22 stycznia 2010
Ostatnio przez różne zbiegi czasowo-przyczynowo-skutkowe
miałam okazję zapoznać się z konstytucją Stanów Zjednoczonych oraz tzw Bill of
Rights, czyli zestawem pierwszych dziesięciu poprawek do tejże konstytucji,
znanych pod polską nazwą „Karta Praw”. Wstyd się przyznać, ale jest to pierwsza
konstytucja, która przeczytałam tak w całości. Kiedy jeszcze chodziłam do
szkoły, był wprawdzie taki przedmiot jak Wiedza o społeczeństwie, ale
traktowało się go jak język rosyjski – wstyd było mieć z niego dobra ocenę. A
potem…. zajęłam się przeżywaniem swoich praw zamiast czytaniem o nich. Obiecuję
poprawę i zapoznanie się z naszą własną konstytucją dogłębnie w najbliższym
możliwym czasie, a na razie skupię się na tym, co wywołało we mnie serię
przemyśleń.
Karta Praw Stanów Zjednoczonych Ameryki została uchwalona 25
września 1789, a weszła w życie 15 grudnia 1791, po dłuższym okresie
ratyfikacji przez poszczególne stany. Za autora poprawek uznaje się Jamesa
Madisona, jednego z twórców konstytucji USA. Zagwarantowała ona podstawowe
swobody i wolności obywatelskie, w tym prawo do własności prywatnej, wolności
wyznania i sumienia oraz prasy, ochrony oskarżonego w procesie karnym, prawo do
swobodnego gromadzenia się itp. Mnie najbardziej skłoniła do przemyśleń
poprawka numer dwa, dająca amerykańskim obywatelom prawo do noszenia broni.
W Polsce, od czasu odzyskania niepodległości w roku 1918,
aby posiadać broń należy wystarać się o urzędowe pozwolenie. Obecnie przepisy
dotyczące nabywania, posiadania, przechowywania, zbywania i deponowania broni i
amunicji, a także przywozu ich z zagranicy, przewozu przez terytorium kraju i
wywozu za granicę określa ustawa z 21 maja 1999 o broni i amunicji. Pozwolenia
na broń palną wydaje w Polsce komendant wojewódzki Policji. Wydawałoby się –
nic prostszego – wystarczy złożyć kilka papierków i możemy broń mieć.
Zwłaszcza, że część ustawy określająca kto NIE dostanie zezwolenia wygląda
bardzo optymistycznie: osoby poniżej 21. roku życia, osoby z zaburzeniami psychicznymi,
o znacznie ograniczonej sprawności psychofizycznej oraz wykazujące istotne
zaburzenia funkcjonowania psychologicznego, uzależnione od alkoholu lub
narkotyków, skazane prawomocnym orzeczeniem sądu za przestępstwo z użyciem
przemocy, lub groźby bezprawnej, oraz wobec których toczy się postępowanie
karne o popełnienie takiego przestępstwa, lub co do których istnieje
uzasadniona obawa, że mogą użyć broni w celach sprzecznych z interesem
bezpieczeństwa lub porządku publicznego. Teoretycznie więc, w przedbiegach
odpadną wszyscy maniacy i przestępcy, a porządni obywatele mogą sobie broń
nabyć legalnie. W praktyce, polskie przepisy normujące możliwość uzyskania
pozwolenia na broń należą do najbardziej restrykcyjnych w Unii Europejskiej, a
wśród zainteresowanych dominuje pogląd o niezwykle trudnym dostępie do
legalnego posiadania broni w Polsce, oraz o bardzo skomplikowanych procedurach
uzyskiwania zezwolenia. Za to nielegalne posiadanie broni kwitnie. Nic więc
dziwnego, że nie brak głosów, że nasze przepisy powinny zacząć bardziej
przypominać te amerykańskie.
Przeciwnicy powszechnego dostępu do broni wytaczają
oczywiście swoje argumenty, niektóre dość mocne. Po pierwsze: nie zabijaj. A
przecież do tego właśnie służy broń. Oczywiście, ze tak, ale żaden normalny
człowiek, o pewnych zasadach moralnych, jak również zdrowy psychicznie, nie
kupi sobie broni tylko po to, żeby iść na ulicę i wystrzelać przechodniów.
Sprawcy słynnej swego czasu masakry w amerykańskiej szkole średniej Columbine
High School, znajdującej się w pobliżu miast Littleton i Denver w stanie
Kolorado, Eric Harris i Dylan Klebold nie poszli ot, tak sobie pewnego dnia do
sklepu i nie kupili broni tylko dlatego, że wolno to zrobić. U Harrisa
zdiagnozowano zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne. W ramach terapii przepisano mu
lek antydepresyjny. Badania wykazały, że lek ten u znacznego odsetku
zażywających go dzieci i młodzieży powoduje wystąpienie manii, Harris dodatkowo
zaczął cierpieć na urojenia wielkości. Oprócz tego był namiętnym graczem
komputerowym, a jego zeszyty pełne były narysowanych brutalnych scen z gry
Doom. Żadne działania nie zostały podjęte nawet wtedy, kiedy zagroził śmiercią
swojemu koledze. Klebold dla odmiany, bardzo zdolny, w szkole podstawowej
został objęty programem dla wyjątkowo uzdolnionych dzieci, co jednak wiązało
się z odseparowaniem od lokalnej społeczności szkolnej. Powrót do normalnego
systemu kształcenia w szkole średniej okazał się zbyt trudny. Jego zapiski z
pamiętnika dowodzą, że przeszedł głęboką depresję oraz miał myśli samobójcze.
Trzeba byłoby być ślepym, żeby nie zauważyć, że przyczyną tej tragedii nie był
powszechny dostęp do broni. Nawiasem mówiąc, obaj sprawcy nie mieli jeszcze 18
lat, kiedy to zdarzenie miało miejsce, a i tak udało im się zdobyć broń…
Przeciwnicy koncepcji posiadania broni przez obywateli mówią
też, że zwiększa się w ten sposób przestępczość, a raczej jej skala
brutalności, bo wyposażeni w broń kryminaliści mogą łatwiej zrealizować swoje
cele. Cóż, nie zgodzę się ponownie. Przestępcy, którzy będą chcieli zaopatrzyć
się w broń i tak tego dokonają, widzimy to dobrze na podstawie naszego pięknego
kraiku, gdzie nie można sobie kupić broni bez zezwolenia, a i tak większość
przestępców ją ma. Nie mają jej za to porządni obywatele, o czym przestępcy dobrze
wiedzą. Gdyby jednak wchodząc w nocy do czyjegoś domu przestępca musiał się
liczyć z tym, że zostanie zastrzelony przez siedzącego sobie w ciemności na
łóżku właściciela posesji, może by się zastanowił czy warto dla telewizora
ryzykować życie. A gdyby się nie zastanowił, to ja przepraszam, ale nie będzie
mi go szkoda. A obecnie prasa jest pełna doniesień o napadach z bronią, kiedy
to nikt nie mógł nawet zareagować, takich jak ten dosłownie sprzed kilku
tygodni, kiedy w Warszawie dwóch zamaskowanych mężczyzn weszło do restauracji
przy ulicy Nowogrodzkiej i grożąc kierownikowi zmiany bronią przyłożoną do
głowy zażądali pieniędzy. Zabrali kilka tysięcy złotych i uciekli zamykając
obsługę w jednym z pomieszczeń restauracji. Przypomina mi się scena z Pulp Fiction,
kiedy pewna siebie para „Ringo” i Yolanda napada na kafeterię, ale na
nieszczęście dla nich wśród klientów, od których zbierają portfele i
kosztowności są Vincent i Jules. Jules, który zrezygnował właśnie z życia
kryminalisty, ponieważ stał się świadkiem cudu jak twierdzi, wyjaśnia „Ringo”,
co sądzi o życiu przestępcy i przedstawia mu swoją interpretację cytatu z
Biblii. Na poparcie swych słów ma argument nie do odparcia: nabity pistolet.
Dzięki temu bezcenna walizka, zawierająca jak twierdzą zakochani w filmie
interpretatorzy duszę Marsellusa, nie zostaje skradziona.
Dość mocnym argumentem przeciwko powszechnemu posiadaniu
broni jest liczba wypadków, zwłaszcza wiele gwałtownych odczuć budzą te z
udziałem dzieci i młodzieży. W 1999 roku w USA 3385 osób w wieku do 19 lat
zostało zabitych z użyciem broni, ale z tego „tylko” 214 to były wypadki. Piszę
tylko, bo mimo że jest to oczywiście duża liczba i jest to zatrważające, to
jednak stanowi to małą część całej liczby, w której mieszczą się morderstwa na przykład.
Child Trends Data Bank podaje, że lata 90te charakteryzowały się spadkiem
liczby zgonów z powodu wypadku z bronią z 24,5 na 100tys zgonów w 1995 do 13,1
w 2001, ale od początku naszego wieku liczby te znów rosną i w 2005 roku
zanotowano współczynnik 12,5 na 100tys. Różne agencje zajmujące się problemem
badają przyczyny tych wypadków. Twierdzą zgodnie, ze zaniedbanie jest główną
przyczyną, i to zaniedbanie ze strony rodziców oczywiście, a więc niewłaściwe
przechowywanie broni (naładowanej, odbezpieczonej), niezabezpieczanie jej przed
dziećmi (ogólnodostępne szafki i szuflady), pozostawianie dzieci bez opieki,
zaniedbanie edukacji dzieci w tym zakresie. Problem po raz kolejny nie leży
więc w posiadaniu broni, ale jej niewłaściwym eksploatowaniu. A poza tym, w
wypadkach samochodowych w każdy weekend ginie tak olbrzymia liczba osób, że w
sumie dlaczego nie zakazać posiadania samochodów?
Oprócz wszystkich wymienionych powyżej, nie zapomnijmy też o
argumentach związanych z prawem człowieka do bezpieczeństwa, we własnym domu,
na ulicy, w pracy. Nie zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że od tego jest
policja. Niestety, zanim policja przyjedzie, może już zastać tylko trupy, nawet
w mieście, a co dopiero jeśli pomyślimy o małych wioskach lub wręcz domach na
odludziu. A przecież to, że ktoś woli mieszkać wśród pól i lasów nie powinno
się jednocześnie automatycznie wiązać z tym, że ma się czuć mniej bezpieczny.
Poza tym, w sytuacji kiedy całe tłumy ludzi posiadają broń nielegalnie i
używają jej w, łagodnie mówiąc, niepożądany sposób, prawo do posiadania broni
należałoby zacząć rozpatrywać w kategoriach prawa człowieka do życia. Człowiek
ma w sobie jakiś pierwiastek zła. Niektórzy poddają się mu i wyciągają broń na
innych ludzi. Powinniśmy mieć prawo do obrony przed nimi. Przestępcy poradzą
sobie ze znalezieniem broni do swoich celów. Praworządni mieszkańcy nie powinni
być pozbawieni prawa do obrony własnego życia, zdrowia i mienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.