poniedziałek, 19 lutego 2018

Wrzesień 2012


1 września 2012
Wczoraj spędziłam bardzo miłe chwile w swojej łazience, przerabiając ją na SPA.  depilacja, masaż suchy, peeling, masaz mokry, kąpiel perełkowa i bicze w solance, smarowanie masłem do ciała i borowiną. Niebo. 
74,8
śniadanie


1 września 2012

Dom ogarnięty  

1 września 2012

Zrobiłam sobie stopy.  z czerwonymi paznokciami  

2 września 2012
Fajnie jest mieć taki wolny weekend i nic nie musieć robić.
Odwiedziałam mamę, zrobiłam jej pierwszą część szkolenia komputerowego. 

Nałożyłam maseczke olejową na włosy. 

3 września 2012
dzis w pracy krótko, trzy godziny. ale bardzo owocnie dzięki E. zaoszczędziła mi ze dwa tygodnie pracy przy kompie, co przy moim obecnym stanie oczu nie jest bez znaczenia. 
odwiedzili mnie całym tłumem P, B, A, B, M, J i S. Suuuuper.  B nawet powiedział, że się za mna stesknił i mnie wysciskał. :)))
Nie przelali mi pensji. :/ na zakupach starczyło mi na mleko, pomidory i ser. ech…
ogarnełam dom.
zaraz zjem obiadek. okazuje się,z ę zqwsze mozna cos pysznego ugotować, nawet jak sie PRAWIE nic w domu nie ma. cóż, prawie robi dużą róznicę.
Heaven come back.  tęsknię 


3 września 2012
skończyłam „Colas Breugnon” Romain Rollanda. Genialne, genialne…
Życie jest jak materac i każdy ma swoje wylezane miejsce. 

nabieram rozpędu, jak lokomotywa. dobrze, ze az tyle nie ważę ;p

4 września 2012
Od rana działałam w domu: pouczyłam się hiszpańskiego i wyprasowałam górę prania. potem poszłam do roboty. uch, cięzko było. trochę mnie głowa aż rozbolała. potem jeszcze zakupy i wreszcie do domu. wyniosłam trochę rzeczy  do piwnicy, troche na smietnik, upakowałam papierzyska, naszykowałam korytarz do wymiany okna. no i powoli dzien sie będzie kończył. trozkę poćwiczę, przejrze blogi, zrobię sobie peeling i obejrzę dwa kolejne odcinki SFU. Ogladam po raz milionowy i jest nadal fascynujący.  

5 września 2012
W pracy zamęt kontorolowany.
Urodzinowy obiad u mamy – małe wesele. plus wałówka do domu.  ledwo się dotoczyłam.
coś jakby zaczełam odczuwać zmęczenie. ufam, ze chwilowe.  

6 września 2012
Zmęczenie było zdecydowanie chwilowe. 
Rano zrobiłam sobie maseczkę na oczy, depilację, pocwiczylam yogę, wziełam prysznic, ogarnełam do połowy dom i poszłam do pracy.
po pracy zrobiłam zakupy chemiczne, zjadłam obiad, usmazyłam bakłażana na jutro, włączyłam pranie i stwierdziłam, ze zaczne sprzątanie i zobacze ile dam rade zrobić, przerywając sobie siedzeniem przy kompie.
Na razie posprzątałam salon.  

6 września 2012
Kuchnia gotowa. 
Machnełam tez jeden dokument do pracy.  

6 września 2012
Dobrze mi idzie, przedpokój, sypialnia i ubikacja już. Teraz moment przerwy, potem powiesze pranie i łazienka  

6 września 2012
Łazienka sprzątnięta. 
czas na podwieczorek. 

6 września 2012
Reszta jutro, bo już mi sie nie chce. I tak ładnie mi poszło.

7 września 2012
No i pięknie. 
to był naprawde niezły tydzień, wszystko się zdązyło, zrobiło, odpoczęło się, posiedziało w internecie, poczytało, oglądało SFU.
Weekend zapowiada się dość pracowicie. Ale o tym pomyslę jutro po Markomanii. Wreszcie!!!  

8 września 2012
wczoraj była orgia czytelnicza.  skonczyłam „Order 66″. Genialne. 
zaczełam Erskina Caldwella ”Dom na wzgórzu”… i przeczytałam połowę  super.
dzis od rana zrobiłam sobie masaż i pocwiczyłam.
a teraz oddaję sie słuchaniu Markomanii. Agressiva 69 z filmu Egoisci – milion lat tego nie słyszałam, a uwielbiam to!!! 

8 września 2012
1/4 roboty zrobiona 
zjadłam cysterne zupy pomidorowej z makaronej własnej roboty.  

8 września 2012
Dość roboty. Druga połowa jutro.
Wykapałam się, nasmarowałam czyms fajnym.
Teraz juz odpoczywanie.
Dobrze, ze jutro niedziela.

9 września 2012
Odwiedziłam mamę. całkiem sobie dobrze poczyna na kompie. 
pora brac sie do roboty. jeszcze tylko poczte sprawdzę…. ;p

10 września 2012
wczoraj nie mogłam się w ogóle zalogowac tutaj wieczorem…
zrobiłam to co mogłam z pracy, zapisałam w pdfie, po czym zamknął mi sie word bez zapisu… ratunku… :/
dziś praca mnie nieco wykonczyła. problemy lokalowe tez nierozwiązane.
zrobiłam zakupy, zjadłam obiad i teraz trzeba byłoby dom obrządzić.
za godzinę będe miała półkę i obraz  

11 września 2012
mam półkę, ale obraz jeszcze nie wisi. zawiśnie, jak przyjedziie półka na plecak. 
dziś od rana znów popracowałam solidnie w domu i dopiero do pracy. jest to niezłe, ale do wracania po 16 to się chyba długo nie przyzwyczaję. ale chyba to lepsze od wstawania 5.45. ;p
muszę uważać, czy nie mam za ambitnych planów codziennych, bo wczoraj troche padłam na tzw ryjek.
odwiedził mnie B. 
mam mało kontaktu z ludźmi. dzis chyba napisze do K. 

11 września 2012
czekanie na spełnienie sie marzenia jest bardzo miłe. długo juz sprawia mi przyjemnośc i myslę, zę jeszcze trochę ten stan mógłby trwać.
ale zupełnie sie nie pogniewam, jeślit o spełnienie juz nastapi.
powiem więcej – będę bardzo szczęśliwa. :)))

12 września 2012

Musze sie jakos lepiej zorganizować, bo długo tak nie pociągnę…

13 września 2012
Wczorajszy chińczyk mi wyraźnie zaszkodził. cóż, chyba trzeba będzie pozostac przy chińczyku robionym własnoręcznie, albo jedzonym w porządnych restauracjach, a nie tym wietnamskim paskudztwie… tanim, ale oddawanym potem całą noc…
zastanawiam się czy dobrym pomysłem jest wpakowanie sobie w plan sprzątania własnie w czwartek po Tonacji. może spróbuję. bo jak nie dziś – to kurcze nie wiem kiedy…

13 września 2012
Posprzątałam !!!! :)))
Wprowadzam zmiany w sowim planie tygodniowym. Wygląda nieźle.  

13 września 2012
I felt this strong connection and now it’s gone… I want it back!!!
I want my heaven back…

14 września 2012
mail :))))))))))))

14 września 2012
Heaven is back :)))))


14 września 2012
Skończyłam „Dom na wzgórzu” Erskina Caldwella. Było naprawde świetne.
Przeczytałam tez prolog i pierwszy rozdział kolejnej części „Republic Commando” i odkryłam jak bardzo przywiązałam sie do tych bohatwrów! Niesamowite! I jednoczesnie odkryłam,z ę do żadnego z bohaterów SW nie byłam/jestem tak przywiązana jak do nich, choc każdego przeciez bardzo za cos lubię. A tymczasem oni – Omega, Delta, Nulls, Skirata, Etain, Besany, Laseema, Vau, Jusik - prawie jakbym była częscią ich rodziny.
K’oyacyi.


15 września 2012

Jestem w niebie, jestem w niebie, jestem w niebie. :))))))

15 września 2012

15 kg prawdziwków. :)))))))

15 września 2012

a w tle Hotel California. :)))))))

15 września 2012
ponowiłam zaproszenie 

i teraz umieram ;p;p;p


16 września 2012
Wczoraj bardzo miły wieczór z A.
Dziś odwiedziłam mamę.
udało sie poprawić sytyacje noclegową na wyjazd. :)))
teraz pozostaje juz tylko modlić się … o mój mały prywatny cud :))))


16 września 2012
Posprawdzałam wszystkie autobusy, pociągi, połaczenia, przelałam kasę, wyciągnęłam na kanapę 3/4 rzeczy do spakowania.
Wszystko się tak pieknie zgrało… błagam jeszcze o ten jeden mały cud….
Uaktualniłam swoje listy przebojów do słuchania.
Pare innych drobiazgów.
Ale mysle tylko o jedym….

Chyba mam juz gorączkę…

17 września 2012
Aktualnie jestem w lekkiej depresji i sobie wyję.

Potem zajmę się przyswojeniem pozytywów i ewentualnym przekonaniem się, że it’s not the end of the world…

17 września 2012

Pierwszy plus dodatni: nawet ta odmowna odpowiedź jest lepsza niż brak odpowiedzi.

17 września 2012
Drugi plus dodatni: jest to odmowa z klasą.

17 września 2012

Trzeci plus dodatni : wolę odmowę, niż odebranie zabawki po wyjściu Mikołaja.

17 września 2012
Czwarty plus dodatni: uczę się, ze nie jestem niemowlakiem, którego wszystkie potrzeby mają byc zaspokojone.

17 września 2012

Piąty plus dodatni : nadal mam swoje marzenie.  

17 września 2012
Jak widać, troche mi przeszło.
Wypłakałam się, pomyslałam sobie, nabrałam nadziei, że przeciez faktycznie to nie koniec świata, nawet jesli teraz już nic nie da rady zrobic, to będą jeszcze nastepne szanse i mozliwości.

Ale zmęczyłam się tym psychicznie, więc teraz juz „Back to the garden”.

 18 września 2012
Rano miałam atak smutku i to dość duży. Przetarło sie troche w ciągu dnia.
Pozałatwiałam różne sprawy, byłam w pracy.
Zaczynam myslec o wyjeździe. 

23 września 2012
no to po kolei, choć w skrócie 
w środe w pracy cos mnie ciągneło zajrzec na maila. i bardzo dobrze zrobiłam, ze zajrzałam!!!!!  :))))
po pracy szybko wpadłam do domu, obiad i taksówka na dworzeć. mama mnie odprowadziła. podróż minęła mi szybko i coraz mniej smutku czułam, cieszyłam się, ze jadę i sa różne mozliwości przede mną.
bez problemu dotarłam do schroniska. bardzo miły chłopak wyjasnił mi zasady mieszkania w ósemce. okazało się, ze szafki z kłódkami sa w pokojach, łózka maja numery a cisza nocna jest od północy.
weszłam do pokoju i od razu zgadałam sie z jakąs panią, która tez na konferencję przyjechała tylko w totalnie innym klimacie, no i oni z synem jako obsługa techniczna, nie jako widzowie.
ogarnęłam się i ruszyłam na koncert. trochę błądziłam po narodowym szukając wejscia na płytę, najpierw z jakimis dwoma dziewczynami, a potem one sie zgubiły i juz sama.
weszłam w trakcie pierwszego supporta – Charlie Xox. masakra. komentarz dziewczyny za mną : „jak ja bym wyszła na scene w moim staniku, to tak samo bym spiewała”. mój komentarz do A : „jakaś laska z gołą d…. się miota po scenie”.
drugi support też masakra. jakaś Marina & the cośtam. whatever. laska była w różowym błyszczącym flaku i spiewała, że chce byc moją bubble gum bitch. nie przyjełam zapeoszenia. ;p
no i potem wreszcie Coldplay. świetnie grali, bo zagrali praktycznie wszystkie moje ulubione piosenki, no za wyjątkiem „Rush of blood to the head”, ale jestem chyba jedyną osobą na planecie, która tak tę piosenkę ceni, więc nie dziwota, ze tego nie było. świetne wersje koncertowe, dużo „smutasów”, trzy razy zmieniali miejsce grania, były konfetti, balony, lasery, ekrany, dźwięk całkiem niezły, publika śpiewała, były opaski na rękę, które się zapalały w odpowiednim momencie, atmosfera była wspaniała.
skończyło się jakos koło 23. potem wracałam pieszo przez Most Poniatowskiego razem z paroma dziesiątkami tysięcy ludzi i to też było bardzo miłe. nocna Warszawa była bardzo ładna, było ciepło (albo mnie emocje grzały) i czułam, ze the world is my oyster. :)))

w schronisku ledwo zdązyłam się ogarnąć przed północą, co wiele nie zmieniło, bo kolejni obywatele wracali z koncertu jeszcze długo po mnie…. noc była cięzka…

23 września 2012
W czwartek przebudzenie było ciężkie i miałam wrażenie, ze prawie nie spałam. szybko mycie, pakowanie, sniadanie, w autobus i na konferencję.
po powitaniach i przemowach – pierwsze wystapienia. poziom rózny – od 1 do 5. jedno zaskoczenie pozytywne.
przerwa kawowa – jak zwykle ludzie się bez opamietania rzucili i załapałam sie na jedno ciastko i ledwo wody na herbate starczyło.
druga część – bardziej wyrównana i lepsza, z jednym pozytywnym zaskoczeniem.
obiad – pyszności, choc znów ludziska bez doświadczenia stworzyli kolejke z wieloma wirami i epicentrum koło zupy, czego skukniem było, że jadłam obiad prawie od końca, czyli skończyłam na przystawkach. plus deser.
trzecia część – w porządku.
ogólnie – byłam troszkę zdegustowana zbyt dużą ilością wyników badań. że jest źle to wszyscy wiemy. ;p
potem na spacerek w wiadome okolice. mmmmmm:))))) słodko. :))))
wieczór spędziłam czytając i odpoczywając i wczesnie poszłam spać, bo jednak czułam tę noc w kościach.


23 września 2012
w piątek obodziłam sie nawet dość wyspana.
sniadanie, pakowanie, wyjście na autobus. który jechal 40 minut…
pierwsza część – bardzo dobra, podniosła mnie na duchu.
przerwa kawowa – załapałam sie na ciasteczka i sok 
druga część – bardzo dobra, oprócz jednej pani, która może i mówiła o czyms ciekawym, ale w taki sposób, że sie wyłączyłam po pierwszych trzech minutach.
obiad – pyszny i w normalnej kolejności. nałykałam sie jak indyk klusek na Wielkanoc, na szczęscie szybciej i sprawniej poszedł tego dnia ten obiad, więc miała jeszcze czas na prawie półgodzinny spacerek.
ostatnia część – super.
pogadałam potem jeszcze z paroma osobami i powrót do schroniska.

ogarnełam się i postanowiłam zaryzykowac.  no i całe szczęście!!!

23 września 2012
handshake
small talk
:))))))))))))))))))))))))))))))))))))) 

23 września 2012
a poza tym fajna atmosfera i skin. 
wracałam autobusem rozmawiając z jakąs panią, która poznałam na przystanku i w ciągu 10 minut zdążyłam się nawet dowiedzieć gdzie pracuje ona i jej mąż i gdzie mieszkają. ;p
jak wróciłam zdązyłam jeszcze napisac maila. 
porem pogadałam sobie z A. rachunek za telefon mnie zabije… ;p
„wychodzi za 5, przy samochodzie będzie za 2, zdązy na 15 po” czego to sie człowiek nie dowie, jak uważnie słucha. 

poszłam spac z usmiechem na twarzy.  

23 września 2012
rano w sobotę juz nie wstawałam wczesnie i przede wszystkim zdałam sie na los, przeczucie i Boga. :))))
kolejka nie była zbyt długa.
zrobiłam zakupy.
spotkałam mase ludzi.
zwiedzanie bardzo udane.

mecz też. 

23 września 2012
no i meeting again. :)))))
how good it is to be remembered :)))))
potem w pociąg. ostatnio takim jechałam 50 lat temu za późnego Gomułki (którego jak A stwierdził przeciez nie doświadczyłam ;p). zatrzymywał sie na wszystkich stacjach, nawet takich, których CIA nie ma na mapach.
nawiązałam rozmowę z miłym panem obcokrajowcem, który też mi opowiedział pół swojego życia, zupełnie jak pani wczoraj w autobusie. ;p
troche się pochwaliłam zdobyczami, troche sie rozpakowałam i padłam…

too happy to think clearly :)))))

23 września 2012
a dzis pracowity dzień: pranie, ogarnianie, pracy trochę.
słucham SCJ12. nooooo, dobre, dobre.
teraz juz powoli dzien zamykam.
troche mnie chyba jednak przeziębiło, znaczy tak czuję, jakby mnie cos brało. na wszelki wypadak napakowałam w siebie leków.
jutro ma byc cieplej.
SFU
happy 


24 września 2012
pracowity dzień.
staram się ignorowac fakt, ze jakies choróbsko mnie atakuje.
zostałam w pracy nominowana do nagrody, ciekawe czy na nominacji sie skonczy.

„wystąpił nieoczekiwany błąd” – nie wygłupialiby się, doprawdy,te błędy juz dla nikogo nie sa nieoczekiwane…

25 września 2012
Kolejny zajęty dzień, ale nie koniecznie pracą. 
rano na nordic.
potem praca.
potem sprzątanie.
stwierdzam, ze jak teraz sprzątam co tydzień, to mam tak sterylnie jak w laboratorium ;p
ignoruje przeziębienie, jednoczesnie faszerując się lekami. jest jakby troche lepiej, zwłaszcza jak popijam ciepłe napoje.
SJC 12 jest genialna


25 września 2012
Rozpoczęliśmy migrację do nowego systemu blogowego.
Blog który próbujesz edytować jest w trakcie migracji.
Po zakończeniu migracji będzie widoczny w nowym systemie blogowym Blog.pl
Możesz śledzić postęp migracji wszystkich swoich blogów pod tym linkiem.
Dziękujemy – zespół Onet.blog

FUCK!!!!!

Jak ja im zrobię migrację, to mnie tu więcej  nie zobaczą…


26 września 2012
nie chce mi się

przeziębieie trzyma

27 września 2012
troche jakby mi lepiej
kończą ocieplanie
praca
obiad
Tonacja

zaraz cd pracy

28 września 2012

ciekawe czy to kiedykolwiek wejdzie :)))))

28 września 2012
Gratulacje i trzymanie kciuków :)))))))))))

28 września 2012
likes me :))))) truly likes me :))))))
happier than the happiest :)))))))))))))))

28 września 2012
praca
zakupy
nowy atak przeziębienia w postaci kaszlu
winowajca zlokalizowany


29 września 2012
dziś P zrobiła mi pobudkę o 5.45.
zrobiłam pranie, zmywanie, odkurzanie, poćwiczyłam, zrobiłam peeling.
teraz Markomania


30 września 2012

Byłam wczoraj u K. ma w domu tak zimno, że siedziałyśmy w ogrodzie, bo cieplej. efekt : jak sie dzis rano obudziłam, to myslałam, ze umieram. zreszta nadal tak myslę…

30 września 2012
Zastanawiam się, czy nie powinnam wziąć antybiotyku… tydzień mija, a ja sie wcale lepiej nie czuje, dzis wręcz dużo gorzej… mam jakiś w szufledzie, nawet nie bardzo przeterminowany. ;p