Napisane w maju 2008, opublikowane... któż to wie ;)
27 mają tego roku nauczyciele przeprowadzą strajk. Takie
wydarzenie miało ostatnio miejsce wiele lat temu. W przeciwieństwie do innych
grup zawodowych nauczyciele nie rzucają się w oczy opinii publicznej ze swoimi
żądaniami. Tym razem jednak postanowili wystąpić, nie tylko przeciwko
istniejącemu stanowi rzeczy, ale przede wszystkim przeciwko temu, jak maluje
się ich przyszłość.
Jak się pracuje w szkole? Cóż, na to pytanie próbuje
odpowiedzieć każdy, a najchętniej wypowiadają się Ci, którzy o pracy w szkole
nie mają zielonego pojęcia. Zazdrość dotycząca dwu (podobno) miesięcy wakacji,
przesłania wszystko inne. Piszę podobno, bo to nie są dwa miesiące, jak się
powszechnie uważa. Zwłaszcza w liceach, kiedy to na początku wakacji odbywa się
proces rekrutacji, natomiast pod koniec wakacji są egzaminy poprawkowe. W ferie
zimowe zaś część nauczycieli prowadzi zajęcia dodatkowe, skierowane przede
wszystkim do maturzystów, ale również sportowe, czy też komputerowe.
Solą w oku dla wielu jest też osiemnastogodzinne pensum. Nikt
przecież nie będzie mówił o dodatkowej pracy wykonywanej przez nauczycieli. A
jednak gdyby podliczyć wszystko, co nauczyciel w ciągu tygodnia wykonuje,
uzbierałoby się tego grubo ponad 40 godzin. W wielu zawodach praca kończy się z
momentem wyjścia z budynku. W nauczycielstwie te 18 godzin w klasie to może 1/3
wszystkich obowiązków. Żeby wymienić tylko kilka: egzaminy, dyżury,
konsultacje, projekty międzyszkolne, uzupełnianie dzienników (w wielu szkołach
dwu – papierowego i elektronicznego) i wcale nie chodzi mi tutaj o wpisanie
kilku ocen z lekcji – to naprawdę obszerny dokument; arkuszy ocen itp.;
zebrania z rodzicami, posiedzenia rady pedagogicznej, wycieczki – a tam pracuje
się 24h na dobę i proszę nie mówić, że taki wyjazd to tylko darmowe zwiedzanie
dla wychowawcy – ciekawe ile osób chciałoby przez pięć dni odpowiadać za 34
sztuki rozbrykanej dziatwy w wieku wczesnoszkolnym; przygotowywanie się do lekcji
i sprawdzanie klasówek. Dlatego tez czasem nauczyciele mówią, że lepiej byłoby,
gdyby musieli te 40 godzin rzeczywiście odpracować w budynku, a co nie zdążą –
spokojnie odłożyć do jutra. Może skończyłoby się układanie sprawdzianów do
północy.
Pensje nauczycieli są ogółowi społeczeństwa znane tylko z
haseł w gazetach o kolejnej podwyżce. Kwoty te biorą się chyba z wliczenia do
podwyżki podwyżek całej „góry” z ministrem włącznie, bo to co pojawia się potem
na koncie to zazwyczaj ¼ szumnie ogłoszonej podwyżki. Same pensje też są rażąco
niskie, zwłaszcza dla początkujących nauczycieli. Czy naprawdę słuszne jest,
żeby osoba, która studiowała pięć lat i wykonuje tak odpowiedzialną pracę
zarabiała 800zł?
Przyszłotygodniowy strajk dotyczy jednak przede wszystkim
tego, co jest w planach. Na przykład mają zostać zniesione urlopy zdrowotne.
Wiadomo już od dłuższego czasu, że choroby gardła i krtani nie są chorobami
zawodowymi dla nauczycieli, bo przecież przeciętny nauczyciel nie używa gardła
w pracy, tylko objaśnia zagadnienia na migi. Teraz chce się jeszcze zlikwidować
urlopy, na których biedy nauczyciel, któremu przyszło zapaść na taką
niezawodową chorobę, mógł ją chociaż trochę podleczyć.
Zniknąć mają też świadczenia socjalne i trzynasta pensja. Nie
ma co ukrywać, comiesięczne pensje są tak niskie, że gdyby nie te dwie manny z
nieba, to większość nie wysłałaby na wakacje własnych dzieci, nie miała im za
co wyprawić komunijnego przyjęcia albo kupić podręczników. Proszę bardzo, można
to zlikwidować, ale nich pensja starcza nie tylko na opłaty.
Jednym z postulatów strajkowych jest też zachowanie prawa do
wcześniejszej emerytury i to właśnie ten punkt jest najbardziej akcentowany
przez protestujących. I jeśli mu się dobrze przyjrzeć, to logika bije z niego
tak mocno, że chyba oślepiła władzę, że taki plan w ogóle powstał. Praca
nauczyciela może być zaliczona do pracy w trudnych warunkach. Wiąże się z
niesamowitą odpowiedzialnością, nie tylko za odpowiednie przekazanie wiedzy,
czy przygotowanie milusińskich do życia, ale również z odpowiedzialnością za
ich zdrowie, bezpieczeństwo, a nie raz i życie. Jest to praca w ciągłym
stresie, wciąż na najwyższych obrotach, wymagająca ciągłego rozwijania samego
siebie i bycia w pełnej gotowości do reagowania na nieprzewidziane sytuacje, w
ciągłym niedostatku pomocy naukowych, w hałasie, siedlisku najróżniejszych
dziecięcych i młodzieżowych chorób i kurzu budynku, który codziennie
przemierzają tysiące, lub w lepszym przypadku setki, nóg. Po trzydziestu latach
pracy taki pracownik powinien mieć prawo do wcześniejszej emerytury na
godziwych warunkach. Nauczyciele to akurat nie jest najlepsza grupa zawodowa do
zapychania dziury budżetowej poprzez wydłużanie czasu pracy. Czy naprawdę
dobrym pomysłem jest aby na przykład pierwszoklasistów uczyła pani w wieku
60lat? A czy pan w wieku 65 lat na pewno będzie w stanie zrozumieć problemy i
potrzeby dorastającej młodzieży? Autorzy projektu z tymi zmianami zdają się nie
brać pod uwagę żadnych aspektów psychologicznych, tylko czystą ekonomię. Mam
nadzieję, że nie zostaną oni przekonani dopiero wtedy, kiedy pierwsi
przedstawiciele zawodu, którym odmówiono wcześniejszej emerytury zaczną umierać
pisząc dzieciom na tablicy „Ala ma kota”. Może zmienią zdanie już wtedy, gdy na
tablicach masowo zaczną się pojawiać napisy „Kot ma Alę”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.