sobota, 10 lutego 2018

Kwiecień 2012


1 kwietnia 2012
Byłam u K podlac kwiaty i zobaczyć czy wszystko ok. Matko boska jaki ona ma bałagan. Nie, źle, nie bałagan. Bałagan to jedno, bałagan mi nie przeszkadza. Ale tam jest … brudno… Nawet według moich skromnych standardów… Aż przykro, bo wprowadziła się tam przecież długo po mnie, a zaniedbane to mieszkanie tak, jakby tam mieszkała ze trzydzieści pięc lat….
Odwiedziłam mamę.
Okres nadal trwa, jesli to jest okres. Ból troche przeszedł. Intensywność duża. Nie wiem. Ale staram się nie panikować.

1 kwietnia 2012
Ale fajne lenistwo… 
Zastanawiam się czasem nad tym jak teraz wyglądaja moje stosunki z A. Rozmawiamy. Nie powiem, żebym zapomniała. Jestem też czujna. Ale nie powiem, żeby było mi bardzo niekomfortowo. Dzis zrobiło mi się źle jak wspomniałam jakieś „dawne czasy”. Było to zbędne, przeciez pamiętam (albo raczej sie staram), że to nie ten sam człowiek. Więc po co wspominac kogoś innego, kto nie istnieje. Choć własciwie… wspominac przecież mozna. Sama sobie moge wspominać. Tylko po co z kims innym. Jesli chodzi o moje uczucia to skupiam się na weryfikowaniu swoich oczekiwań. Chyba juz ich nie mam. Pozostało „chyba” więc jeszcze nie jestem uwolniona. I nadal musze być ostrozna.
Teraz sobie poczytam, a potem sobie masaż wodny zrobię.



1 kwietnia 2012
Dziś będzie druga część Hotelu Zacisze. 



2 kwietnia 2012
Bardzo intensywny dzień w pracy. Zmęczyłam sie tak jakos psychicznie i fizycznie, że odpuściłam sobie zakupy nawet.
Zjadłam juz wszystko co mi na dzis przysłuchiwało, ale na razie jestem najedzona.Teraz troche ogarne siebie i dom, a potem jeszcze popracowac trzeba.
Dwa smsy. Przewija mi się żal, że nie moge liczyć na przyjaźń. „w tej samotności jest miejsce na jedna osobę”.



2 kwietnia 2012
Juz po pracy. Ufff.
Fajnie jest się tak nie musieć z niczym spieszyć. To szaleństwo było mimo wszystko. Nic dziwnego, ze juz padłam w pewnym momencie.
Dzis jeszcze w Trójce wspomnienia szaleństwa ostatnich dni.  Fajnie było. 
Okres trwa, ale jakoś tak nawet dosyć według planu. Może jednak będzie ok.



2 kwietnia 2012
Cały czas mi sie przypomina jak pieknie Piotr Stelmach rozmawiał z Piotrem Kaczkowskim. I jak pięknie wspominał Tomka Beksińskiego. „Nigdy nie pogodze się z decyzją, która podjąłeś. I z tym, że ją wykonałeś.” I Camel „Stationary Traveller” do tego. A ja sobie własnie o tym zespole przypomniałam dosłownie pare godzin wczesniej…. Teraz słucham….
Mój plan urlopowy ma juz 31 punktów. Okazuje się, ze nawet jeśli sie nie planuje wyjazdu, to jest masa mozliwości zajęcia sie czyms w okolicy. Na przykład odwiedzenie muzeum, do którego człowiek sie wybiera juz pare lat. Ciekawe czy mi sie uda wszystko zrealizować… Ale bez spinania się, to mają byc wakacje.
To ja chyba sobie obejrzę ze dwa SFU, a potem pospię. Nie poszłam na zakupy, więc nie mam zupki do popicia. :/ Jakoś przezyję. Może pozytywny skutek jutro na wadze zobaczę. ;p


2 kwietnia 2012

Medytacja… 

3 kwietnia 2012
Po pracy – krótko i na temat. 
Zrobiłam zakupy chemiczne w sklepie na „R”. 
Kolezanka powiedziała mi dzis, że jestem tak pro-ekologiczna, ze aż biodegradowalna. :):):):) Mi pasuję :))) Zadzwonili z WWF, Więc chyba nie zostałam nabrana. Zobaczymy co mi teraz przysla itd.

Obiad.  

3 kwietnia 2012

A teraz sie posprząta.  

3 kwietnia 2012

Posprzątałam salon.  

3 kwietnia 2012

Sypialnia posprzątana.  

3 kwietnia 2012

Kuchnia posprzątana 

3 kwietnia 2012
Ubikacja posprzątana.  

3 kwietnia 2012
Przedpokój posprzątany.  

3 kwietnia 2012
Łazienka posprzątana.  

3 kwietnia 2012
Odkurzone.  

3 kwietnia 2012
Podłoga umyta, poustawiane, wywietrzone, wypachnione. 
Zjadłam podwieczorek : pół napoleonki. Ale rozkosz. 

3 kwietnia 2012
Chyba dziś nie obejrzę SFU tylko się już położę spać.
Od podwieczorku nic juz nie jadłam ani nawet nie piłam. Nie powinno byc źle. 

4 kwietnia 2012
Ufff. Środa jest trunym dniem.
Ale już po obiedzie, nie mam tez nic obciążającego do roboty na dziś.
Trochę odpocznę, poćwiczę, poczytam itp.
Musze uważać, bo znów dźwięk smsa wywołuje emocje, same w sobie ok, gdyby nie…

 5 kwietnia 2012
Chyba się wyspałam.  Zjadłam śniadanie. Miałam dziś odgrzybiać sypialnię ale przy tej temperaturze nie jest to mozliwe. :/ W związku z tym przesadzę kwiata – to już będzie ostatni w salonie.

5 kwietnia 2012
Przesadziłam kwiata. Nawet nie dał mi się bardzo we znaki, chociaż podrapał mi ręce dość porządnie, juz zaczynaja mi wychodzic czerwone uczuleniowe plamy – oprócz tego, ze jest ostry, to jeszcze coś w tych kolcach ma. Może nie umrę.  oczywiście najciemniej jest jak zawsze pod latarnią. To nie był ostatni kwiatek w salonie, ostatni stoi przede mna koło komputera. ;p

5 kwietnia 2012
Jupiiiiii!!!! Dostałam zwrot podatku!!!!! :)))))))
Jakbym dostała pozyczkę to można w przyszłym miesiący spłacać kredyt – już mi starczy…. Oj, jak bym chciała dostać… 

5 kwietnia 2012
Zrobiłam 1/5 pracy. Ufff.
Zjadłam obiad. Troche wczesniej, ale licze na to, ze za około godzine wychodze po zamówione zakupy świąteczne z mamą, więc jakos na pewno dotrwam do podwieczorku. 
A teraz posłucham Tonacji.  

5 kwietnia 2012
Dziś skończyłam czytać LotR i oglądać SFU, zaczęłam czytać HP i oglądać ER. Ale sie juz za nimi stęskniłam! 
A teraz pospac trochę.
Za 20h Muzyka Ciszy.  

6 kwietnia 2012
Zrobiłam zakupy w rybnym. Mniam mniam. Kabanos z łososia, sushi itp. No bo mozna juz zjeśc kolację.  Choc dziś jest muzyka ciszy, więc chyba zamiast kolacji będę płakać. 
Teraz gotuję zawzięcie. Najpierw krupnik.  

6 kwietnia 2012
Krupnik. Buraczkowa. Łosoś w warzywach. Surówka z marchewki. Buraczki tarte. Twarożek. Ryż. Pieczarki z imbirem. 
A teraz będę farbować jajka. to znaczy za chwilę, na razie sie przygotowuje wywar z cebuli. A ja pocwiczę w przerwie. 
Za trzy i pół godziny Muzyka Ciszy. Aż się boję…  

6 kwietnia 2012
Zdjęłam z siebie spodnie nie rozpinając ich. ;p :)))))))))))

 6 kwietnia 2012
Juz jestem prawie całkiem gotowa do Muzyki Ciszy. Zupełnie jak kiedys dawno dawno temu sie szykowałam do Listy.  Jakbym na randkę szła.  Mam nadzieję, że będzie zjawiskowo, klimatycznie, odlotowo.  jeszcze zaraz spuszczę rolety, zapalę świeczkę, przyniosę sobie herbatę. Mam 33 propozycje do Muzyki, ciekawe ile trafiłam, że zostanie puszczonych.  Jeszcze pół godzinki. 

 6 kwietnia 2012
Zaraz się zacznie.
„Czas, żeby zaczął Pan czarować. Herbata jeżynowa w Trójkowym kubku, świeczka o zapachu puszystych ręczników. Jeszcze tylko brakuje Pana głosu i muzyki. Więc czas zaczynac czarowanie… cały rok czekania… czas zaczynać …”

6 kwietnia 2012
Było cudownie, fantastycznie, bosko…

7 kwietnia 2012
Całą noc mi się śniło, że wybieram piosenki do Muzyki Ciszy z Panmarkiem i ni cholery nie udaje się ograniczyć ich liczby. Juz miałam iść do dyrekcji w sprawie wydłużenia czasu audycji, kiedy dobrzy sąsiedzi obudzili mnie waleniem w kotlety schabowe. wrrrr.  Całe szczęście  z drugiej strony, bo była już 7.45 i była obawa, ze się nie wyrobie przed Markomanią, która dzis wczesniej. Bo zaraz. 

 7 kwietnia 2012
Markomania tez dziś była fajna.
Potem ogarnełam dom i zjadłam obiad. Dzis trochę nie pilnuje diety, ale tylko trochę. Ze wzgledu na święta.
Napisałam do A, wymienilismy pare smsów. Napisłam tez do M, a M przysłał mi zyczenia.
Jakoś tak smutno sie zrobiło. I to nie dlatego, że znów leci muzyka ciszy. Jakoś tak pusto. Jakoś tak źle. Chyba mi sie przypomniały te momenty, kiedy mi się wydawało, ze mam przyjaciela. Co z tego, ze wiem, ze to tylko było złudzenie – wydawało mi się, że mam i było mi calkiem dobrze z tą myslą, nawet jesli okazała sie złudzeniem.
Smutno.
Popłacze sobie. Zaraz sie zacznie po raz drugi od początku Muzyka Ciszy i sobie popłaczę.

8 kwietnia 2012
Śniadanie wielkanocne u mamy juz za mną.
Przepłakalam wczoraj całe popołudnie i wieczór. Nadal zapasy łez jeszcze są.
Chciałabym….


8 kwietnia 2012
Wielka lampa słońca już gaśnie,
noc już łasi się do nieba bram,
tyle świateł tańczy nad miastem
i tylko ty jesteś ciągle sam.
Zamknąć serca drzwi jest tak łatwo,
tak bezpiecznie spaść na myśli dno.
Myślisz : człowiek jest pustą kartką
i dzień po dniu pisze na niej los.
Samotność jest w nas
cierpliwa jak czas,
na dnie serca śpi.
Ciemność z wolna otula miasto.
Patrzą na nas srebrne oczy gwiazd.
Pozwól sercu cichutko zasnąć -
obudzi się, gdy nadejdzie czas,
ten czas.

 8 kwietnia 2012
Nie wiem czemu udaję, zę wszystko jest dobrze, że wszystko jest ok, że nic mi nie jest.
Żeby uniknąć ewentualnych pytań, rozmów? Tak jakbym wierzyła, że cos takiego kiedykolwiek nastapi…

 9 kwietnia 2012
Dziś w nocy płakałam i mówiłam, że chcę zlaleźć przyjaciela ale już nie dam rady znieść jeszcze raz odrzucenia, porażki, zawodu…
Ale mnie pokiereszowało… I jakby nie bardzo nawet przechodzi…

9 kwietnia 2012
Smutno. Dobrze, ze jest Muzyka Ciszy.

9 kwietnia 2012
Zrobiłam kolejną „Muzykę smutku”. Premiera w środę.

9 kwietnia 2012
Jeśli mnie słuch nie myli, to własnie wygrałam książkę. :))))))))))))))))))))))))))))))

10 kwietnia 2012
Byłam u K podlać kwiaty, już chyba ostatni raz.
Wizyta u weterynarza 420PLN. Jak dostanę pozyczkę, to chyba część zotawię na „w razie czego”…. Jedna ma znów gorsze wyniki nerek – dieta juz teraz scisła i to nerkowa. Ale J walnął jej tez antybiotyk, bo mówi, ze to może wcale nie starość, tylko coś tam na nerkach jest. Oby. Na drugą spojrzał i kazał zrobic posiew i od razu powiedział, ze to nie zęby. Tak też i mi się wydawało od początku… Oby miał rację. Mówi, ze to może grzybica. To by się kurcze zgadzało….
Jest lekko cieplej, więc ruszam do boju z grzybem w sypialni.

10 kwietnia 2012
Grzyb zlikwidowany.
Smierdzi. Chyba tam dzis nie spię.
Wietrzę, ale to zimnawo dla odmiany, bo wiatr.
Głowa troche boli.
Ciekawe, kiedy dostanę ksiązkę. 

 10 kwietnia 2012
Popracowałam. Dość na dziś.
Jeszcze trochę blogowni i ER. 

 10 kwietnia 2012
Oglądałam ER i znów zaczełam myśleć o tym, że trzeba widzieć człowieka takim jakim jest, a nie przez pryzmat swoich oczekiwań i wyobrażeń. Ten błąd spowodował rozczarowanie.
Z drugiej strony nie moge przestac myślec o tym, ze przecież starałam się patrzeć, starałam się miec oczy otwarte. Zawsze jednak pojawiała się myśl „ale ze mną będzie inaczej”. Ten błąd teś się przyczynił do rozczarowania, chyba jeszcze bardziej.
Może też i było trochę zmian. Ludzie się nie zmieniają, ale rózne cechy w róznych okolicznościach mogą sie bardziej uaktywniać. Chciałabym, żeby ludzie byli stali w swoich zachowaniach. To też chyba błąd.
Może otwarte oczy trzeba miec zawsze, by w razie czego powiedzieć „you’re going down the path I can’t follow”. Chciałoby się nie musieć tak robić. Chciałoby się móc w pewnym momencie po prostu juz wiedzieć, jak będzie, czego się spodziewać.
To takie jakby małe podsumowanie.
Wnioski.
Whatever.
Tak, ten ostatni chyba najważniejszy. Trzeba miec zawsze otwarte oczy, widziec siebie, w razie czego – iść dalej swoją drogą.
Nie wiem tylko nadal, czy ta moja obecna droga powinna się spotykac z drogą, która idzie A. This is future conversation, apparently.

 11 kwietnia 2012
Pora na relaks przy drugim sezonie ER (tak jakbym do tej pory się strasznie zapracowywała ;p)
Zjem sobie coś, bo jutro kolejny etap diety.
A na noc chyba połknę aspirynę. Bo nadal boli cały człowiek. :/

12 kwietnia 2012
Praca.
Obiad. Normalnie – jem, bo nadal mnie cos bierze.
Tonacja. Bardzo miła.
„Równowaga musi być”. 
Masakra czasowa u weterynarza.
Cały człowiek boli.
ER. 

13 kwietnia 2012
Praca całkiem fajnie.
Kupiłam ziemię do przesadzenia nastepnego kwiatka. I jedzenie dietetyczne dla kocurów.
Obiad – normalnie. Trzeba jeszcze będzie na noc wziąć aspirynę, choc jakby lepiej jest trochę.

13 kwietnia 2012
To była zmyłka, że jest lepiej… :/
Mam za swoje za chwalenie się M, że nie choruję… :/
ER. Może pomoże. ;p

14 kwietnia 2012
Obudziłam się dość wczesnie, ale nawet wyspana.
Zimno.Chyba dzis nici z odgrzybiania kuchni… :/

14 kwietnia 2012
A jednak się spięłam. Kuchnia odgrzybiona. Śmierdzi, ale juz wreszcie wszystko zrobione.

14 kwietnia 2012
Byłam u mamy. Zjadłyśmy pół spóźnionej wielkanocnej baby. 
Tera mam ochote na smazone ziemniaczki.  I ER. 

15 kwietnia 2012
Zwariować można na tym onecie od jakiegoś czasu. Zżera notki, cały czas błąd wyskakuje, zalogować się nie mozna, wsysa zawartość, wywala ze strony, mówi, że nie ma takiego bloga, a najczęściej upewnia mnie, że mojemu blogowi nic się nie stało, i żebym spróbowała ponownie. Próbuję setki razy, przeczytanie czego, skomentowanie, wrzucenie teksyu, trwa cztery razy dłużej niz powinno.
Napisałam skargę do onetu. Daję im czas do końca miesiąca, jak się nic nie poprawi – szukam sobie nowego miejsca.

 15 kwietnia 2012
Ale dziś lenistwo totalne… I dobrze, czasem trzeba. 

 15 kwietnia 2012
Mam na dziś dosyć reality. Zrobię sobie pomidorówkę i bede ogladac ER do upadłego. 

 16 kwietnia 2012
W pracy znów kłótnie, sprzeczki i niesnaski. I niezbyt dobre woadomości na temat tego jak będzie wygladało moje zatrudnienie…
Dziś początek czwartego etapu diety. Zjadłam sniadanie, drugie sniadanie i zupę. Koniec. A tu jeszcze pięć godzin do spania.  Wytrzymam.
Teraz odpocznę, a potem jeszcze mnie troche pracy czeka.

 16 kwietnia 2012
Popracowałam, a potem posiedzialam w wannie z ksiązką. Ale czad.  Teraz barszczyk, zupka i dwa odcinki ER. Co najmniej. 

 17 kwietnia 2012
W pracy krótko.
Wizyta u weterynarza – dobre wieści: wątroba zdrowa, więc kontynuacja leczenia dróg oddechowych, wyniki nerek bardzo się poprawiły więc antybiotyku juz nie ale pozostałe leki tak. 
Przesadziłam kwiata.
Dostałam awizo. :)))) To jest chyba to co myslę. :)))) Jutro z rana odbiorę. :))))

17 kwietnia 2012
Znalazłam piosenkę z imprezy w Zionie. :))) Nie moge sie oderwać. :)))
Ale chyba się niedługo oderwę i obejrze pare odcinków ER. 

17 kwietnia 2012
Chociaż teoretycznie powinnam jeszcze popracować. 

18 kwietnia 2012
Uff, juz po pracy.
Ale to jest całkiem nieważne, wazne, ze odebrałam przesyłke z poczty. :))))))))))))))
Dedykacja jest fantastyczna. :)))))))))))))))))))
Jestem w siedemnastym niebie. :))))))))))))))))))))))))

 19 kwietnia 2012
Momentami w pracy mozna dostac szału, naprawdę….
Ale przynajmniej wieści dotyczace zatrudnienia sie nieco polepszyły.
Dziś moja kotka obchodzi szesnaste urodziny. :)))))
Z tej okazji nastapiło zawieszenie diety – zjadła 10deko wołowiny 

 19 kwietnia 2012
Czas na relaks. 

 20 kwietnia 2012
Zabrałam na weekend tyle roboty, która musi byc zrobiona na poniedziałek, ze szkoda gadać….

20 kwietnia 2012
Zrobiłam jedną część. Mam dość na dziś. Zwłaszcza, że sa obchody 30lecia Listy.
U sąsiadów znów bylo pogotowie…
Mam takie zaległości w odwiedzaniu blogów, że aż wstyd…

20 kwietnia 2012
Blogi zwiedzone.
30lecie Listy przeszło.
Może jeden odcinek ER i spac. 

 21 kwietnia 2012
Obudziłam się dość wcześnie, ale wyspana, bo wcześnie sie w miare połozyłam. Sniły mi sie wszy. :/  Czy to jakis znak ilości pracy jaka mam wykonać? ;p
Podlałam już kwiaty, ogarnełam koty, umyłam buty, odkurzyłam mieszkanie, ugotowałam kalafiora i własnie się dokańcza zupa jarzynowa. Teraz parę maili i biorę sie do roboty zabranej z pracy. Przy dżwiekach Markomanii. 

 21 kwietnia 2012
Dwie rzeczy zrobione z pracy.
Do tego usmażony bakłażan i uduszony łosoś w warzywach.
Pora na małą przerwę, poćwicze yogę i się potem wykapię. Przy dźwiękach muzyki filmowej. 

 21 kwietnia 2012
Hehe, byłam na Nordiku zamiast ćwiczyć yogę. Ale fajnie było. 
Wykąpałam się i zjadłam swój skromny obiadek. 
Trzeba wracac do roboty. :/

21 kwietnia 2012

Burza!!! Pierwsza w tym roku. 

 22 kwietnia 2012
Sasiedzi obudzili mnie 4.30. Chyba cos sie stało i to cos niedobrego bardzo… 
Byłam z mama na spacerze. W bardzo złym stanie jest. 
Ogólnie do bani. 
Biore sie za reszte roboty.

23 kwietnia 2012
W pracy cięzko.
Znaleźliśmy kolejne niedoróby w tym nowym programie komputerowym.
Głowa mnie boli.
Chciałabym juz móc usiąść do oglądania ER, ale gdzie tam… Jeszcze trzeba popracować…

23 kwietnia 2012
Skończyłam na dziś. Masakra. Teraz ER i juz mnie nic więcej nie obchodzi….

24 kwietnia 2012
fuck fuck fuck fuck fuck fuck fuck fuck fuck fuck fuck fuck fuck fuck fuck itd

24 kwietnia 2012
Sześć godzin pracy na marne… Idioci na górze nie poinformowali o zmianie dokumentacji.

 24 kwietnia 2012
fuck fuck fuck fuck fuck fuck fuck fuck fuck fuck fuck fuck już mi się nie chce nawet dalej pisać

25 kwietnia 2012
Nadrobiłam wszystko. Mam serdecznie dosyć.

26 kwietnia 2012
Życzenia, uściski, buziaki. Miłe to.  Parę osób mnie bardzo zaskoczyło. 
No i nothing is changed w kwestii R. Jak jest blisko, to czuję, ze nothing is changed. Musze sie nadal pilnować.

26 kwietnia 2012
Coraz mniej mi się chce. Cokolwiek. Czy to po prostu zmęczenie? Fizyczne? Czy psychiczne? Nie wiem. Nie chce mi się nawet nad tym zastanawiać… ER i tyle…

27 kwietnia 2012
Poszło wszystko dobrze. 
Sms od A rano. ale odebrałam dopiero po powrocie do domu. Hmmm….
Iść czy nie iść?… Teraz taki mam dylemat… Ale chyba pójdę.  

28 kwietnia 2012
Poszłam. Fajnie było, spędziłam z nimi ponad trzy godziny. Parę osób to duże zaskoczenia, ale starałam się go nie okazywać.  zresztą podejrzewam, ze wszyscy bylismy soba lekko zaskoczeni. 
Wstałam. Dostałam okres. Troche boli, ale ujdzie w tłoku.
Dziś chyba sobie cały dzień posprzątam.
Napisałam do A. Nie wiem.

28 kwietnia 2012
A może jednak wiem….


28 kwietnia 2012
Sprzątam powolutku. Salon już. Obrządziłam też koty. Nie chcę zapeszyć, ale chyba chyba chyba P wyzdrowiała. Cały dzień się kręci przy mnie i nie kicha. Raz prychneła, to jest nic w porównaniu z tym co było. Oby 


28 kwietnia 2012

Posprzątałam kuchnię i podlałam kwiaty.  

28 kwietnia 2012

Powoli, powoli, ale robota się posuwa. Zrobiłam kuchnię, salon i przedpokój, podlałam kwiaty i zmieniłam wodę, a nawet wykąpałam wszystkie róże.  

28 kwietnia 2012
Posprzątałam. Ale mam ładnie. I pachnąco. 

W ogóle mi sie jeść nie chciało cały dzień z tego gorąca. Piłam tylko mineralną. Teraz zjadłam ćwierć kilo truskawek. Pewnie zaraz dostanę wysypki. ;p

29 kwietnia 2012
Już mnie głowa boli od upału, a dopiero drugi dzień własciwie.
Byłam z mamą na długim spacerze. Nadal jest w takim samym stanie.
A wczoraj wychodząc na mecz rzucił propozycję spotkania. Jak to terapeutka mówiła „uwielbiam jak klienci zostawiaja na sam koniec spotkania jakąś bombę tak, żeby już nie mozna było o tym porozmawiać”.
Na razie powiedziałam „Czemu nie”.
Zdrzemnełam sie dziś w południe. Zawsze mi się tak przy tych upałach robi, a potem sie jeszcze gorzej czuję. Do licha! A było tak fajnie….

29 kwietnia 2012
Torrrent do mnie powiedział „zapłać”. Świat się kończy po raz drugi…

29 kwietnia 2012
Not a word on meeting up till now… Well, nie dziwi mnie to zbytnio.

30 kwietnia 2012
Praca.
Potem pomagałam mamie załatwić wreszcie opłaty z konta. Było tego…
Zmiana wody w kwiatach zajmuje mi godzinę. 
Potem znów praca.
Teraz mi się już nic nie chce, więc jutrzejsze święto zacznę od odkurzania. ;p
Umówiłam się z K na jutro, przejdę się do niej, a potem mamy skoczyc nad wodę. Z I i K umówiłam się na srodę u K na herbatę. Od A ani słowa. Muszę napisać do A, że juz mi przeszło i że jak będzie miał czas i ochotę to niech daje znać i się spotkamy.
A teraz może zrobie sobie cos do jedzenia i obejrze pare odcinków ER.

Eliksir życia (2)


13.09.2011

Rozdział 2


-         Jak Ci się podoba? - spytała Patrycja.
-         Jest bardzo ... stare, mamusiu. - zaszeptała Ola, wyraźnie przytłoczona mieszkaniem i propozycją.
-         Tak, kochanie, ale pamiętaj, co Ci mówiłam. Wyremontujemy co trzeba, odnowimy, a Twój pokoik urządzimy całkiem od nowa. Wiem, że teraz trudno Ci to sobie wyobrazić, ale będzie super, zobaczysz!
Ola przeniosła wzrok na Patrycję i uśmiechnęła się radośnie.
Do pokoju wszedł Roman.
-         Wszystko w porządku?- zapytała Patrycja?
-         Tak. Bardzo przepraszał, że nie wie jak to się stało i w ogóle. Mam tutaj ten numer. Pogadaliśmy trochę, dlatego tak długo mnie nie było. Pytał, co z kolekcją. Powiedział, że Joanna byłaby bardzo szczęśliwa słysząc naszą decyzję. Powiedział też, że gdy już się ze wszystkim obrobimy i zaznajomimy może nam podać parę kontaktów, żebyśmy mogli rozwijać kolekcję. Powiedziałem, że na pewno tak zrobimy. Bo tak przecież mówiliśmy, prawda? -zaszeptał Roman, żeby nie słyszała tego Ola.
-         Tak, jasne. Wiesz, co mi przyszło do głowy? Że zanim zawołamy tu ekipę, powinniśmy sami szybko odnowić ten pokój z wejściem do biblioteki. Przecież nikt się o tym nie może dowiedzieć.
-         Ja też o tym myślałem. I nawet rozmawiałem o tym z notariuszem. Wiesz, co zaproponował? Żebyśmy zaplanowali dokładnie cały remont, co gdzie, jakie meble itd., a on nam to wszystko załatwi, korzystając z ekipy budowlanej, do której ma zaufanie, z której usług korzystała też nasza prababcia. Podobno tak mu sugerowała sporządzając testament.
-         A my będziemy mieli tylko dopilnować?
-         Nie. Powiedział, że babcia Joanna chciałaby, żebyśmy pojechali sobie na długi wymarzony urlop, a on w tym czasie zająłby się mieszkaniem.
-         To trochę dziwne, nie uważasz?
-         Tak. I powiedziałem mu to. Ale odpowiedział, że współpracował z naszą prababcią wiele lat i że nie ukrywa, że dzięki niej zarobił sporo pieniędzy. A poza tym liczy na to, że będzie nadal współpracował z nami, i stąd ta cała ... opiekuńczość. Czułem od niego szczerość, ale powiedziałem, że tak czy inaczej muszę porozmawiać na ten temat z żoną, że nie mogę decydować sam. Ale wydaje mi się, że to dobry pomysł. I uczciwy człowiek.
Patrycja zaczęła się śmiać.
-         Brzmisz tak, jakbym ja się opierała, a Ty chciał mnie koniecznie przekonać. Posłuchaj siebie!
Roman też zaczął się śmiać.
-         Pójdźmy do niego jutro i powiedzmy, że się zgadzamy. I zacznijmy urządzać już to mieszkanie. Ola, nie możesz się już doczekać, prawda?
Córka pojawiła się w drzwiach kuchni i  uśmiechnęła ponownie.



                            *       *       *


Na niebie nie było ani jednej chmurki. Wiał dość silny wiatr, ale temperatura była i tak powyżej trzydziestu stopni. Piasek był gorący. Patrycja siedziała na leżaku, posmarowana porządnym olejkiem do opalania, w kapeluszu na głowie, który miał chronić przed wiatrem jej nową fryzurę. Miała pięknie zrobione paznokcie u rąk i u nóg i od czasu do czasu patrzyła na nie przez swoje nowe, bardzo modne okulary słoneczne. Na popołudnie była umówiona w zakładzie odnowy biologicznej na kolejne zabiegi. Już się na to cieszyła. Spoglądała tez od czasu do czasu na zegarek, żeby nie przesadzić ze słońcem i w odpowiednim momencie przenieść się do cienia, gdzie miał na nią czekać orzeźwiający drink. Kelner przyjął zamówienie rano, kiedy tu przyszła i była pewna, że kiedy przeniesie się pod palmę, pojawi się natychmiast, niosąc tacę. Popatrywała też w kierunku basenu, gdzie taplała się Ola. Niezbyt często, bo córka oświadczyła stanowczo, że nie jest berbeciem w wózku i żeby tak jej nie pilnować.
Ola miała na sobie wymarzony kostium pływacki. Poza tym mama kupiła jej lekcje pływania z instruktorką, która w fantastyczny sposób wytłumaczyła jej wreszcie, dlaczego, kiedy uderza nogami w wodę, wcale nie płynie do przodu. Ola zaśmiewała się, kiedy instruktorka pokazywała jej, co wyprawia z nogami, a jak to naprawdę ma wyglądać. A na dodatek pani ta dobrze wiedziała, że Ola, mimo że nie jest już dzieckiem, szybko się zniechęca, kiedy coś jej nie wychodzi i tak świetnie ją zachęcała. Ola prawie nie chciała wychodzić z basenu, chyba że zaczynała być głodna, a tu było tyle pysznych rzeczy do jedzenia. A kiedy tata skończył już swoje zajęcia sportowe, jeździli gdzieś razem i zwiedzali okolicę albo jeśli rodzice byli na jakichś zabiegach, Ola oglądała filmy, szła na spacer po plaży albo do centrum rozrywki. Często też rodzice zabierali ją do restauracji wieczorem, albo po południu na zakupy.
Roman był na zajęciach z windsurfingu. Podobało mu się bardziej niż nurkowanie, pod wodą było fajnie, pooglądał koralowce itd., ale znudziło mu się już, poza tym czuł się tam jednak dość klaustrofobicznie, z tą całą wodą nad głową i powietrzem do oddychania tylko w butli. Miał stracha i tyle. A na desce – super. Śmigał już całkiem zręcznie, instruktor chwalił go ciągle. A oferta sportowa była tu naprawdę doskonała i w ciągu tych dwu tygodni próbował już naprawdę wielu rzeczy. Było też co robić popołudniami, a tutejsza kuchnia była tak wspaniała, że nie mógł sobie odmówić jakiegoś pysznego jedzonka wieczorem i już czuł, że przytył, mimo całej tej ruchliwej przedpołudniowej egzystencji. Raj na ziemi....



                            *       *       *


Stare, grube drzwi nie były w stanie stłumić wszystkich odgłosów, które wydobywały się z mieszkania. Skrzypienia, walenia, trzaski, pukania, przesuwania, sypanie się, przewracanie się, obijanie się, turlania, szurania, ciapania, pluskanie, warczenie, ciamkanie, kląskanie, gwizdanie, mruczenie, szeptanie, przybijanie, rozbijanie, odbijanie i setki innych dźwięków, które nie mają nazwy w żadnym ludzkim języku. Ktokolwiek stanąłby pod drzwiami byłby przekonany, że trwa za nimi remont. I tak naprawdę było. Jedyne, co mogłoby zadziwić przeciętnego podsłuchiwacza, to czas trwania. Wszystko zaczęło się o zmroku ostatniego dnia przed powrotem Patrycji i Romana  z  ich egzotycznych wakacji. I wszystko skończyło się o świcie dnia następnego. Kiedy o 9.00 pojawił się notariusz, otworzył już nowe, piękne drzwi i wszedł do całkiem nowego mieszkania.
Wszystkie pokoje przeszły totalną metamorfozę; ściany zostały odmalowane, podłogi odczyszczone i na nowo polakierowane, meble odnowione, pojawiły się też nowe okazy, wybrane przez Patrycję i Romana. Pokoik dla Oli miał wszystko, co powinien mieć pokój podrastającego dziecka a oprócz rzeczy niezbędnych: komputer, sprzęt grający, a w specjalnej sprytnej wnęce w ścianie – nowy rower.
Notariusz skontrolował tez zmiany w łazience i w kuchni, sprawdził, czy krany lekko się odkręcają, czy nie brakuje żadnych środków czystości, czy w kuchni są wszystkie potrzebne urządzenia i sprzęty, a potem zajrzał do biblioteki. Okna lśniły jak kryształ, w podłodze można było się przejrzeć.
-         Super – powiedział i uśmiechnął się.
Mieszkanie odpowiedziało mu ciepłym echem, który odczuł jak oddech kogoś bliskiego na swojej twarzy. Wyszedł, starannie zamykając drzwi.

Grunt to zaakceptować siebie

06.05.2011


Ally McBeal: I like being a mess. It's who I am.
Ally McBeal : Lubię być popaprańcem. To jestem właśnie ja.

                                                                                  Cytat z serialu „Ally McBeal”

Restless Heart „New York”

06.05.2011


You can't wait to get her in your nightlife
Take her out and show her all your bright lights
She wants to be there at the top of the world
But she's just a little girl

New York, hold her tight
New York, every night
Whisper my name as she sleeps
Don't turn her heart to stone
Don't let her feel alone
If you can hear me, New York

She'd always dreamed and said she'd be a dancer
You could teach her, reach her and romance her
But I know she really loves me too
She just had to find out about you

New York, hold her tight
New York, every night
Whisper my name as she sleeps

So dance her for awhile
Lead her on and make her smile
But if she wants to come home I'll be there

Don't turn her heart to stone
Don't let her feel alone
If you can hear me, New York

New York, is she ever coming home?

Pieśń o Nilu

09.04.2011


Stałem nad Nilem
Kiedy zobaczyłem uśmiechającą się kobietę
Zabrałbym ją gdzieś na chwilę
Na chwilę. Lekkie łzy, łkałem jak dziecko
Kiedy jej złote włosy powiewały dziko na wietrze
A potem rozłożyła skrzydła, żeby lecieć
Bo żeby lecieć… Przecinała powietrze wysoko ponad bryzą
Leciała zawsze tam gdzie miała ochotę
Dotrze do wyspy w słońcu
Pójdę za nią, pójdę w jej cieniu
Obserwując ją z okna
Pewnego dnia złapię jej spojrzenie
Zawoła gdzieś z głębi
Wzywając moją duszę na wieczny sen
To pewne, że pociągnie mnie w dół
Pociągnie mnie w dół
                                             
  Tytuł oryginału „The Nile Song”
  Autor : Pink Floyd

Jutro

23.05.2011


Czy nie wrócisz jutro?
Czy nie wrócisz jutro?
Czy nie wrócisz jutro?
Czy dziś mogę spać?’

Na zewnątrz
Ktoś jest na zewnątrz
Ktoś stuka do drzwi
Czarny samochód stoi zaparkowany
Na poboczu
Nie podchodź do drzwi
Nie podchodź do drzwi

Wychodzę
Wychodzę na zewnątrz, mamo
Wychodzę tam

Czy nie wrócisz jutro?
Czy nie wrócisz jutro?
Czy wrócisz jutro?

Kto rozbił okno?
Kto rozbił drzwi?
Kto rozerwał zasłonę?
I dla kogo to było?
Kto leczy rany?
Kto leczy blizny?
Otwórz drzwi
Otwórz drzwi

Czy nie wrócisz jutro?
Czy nie wrócisz jutro?
Czy wrócisz jutro?
Czy mogę dziś spać?
Bo pragnę cię
Pragnę cię
Ja naprawdę cię pragnę
Pragnę
Ja, ja
Chcę, żebyś wrócił jutro
Chcę, żebyś wrócił jutro
Wrócisz jutro?


Czy nie wrócisz jutro?
Czy nie wrócisz jutro?
Czy wrócisz jutro?

Otwórz się
Otwórz się
Na miłość Boga
Na miłość tego, który stworzył
Światło, żeby cie widzieć
Wraca
Wraca
Wierzę w to
Powrót Jezusa

Będę tam
Będę tam
Będę tam, mamo
Będę tam, mamo
Wychodzę tam
Wychodzę tam
                                                                              Tytuł oryginału : „Tomorrow”
                                                                              Autor : U2

Mojżesz i inne gagatki

23.04.2011


Dawno, dawno temu w Egipcie „synowie Izraela stali się płodni, tak iż zaroiło się od nich”. Wszystko byłoby super, gdyby nie to, że nastał w Egipcie nowy król, który nie znał zupełnie Józefa i nie wiedział, ile Egipt mu zawdzięcza. Wystraszył się wzrastającej liczby Izraelitów, co do których obawiał się, że mogą poprzeć wrogów Egiptu na wojnie. Postanowił zrobić z nich rasę podległą.
Co postanowił – uczynił. Najpierw zamienił ich w pracowników przymusowych i kazał im budować spichlerze. Nie pomogło – dalej ich liczba rosła. Zwalił na nich też całą niewolniczą pracę, przy cegłach, glinie i w polu. Nie pomogło. Potem kazał położnym zabijać noworodki płci męskiej, one jednak bały się Boga i nie robiły tego, więc faraon wydał to samo polecenie całemu ludowi . W ten sposób doszło do sytuacji, kiedy żona jednego z Lewitów, chcąc uratować swojego synka włożyła go do skrzynki z papirusu i położyła nad brzegiem Nilu.
Tam znalazła dziecko córka faraona i postanowiła zatrzymać je dla siebie. Wtedy z trzcin wyłoniła się siostra matki dziecka, która tam właśnie obserwowała, co się stanie z chłopcem. Korzystając z okazji zaproponowała, że przyprowadzi ze swego ludu mamkę dla dziecka. Kiedy córka faraona zgodziła się na to, przyprowadziła matkę dziecka. W ten sposób chłopiec ocalał, a kiedy podrósł i matka odprowadziła go do domu faraona, córka faraona nadała mu imię Mojżesz.
A oto dzieje Mojżesza:
  1. Zabił Egipcjanina, który bił Hebrajczyka przy pracy
  2. Uciekł przed faraonem, który próbował go zabić
  3. Pomógł córkom kapłana Midianu przy studni
  4. Zamieszkał u kapłana Midianu i pojął za żonę jego córkę Cypporę
  5. Urodził mu się syn Gerszom
  6. Został pasterzem trzody innego kapłana, Jetry
W tym czasie w Egipcie Hebrajczycy nadal cierpieli pod jarzmem faraona i wzdychali do Boga. Bóg trochę był w tym czasie rozkojarzony, coś innego mając na myśli nie przejmował się za bardzo swoim ludem. Ale w końcu usłuchał westchnienia Izraelitów. Przypomniał sobie, że miał przecież przymierze zawarte z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem i postanowił przystąpić do dzieła.
Mojżesz pasł sobie spokojnie swoje trzody na górze Horeb, kiedy zobaczył, że tuż niedaleko płonie ciernisty krzew, płonie, ale się nie spala. Zaciekawiony, podszedł bliżej, a wtedy Bóg zawołał go po imieniu.
-  Mojżeszu! Mojżeszu!
- Oto jestem!
- Nie zbliżaj się tu. Zzuj sandały ze swych nóg, gdyż miejsce gdzie stoisz jest ziemią świętą. Jam jest Bogiem twego ojca, Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba.
Mojżesz zakrył twarz i nic nie odpowiedział.
- Dosyć napatrzyłem się na udrękę ludu mego w Egipcie i nasłuchałem się narzekań jego na ciemięzców, znam więc jego uciemiężenie. Zstąpiłem, aby go wyrwać z ręki Egiptu i wyprowadzić z tej ziemi do ziemi żyznej i przestronnej, do ziemi, która opływa w mleko i miód, na miejsce Kananejczyka, Chetyty, Amoryty, Peryzzyty, Chiwwity i Jebusyty. Teraz oto doszło wołanie Izraelitów do Mnie, bo też naocznie przekonałem się o cierpieniach, jakie im zadają Egipcjanie. Idź przeto teraz, oto posyłam cię do faraona, i wyprowadź mój lud, Izraelitów, z Egiptu.
- Kimże jestem, bym miał iść do faraona i wyprowadzić Izraelitów z Egiptu?
- Ja będę z tobą. Znakiem zaś dla ciebie, że Ja cię posłałem, będzie to, że po wyprowadzeniu tego ludu z Egiptu oddacie cześć Bogu na tej górze.
- Oto pójdę do Izraelitów i powiem im: Bóg ojców naszych posłał mię do was. Lecz gdy oni mnie zapytają, jakie jest Jego imię, to cóż im mam powiedzieć?
- Okażę się, kim się okażę. Oto co masz im powiedzieć. Tak powiesz Izraelitom: "OKAŻĘ SIĘ, Bóg ojców waszych, Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba posłał mnie do was. To jest imię moje na wieki i to jest moje zawołanie na najdalsze pokolenia. Idź, a gdy zbierzesz starszych Izraela, powiesz im: Objawił mi się Pan, Bóg ojców waszych, Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba i powiedział: Nawiedziłem was i ujrzałem, co wam uczyniono w Egipcie. Postanowiłem więc wywieść was z ucisku w Egipcie i zaprowadzić do ziem Kananejczyka, Chetyty, Amoryty, Peryzzyty, Chiwwity i Jebusyty, do ziemi opływającej w mleko i miód". Oni tych słów usłuchają. I pójdziesz razem ze starszymi z Izraela do króla egipskiego i powiecie mu: Pan, Bóg Hebrajczyków, nam się objawił. Pozwól nam odbyć drogę trzech dni przez pustynię, abyśmy złożyli ofiary Panu, Bogu naszemu. Ja zaś wiem, że król egipski pozwoli nam wyjść z Egiptu tylko wtedy, gdy będzie zmuszony ręką przemożną. Wyciągnę przeto rękę i uderzę Egipt różnymi cudami, jakich tam dokonam, a wypuści was. Sprawię też, że Egipcjanie okażą życzliwość ludowi temu, tak iż nie pójdziecie z niczym, gdy będziecie wychodzić. Każda bowiem kobieta pożyczy od swojej sąsiadki i od pani domu swego srebrnych i złotych naczyń oraz szat. Nałożycie to na synów i córki wasze i złupicie Egipcjan.
Hmmm, chyba się trochę Bogu nudziło. Mógł przecież po prostu usunąć faraona i to tak szybko, ze nikt nawet nie zdążyłby powiedzieć „Zobaczcie”. Zachciało mu się jednak trochę pokazać, co potrafi. ;) Ale Mojżesz na razie miał inne problemy.
- A jeśli nie uwierzą i nie posłuchają słów moich?
- Co masz w ręku?
- Laskę.
- Rzuć ją na ziemię.
Mojżesz zrobił tak, a wtedy laska zamieniła się w węża i musiał przed nią/nim szybko uciekać. Ale kiedy wykonał następne polecenie, wąż stał się znów laską.
- Tak uczyń, aby uwierzyli, że ukazał tobie Pan, Bóg ojców ich, Bóg Abrahama Bóg Izaaka i Bóg Jakuba. Włóż rękę w zanadrze. Widzisz biały trąd? Włóż ją tam z powrotem. Patrz, jest zdrowa. Tak więc, jeśli nie uwierzą i nie przyjmą świadectwa pierwszego znaku, uwierzą świadectwu drugiego znaku. A gdyby nawet nie uwierzyli tym dwom znakom i nie zważali na mowę twoją, wówczas zaczerpniesz wody z Nilu i wylejesz na suchą ziemię; a woda zaczerpnięta z Nilu stanie się krwią na ziemi.
- Wybacz, Panie, ale ja nie jestem wymowny, od wczoraj i przedwczoraj, a nawet od czasu, gdy przemawiasz do Twego sługi. Ociężały usta moje i język mój zesztywniał.
- Kto dał człowiekowi usta? Kto czyni go niemym albo głuchym, widzącym albo niewidomym, czyż nie Ja, Pan? Przeto idź, a Ja będę przy ustach twoich i pouczę cię, co masz mówić.
- Wybacz, Panie, ale poślij kogo innego.
- Czyż nie masz brata twego Aarona, lewity? Wiem, że on ma łatwość przemawiania. Oto teraz wyszedł ci na spotkanie, a gdy cię ujrzy, szczerze się ucieszy. Ty będziesz mówił do niego i przekażesz te słowa w jego usta. Ja zaś będę przy ustach twoich i jego, i pouczę was, co winniście czynić. Zamiast ciebie on będzie mówić do ludu, on będzie dla ciebie ustami, a ty będziesz dla niego jakby Bogiem. A laskę tę weź do ręki, bo nią masz dokonać znaków.
Mojżesz powiedział więc, że wraca do Egiptu. Jehowa powiedział mu jeszcze, że nie ma już tych, którzy nastawali na jego życie, a także, żeby pamiętał pokazać faraonowi wszystkie znaki. Przekazał mu też, że pozwoli, żeby faraon zaciął się w uporze. Naprawdę miał ochotę pokazać, co potrafi. ;)
Tak się też stało. Mojżesz i Aaron przychodzili do faraona i prosili o pozwolenie na wyjście na pustynię w celu złożenia ofiar, a faraon wciąż się nie zgadzał. Powiedzenie „plagi egipskie” weszło do powszechnego użycia. Nieźle dał im Bóg popalić….
  1. Woda w Nilu zmieniła się w krew. Stało się tak za przyczyną czerwonego popiołu wulkanicznego, który został przywiany do Egiptu, gdzie spowodował zanieczyszczenie wody. Kapłani faraona potrafili „zrobić” to samo, więc nie bardzo zrobiło to wrażenie na faraonie.
  2. Plaga żab. Osadzający się popiół, sadza i drobiny wulkanicznego pumeksu zmusiły żaby do porzucenia wody. Jednocześnie ptaki i drobne drapieżniki-główni wrogowie żab - przeniosły się dalej na południe, opuszczając zagrożoną strefę, wskutek czego płazy nie miały swoich naturalnych wrogów. To też  nie zrobiło wrażenia na mieszkańcach - sztukę rozpleniania żab posiedli tez kapłani.
  3. Plaga komarów. Wybuch wulkanu nastąpił według wyliczeń latem, a więc kiedy wylewający Nil i tak stanowi dobrą wylęgarnię komarów. Dodajmy do tego stosy martwych żab…
  4. Plaga gzów/much. Najprawdopodobniej były to tse-tse, które rozpleniły się z tych samych powodów.
  5. Zaraza na bydło. Pomór bydła w Egipcie mógł być spowodowany zanieczyszczeniem żywności przez resztki popiołów, zarażeniem wody przez padlinę oraz nadmiernym rozmnożeniem owadów.
  6. Wrzody na ludziach. Zapalenie i wrzody – może to  być epidemia ospy. Rozprzestrzenienie się tej choroby jest wysoce prawdopodobne przy wielkiej liczbie moskitów i zalegających w ciepłym klimacie trupów padłych zwierząt. Ha – kapłani już nawet nie są w stanie stanąć przed faraonem, a co dopiero próbować robić sztuki magiczne.
  7. Grad. Nie wgłębiając się zbytnio w zależności atmosferyczne wybuch wulkanu i unoszące się w powietrzu drobiny wulkaniczne o różnej masie mogły spowodować opady gradu.
  8. Szarańcza. Zapewne owady poszukiwały możliwości pokarmowych w miejscach mniej dotkniętych skutkami wybuchu wulkanu. „Jak szarańcza” – mówimy do tej pory.
  9. „Egipskie ciemności”. Chmura pyłu wulkanicznego przesłoniła słońce i sprawiła, że powietrze wydawało się ciężkie i gęste.
  10. Śmierć pierworodnych. Dzieci najprawdopodobniej były pierwszymi ofiarami wszystkich klęsk spowodowanych wybuchem wulkanu. Opłakiwano wszystkie, ale najbardziej pierworodnych, którzy zawsze byli uważani za najważniejszych.
To tyle o plagach. Ale wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi, albo raczej musimy sobie na nie odpowiedzieć sami. Są to już czysto filozoficzne pytania, które raczej odnoszą się do tego „o czym nie śniło się filozofom” i ogólnie rzecz biorąc jest to kwestia wyboru, w co wierzymy. Czy te 10 plag to nie za duży zbieg okoliczności, mimo że jak widać każdą można ładnie wyjaśnić? Skąd Mojżesz wiedział, że akurat teraz ma zapowiedzieć kolejna plagę? Jak to się stało, że żadna z tych plag nie ugodziła Izraelitów? I wiele innych.
Mnie interesuje dlaczego Bóg tak długo czekał, zanim odpowiedział na wołanie o pomoc swojego ludu. I chyba wiem. Czekał aż ten cholerny wulkan wreszcie wybuchnie, żeby mógł z hukiem wyprowadzić swój lud z domu niewoli. ;)
Podoba mi się motto na blogu Nitagera : „Jeśli naprawdę jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, to niezły musi być z niego gagatek”.  Cóż, każdy z nas ma jakieś słabości, prawda? W dzisiejszych czasach może Bóg byłby rockmanem na scenie, wtedy miał do wykorzystania inne możliwości. Najważniejsze, że zrobił cos dla swego biednego ludu i ukarał niedobrych Egipcjan.

Litania

30.04.2011


Słodkie myśli o gorzkiej herbacie
Opowieści wystające spod koca
Za krótkie marzenia

Palce przytrzasnęłam drzwiami do raju
Na drzwiach tabliczka „Przyjaźń”
Po pokojach hula zimny wiatr
Gwiżdże w kominie

Zgasła zapałka
Zanim zapłonął prawdziwy ogień
Znów litanię powtarzam

Bliskość
Czułość
Zrozumienie
Daj mi, Boże

Tkliwość
Miłość
Akceptację
Daj mi, Panie

Szczerość
Otwartość
Przebudzenie
Daj mi, Boże

W międzyczasie
Chleb kupię
Przeczytam „Miłość w czasach zarazy”
Ułożę życie z siedmiu tysięcy elementów
A potem znów spróbuję
Znaleźć ten ostatni brakujący

Zamyśliłam się nad radością z niepowodzenia

07.01.2012


Żeby nie było wątpliwości – własnego, nie cudzego, niepowodzenia.
Brzmi dziwnie? Nie wątpię.
Ale im dłużej nad tym się zamyślam, tym większy sens tego widzę.
Rozum mówi – jak możesz się cieszyć, kiedy poniosłaś porażkę.
Serce mówi – bardzo dobrze, że się nie udało.
Cóż, najwyraźniej wcale nie chciałam, żeby się udało i przyjęłam niepowodzenie z ulgą. Teraz jeszcze trzeba tylko wyciągnąć wniosek na przyszłość i nie pakować się w coś, z czego nie będę się potem cieszyć, wręcz przeciwnie, będę zadowolona jak nie wypali.
Chyba wciąż jeszcze odkrywam siebie. ;)

W obronie broni


22 stycznia 2010

Ostatnio przez różne zbiegi czasowo-przyczynowo-skutkowe miałam okazję zapoznać się z konstytucją Stanów Zjednoczonych oraz tzw Bill of Rights, czyli zestawem pierwszych dziesięciu poprawek do tejże konstytucji, znanych pod polską nazwą „Karta Praw”. Wstyd się przyznać, ale jest to pierwsza konstytucja, która przeczytałam tak w całości. Kiedy jeszcze chodziłam do szkoły, był wprawdzie taki przedmiot jak Wiedza o społeczeństwie, ale traktowało się go jak język rosyjski – wstyd było mieć z niego dobra ocenę. A potem…. zajęłam się przeżywaniem swoich praw zamiast czytaniem o nich. Obiecuję poprawę i zapoznanie się z naszą własną konstytucją dogłębnie w najbliższym możliwym czasie, a na razie skupię się na tym, co wywołało we mnie serię przemyśleń.
Karta Praw Stanów Zjednoczonych Ameryki została uchwalona 25 września 1789, a weszła w życie 15 grudnia 1791, po dłuższym okresie ratyfikacji przez poszczególne stany. Za autora poprawek uznaje się Jamesa Madisona, jednego z twórców konstytucji USA. Zagwarantowała ona podstawowe swobody i wolności obywatelskie, w tym prawo do własności prywatnej, wolności wyznania i sumienia oraz prasy, ochrony oskarżonego w procesie karnym, prawo do swobodnego gromadzenia się itp. Mnie najbardziej skłoniła do przemyśleń poprawka numer dwa, dająca amerykańskim obywatelom prawo do noszenia broni.
W Polsce, od czasu odzyskania niepodległości w roku 1918, aby posiadać broń należy wystarać się o urzędowe pozwolenie. Obecnie przepisy dotyczące nabywania, posiadania, przechowywania, zbywania i deponowania broni i amunicji, a także przywozu ich z zagranicy, przewozu przez terytorium kraju i wywozu za granicę określa ustawa z 21 maja 1999 o broni i amunicji. Pozwolenia na broń palną wydaje w Polsce komendant wojewódzki Policji. Wydawałoby się – nic prostszego – wystarczy złożyć kilka papierków i możemy broń mieć. Zwłaszcza, że część ustawy określająca kto NIE dostanie zezwolenia wygląda bardzo optymistycznie: osoby poniżej 21. roku życia, osoby z zaburzeniami psychicznymi, o znacznie ograniczonej sprawności psychofizycznej oraz wykazujące istotne zaburzenia funkcjonowania psychologicznego, uzależnione od alkoholu lub narkotyków, skazane prawomocnym orzeczeniem sądu za przestępstwo z użyciem przemocy, lub groźby bezprawnej, oraz wobec których toczy się postępowanie karne o popełnienie takiego przestępstwa, lub co do których istnieje uzasadniona obawa, że mogą użyć broni w celach sprzecznych z interesem bezpieczeństwa lub porządku publicznego. Teoretycznie więc, w przedbiegach odpadną wszyscy maniacy i przestępcy, a porządni obywatele mogą sobie broń nabyć legalnie. W praktyce, polskie przepisy normujące możliwość uzyskania pozwolenia na broń należą do najbardziej restrykcyjnych w Unii Europejskiej, a wśród zainteresowanych dominuje pogląd o niezwykle trudnym dostępie do legalnego posiadania broni w Polsce, oraz o bardzo skomplikowanych procedurach uzyskiwania zezwolenia. Za to nielegalne posiadanie broni kwitnie. Nic więc dziwnego, że nie brak głosów, że nasze przepisy powinny zacząć bardziej przypominać te amerykańskie.
Przeciwnicy powszechnego dostępu do broni wytaczają oczywiście swoje argumenty, niektóre dość mocne. Po pierwsze: nie zabijaj. A przecież do tego właśnie służy broń. Oczywiście, ze tak, ale żaden normalny człowiek, o pewnych zasadach moralnych, jak również zdrowy psychicznie, nie kupi sobie broni tylko po to, żeby iść na ulicę i wystrzelać przechodniów. Sprawcy słynnej swego czasu masakry w amerykańskiej szkole średniej Columbine High School, znajdującej się w pobliżu miast Littleton i Denver w stanie Kolorado, Eric Harris i Dylan Klebold nie poszli ot, tak sobie pewnego dnia do sklepu i nie kupili broni tylko dlatego, że wolno to zrobić. U Harrisa zdiagnozowano zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne. W ramach terapii przepisano mu lek antydepresyjny. Badania wykazały, że lek ten u znacznego odsetku zażywających go dzieci i młodzieży powoduje wystąpienie manii, Harris dodatkowo zaczął cierpieć na urojenia wielkości. Oprócz tego był namiętnym graczem komputerowym, a jego zeszyty pełne były narysowanych brutalnych scen z gry Doom. Żadne działania nie zostały podjęte nawet wtedy, kiedy zagroził śmiercią swojemu koledze. Klebold dla odmiany, bardzo zdolny, w szkole podstawowej został objęty programem dla wyjątkowo uzdolnionych dzieci, co jednak wiązało się z odseparowaniem od lokalnej społeczności szkolnej. Powrót do normalnego systemu kształcenia w szkole średniej okazał się zbyt trudny. Jego zapiski z pamiętnika dowodzą, że przeszedł głęboką depresję oraz miał myśli samobójcze. Trzeba byłoby być ślepym, żeby nie zauważyć, że przyczyną tej tragedii nie był powszechny dostęp do broni. Nawiasem mówiąc, obaj sprawcy nie mieli jeszcze 18 lat, kiedy to zdarzenie miało miejsce, a i tak udało im się zdobyć broń…
Przeciwnicy koncepcji posiadania broni przez obywateli mówią też, że zwiększa się w ten sposób przestępczość, a raczej jej skala brutalności, bo wyposażeni w broń kryminaliści mogą łatwiej zrealizować swoje cele. Cóż, nie zgodzę się ponownie. Przestępcy, którzy będą chcieli zaopatrzyć się w broń i tak tego dokonają, widzimy to dobrze na podstawie naszego pięknego kraiku, gdzie nie można sobie kupić broni bez zezwolenia, a i tak większość przestępców ją ma. Nie mają jej za to porządni obywatele, o czym przestępcy dobrze wiedzą. Gdyby jednak wchodząc w nocy do czyjegoś domu przestępca musiał się liczyć z tym, że zostanie zastrzelony przez siedzącego sobie w ciemności na łóżku właściciela posesji, może by się zastanowił czy warto dla telewizora ryzykować życie. A gdyby się nie zastanowił, to ja przepraszam, ale nie będzie mi go szkoda. A obecnie prasa jest pełna doniesień o napadach z bronią, kiedy to nikt nie mógł nawet zareagować, takich jak ten dosłownie sprzed kilku tygodni, kiedy w Warszawie dwóch zamaskowanych mężczyzn weszło do restauracji przy ulicy Nowogrodzkiej i grożąc kierownikowi zmiany bronią przyłożoną do głowy zażądali pieniędzy. Zabrali kilka tysięcy złotych i uciekli zamykając obsługę w jednym z pomieszczeń restauracji. Przypomina mi się scena z Pulp Fiction, kiedy pewna siebie para „Ringo” i Yolanda napada na kafeterię, ale na nieszczęście dla nich wśród klientów, od których zbierają portfele i kosztowności są Vincent i Jules. Jules, który zrezygnował właśnie z życia kryminalisty, ponieważ stał się świadkiem cudu jak twierdzi, wyjaśnia „Ringo”, co sądzi o życiu przestępcy i przedstawia mu swoją interpretację cytatu z Biblii. Na poparcie swych słów ma argument nie do odparcia: nabity pistolet. Dzięki temu bezcenna walizka, zawierająca jak twierdzą zakochani w filmie interpretatorzy duszę Marsellusa, nie zostaje skradziona.
Dość mocnym argumentem przeciwko powszechnemu posiadaniu broni jest liczba wypadków, zwłaszcza wiele gwałtownych odczuć budzą te z udziałem dzieci i młodzieży. W 1999 roku w USA 3385 osób w wieku do 19 lat zostało zabitych z użyciem broni, ale z tego „tylko” 214 to były wypadki. Piszę tylko, bo mimo że jest to oczywiście duża liczba i jest to zatrważające, to jednak stanowi to małą część całej liczby, w której mieszczą się morderstwa na przykład. Child Trends Data Bank podaje, że lata 90te charakteryzowały się spadkiem liczby zgonów z powodu wypadku z bronią z 24,5 na 100tys zgonów w 1995 do 13,1 w 2001, ale od początku naszego wieku liczby te znów rosną i w 2005 roku zanotowano współczynnik 12,5 na 100tys. Różne agencje zajmujące się problemem badają przyczyny tych wypadków. Twierdzą zgodnie, ze zaniedbanie jest główną przyczyną, i to zaniedbanie ze strony rodziców oczywiście, a więc niewłaściwe przechowywanie broni (naładowanej, odbezpieczonej), niezabezpieczanie jej przed dziećmi (ogólnodostępne szafki i szuflady), pozostawianie dzieci bez opieki, zaniedbanie edukacji dzieci w tym zakresie. Problem po raz kolejny nie leży więc w posiadaniu broni, ale jej niewłaściwym eksploatowaniu. A poza tym, w wypadkach samochodowych w każdy weekend ginie tak olbrzymia liczba osób, że w sumie dlaczego nie zakazać posiadania samochodów?
Oprócz wszystkich wymienionych powyżej, nie zapomnijmy też o argumentach związanych z prawem człowieka do bezpieczeństwa, we własnym domu, na ulicy, w pracy. Nie zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że od tego jest policja. Niestety, zanim policja przyjedzie, może już zastać tylko trupy, nawet w mieście, a co dopiero jeśli pomyślimy o małych wioskach lub wręcz domach na odludziu. A przecież to, że ktoś woli mieszkać wśród pól i lasów nie powinno się jednocześnie automatycznie wiązać z tym, że ma się czuć mniej bezpieczny. Poza tym, w sytuacji kiedy całe tłumy ludzi posiadają broń nielegalnie i używają jej w, łagodnie mówiąc, niepożądany sposób, prawo do posiadania broni należałoby zacząć rozpatrywać w kategoriach prawa człowieka do życia. Człowiek ma w sobie jakiś pierwiastek zła. Niektórzy poddają się mu i wyciągają broń na innych ludzi. Powinniśmy mieć prawo do obrony przed nimi. Przestępcy poradzą sobie ze znalezieniem broni do swoich celów. Praworządni mieszkańcy nie powinni być pozbawieni prawa do obrony własnego życia, zdrowia i mienia.