Epilog
Julia domknęła walizkę. Nawet
się nie spodziewała, że zdołała przez ten czas uzbierać tyle rzeczy. Miała już
kupiony bilet, nie do rodzinnego miasta, do innego, dużego, gdzie zamierzała
rozpocząć tak zwane „nowe życie”. Troszkę się bała, ale wiedziała, że zawsze
może tu wrócić, a to bardzo uspokajało. Poza tym nie była już tą samą osobą,
była zdrowa, silna, młoda, miała w kieszeni pierwsze referencje, a w pamięci
przeżycia, po których wszystko inne wydawało się łatwe i proste.
Zeszła po schodach i stanęła
na środku holu.
-
Idę.
– powiedziała.
-
Idź.
- usłyszała.
Wyszła na dziedziniec.
Taksówka czekała pod bramą, aby zawieźć ją na dworzec. Julia podała walizkę
kierowcy i wsiadła. Ruszyli.
Obejrzała się. Słońce powoli
zachodziło. Zamek oddychał spokojnie. Popatrzyła na wieżyczki i wtedy od każdej
z nich oderwało się coś srebrnego i uleciało w przestrzeń. Julia uśmiechnęła
się zimno i odwróciła wzrok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.