Miało być tym razem o Jakubie. No to będzie, postać niezbyt
godna zainteresowania, choć burzliwe losy miał.
Kiedy Jakub wędrował po żonę do Charanu, przyśniła mu się
drabina, po której chodzili aniołowie. To ta sama drabina, z której Sanderus,
jedna z postaci „Krzyżaków” Henryka Sienkiewicza, sprzedawał szczebelek w
towarzystwie innych równie wymyślnych relikwii, że wspomnę pióro ze skrzydeł
Archanioła Gabriela, krople potu świętego Jerzego i kopytko osła, na którym
odbyła się ucieczka do Egiptu. Poza tym śniło mu się, że Jehowa przemawia do
niego i powtarza mu słowa przymierza o tym, że da mu we władanie ziemię
obiecaną i dużo potomstwa. A potem Jakub obudził się i przestraszył. Dziwne,
nie? Taki piękny sen, a ten się boi. Na dodatek postawił kamień i zrobił z
niego słup, co jakoś dziwnie kojarzy mi się ze świętymi słupami, które potem
niszczyli „czyści” wielbiciele Jehowy. I na koniec powiedział Bogu, że okaże
się jego Bogiem, jeśli... i postawił warunki. Dziwny sposób okazywania Bogu
miłości.
Potem przez kilka rozdziałów mamy nieustanny przegląd
oszustw, kłamstw i niegodziwości, na dodatek często pod sztandarem Boga.
Najpierw Jakub spotyka swoja siostrę cioteczną, Rachelę i koniecznie chce się z
nią żenić. Jej ojciec, Laban, sprzedaje ją Jakubowi za siedem lat pracy, nie
mówiąc mu też, że istnieje u nich tradycja, że najpierw za mąż ma wyjść
najstarsza córka. Nawiasem mówiąc, skąd sobie taka tradycję uroili, trudno
powiedzieć. Jak przychodzi do ślubu, Laban podkłada Jakubowi starszą córkę,
Leę, zamiast Racheli. Jakub, rad nie rad, dopełnił wszystkich potrzebnych
obrzędów, Lea została jego żoną, a potem kupił od Labana za następne siedem lat
pracy druga córkę, Rachelę.
Siostry żyłyby zapewne w zgodzie i miłości, gdyby nie tatuś
i jego pomysły. Teraz, obie żony tego samego męża, przy czym jedna kochana, a
druga pierwsza, miały dla siebie tylko nieustającą zazdrość i pogardę. Powtarza
się po raz kolejny historyjka z niepłodnością, podtykanymi służącymi jednej i drugiej żony i wyścigiem kto da
mężowi więcej synów. Do tego jeszcze dochodzi kupowanie meża na noc za garść
mandragor. Mandragory zdobył syn Lei, Ruben, a Rachela koniecznie chciała je
dostać, więc pozwoliła Lei zabrać Jakuba na jedną noc, byleby tylko dała jej te
mandragory. Tak się stało. Ciekawe po co jej tak bardzo były potrzebne.
Mandragora służy jak wiadomo do ożywiania tych, którzy zostali spetryfikowani.
;) Poza tym do uśmierzania bólu, wywoływania zwiększonych doznań erotycznych,
aborcji, czarownicom udającym się na sabat jako maść umożliwiająca latanie,
oraz – uwaga! - zapobiega impotencji i leczy bezpłodność. Coś mi się widzi, że
to ostatnie miała Rachela na myśli, jako że kilkanaście linijek później rodzi
Józefa. Jakoś mało się zdała na Boga...
Następne zabobony odczynia sam Jakub. Chciał odejść ze swymi
żonami, Laban więc zapytał jaka ma być jego zapłata. Jakub powiedział, że
będzie sobie wybierał zawsze nakrapiane zwierzęta ze stada. A potem wziął
styrakowiec, migdałowiec i platan, obłupał
z kory i kładł przed trzodą kiedy przychodziła do wodopoju, żeby się
przy nich parzyła i w ten prosty sposób uzyskiwał coraz mocniejsze zwierzęta, a
wszystkie nakrapiane. Czary mary....
Laban trochę się wściekł. Jakub, kiedy to zobaczył, cichcem
postanowił się wymknać z tych ziem. Bóg kazał mu wracać do ziemi swych ojców.
Nie mówił wprawdzie nic o zabraniu owiec, kóz i baranków, ale Jakub uznał, że
to oczywiste. Żony poszły z nim, a Rachela pokazała, że jest prawdziwą córką
swojego ojca i ukradła mu z domu terafim, czyli posążek drewniany lub kamienny,
przedstawiający figurę ludzką, który
symbolizował bóstwo domowe. Hmmm, trochę bałwochwalstwo...
Laban dogonił Jakuba i miał do niego duże pretensje, że ten
tak po kryjomu go opuścił. Miał też pretensje o ukradzionego bożka. Nie znalazł
go, bo Rachela odziedziczyła po nim zdolności oszukiwania i nabrała go na to,
że ma okres i nie może wstać, a siedziała na swoim łupie. Atak jest najlepsza
obroną, podobno, więc Jakub zaatakował Labana wypominając mu wszystkie oszustwa
jakich się dopuścił podczas ich znajomości, pominął za to zręcznie własne
postępki. Wart Pac pałaca – zawarli w końcu przymierze i postawili słup
graniczny, żeby pokazywał im, że mają nie przekraczać tej linii w złym celu.
Jakub szedł z powrotem i coraz większy strach go ogarniał
przed spotkaniem z Ezawem. Jak usłyszał, że brat idzie w jego stronę z 400
ludźmi, zaczął się modlić do Jehowy. Jak trwoga to do Boga... ale i tak nie
omieszkał użyć podstępu i wysłał przed sobą służących z darami, żeby brata
przebłagać. Bogu świeczkę, diabłu ogarek... ech, jak oni mi się wszyscy nie
podobają...
Ezaw wcale nie był już zły na brata, był bogaty i za nic
miał te wszystkie przekupstwa. Przywitał braciszka serdecznie, ale Jakubowi nie
bardzo zależało na jego towarzystwie. Skoro przekonał się, że nie grozi mu już
śmierć z reki brata, wykręcał się jak tylko mógł, żeby z nim nie iść. W końcu
Ezaw poszedł z powrotem do Seiru, a Jakub kupił kawał ziemi koło Szechem. Tam
jego córkę Dinę spotkało nieszczęście – została zhańbiona. Ten, kto tego się
dopuścił, Szechem, syn Chamora, zakochał się w niej i chciał poślubić. Jakub
postawił warunek, że mają się wszyscy obrzezać, a wtedy jego naród się zwiąże z
ich narodem. Zgodzili się. „Jednakże trzeciego dnia, gdy oni cierpieli ból,
dwaj synowie Jakuba, Symeon i Lewi, bracia Diny, wzięli miecze i nie budząc
podejrzeń, poszli do miasta i wybili wszystkich mężczyzn”. Dinę zabrali do
domu, a ich pozostali bracia dobili rannych i ograbili miasto, zabierając
dzieci i kobiety jako niewolników.
Jakub bardzo obawiał się zemsty. Wtedy ukazał mu się
wreszcie naprawdę Bóg i kazał mu iść do Betel i tam zamieszkać, gdzie pokazał
mu się podczas ucieczki przed Ezawem. Jakub zaczyna postępować słusznie:
niszczy wszystkie bożki, osiedla się w Betel, stawia Bogu ołtarz. Na znak, że
Bóg widzi w nim jakąś odmianę, zmienia mu imię. Od tego czasu nie ma już
Jakuba, jest Izrael. Izrael dochowuje się jeszcze jednego potomka, Beniamina,
którego rodzi mu Rachela, umierając przy porodzie. Potem wraca do Hebronu do
swego ojca, Izaaka, który wkrótce potem umiera.
Warto wspomnieć jeszcze, że po drodze do Hebronu miał
miejsce incydent, kiedy to Ruben, syn Izraela uprawiał seks z nałożnicą swojego
ojca, Bilhą. Na temat reakcji ojca Biblia milczy, wspomina tylko, że wiedział o
tym. Natomiast rozdział 36 Księgi Rodzaju, do którego już dotarliśmy,
przedstawia ród Ezawa, ojca Edomu.
Zastanawiające jest, jak coraz mniej Boga jest w tych
rozdziałach. O ile na początku jest praktycznie głównym bohaterem, potem wciąż
przemawia, daje znaki, gniewa się lub błogosławi, tak od czasów Abrahama, Bóg
usuwa się w cień. Czy z własnej woli znika z kart „świętej księgi”? To pytanie
niech jeszcze zostanie bez odpowiedzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.