środa, 17 stycznia 2018

Styczeń 2011

Pierwsze postanowienia
1 stycznia 2011
Myślę, że pora zacząć mysleć, co zrobić w celu poprawienia sytuacji, a może nawet podjąć pierwsze decyzje, w końcu jak jest już wiem. Jak bym chciała, żeby było też wiem. Zostało już tylko opracowanie metod i rozpoczęcie działań.
Wow, jestem na półmetku 
Dobry żart, nie?
Po przeczytaniu opisu miliona diet, które znalazłam na pewnej stronie ( adres w linkach po prawo), a z których wiele juz wypróbowałam, a część odrzuciłam na pierwszy rzut oka jako nie mające szans powodzenia, zdecydowałam spróbować
diety garściowej.
Cytując za wspomnianą stroną :
” Otóż wystarczy jeść mniej a częściej. Tak w skrócie przedstawia się sedno diety garściowej. Ogranicza ona w dużym stopniu problem liczenia kalorii oraz samokontroli, która bywa nużąca i kłopotliwa. Dzieje się tak ponieważ system opiera na prostej zasadzie: jemy nie więcej niż wizualnie zajmuje nasza zaciśnięta dłoń.”
Przemawia do mnie. Pięć mieszczących się na dłoni posiłków. Można prawie że jeść wszysko czego dusza zapragnie, bo wystarczy trochę rozsądku, żeby te pięć posiłków nie składało się z pięciu garści czekolady, albo pięciu garści smalcu.
Bleeee…
To drugie oczywiście. Bo czekolada to i owszem 
Ale będę rozsądna w tej kwestii.
Dieta wybrana, pozostaje zastanowić się jak wprowadzić ją w życie.


1 stycznia 2011
Po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam co następuje:
1. najtrudniej jest mi z kolacją
2. najłatwiej ze śniadaniem
3. jesli nagle zejdę do pięciu garści jedzenia dziennie to dieta potrwa trzy godziny
4. jesli nawet jakimś cudem uda mi sie utrzymac dietę, to przy takim gwałtownym chudnięciu będe wygladac jak worek na kości, za duży zresztą
W związku z tym pierwsze zmiany jakie mam zamiar wprowadzic już od jutra to :
1. dieta garściowa ma na razie zastosowanie tylko wobec śniadania dopóki nie przestanę umierać z głodu natychmiast po schowaniu do zmywarki śniadaniowego talerza, a to jest wielce prawdopodobne
2. skupiam się bardzo mocno na tym aby nigdy przenigdy nie ulegac pokusie „krem nałożę jutro” – zwłaszcza wieczorem zdarza mi się, że mi się nie chce – to nie może miec miejsca!
3. znalazłam kilka bardzo łatwych i krótkich ćwiczeń na biust i muszę wprowadzić je do zestawu moich porannych czynności
No to od jutra zaczynam 

Nie jest rewelacyjnie...
2 stycznia 2011
Zaczełam od lekkiej porażki…
Śniadanie nie mieściło sie na jednej dłoni, wystwało troche poza… tak na drugą dłoń… no nie, przesadziłam, na pół drugiej dłoni.
Pocieszam się, że to i tak dobrze jak na pierwszy raz. Oraz że było i tak mniejsze niż zawsze. Oraz że dzis niedziela.
Jutro bedzie lepiej, codziennie będzie lepiej

2 stycznia 2011
Choleraaaaaaa!!!!!!!!
Zapomniałam rano poćwiczyć biustu!!!!!!!!!!!!!!
Ale fail, od razu pierwszego dnia na całej linii. 
Poćwicze teraz ale jutro musze pamiętać z rana!
No i wieczorem nie moge zapomniec o kremie. To bedzie łatwe. 

Dobre wieści
3 stycznia 2011
Śniadanie zdecydowanie udane – zmieściło się na dłoni. 
I nie zapomniałam poćwiczyć biustu. 
Teraz wprawdzie już trochę umieram z głodu, ale zaraz sobie coś zjem, już czas. 

 Dziś było…. inaczej
4 stycznia 2011
Zaczęło sie od tego, że zaspałam, a wiecie jak to jest jak człowiek zaśpi – nie ma czasu celebrowac śniadania. Machnęłam szklankę mleka i poleciałam do pracy.
W związku z tym w pracy zjadłam kanapkę i teraz nie wiem, czy mi się to liczy za śniadanie czy za drugie śniadanie. 
Nieważne…
bo….
nie zjadłam dziś obiadu ze wzgladu na natłok spraw do załatwienia.
Dopiero teraz jak widzicie sie oderwałam i dorwałam do komputera, a zaraz dorwę się do jedzenia, choć nadal nie wiem, czy to bedzie obiad czy kolacja. 
Jak zwał tak zwał – coś gorącego po tym całym dniu 
Buzia smarowana regularnie.
Biustu rano nie zdążyłam oczywiście, ale zrobię to przed snem. 
Więc : inaczej to nie znaczy źle 

5 stycznia 2011
Dobrze jest 
Śniadanie nadal na tym samym poziomie, mieści sie elegancko na dłoni. O ćwiczeniach nie zapomniałam, twarz posmarowana.
Na razie jeszcze nic nie dodaję, bo nadal odczuwam skutki zmniejszenia ilości jedzenia na śniadanie. Jak sie przyzwyczaję i do 11 nie będę umierac z głodu, to zajmę się drugim sniadaniem.
Teraz najważniejsze tak sobie wpoić ćwiczenie biustu i smarowanie twarzy, żeby było nawykiem, a nie świadomym myśleniem i żeby nie mozna było się bez tego obejść.

 6 stycznia 2011
Dobra passa trwa 
krem – ok 
śniadanie – ok 
biust – shit…… znów zapomniałam 

 6 stycznia 2011
Już 
biust – ok 

 6 stycznia 2011
Dziś nawet nie umierałam już tak bardzo z głodu, choć około 11 zaczęłam juz popatrywac na zegarek, kiedy wreszcie będę mogła się wziąć za moje drugie śniadanie. Zajęłam się sprzątaniem (na szczęście dziś dzień wolny od pracy – dzięki wam, wszyscy katolicy ;p ) i napiłam herbaty, choć po herbacie zaczeło mi byc lekko niedobrze. Chyba za mocna mi sie zrobiła.:(
Ale ogólnie jest dobrze i korci mnie, żeby wejść na wagę i sprawdzić, czy coś drgneło.  Ale postanowiłam to robić raz w tygodniu, więc wytrzymam do soboty. 

Można powiedzieć…
7 stycznia 2011
Można powiedzieć, że jest dobrze.
Mozna powiedzieć, że krem wieczorny na twarz to juz sytuacja w pełni opanowana.
Można powiedzieć, że ilość jedzenia na śniadanie też jest już opanowana.
Można powiedzieć, że ćwiczę biust codziennie, aczkolwiek zdarza mi się rano zapomnieć i nadrabiam to w ciągu dnia.
Można powiedzieć, że coraz mniej odczuwam głód po śniadaniu.
Można powiedzieć, że jest dobrze.

Pierwsze rezultaty :)
8 stycznia 2011
79,5 kg 

8 stycznia 2011
Dziś już w ogóle nie miałam problemu z dotarciem do drugiego śniadania. 
może to juz pora zacząć myslec o nastepnym etapie? byłoby to całkiem szybko…
ale nie popadajmy w skrajny optymizm, wiem przecież, że schody zaczną się o godzinie 15…. 

Nowe plany
9 stycznia 2011
Dziś było zupełnie dobrze.  Plan wykonywany 
To co dalej?
Następny etp zakłada:
1. zmniejszenie drugiego śniadania do ilości „garść” – postanowiłam, że będą to owoce
2. wprowadzenie codziennego smarowania szyi specjalnym kremem – wyczytałam, że skóra szyi  bardzo szybko „obwisa”, a poza tym szyja sie szybko starzeje
3. wprowadzenie ćwiczeń na brzuch – popularne „brzuszki”, docelowo trzy rodzaje po 20 powtórzeń, ale na pewno nie od razu  zacznę od pięciu ;p

 10 stycznia 2011
Ale dziś biegany dzień miałam.
Ale na razie wszystko pod kontrolą, aż się sama sobie dziwię. Śniadanie – w porządku. Biust – poćwiczony.
Na drugie śniadanie była mandarynka. Potem umierałam z głodu i pewnie dlatego zjadłam chyba jeszcze więcej na obiad…. cóż.
Teraz już jest wieczór, więc zaraz spróbuje zrobić pare brzuszków. Pamiętając, żeby ćwiczyć brzuchem a nie łokciami ani szyją. 
Wieczorem – żeby tylko nie zapomnieć – krem na szyję oprócz twarzy. Mam specjalny preparat. Ładnie pachnie 

11 stycznia 2011
Dziś znów tyyyyyle roboty. Ma to swoje dobre strony: nawet jak czuję głód, to nie mam czasu się w niego zagłębiać i roztkliwiać nad sobą. Jeść mi się chce – rzut oka na zegarek – jeszcze nie czas – do roboty.
Na razie naprawdę jestem z siebie dumna – żadnych większych porażek.
Dwa posiłki idą jak w zegarku, choć oczywiście do obiadu na razie leeeedwie dociągam. 
 Kosmetyki aplikuję, nawet kremu na szyję ani razu nie zapomniałam. 
No i od wczoraj te brzuszki nieszczęsne… To jest robota… Jakby mnie ktoś zobaczył, to powiedziałby, że nie wie co to jest, ale na pewno nie brzuszki… Ale nie od razu Kraków zbudowano, potrafiłam kiedyś prawidłowo wykonać, wrócę do formy. Choć na pewno nie w tym tygodniu… Nie z takim stanem sprawności fizycznej jaki posiadam. Ale „ja wam jeszcze pokażę!” Brzuszek! ;p

12 stycznia 2011
Co będe dużo pisać : jest dobrze 

13 stycznia 2011
Jestem z siebie dumna. 
Nadal wszystko według planu z jedzeniem i kosmetykami. 
No i robię te, z braku innego słowa, brzuszki. Zrobiłam wczoraj 10. Ponieważ nic mnie nie boli dziś (oprócz brzucha) to zrobie dzis może 15? A moze nawet 20. Będą dwa rodzaje: z nogami ugiętymi oraz z nogami w górze kolana pod kątem prostym.
Ha!

14 stycznia 2011
Witam, witam i melduję, że wszystko nadal według planu. 
A brzuszków zrobiłam wczoraj 20 i dziś planuję 30. 
A jutro ważenie. Zobaczymy co to bedzie….

Postęp
15 stycznia 2011
79kg 

15 stycznia 2011
Brzuszki, jakkolwiek by one jeszcze niepoprawnie wygladały i pewnie tak na razie zostanie, idą nieźle. Wyobraźcie sobie, że wczorajszy plan wykonałam, a dziś zrobiłam 40!  z nogami ugiętymi, zo nogami w górze pod kątem prostym i po 20 na każda nogę takich „ukośnych”.  Jestem bardzo z siebie dumna, choć dziś czuję wyraźnie, że mam jakies resztki mięśni na brzuchu pod tłuszczykiem.  Ale idzie świetnie. Jutro spróbuję dodać ostatnie 10, tych najtrudniejszych, z prostymi nogami na podłodze. Albo chociaż pięć. Przesadzać też nie ma co. 
Jedzenie bez problemu, myślę, że mogę zacząć powoli planować następną zmianę. 
To samo z kosmetykami. 
To jutro coś zaplanujemy… 

 Myslę…
16 stycznia 2011
Zrobiłam wczoraj te 50 brzuszków…. ratunku… ale zrobiłam! 
Tyle ma ich zostać. Więcej dodawać nie zamierzam.
A teraz pomyślę o planach na następne zmiany. 

Zupa… się wylała
16 stycznia 2011
Zmiana pierwsza – zupa. Według wszelkich racjonalnych wyliczeń najlepiej bedzie, jesli ograniczę jej ilośc do dwu łyżek wazowych. To bedzie ok 200ml zupy,  moja łyżka nie jest zbyt duża, ale też nie należy to tych nowoczesnych maleństw.
P.S. Jakbyście byli zainteresowani ile ma kalorii ten pączek, którego właśnie zjadacie, to dodałam nowy link w zakładce „Pomocy!” 

… i dalej….
16 stycznia 2011
Zmiana druga : jeśli chodzi o smarowanie to postanowiłam smarować górną cześć ramion balsamem ujędrniającym.
Nie chcę, żeby mi tam skóra obwisła, nawet jeśli Richard Fish z serialu „Ally McBeal” uznawał taką wiszącą skórę za najbardziej podniecający kawałek kobiety. Richard Fish był zdrowo walnięty. 

... a na koniec!
16 stycznia 2011
Nie będę na razie wprowadzać żadnych nowych ćwiczeń, te brzuszki sa w powijakach.
Ale za to postanowiłam wprowadzić wieczorny masaż twarzy, kilka prostych ruchów, które maja zapobiegać starzeniu.

17 stycznia 2011
Uwaga, biorę się za obiad niedługo. Zobaczymy, co się będzie działo, jak mój organizm dostanie mniej zupy. Przewiduję problemy, jako że już, na samą myśl o mniejszej porcji, chce mi się jeść, a przecież już ostatnio było to normalne oczekiwanie na posiłek.
Cóż, wiedziałam, że koło 15 zaczną się schody… 

17 stycznia 2011
W sumie to już po godzinie od obiadu byłam głodna jak wilk…

18 stycznia 2011
Melduję, że wielkiego problemu dziś nie było. Jestem zarobiona, więc pewnie dlatego nie myślę o tym, że mniej jem.
I dobrze 
Ćwiczę, masuję, smaruję. 
Oby tak dalej, oby tak dalej… 

19 stycznia 2011
Ćwiczę, smaruję, masuję, uff, uff, uff 
Dużo roboty to jednak czasem jest dobra rzecz. 
Ale głód nadal czuję. Dziś było dość ciężko, porównując z poprzednimi dniami. Ale nie dałam się!

20 stycznia 2011
Dziś zapomniałam sobie ramion posmarować.  Ale zrobię to wieczorem. 
A z dobrych wieści – już mnie tak nie ssie po obiedzie. 
No i dalej jestem zarobiona, uff uff ufff. Może dlatego wytrzymuję. 

21 stycznia 2011
Wszystko nadrobiłam wczoraj, a dziś wszystko według planu. 
Jutro sobota… jak dobrze 
I ważenie!!! 

22 stycznia 2011
78,5 kg 

 Będą nowe plany :)
23 stycznia 2011
Nadeszła niedziela. Zawsze w niedzielę robiłam nowe plany. Dziś tej tradycji nie zamierzam zmieniać. 
Robi się coraz trudniej, bo zaczynam dochodzić do godzin popołudniowych.
Ale na razie nie myślę jeszcze o tym, że będzie coraz gorzej, przetrwałam ograniczenie jednego dania obiadowego, cieszę się z tego i czas na następne zmiany. 
Nie tylko w jedzeniu. 

Jedzenie
23 stycznia 2011
Jak można sie tego domysleć, ograniczam drugie danie. Ma go być na talerzu tyle, żebym mogła przykryć dłonią. Zrobię na poczatek ograniczenie „do trzech”: 3 łyżki kaszy itp, 3 łyżki warzyw na ciepło, 3 łyżki surówki i jakiś kawałek ryby, jajko, plasterek tofu itp. To i tak bedzie ograniczenie o połowę tego, co zawsze jadałam, więc może być cieżko. Ale trzeba sie posuwać do przodu z działaniami. Pomyslałam sobie nawet, że będe te ograniczeina wprowadzać też stopniowo, czyli najpierw węglowodany, potem białko, potem warzywa na ciepło a potem surówka. Kompot zostawiam, bo podobno jest zdrowy, a moje domowe kompoty są z minimalną ilościa cukru.

Smarowanie
23 stycznia 2011
Postanowiłam tym razem wziąć sie za udka. Będę smarować uda żelem wyszczuplającym.
Najwyższy czas zacząć coś robić dla dolnej połowy. 

Ćwiczenia
23 stycznia 2011
Ćwiczenia wprowadzane w tym tygodniu – pośladki!
Zdecydowanie widać, że biorę się za dolne partie „materiału”. 

24 stycznia 2011
Zjadłam swój zminimalizowany obiad. A teraz ruszam w służbowa podróż na około 30h, więc mam nadzieję, że nie będe mysleć o tym, ile (nie) zjadłam. 
Wyzwaniem będzie poćwiczyć dziś i jutro, ale jestem tak zawzięta, że mam duże szanse. 

25 stycznia 2011
ufff ufff ufff
Pociąg parowy 
Wyjazd służbowy udany – nie było czasu jeść 
Ale ćwiczyć było!  Wprawdzie dziś rano nie zdązyłam biustu, ale to sie zaraz nadrobi. 
ufff ufff ufffffff

26 stycznia 2011
Dziś powoli i spokojnie.
Zjadłam śniadanie wg planu, poćwiczyłam biust, posmarowałam ramiona i uda, zjadłam drugie śniadanie.
A teraz poćwiczę pośladki skoro mam chwilę czasu.  Bo niedługo obiad 

26 stycznia 2011
Poćwiczyłam pośladki, zjadłam obiad, poćwiczyłam brzuszek, zjadłam podwieczorek. 
Teraz już tylko kolacja. Dobrze mi dziś szło 

27 stycznia 2011
Dziś napiszę bardzo krótko – wszystko według planu i jestem z siebie dumna 

28 stycznia 2011
Dziś też wszystko według planu.
Jutro sobota. Ważenie i ponieważ koniec miesiąca, czyli miesiąc diety, postanowiłam też zrobić mierzenie.
A potem zobaczymy co dalej 

29 stycznia 2011
78 kg 

Teraz wymiary
29 stycznia 2011
Dziś lecę od góry 
104cm
93cm
109cm
110cm
64cm
40cm

Różnice :)
29 stycznia 2011
1. waga spadła mi o 2kg
2. nie schudłam tylko w udach (nic dziwnego, jak dopiero od paru dni je smaruję i nic więcej)
3. w pozostałych miejscach zrzuciłam od 1cm do 6cm!!!

Jedzenie
29 stycznia 2011
Śniadanie : 312 kcal
Drugie śniadanie : 70kcal
Obiad : 710kcal
Podwieczorek : 245kcal
Kolacja : 620kcal
Razem : 1957kcal
W porównaniu z ponad trzema tysiącami na starcie – jest spora różnica. 

 Plany, a właściwie ich brak
30 stycznia 2011
Postanowiłam w tym tygodniu dać sobie chwilę odpoczynku od nowości i zmian i zagnieździć sie porządnie w tym, co już robię. Więc na razie nie ma nowych planów, kontynuacja tego, co już mi sie udało. 

31 stycznia 2011
Zagnieżdżam się 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.