niedziela, 18 lutego 2018

Eliksir życia (7)


13.03.2012

Rozdział 7

-         Śpisz?
-         Śpisz?
-         Śpisz?
-         Śpij... opowiem Ci
-         Powiem Ci, co teraz będzie...
-         Słuchaj...
-         Czas, żebyś Ty została naszą prawowitą właścicielką...
-         Już dość tych ich zbrodni...
-         Dość kłamstw...
-         Dość oszustw...
-         przecież oni Cię wykorzystują...
-         wykorzystają
-         zobaczysz...
-         jeszcze chwila i przyjdzie czas, kiedy Ty będziesz jedyną rzeczą, która zdobędzie dla nich kolejną książkę i bądź pewna – to będzie TWÓJ KONIEC!!!

Ola obudziła się gwałtownie. Usiadła na kanapce, którą umieściła w bibliotece już miesiąc temu. Coraz mniej chciało jej się opuszczać to pomieszczenie, więc w końcu zdecydowała się przenieść tu ze spaniem.
Zaczęła się zastanawiać co ja obudziło. Ktoś szeptał jej sekret o ucha, o tym, ze powinna być już właścicielką tych wszystkich książek. I że dla rodziców jest warta tyle, ile, czy raczej jaką, książkę można za nią dostać. I że wkrótce będzie po niej. To ją obudziło, ten krzyk.
Oczywiście nikogo nie było w ogromnej bibliotece. Ola przyzwyczaiła się już do tego, że słyszy tu różne głosy. Wierzyła, że książki potrafią coś przekazać nie tylko wtedy, gdy się je czyta. Niektóre książki.
Podeszła do swojego ulubionego regału, przesunęła delikatnie wierzchem dłoni po półce, którą wczoraj skończyła układać i nagle zmarszczyła brwi. Ktoś ruszył książki, już nie stały w takiej kolejności, jak je wczoraj zostawiła. Wyciągnęła egzemplarze, które znalazły się nie w tym miejscu i wstawiła je starannie na miejsce. Musi pamiętać, żeby powiedzieć rodzicom rano, że mają nie przestawiać tutaj niczego. Najlepiej niech w ogóle niczego nie dotykają.

                                      *       *       *

-         Słuchajcie, nie możecie przestawiać książek jak wam się podoba, ok? Umawialiśmy się, że ja się nimi zajmę, więc jeśli jakąś bierzecie, zwłaszcza ze starych egzemplarzy, to odstawiajcie na miejsce.
-         Ależ, co ty, no przecież zawsze tak robimy – odezwał się zza gazety Roman. Prawdę mówiąc dopuścił słowa córki tylko do wierzchnich rejonów świadomości, przeszukiwał właśnie gazetę w poszukiwaniu wieści i zaginięciu młodego mężczyzny. Nic nie było na szczęście. Jego nerki były dobrą ceną za Giordano Bruno „De Magia Mathematica”. Kto by pomyślał, że można mieć taka książkę na własność...
-         Ale wczoraj nie zrobiliście – powiedziała gniewnie Ola.
-         Córcia, wczoraj nie wchodziliśmy do biblioteki – powiedziała Patrycja. Musiałaś sama cos źle postawić.
Ola już miała wybuchnąć, ale jakoś ugryzła się w język. Faktycznie, spędziła w bibliotece cały dzień, nikogo nie było tam oprócz niej. Ale z drugiej strony, była pewna, że postawiła książki w dobrej kolejności. Dziwne...

                                      *       *       *
-         Twój czas nadchodzi...
-         Masz już go niedużo...
-         Lepiej od razu zdecyduj, czy Twoje życie jest dla Ciebie ważne, bo niedługo już będziesz musiała działać i to szybko...
-         pamiętaj, ze oni zrobią to w mgnieniu oka, jeśli ty czegoś szybko nie zrobisz...
-         sprzedadzą cię...
-         zabiją cię..
-         Twój czas nadchodzi...
-         OBUDŹ SIĘ!!!

Ola zerwała się z kanapy. Pomyślała, że chyba nie będzie mogła tu sypiać. Ciągle śnią się jej koszmary. Wstała i podeszła powoli do swojego ukochanego regału. Delikatnie przesunęła palcami po grzbietach książek. Były takie miłe i delikatne.
-         Jak mogłam pomyśleć, że mam koszmar, one mnie tylko ostrzegają. Mówią mi, że muszę być czujna, bo moim rodzicom nie można już ufać. Zresztą, wcale nie chcę im ufać. Ostatnio nawet nie przynoszą do domu żadnych nowych książek. Jakby im się skończyła energia.
-         TO DLATEGO, ŻE TERAZ ZAPŁATĄ ZA NASTEPNĄ KSIĄŻKĘ JESTEŚ TY.
Ola odskoczyła od półki. Rozejrzała się, ale dobrze wiedziała, że poza nią nie ma nikogo w pokoju. Nie bała się, dziwne, ale się nie bała. Przecież to książki, jej najlepsi przyjaciele.
Dotknęła pieszczotliwie wierzchu jednej z nich, połaskotała krawędź palcem i już nawet się nie zdziwiła, kiedy usłyszała w głowie cichy chichot. Uśmiechnęła się też i pogłaskała parę innych książek. Psałterz przyciągnął jej dłoń mocniej, przytrzymała go chwilę, jak przyjaciela za rękę.
-         Ja jestem ceną za następną książkę? - zapytała nieśmiało w myślach.
-         Tak. Twoi rodzice dostali świetny kontakt. Jest pewien dom, który ma wiele mieszkań. Jest pewne  mieszkanie na szczycie schodów, które skrzypią za każdym stąpnięciem. Jest tam książka, której brakuje w tej kolekcji. Oni już wiedzą, że ona tam jest. I wiedzą, że można tam trafić tylko dwa razy, chociaż jeszcze tego nie rozumieją.
-         Ja też nie rozumiem.
-         To się zmieni. Oto idą. Jaka jest twoja decyzja? Masz na nią jeszcze kilkanaście przecznic i kilkaset schodów czasu...
Drzwi trzasnęły głośno.
-         Ola!! Ola !! Chodź tutaj!!! Szybko!!!
Głos matki był mocno poekscytowany. Mimo to, Ola nie ruszała się przez chwile z miejsca. Przecież wiedziała, co usłyszy, więc po co się spieszyć. Po co gnać na spotkanie tego, co nieuniknione.
- Ja tymczasem już rozumiem... - pomyślała Ola i poszła wolno do drzwi.
Rodzice zasypali ja od razu gradem informacji. Świetna okazja, prawdziwy rarytas, biały kruk to mało powiedziane, ozdoba kolekcji, warta każda cenę.
-         Zwłaszcza jeśli myślicie, że to nie wy ją zapłacicie, prawda? - pomyślała wkładając buty i płaszcz.
Pojechali samochodem, kilkanaście przecznic świergotania matki nad szczęściem jakie ich spotkało.
Ogromny wieżowiec. Winda nie działa. Podekscytowane mamrotanie ojca na temat tego, że to już będzie ostatnia książka, że ich kolekcja jest kompletna, kiedy pokonują kolejną dziesiątkę schodów. Nawet nie wiesz, tato, że naprawdę będzie...
Dziesiąte piętro...
Jedenaste piętro...
Dwunaste piętro...
Trzynaste piętro...
Trzynaste piętro w dwunastopiętrowym wieżowcu... bardzo ciekawe...
Schody faktycznie skrzypią, jakby nagle znaleźć się w bardzo starym domu. Pachnie stęchlizną. Drzwi, z których sypie się drewniany pył. Wielka żelazna klamka.
Matka zapukała i weszła do środka, ojciec przepuścił najpierw Olę, jakby bał się, że ucieknie, a potem wszedł sam.

Terapeutyczne podejście

02.10.2011


Billy: Why do therapists always have to talk about sex?
Dr Hooper: What can I say, Freud was a perv.

Billy : Dlaczego terapeuci musza wiecznie mówić o seksie?
Doktor Hooper : Cóż mogę na to poradzić, Freud był zboczeńcem.

                                               Cytat z serialu „Ally McBeal”

U2 „Moment of surrender”

13.08.2011


I tied myself with wire
To let the horses run free
Playing with the fire
Till the fire played with me

The stone was semi-precious
We were barely conscious
Two souls too smart to be
In the realm of certainty
Even on our wedding day

We set ourselves on fire
Oh God, do not deny her
It’s not if I believe in love
But if love believes in me
Oh, believe in me

At the moment of surrender
I folded to my knees
I did not notice the passers-by
And they did not notice me

I’ve been in every black hole
At the altar of the dark star
My body’s now a begging bowl
That’s begging to get back
Begging to get back to my heart
To the rhythm of my soul
To the rhythm of my unconsciousness
To the rhythm that yearns
To be released from control

I was punching in the numbers
At the ATM machine
I could see in the reflection
A face staring back at me
At the moment of surrender
Of vision over visibility
I did not notice the passers-by
And they did not notice me

I was speeding on the subway
Through the stations of the cross
Every eye looking every other way
Counting down ’til the pain will stop

At the moment of surrender
Of vision of over visibility
I did not notice the passers-by
And they did not notice me

Grobowe refleksje


18 października 2009

Pierwszy listopada zazwyczaj nastraja nas do myślenia o naszych zmarłych bliskich, o przemijaniu, krótkości życia, jego sensie. Mnie w tym roku na pewno też zmusi do kolejnych przemyśleń na temat mojej wiary. To święto samo w sobie ma taką atmosferę. Kiedy siedzimy, czy też stoimy na cmentarzu, przy grobach, trudno o tym nie myśleć. Ale okazuje się, że czasem sytuacja po prostu zmusza nas do myślenia też o czymś innym.
Przed Świętem Zmarłych nastąpiła zbiorowa psychoza czyszczenia. Wiadomo, że każdy chce zadbać o grób, odczyścić pomnik, żeby potem na świeżym ułożyć kwiaty i znicze. Ale to, co dzieje się w tym roku, przechodzi ludzkie pojęcie. Na cmentarz najlepiej byłoby przyjść z maską Pegaz, bowiem w szale porządkowania ludzie wylewają na groby całe butelki płynów ogólnie uważanych za odkażacze WC. Smród dezynfekcji dusi, wywołuje kaszel i łzawienie oczu. Na dodatek każdy przychodzi na sprzątanie innego dnia i o innej porze, wiadomo przecież, że każdy ma czas w innym terminie. Ale należałoby się wykazać i w tym względzie pewną kulturą, tymczasem gorliwi opiekunowie grobów chlustają wiadrami wody, zupełnie nie zwracając uwagi na to, że ochlapują błockiem świeżo umyte sąsiednie grobowce. Dochodzi do scen dantejskich, kiedy właściciele sąsiadujących ze sobą pomników obrzucają się nawzajem mięsem.
Jest też grupa osób, która na kilka dni przed Wszyskich Świętych zdecydowała się na dogłębne zmiany i zamówiła u kamieniarzy nowy pomnik. Czyżby ich groby były tak brudne, że stwierdzili, że nie da się ich odczyścić? To chyba jedyne sensowne wyjaśnienie tego faktu. Tak czy inaczej, ekipa przyszła, wykopała stary pomnik i w jego miejsce stanął nowy. Wszystko ładnie, za wyjątkiem tego, że okoliczne groby po tym zabiegu wyglądają tak, jakby je właśnie odkopano w Pompejach. Widząc to, przestajemy się dziwić, czemu niektóre groby są dokładnie przykryte folią. Jak ktoś sobie zorganizował sprzątanie wcześniej i cały tydzień pracuje, to nie chciałby przyjśc pierwszego listopada i zastać swój grób w stanie wskazujacym na przejście lawiny błotnej.
Dekoracje na grobach to kolejny problematyczny kulturowo temat. Niestety, jak w wielu momentach naszego życia mających cokolwiek wspólnego z religią, tak i tu nastepuje przerost formy nad treścią. Oczywiście de gustibus non desputandum est i nie zamierzam tutaj krytykować ani tych, którzy obstawiają cały grób zniczami, ani tych którzy kładą jeden kwiat; ani tych, którzy dekorują kolorowo, ani tych, którzy wolą stonowane barwy. Jest to własny wybór każdego z nas. Należałoby może przemyśleć inne kwestie. Czy na pewno trzeba kupować wieniec dla kogoś, kto zmarł prawie sto lat temu i w tym samym grobowcu jest pochowane kilka osób z innej gałęzi drzewa genealogicznego, których najbliżsi maja pewną koncepcję dekoracji? Czy na pewno trzeba upychać swój ogromny znicz tuż pod tablicą, kiedy bliższa rodzina tam właśnie ustawiła swoje w określonym porządku? A z drugiej strony: czy nie należałoby pomyśleć o tym, że inni też chcą zapalić znicz dla tego zmarłego i przygotować dla nich miejsce, żeby mogli ustawić go w spokoju i bez wyrzutów sumienia, że psują dekorację swoim doborem kształtu lub koloru?
Tematy poruszane przez ludzi spotykających się przy grobach też czasem wołaja o pomstę do nieba. Jeśli już widzimy się z kimś raz do roku we Wszystkich Świętych, to postarajmy się zrozumieć, że to naprawdę nie jest odpowiednia pora na wymianę najświeższych rodzinnych plotek albo pytania typu „kiedy wyjdziesz za mąż?” Nawiasem mówiąc, takie pytania nigdy nie są na miejscu. Niektórzy mają też tendencje do wyliczania jak to się napracowali przy sprzątaniu, albo ile co kosztowało.
Lubię Wszystkich Świętych, mimo że nie wierzę, że stawianie zniczy w jakikolwiek sposób pomaga zmarłym. Zapewne dlatego, że siedzi gdzieś głeboko we mnie wspomnienie ciepła świec, zapachu palonych po porządkach liści, szmeru modlitwy odmawianej nad grobami i smaku gorącego rosołu na obiedzie u cioci, gdzie spotykała sie cała rodzina. Niestety, ciocia sie postarzała, a nikt nie przejął jej zwyczaju zapraszania całej rodziny na poczęstunek. Modlitwa jest wypierana przez rozmowy o wątpliwej jakościowo treści. Świec już nie ma, tylko znicze, ciepło zamkniete w szklanym słoiku. A liści na cmentarzu już nie wolno palić. Żeby tak ktoś zakazał tego wszystkiego co złe…

Moje ulubione seriale (część druga)

08.11.2011


Pierwszą część „Ulubionych seriali” poświęciłam serialowi, „Sześć stóp pod ziemią”, który jest moim numerem jeden. Dziś opowiem o serialu z miejsca drugiego mojej listy.
„Ally McBeal” : pięć sezonów, 112 odcinków  serialu telewizyjnego rozgrywającego się w środowisku prawniczym. Serial był emitowany w USA w latach 1997-2002 (pierwszy odcinek został wyemitowany 8 września 1997),  a w Polsce 1998-2003. Stworzony został przez koncern medialny FOX, w Polsce prawa do jego emisji wykupiła telewizja Polsat.
Każdy odcinek serialu opowiada o innej sprawie sądowej, którą zajmuje się Ally i jej przyjaciele z kancelarii Cage&Fish, w której pracuje. Ally McBeal (Calista Flockhart) ma około 30 lat, bogate życie wewnętrzne, dużą wyobraźnię i jest osobą wrażliwą, choć potrafi również dogryźć. Kancelaria, w której pracuje, jest prowadzona przez jej kolegę z czasów studiów Richarda Fisha (Greg Germann) i jego wspólnika Johna Cage’a ( Peter MacNicol). W firmie Ally spotyka swoją pierwszą miłość – z Billym spędziła swoje dzieciństwo, z nim dorastała; rozłączyły ich odległe miejsca studiów, chociaż kierunek ten sam – prawo. Billy Thomas (Gil Bellows) jest już żonaty, a jego żona Georgia Thomas (Courtney Thorne-Smith) również zaczyna pracę w kancelarii Richarda. Przez wszystkie sezony Ally próbuje ułożyć sobie życie osobiste i znaleźć „drugą połówkę”, wplątując się w różne zabawne sytuacje ale również doświadczając kolejnych rozczarowań, po to by w końcu odkryć, że „puste miejsce w jej sercu” cały czas było przeznaczone dla córki, o której istnieniu nie wiedziała. Zaskakujące, prawda?? ;)
Serial był wielokrotnie nominowany i wielokrotnie nagradzany. Ogólnie otrzymał 54 nominacje i 12 nagród, w tym między innymi cztery Złote Globy (dla aktorów oraz za najlepszy serial komediowy 2000 roku), 5 nagród Emmy (dla aktorów, za dobór obsady, dźwięk, występ gościnny) a także nagrody Amerykańskiej Gildii Aktorów Filmowych i Amerykańskiego Stowarzyszenia Montażystów Filmowych.
Serial jest pełen wspaniałych charakterów. Oprócz wymienionych wcześniej mamy jeszcze świetną postać sekretarki Elaine Vassal (Jane Krakowski), współpracowników Nelle Porter (Portia de Rossi), Corretta Lipp (Regina Hall), Jenny Shaw (Julianne Nicholson) i przede wszystkim niesamowitą Ling Woo (Lucy Liu), która swoimi tekstami, postępowaniem, strojami a nawet spojrzeniami powala na kolana. Jest też cała galeria facetów Ally, z Larrym Paulem (Robert Downey Jr) i Victorem Morrisonem (Jon Bon Jovi) na czele. Ciekawą postacią jest też współlokatorka Ally Renée Radick (Lisa Nicole Carson) i cały zestaw sędziów: Seymour Walsh (Albert Hall), Jennifer "Whipper" Cone (Dyan Cannon) i Dennis "Happy" Boyle (Phil Leeds). Oprócz gwiazd Jona Bon Jovi i Roberta Downeya juniora w filmie wystąpili między innymi Dame Edna Everage, Christina Ricci, Lara Flynn Boyle, Alicia Coppola, Bruce Willis, Heather Locklear, Farrah Fawcett, dziecięca gwiazda Dakota Fanning oraz Lisa Edelstein, którą później oglądaliśmy w serialu „Doktor House”.
W filmie możemy też zachwycać się wspaniałą muzyką. Gościnnie wystąpiło mnóstwo gwiazd ze świata muzyki: Barry White, Al Green, Tina Turner, Gloria Gaynor, Chubby Checker, Anastacia, Sting, Elton John, Barry Manilow, Mariah Carey i Macy Gray, śpiewając własne piosenki, ale również czasem grając role serialowe. Mnie osobiście najbardziej podobał się Sting, grający siebie pozwanego przez zazdrosnego męża fanki oraz Mariah Carey, która występowała jako świadek w jednej ze spraw. Muzycznie wspaniale sprawdzał się utwór Barry White’a „My first, my last, my everything”, który przewijał się w serialu wielokrotnie i zazwyczaj kojarzył się z osobą Johna Cage’a. Część akcji filmu odbywa się w barze, w którym filmowi bohaterowie spotykają się po pracy, a tam króluje Vonda Shepard wraz ze swym chórkiem. Vanda Shephard jest autorką wielu wspaniałych piosenek w tym serialu, takich jak „I Know Him By Heart”, „100 Tears Away”, „Chances Are” ( z Robertem Downeyem Jr), oraz oczywiście „Tell him” i „Searchin' My Soul” – piosenka rozpoczynająca każdy odcinek.
W serialu „Ally McBeal” podoba mi również wewnętrzny świat Ally, jej wyobrażenia, a nawet halucynacje, kiedy to widzi na przykład dziecko grające w hokeja i próbuje się dowiedzieć, o co mu chodzi, albo prześladuje ją śpiewająca Gloria Geynor, czy też z kolei wydaje jej się, że firma zamieniła się w akwarium, a ona w nim pływa. Bardzo lubię również jej wewnętrzne obrazy, które tworzy na przykład pozbywając się jakiegoś faceta i widzi wtedy wielki śmietnik, do którego „wrzuca” delikwenta. Świetne są również efekty specjalne z jej udziałem, kiedy popełnia gafę i chowa całą głowę w golf, albo gwałtownie zmniejsza się do rozmiarów krasnoludka i ucieka, czy też wyciąga język na odległość kilku metrów, żeby połaskotać po szyi lekarza, który jej się podoba. Świat serialowych dźwięków ma również urok, Ling Woo potrafi zaryczeć jak lew, kiedy ktoś ja zdenerwuje – a wykonaniu Ally to samo brzmi jak warczenie pieska, John Cage słyszy dzwony, kiedy jest gotowy do rozprawy -  Richard Fish słyszy dzwonek hotelowy.
Oprócz tego, że mamy okazję podejrzeć jak funkcjonuje amerykański system prawniczo – sądowniczy, w serialu jest też wiele innych referencji kulturowych, są święta, spędzanie wolnego czasu, kluby, przyjęcia, problemy zawodowe, a poza tym każda sprawa, którą się zajmują, wnosi element wiedzy o amerykańskim społeczeństwie : są tam i morderstwa, i dyskryminacja, i kwestie finansowe, a także wiele dziwnych przypadków, w których firma zaczyna się specjalizować, takie jak trójka ludzi, którzy chcą zawrzeć związek małżeński lub sprawa społeczeństwo kontra „Klub Walki W Błocie”. Ważnym elementem jest terapia, chodzi na nią nie tylko Ally, ale też John Cage, Billy i Georgia, a pewnym momencie nawet Richard Fish. Terapeutka Ally to arcydzieło samo w sobie, oczywiście nikomu nie poradziłabym chodzenia do takiej osobistości, ale wprowadza dużą dawkę absurdalnego humoru, podobnie jak jej chwilowy zastępca grany przez Bruce’a Willisa czy też terapeutka Georgii i Billy’ego.
No i oczywiście film jest pełen wspaniałych dialogów i powiedzeń, które również często wrzucam do sekcji „Podsłuchane, podczytane” na moim blogu, więc na koniec tylko jeden mały cytat, który moim zdaniem pokazuje jaka jest Ally McBeal i dlaczego ją lubię. J
Ally : „Do you think I’m nuts?”
Judge Cone : „No, but I also don’t think you have both feet on the ground”
Ally (after a while) : „You mean some poeople do?”

Ally : „Myślisz, że jestem wariatką?”
Sędzia Cone : „Nie, ale też nie sądzę, że stoisz obiema nogami na ziemi.”
Ally (po chwili) : „Chcesz powiedzieć, że są tacy, którzy stoją?”

Hiszpański kawałek

04.08.2011


Wannę tequili, Manuel
Liście i zmarszczki
Śmiej się z moich ust i zabiję cię
Myślę
Ta hiszpańska muzyka
Rozpala moja duszę
Piękna seniorita
Twe oczy są jak gwiazdy
Twe zęby są jak perły
Twe rubinowe wargi, seniorita

Tytuł oryginału : „A Spanish piece”
Autor : Pink Floyd
To ostatni utwór z płyty „More”, wydanej w 1969 roku.  Oprócz przetłumaczonych tutaj, zawiera ona jeszcze utwory instrumentalne: „Up the Khyber” („W górę na  Khyber”  - Khyber Pass to przełęcz łącząca Afganistan i Pakistan), „Party Sequence”( „Składanka imprezowa”), „Main Theme” („Główny motyw”), „More blues” („Więcej bluesa”),  „Quicksilver” („Rtęć”) i „Dramatic Theme” („Dramatyczny motyw”).  

Czy to już wszystko?

04.08.2011

Śpiewanie tej piosenki sprawia, że jestem zły
Nie jestem zły na ciebie
Czy to już wszystko?
Czy to już wszystko?
Czy to już wszystko?

Śpiewanie tej piosenki sprawia, że jestem szczęśliwy
Nie jestem szczęśliwy z tobą
Śpiewanie tej piosenki sprawia, że blednę
Czy to już wszystko?
Czy to już wszystko?

Czy to już wszystko czego ode mnie chcesz?

Czy to już wszystko?


Tytuł oryginału : „Is that all?”
Autor : U2

Jest to ostatnia piosenka z płyty „October”, wydanej w 1981 roku.



Prawo, narzekania i liczby

04.08.2011


Całą księgę Liczb można byłoby streścić trzema  wyrażeniami:  ustanawianie praw,  łamanie praw, liczby. Jest to niekończący się ciąg przypomnień ze strony Boga, co obowiązuje Izraelitów i niekończący się ciąg łamania przez nich praw lub, w najlepszym wypadku, narzekania zaczynającego się od „po co wyszliśmy z Egiptu”, plus najprzeróżniejsze spisy.
Wśród praw pojawiających się w tej księdze są miedzy innymi zasady dotyczące opieki nad świętym przybytkiem, kolejności poruszania się podczas wędrówki, postępowania z narodami podbitymi, składania ofiar, przydziału majątku córkom, moralności, świąt i zadośćuczynienia za grzechy. Ma się jednak wrażenie, że lud niczego absolutnie się nie uczy, prawa wpadają im jednym uchem, a wypadają drugim, a może w ogóle do nich nie docierają.
Kilkukrotnie jest powtórzone, kto ma się czym zajmować, że Mojżesz jest przywódcą i maja mieć jednego Boga, tymczasem wciąż są problemy z przestrzeganiem nawet tego. „Korach, syn Jishara, syna Kehata, syna Lewiego, oraz Datan i Abiram, synowie Eliaba, i On, syn Peleta, syna Rubena, powstali przeciw Mojżeszowi, a wraz z nimi dwustu pięćdziesięciu mężów spośród Izraelitów, książąt społeczności, przedstawicieli ludu, ludzi szanowanych. Połączyli się razem przeciw Mojżeszowi i Aaronowi i rzekli do nich: Dość tego, gdyż cała społeczność, wszyscy są świętymi i pośród nich jest Pan; dlaczego więc wynosicie się ponad zgromadzenie Pana?”. Chcieli koniecznie też „rządzić” -  pożarła ich ziemia. Nie był to jedyny raz, można jeszcze wspomnieć Miriam, która pokryła się trądem, bo mówiła przeciw Mojżeszowi. Za to gdy przebywali w Szittim, zaczęli uprawiać nierząd z Moabitkami, a one nakłaniały ich do brania udziału w ofiarach składanych ich bożkom.
Wciąż też byli z czegoś niezadowoleni, a to że nie ma wody, a to że nie ma mięsa, a to że znudziła im się manna. „I zaczęli mówić przeciw Bogu i Mojżeszowi: Czemu wyprowadziliście nas z Egiptu, byśmy tu na pustyni pomarli? Nie ma chleba ani wody, a uprzykrzył się nam już ten pokarm mizerny. Zesłał więc Pan na lud węże o jadzie palącym, które kąsały ludzi, tak że wielka liczba Izraelitów zmarła.” Za każdym razem Mojżesz wstawiał się za nimi i wybłagiwał im życie. Kiedy wreszcie zwiadowcy wrócili z ziemi Kanaan z winogronem tak wielkim, że kiść musiało nieść dwu ludzi, też znaleźli sobie powód do rozpaczy – że mieszkają tam tacy ludzie, których nigdy nie uda im się pokonać i zająć ich ziemi. „Wtedy całe zgromadzenie zaczęło wołać podnosząc głos. I płakał lud owej nocy. Izraelici szemrali przeciwko Mojżeszowi i Aaronowi. Całe zgromadzenie mówiło do nich: Obyśmy byli pomarli w Egipcie albo tu na pustyni! Czemu nas Pan przywiódł do tego kraju, jeśli paść mamy od miecza, a nasze żony i dzieci mają się stać łupem nieprzyjaciół?” Bóg za to powiedział im, że nie wejdą do tej ziemi, będą się tak długo błąkać po pustkowiu, aż wymrą wszyscy nieufający jego słowom.  
Księga Liczb, jak sama nazwa wskazuje, zawiera też liczby. A więc spis wszystkich Izraelitów zdolnych do walki od lat dwudziestu wzwyż, według ich zastępów dokonany na Pustyni Synaj. Spis ten jest za chwile jeszcze raz powtórzony w nico innej formie – porządku rozbijania namiotów. Następny spis to Lewici, którzy nie zostali wliczeni do ogólnej liczby Izraelitów, mieli za to swój oddzielny spis, łącznie z imionami i pełnionymi funkcjami w przybytku. Dość ciekawym, choć monotonnym do czytania, jest spis rzeczy złożonych w ofierze w przybytku, podane jest którego dnia, kto składał ofiarę, oraz co i w jakiej ilości zostało złożone. Jest też spis dotyczący kolejności czynności przenoszenia obozu w inne miejsce: zwijania przybytku, kolejności w jakiej wędrowały plemiona i ustawiania obozu. Kolejny spis ludzi pojawia się kiedy Izraelici przebywają na równinie Moabu i tam też jest mowa o tym, że każdy według tego spisu dostanie przydział ziemi. Ostatni spis to dobra złupione na Medianitach, na których dokonali zemsty za odciąganie ich od prawdziwego Boga.
Bardzo dużo liczb pojawia się też przy opisach świąt i składania ofiar: „Piętnastego dnia siódmego miesiąca będziecie mieli zwołanie święte; nie wolno wtedy wykonywać żadnej pracy, lecz przez siedem dni macie obchodzić święto Pańskie. Na ofiarę całopalną, ofiarę spalaną, jako miłą woń dla Pana, złożycie trzynaście młodych cielców, dwa barany i czternaście jednorocznych jagniąt bez skazy.  Do tego odpowiednią ofiarę z pokarmów: najczystszą mąkę, zaprawioną oliwą, a mianowicie: trzy dziesiąte [efy] na każdego z poszczególnych cielców; dwie dziesiąte na każdego z dwóch baranów;  i po jednej dziesiątej na każde z czternastu jagniąt; ponadto kozła jako ofiarę przebłagalną, oprócz zwykłych ofiar całopalnych z należącymi do nich ofiarami z pokarmów i płynów.”
Nazwa księgi jest chyba trafiona. Żeby nie pominąć ważnego elementu, wypada wspomnieć, że są też w niej opisy podbijania kolejnych terytoriów oraz historia Balaama, który chciał koniecznie, żeby Balak przeklął lud Izraelski, a ten błogosławił ich zgodnie z tym, co mówił mu Bóg. Ogólnie jednak jest to księga przygnębiająca, pokazuje bowiem, że Bóg próbuje sobie jeszcze radzić ze swoim ludem, że nadal chce coś dla nich robić, ale lud wciąż pokazuje jak bardzo jest niedoskonałym tworem.

Błąd

10.08.2011


no więc popełniłam błąd
nie jestem jedyna
popełnia błędy
nawet Bóg
stworzył przecież człowieka

Zamyśliłam się nad poznaniem drugiego człowieka

15.07.2012


Mówi się, że żeby poznać drugiego człowieka trzeba zjeść z nim beczkę soli. Do tej pory zawsze rozważałam to w kategoriach negatywnych:
 - nie można poznać tak naprawdę drugiego człowieka
- zawsze może z czymś „wyskoczyć”
- nigdy nie można być niczego pewnym w relacji z drugim człowiekiem
itd.
Ale dziś zaczęłam się zastanawiać nad pozytywami, w kontekście ciągłego zaciekawienia:
- można kogoś poznawać wciąż i wciąż
- coś nowego może być bardzo ożywcze
- nie ma miejsca na nudę
itp.
Różnorodność zawarta w ludzkiej duszy i możliwość zmiany – czy to zawsze złe?
John Cage w serialu „Ally McBeal” twierdził, że nie.
Ja też doszłam do jakiegoś wniosku, co mi się rzadko zdarza, zazwyczaj zatrzymuję się na rozważaniach.
Nie lubię zmian (jak to już wielokrotnie powtarzałam), ale lubię odkrycia. Jak coś już w kimś odkryłam, to chcę, żeby to zostało takie samo zawsze, ale mogę odkrywać ciągle nowe rzeczy i w miarę upływu czasu  wyrabiać sobie o nich zdanie, ważne, żeby się nie spieszyć.
Jak już odkryłam Himalaje, to mają takie zostać. Ale mogę iść odkrywać Alpy.