Żeby nie było wątpliwości – własnego, nie cudzego,
niepowodzenia.
Brzmi dziwnie? Nie wątpię.
Ale im dłużej nad tym się zamyślam, tym większy sens tego
widzę.
Rozum mówi – jak możesz się cieszyć, kiedy poniosłaś
porażkę.
Serce mówi – bardzo dobrze, że się nie udało.
Cóż, najwyraźniej wcale nie chciałam, żeby się udało i
przyjęłam niepowodzenie z ulgą. Teraz jeszcze trzeba tylko wyciągnąć wniosek na
przyszłość i nie pakować się w coś, z czego nie będę się potem cieszyć, wręcz
przeciwnie, będę zadowolona jak nie wypali.
Chyba wciąż jeszcze odkrywam siebie. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.