04.12.2009
Grudzień dla większości obywateli to święta Bożego
Narodzenia. Ale dla dużej części naszego społeczeństwa, zanim nadejdą święta,
należy jeszcze przejść przez trzy dni golgoty. Mowa oczywiście o maturze
próbnej.
Od dłuższego już czasu istnieje w szkolnictwie instytucja
„matury próbnej”, ale przeszła ona całe mnóstwo zmian. Kiedy ja osobiście
przystepowałam do matury, w nie tak w końcu odległej przeszłości, niektórzy
nauczyciele zorganizowali coś w rodzaju matury próbnej. Zostaliśmy obdarzeni
kilkoma tematami do wyboru z języka polskiego, kilkoma zadaniami z matematyki
innego dnia, tematami z biologii, testami językowymi itd. Siedzieliśmy sobie
grzeczniutko w ławkach pod opieką nauczyciela danego przedmiotu i pisaliśmy.
Ale z biegiem lat matura próbna rozwinęła się w wydarzenie
szkolne pierwszej kategorii, i to jeszcze za czasów egzaminu dojrzałości, jak
dawniej nazywał się egzamin maturalny. Siadano pojedynczo w ławkach, często
wymagane były garnitury i ciemne spódnice z białymi bluzkami, w sali siedziała
komisja. Nie zmienił się tylko cel: uczniowie mieli zauważyć własne braki, żeby
zdążyć jeszcze się czegoś douczyć, zanim nastapi ten właściwy moment próby.
Kiedy ministerstwo wprowadziło „nową maturę”, cel lekko się
poszerzył. Oprócz skontrolowania swojej wiedzy, uczniowie musieli jeszcze
przećwiczyć różnorodne maturalne procedury, takie jak wpisywanie w odpowiednie
miejsca swojego PESELu czy wypełnianie kart odpowiedzi.
Przez jakiś czas matura próbna była obowiązkowa, potem stała
się nieobowiązkowa, przy czym nawet zabraniano wpisywać do dziennika uzyskanych
ocen. A w tym roku mamy kolejną ciekawostkę. Matura próbna rozmnożyła się nam
do dwu! Oto właśnie 5,6 i 7ego grudnia uczniowie przystępują do pierwszej
matury próbnej w tym roku szkolnym. Jest to matura nieobowiązkowa, ale oceny
można wpisać, a organizuje ją wydawnictwo Omega, zajmujące się produkcją
książek przygotowujących do matury. Główny cel: podjęcie ostatecznych decyzji
odnośnie poziomów i przedmiotów maturalnych, bo nadchodzi moment, po którym tej
decyzji nie będzie już można zmienić. Pewnie dlatego większość szkół
zdecydowała się przeprowadzić ten egzamin.
Można byłoby śmiało powiedzieć, że jest to „próba próby”, bo
oto w marcu nastąpi druga próbna matura, tym razem organizowana przez władze
oświatowe, i pewnie dlatego obowiązkowa. Na wieść o tej drugiej maturze wielu
uczniów jęczy „A po co nam to?”. Jak się można domyśleć, tym razem chodzi o
sprawdzenie stanu wiedzy.
Mania „próbowania” przeniosła się już też do niższych
poziomów edukacji. Mamy próbny egzamin gimnazjalny, a niektóre szkoły już od
kilku lat organizują dla swych uczniów próbne egzaminy raz w miesiącu, lub, ci
mniej gorliwi, raz w semestrze. W zeszłym tygodniu w podstawówce po sąsiedzku
pisały próbny test klasy szóste. Zastanawiam się tylko, czy był to już próbny
właściwy test, czy dopiero próba próby, a może po prostu jedna z wielu prób...
Należałoby zastanowić się nad sensem tych wielokrotnych prób.
Są to trzy dni teraz i trzy dni w marcu wyrwane z nauki. Trzecim klasom
dosłownie wyrwane, a pozostała społeczność uczniowska ma (nie zawsze)
zorganizowane lekcje w drastycznie zmniejszonym wymiarze i z tymi
nauczycielami, którzy akurat są dostępni. W księgarniach jest obecnie cała masa
publikacji dotyczących matury, również takich zawierających przykładowe
egzaminy, albo wręcz zbiory takich egzaminów z poprzednich lat. Są wyposażone w
klucz, płyty z nagraniami, wzorcowe odpowiedzi. Dociekliwy i pracowity uczeń
może samodzielnie zrobić sobie próbną maturę w domu, nawet raz w tygodniu, a
jeśli miałby problem z oceną którejś części swojej pracy, nauczyciele w szkole
na pewno nie odmówią mu pomocy; w większości z placówek są zresztą godziny
konsultacji dla maturzystów. Wystarczy wykazać się odrobiną dorosłości i kiedy
wiadomo, że nie wolno korzystać z dodatkowych materiałów, nie robić tego;
odmierzyć sobie czas i potem skrupulatnie sprawdzić. W końcu matura oznacza
dorosłość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.