ciągle. A oferta sportowa była tu naprawdę
doskonała i w ciągu tych dwu tygodni próbował już naprawdę wielu rzeczy. Było
też co robić popołudniami, a tutejsza kuchnia była tak wspaniała, że nie mógł
sobie odmówić jakiegoś pysznego jedzonka wieczorem i już czuł, że przytył, mimo
całej tej ruchliwej przedpołudniowej egzystencji. Raj na ziemi....
* * *
Stare, grube drzwi nie były w
stanie stłumić wszystkich odgłosów, które wydobywały się z mieszkania.
Skrzypienia, walenia, trzaski, pukania, przesuwania, sypanie się, przewracanie
się, obijanie się, turlania, szurania, ciapania, pluskanie, warczenie,
ciamkanie, kląskanie, gwizdanie, mruczenie, szeptanie, przybijanie, rozbijanie,
odbijanie i setki innych dźwięków, które nie mają nazwy w żadnym ludzkim języku.
Ktokolwiek stanąłby pod drzwiami byłby przekonany, że trwa za nimi remont. I
tak naprawdę było. Jedyne, co mogłoby zadziwić przeciętnego podsłuchiwacza, to
czas trwania. Wszystko zaczęło się o zmroku ostatniego dnia przed powrotem
Patrycji i Romana z ich egzotycznych wakacji. I wszystko
skończyło się o świcie dnia następnego. Kiedy o 9.00 pojawił się notariusz,
otworzył już nowe, piękne drzwi i wszedł do całkiem nowego mieszkania.
Wszystkie pokoje przeszły
totalną metamorfozę; ściany zostały odmalowane, podłogi odczyszczone i na nowo
polakierowane, meble odnowione, pojawiły się też nowe okazy, wybrane przez
Patrycję i Romana. Pokoik dla Oli miał wszystko, co powinien mieć pokój
podrastającego dziecka a oprócz rzeczy niezbędnych: komputer, sprzęt grający, a
w specjalnej sprytnej wnęce w ścianie – nowy rower.
Notariusz skontrolował tez
zmiany w łazience i w kuchni, sprawdził, czy krany lekko się odkręcają, czy nie
brakuje żadnych środków czystości, czy w kuchni są wszystkie potrzebne
urządzenia i sprzęty, a potem zajrzał do biblioteki. Okna lśniły jak kryształ,
w podłodze można było się przejrzeć.
-
Super –
powiedział i uśmiechnął się.
Mieszkanie odpowiedziało mu
ciepłym echem, który odczuł jak oddech kogoś bliskiego na swojej twarzy.
Wyszedł, starannie zamykając drzwi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.