piątek, 16 marca 2018

Ostatnia (6)

13.10.2013


Rozdział szósty „Nocne i dzienne życie”

Filip stał nad kuchennym stołem i zasypiał na stojąco obierając ziemniaki. Nie spał dwie noce, czytając książkę Gośki, kiedy ta spała. Książka była naprawdę dobra, miała świetnie zarysowane charaktery, wartką akcję, plastyczne opisy i porywające dialogi. Był tylko jeden problem – o ile się orientował, opisywała dokładnie życie ich sąsiadów.
Książka sięgała oczywiście też w przeszłość, czytając dowiedział się wszystkiego o ich życiu i o tym, co doprowadziło do takiej sytuacji, w jakiej byli obecnie. W skrócie – wszystkiemu winien był ojciec. Był alkoholikiem, bił żonę, zmuszał ją też do picia – to właśnie w takim stanie doprowadziła do wypadku i została sparaliżowana. Cud, że nikogo nie zabiła. Na nim nie zrobiło to większego wrażenia, chyba że wziąć pod uwagę to, że jeszcze więcej pił. Żyli z oszczędności i spadku oraz z firmy, która właściwie kręciła się sama, a menedżer jak najszybciej pozbywał się szefa z budynku, ile razy ten się pojawiał. Na dodatek ojciec miał pociąg do syna, który sterroryzowana matka akceptowała, albo przynajmniej nic z tym nie robiła. Córka z powodu tej całej sytuacji wpadła w narkotyki. Była w ciągu już dwa lata i właściwie jej organizm już się kończył, ale jakoś nikt tego nie widział.
Filip zastanawiał się na tym wszystkim całymi dniami. Jeśli zmyślała ich przeszłość – skąd w jej głowie takie makabryczne pomysły? Dlaczego w ogóle wzięła się za opisywanie rzeczywistości, zamiast tworzyć coś swojego i własnego? I najważniejsze – dlaczego nadal wydawała się nie widzieć, że ci ludzie istnieją obok nich? To go najbardziej dręczyło, bo nadal obawiał się, że mimo wszystko to on ma jakieś halucynacje, a w miarę jak czytał książkę Gośki przekonywał się, że to prawie jakby wymyślił sobie cały świat. Wiedział już, co ją tak zdenerwowało dwa dni temu: sprzedawczyni z jej książki była identyczna jak ta, która sprzedawała w ich sklepie i o której z nią rozmawiał.
Ale czy to możliwe? Jak może żyć w wymyślonej przez nią rzeczywistości, jeśli dopiero teraz poznał tą wymyślona rzeczywistość? Kochał ją bardzo, ale nie wierzył, żeby jej myśli przepłynęły do jego głowy.
Wczoraj zadzwonił do Włodka. Włodek jest w Kanadzie, powiedziała jego żona. Kiedy powiedział, że to jest bardzo pilne i jeśli może, to żeby w takim razie poleciła mu kogoś innego zaufanego, kto by z nim porozmawiał o problemie przez telefon, podała mu numer do niego do Kanady. Problem stanowiła różnica czasu…

*                 *                 *
 Gośka zadzwoniła rano do Włodka. Jego żona powiedziała jej, że mąż jest w Kanadzie. A potem powiedziała coś jeszcze: że Filip dzwonił w tej sprawie dzień wcześniej. Gośka nie kontynuowała dyskusji. Podziękowała, pożegnała się, ale zastanawiała się nad tym czas dłuższy. Doszła do wniosku, że Filip w końcu jednak zdał sobie sprawę z tego, że coś z nim jest nie tak i zaczął szukać pomocy. Ona sama była coraz bardziej niespokojna, zaczynało jej się wydawać, że wie, co mu dolega, ale to nie pomagało. Od sprawy ze sprzedawczynią, kiedy to Filip próbował jej wmówić, że nie czytał jej książki, mimo że dokładnie wiedział jak wygląda jedna z pomniejszych postaci, zostawiała charakterystycznie rozłożone przedmioty na swoim biurku, kładła swój włos, jakąś nitkę itp. Codziennie wszystko było ruszone – Filip regularnie co noc czytał jej książkę. Ciąg dalszy wyjaśnienia nasuwał się sam – lunatykuje. To by nie było groźne. Groźne było to, że potem zaludniał realny świat postaciami, które poznał w jej powieści…
Ale to, że zadzwonił do Włodka na razie ją uspokoiło. W końcu mówi się, że najlepiej jak ktoś sam sobie zda sprawę, że potrzebuje pomocy. Jeśli będzie trzeba oczywiście się tym zajmie, ale na razie nie dzieje się nic niebezpiecznego, a książka czeka na skończenie. Trzeba się wziąć powoli za kończenie jej. Zaczniemy od syna. Hmmm, jak takie dziecko popełniłoby samobójstwo? Na pewno nic wymyślnego…

*            *                 *

„Wszedł po cichu do garażu. Pamiętał z filmów, jak to się robi. Wziął stołek spod ściany, wszedł na niego i zarzucił sznurek przez ramę od drzwi garażowych. Złapał oba końce i uwiesił się na nich całym ciężarem. Ok, wytrzyma. Najbardziej nie chciał, żeby go odratowali. To dlatego wziął też tutaj ze sobą wszystkie tabletki jakie znalazł w domu, w tym też te, które znalazł u Sary. Nie był głupi, wiedział, że to jakieś narkotyki. Miała ich podejrzanie dużo. Cóż, jeśli miała jakieś plany wobec tych tabletek, to chyba ich nie zrealizuje. Zawiązał niezbyt fachową pętlę, ale sprawdził, że działa w porządku. Usiadł na stołku, otworzył butelkę mineralnej i zaczął systematycznie połykać tabletki. Zapił ostatnie resztką wody i wszedł na stołek. Nie było mu szkoda nikogo i niczego. Może trochę siostry, ona czuła chyba to, co on. A może mu się tylko zdawało. Odepchnął stołek i wszystko odpłynęło w ciemność.
Rano matka nie znalazła Adama w jego pokoju i zaniepokojona wysłała Sarę na poszukiwanie brata, bo ojciec nie mógł się dobudzić, uchlany w trzy dupy. Znalazła go w garażu. Był martwy. Jej krzyk poderwał na nogi najbliższą okolicę.”
Filip po cichu wyłączył laptopa i wrócił do łóżka. Trochę było mu lepiej, mimo że to co dziś stworzyła Gośka nie było optymistyczne. Nie zanosiło się też na to, żeby dalej było lepiej, na dole strony widniała notatka: „ojciec zabije matkę podczas kłótni o syna”. Ale było mu lepiej, bo to była pierwsza scena, która była wymyślona przez Gośkę, która nie opisywała tego, co się dzieje wokół nich. Zasnął kamiennym snem, kiedy tylko przyłożył głowę do poduszki.

                            *                 *                 *

Była 8.00. Gośka poukładała jakieś rzeczy na biurku, przymknęła drzwi i zaczęła pisać. Filip zmywał w kuchni naczynia i myślał. Nie mógł się powstrzymać przed zerkaniem na dom sąsiadów, bo cały czas przypominały mu się sceny, które wczoraj przeczytał w książce Gośki. Chyba musiał się upewnić, że nic się nie dzieje.
- Matka na pewno poszła budzić syna koło siódmej, teraz była już ósma, dzieciak pewnie jest już w szkole, wyszedł , kiedy jedliśmy śniadanie – myślał Filip. Trochę brzmiało to tak, jakby sam siebie o czymś przekonywał.
Nagle uświadomił sobie, że jest sobota. Nikt nie idzie tego dnia do szkoły.
W tym momencie od strony domu sąsiadów dobiegł okropny krzyk.

Błędne koło

16.06.2012

Ally McBeal: „Even if I did get past all my problems, I'm just gonna get out and get new ones.”

Ally McBeal: „Nawet jeśli udałoby mi się dać sobie radę z wszystkimi moimi problemami, to po prostu znajdę sobie nowe.”

Cytat z serialu „Ally McBeal”

Kayah „Jak Liść”

24.04.2012


Płaczę za twoje
wszystkie samotne noce
mokre poduszki
które włosami pieścisz

A mówili o mnie że jestem
silna nie złamie mnie nic
a nie wiedzieli że wiecznie
drżałam na wietrze jak liść

Płaczę za twoje
chwile milczenia gdy
ty słów pełen
gryzłeś usta do krwi

A mówili o mnie że jestem
silna nie złamie mnie nic
a nie wiedzieli że wiecznie
drżałam na wietrze jak liść

Ja płaczę za twoje
lęki, zwątpienia i wstyd
że czasem płaczesz i ty
za swoje wszystkie
osamotnione
kobiety twego życia
a mówią o mnie że jestem
silna nie złamie nic
a nie wiedzą że wiecznie
drżę na wietrze jak liść

Siedem cudów świata


14.11.2011

Mazury niestety nie zostały nowym cudem świata. Z jednej strony – szkoda, z drugiej strony – zadeptaliby nam te Mazury. Ale akcja ta wywołała u mnie chęć zastanowienia się nad moja własną listą „Siedmiu cudów świata”. Nie miałam możliwości zwiedzić całego świata, wiele miejsc  powszechnie uznawanych za najpiękniejsze jeszcze przede mną, więc powiedzmy, ze będzie to raczej „Siedem dotąd zobaczonych cudów świata”.
Uwielbiam Londyn jako całość, ale mam też swoje ulubione w nim miejsce - Świątynia Templariuszy. Miejsce nie jest popularne wśród turystów, na dodatek dość trudno jest tam trafić. Kościół ten został zbudowany w XII wieku przez zakon przybyły z Jeruzalem. Składa się z dwóch części, pierwsza to rotunda (powstała najwcześniej) na planie koła wokół której jest sześć filarów tworzących jakby wieniec, druga część to prostokątne prezbiterium. Kościół jest bardzo skromny, ołtarz główny przedstawia tablice z 10-cioma przykazaniami. Nie ma tu rzeźb ani obrazów ale jest coś co czyni to miejsce wyjątkowym, a mianowicie grobowce templariuszy, czy raczej płyty nagrobne jakie znamy z typowych katedr, kunsztownie ozdobione, niektóre z 1144 roku. Kościół zachował się praktycznie w niezmienionej formie do naszych czasów, ucierpiał w czasie II wojny światowej ale zmieniono tylko stropy na betonowe. Niestety, nie zawsze można wejść do środka, ale jeśli ma się to szczęście – człowiek jakby przenosił się w inny czas, miejsce jest pełne magii. Nawet jeśli wejście jest zamknięte, i tak lubię tam przebywać. Przed kościołem znajduje się mały park i kolumna z posągiem templariusza na koniu, są ławki, na których można przysiąść i posłuchać panującej tu ciszy, albo dźwięków organów dobiegających z wnętrza. Aż trudno uwierzyć, że to miejsce znajduje się w samym centrum Londynu, między tak ruchliwymi ulicami jak arteria Embankment nad Tamizą i słynna Fleet Street. Kiedy przekraczamy bramę (cały teren jest otoczony płotem), wszystkie dźwięki znikają, słychać tylko stuk naszych własnych butów…
Zapraszam na wirtualny spacer :
http://www.templechurch.com/VR%20Tour/default.html
Na wycieczkę do Norwegii wybierałam się bez wielkich nadziei na super przeżycia, tymczasem okazała się ona jedna z lepszych w moim życiu. Jest to kraj z jednej strony monotonny krajobrazowo, z drugiej strony – nie można przestać podziwiać tego, co za oknem. Ukoronowaniem wszystkich widoków był Nordkapp., czyli Przylądek Północny. Jedzie się tam tunelem podmorskim, ponieważ ten punkt (71°10′21″N, 25°47′40″E) lezy na wyspie. Nordkapp jest tylko umownie najdalej na północ wysuniętym punktem Europy, ale jest za to bardzo atrakcyjny ze względu na to jak wysoko nad morzem jest położony. Nazwę nadał Przylądkowi Północnemu w roku 1553 angielski odkrywca Richard Chancellor, który przepłynął obok niego podczas poszukiwań tzw. Przejścia Północno-Wschodniego - morskiej drogi do Azji. Pierwszy "turysta" na Przylądku Północnym pojawił się około 100 lat później, był to włoski ksiądz Francesco Negri, któremu dotarcie do celu zajęło aż dwa lata. Od tamtego czasu Przylądek Północny był odwiedzany przez dzielnych podróżników, którzy wówczas dopływali statkami lub łodziami od strony zatoki Hornvika, skąd musieli się wspinać po stromym zboczu. Teraz oczywiście dostęp jest dużo łatwiejszy i to jest niestety wada – tłumy turystów nie pozwalają medytować w spokoju nad ogromem oceanu, siłami przyrody, ziemią i wszechświatem. Na szczęście można przejść się wzdłuż wybrzeża, gdzie ludzi jest już zdecydowanie mniej i napawać się wspaniałym widokiem.

Ktokolwiek jedzie na wycieczkę do Hiszpanii, ewentualnie wybiera pobyt wakacyjny nad morzem na Costa Brava, na pewno trafi do Barcelony. Obok różnych wspaniałych zabytków, warto zajrzeć do Parque Güell , czasem nazywanego Parkiem Gaudiego. Antonio Gaudi był katalońskim inżynierem secesyjnym i architektem, słynącym ze śmiałych pomysłów, których Barcelona jest pełna. Parc Güell, bo tak nazwa wygląda po katalońsku, to duży ogród z elementami architektonicznymi przy ulicy Olot, bocznej alei Santuari de la Muntanya, w północno-centralnej części miasta. Gaudi zaprojektował go na życzenie jego przyjaciela Eusebio Güella (stąd nazwa), przemysłowca barcelońskiego, który - zauroczony angielskimi "miastami-ogrodami"  przedsięwzięcie sfinansował. Projekt w założeniu był osiedlem dla bogatej burżuazji mającym powstać na powierzchni 20 ha. Prace trwały w latach 1900-1914. Projektu tego Gaudí nigdy nie ukończył. W 1922 roku władze Barcelony wykupiły teren i przekształciły go w park miejski. Wygląda on trochę jak bajkowy ogród i nie wiem czemu kojarzy mi się z filmami Disneya. Zauroczona byłam tarasem opartym na wspaniałych kolumnach, falistymi dachami , bramą i cudowna ławką, a także doborem roślinności. W 1969 roku wpisano park na listę narodowych dóbr kultury, a od 1984 roku park znajduje się na Liście światowego dziedzictwa UNESCO.
Zapraszam na wycieczkę : http://www.youtube.com/watch?v=7J8Qa9psS38

Ostatnim z moich zagranicznych cudów świata będzie Lazurowe Wybrzeże. Już widzę jak niektórzy się krzywią, ale nie można nie docenić tego wspaniałego miejsca, chyba że ktoś będzie tylko w zatłoczonym Cannes o brudnej plaży, przereklamowanym Saint-Tropez, skąd nawet żandarm już uciekł albo napompowanym Monako ociekającym złotem. A prawdziwe Lazurowe Wybrzeże to lazurowe niebo, czyściutka woda, cisza i spokój, wąskie uliczki, małe porty z przycumowanymi łodziami, zapach lawendy. Nazwy Lazurowe Wybrzeże użył po raz pierwszy francuski pisarz Stéphen Liégeard, który w 1887 wydał książkę zatytułowaną La côte d'azur. Znane jest także jako Riwiera Francuska, która to nazwa pochodzi z kolei z języka angielskiego - French Riviera. Geograficznie jest to odcinek wybrzeża Morza Śródziemnego we francuskiej Prowansji (region Prowansja-Alpy-Wybrzeże Lazurowe), rozciągający się od miejscowości Cassis na zachodzie aż do granicy włoskiej. Początki turystyki w tym obszarze sięgają początków XIX wieku, kiedy to zimą przyjeżdżali tu bogaci Francuzi i Anglicy. Podczas okresu międzywojennego turyści pojawiali się także coraz częściej w lecie. Po II wojnie światowej na całym wybrzeżu powstała intensywna zabudowa dla celów wypoczynkowych: hotele, mariny, kąpieliska i kasyna; w tej chwili jest to najważniejszy region turystyczny Francji, który odwiedza około 10 milionów turystów rocznie. Dlatego lepiej schronić się w mniejszych i mniej znanych miejscowościach, takich jak Mentona, Grimaud, Frejus z Placem Lecha Wałesy, Saint-Raphael, Antibes z muzeum Picasassa, Saint-Aygulf czy Grasse z perfumerią Fragonard i pobliską fabryką owoców kandyzowanych. Z większych miast dobre wrażenie zrobiła na mnie Nicea z pięknym ogrodem botanicznym i całkiem sympatyczna plażą.
Zapraszam do obejrzenia zdjęć :

To teraz cuda polskie. Kraków jest wspaniałym miastem i wiedzą o tym wszyscy, zwłaszcza turyści przeganiani od Bramy Floriańskiej do Wawelu, z trudem łapiący oddech na Plantach, by za chwilę zostać wtłoczonymi do podziemi Skałki. Ja za cud świata w Krakowie uważam mało odwiedzany zabytkowy rzymskokatolicki Kościół św. Katarzyny Aleksandryjskiej i św. Małgorzaty, położony w dzielnicy Kazimierz. Dla mnie absolutne cudo gotyku, który ogólnie podziwiam i bardzo lubię, a zgadzają się też ze mną specjaliści zaliczając tenże kościół do najlepszych przykładów architektury gotyckiej w Polsce i znajdując też dla niego miejsce wśród najlepszych egzemplarzy gotyku europejskiego. Doceniają w nim też renesansowe freski, obrazy i barokowy ołtarz, który akurat dla mnie jest zgrzytem w tym pięknym wnętrzu. Rok 1342 jest uznawany za oficjalny początek budowy kościoła, a właściwie na razie przylegającego do niego zespołu klasztornego oo Augustianów Eremitów. Budowa trwała wiele lat, plany zmieniały się w trakcie, a kościół nawiedzały kolejne nieszczęścia, takie jak dwa trzęsienia ziemi, w latach 1443 i 1786, które poważnie uszkodziły budowlę. Kościół nigdy nie został ukończony – według pierwotnego planu nawa główna miała być dłuższa o jedno przęsło, czyli o ok. 12 metrów (w kierunku zachodnim); do fasady miały natomiast przylegać dwie wieże. Mimo to, kościół robi wrażenie. Jest smukły, strzelisty, skromny w wyposażeniu, surowy w liniach architektonicznych, majestatyczny, urzekający bijącym z niego spokojem. Nie bez znaczenia jest też fakt, ze położony jest z dala od zgiełku wielkiego miasta.
Zapraszam na pokaz zdjęć :

W Tatrach byłam wiele razy i nigdy mnie nie zachwyciły, no może poza jednym razem ale to były Tatry Słowackie i niestety zatarły się wśród niekoniecznie pozytywnych wrażeń z innych wypraw po polskiej granicy. Zastanawiałam się, co w nich widzi mój dobry kolega, który jeździ tam wciąż i wciąż i otwarcie mówi, ze to jego największa miłość. Ale wciąż tam wracałam, przyciągana jakąś dziwną siłą.  I wreszcie w tym roku do mnie przemówiły. Trasa, która podbiła moje serce to Dolina Roztoki – Wielka Siklawa – Dolina Pięciu Stawów Polskich – Świstówka – Morskie Oko, przy czym zdecydowanie stawiam na pierwszym miejscu Dolinę Pięciu Stawów Polskich. Turyści odwiedzali tę dolinę od początku XIX w., był tutaj m.in. Stanisław Staszic. Pod koniec XIX w. wytyczono sieć szlaków turystycznych. Co zalicza się do „atrakcji” doliny?  Granitowe szczyty Tatr Wysokich, rozległe płaśnie, gruzowiska dużych głazów, piarżyska, migotliwe tafle jezior o łącznej powierzchni 61 ha, murawy , połacie kosodrzewiny, świstaki, kozice, rysie i najwyżej położone schronisko. Ja tez wiem, że to powinno zachwycać, ale mnie zachwyciło coś nieco może jednak innego. Rześkie, przejrzyste powietrze, którym można naprawdę oddychać pełna piersią. Ciemna, czysta, lodowata woda. Cisza, aż dzwoniąca w uszach, w której słyszy się wszystkie swoje myśli, także te, które ukryło się gdzieś głęboko przed sobą i przed całym światem. Błyski słońca jak uśmiechy przyjaznych ludzi. Wiatr – esencja wolności. Gdzieś w górze śnieg, przypominający, że tu czas płynie inaczej. Chciałabym spędzić tam kilka tygodni, a nie kilka godzin…
Zapraszam na film :

Lubię też parę innych rzeczy. Bałtyckie dzikie plaże. Grób Jima Morrisona. Lubelska starówka. Park Islington. Czarna Hańcza. Niebieskie lilie wodne. Śnieżka. Greckie tawerny. Warszawski świt.  I wiele innych, bo świat jest naprawdę piękny.

Ale nic nie równa się z naszymi Karkonoszami! To jest moje miejsce na ziemi!

Bo to leci Program Trzeci - audycja druga

31.03.2012


W październiku 2001 dyrektorem Programu III został Witold Laskowski. Próbowano odzyskać utraconych słuchaczy i odbudować markę stacji, nastąpiła zmiana logo oraz oprawy dźwiękowej, wprowadzenie nowych haseł reklamowych („Trójka – Twoje pierwsze radio”, a potem „Trójka – i usłyszysz więcej”), analizowanie badań słuchalności w poszczególnych grupach wiekowych i kampanie reklamowe. Zaczęto też używać raczej określenia „Trójka” niż poważnego „Program Trzeci”.
Nastąpiły też zmiany w ramówce, niektóre dobre, niektóre nie. Ograniczono rolę audycji autorskich, często przerzucając je na późne pory, wręcz nocne. Z anteny zniknęły całkiem audycje takie jak: „Klub ludzi ciekawych wszystkiego”, „Zagadki literackie”, Studio El muzyki”, "Radioaktywny Magazyn Reporterów", "Potrójmy o sporcie", "W tonacji Trójki" czy "Wszystkie drogi prowadzą do Nashville". Ze stacji odeszło wiele trójkowych osobowości, takich jak: Paweł Sztompke, Hanna Maria Giza, Wojciech Ossowski, Monika Olejnik, Tomasz Sianecki, Antoni Piekut czy Paweł Kostrzewa. Szereg wprowadzonych zmian odbił się na poziomie prezentowanej muzyki i słowa mówionego.  Zmiany wprowadzone przez zarząd stacji spowodowały gwałtowny odpływ dotychczasowych słuchaczy. Najwięksi fani dawnego Programu III organizowali pikiety pod budynkiem radiostacji, pisali listy interwencyjne, tworzyli protestacyjne strony internetowe. Żeby jednak nie krytykować całości, warto wspomnieć o pojawieniu się kilku dobrych pomysłów prowadzonych do dziś, takich jak „Za a nawet przeciw” Kuby Strzyczkowskiego,  „Lista osobista” Piotra Metza, „Siesta” Marcina Kydryńskiego czy „Radiowy Dom Kultury”. Również część zatrudnionych dziennikarzy okazała się trafionymi osobami: Robert Kantereit, Paweł Homa, Agnieszka Szydłowska, Katarzyna Stoparczyk, powrócił też Piotr Baron.
Kolejnym punktem w historii Trójki było powołanie na dyrektora Krzysztofa Skowrońskiego, który prezentował się jako zwolennik radia autorskiego, nawiązującego do tradycji Programu Trzeciego: powróciły audycje autorskie największych osobowości, inne przesunięto na wcześniejsze godziny, przywrócono na antenę programy znane słuchaczom z najlepszych czasów stacji. Audycje takie jak: "W tonacji Trójki", czy "Muzyczna poczta UKF" zyskały swe nowe oblicze, nawiązujące jednak do swych postaci pierwotnych. W nowej ramówce pojawiło się kilkanaście nowych pozycji, wśród których znalazły się m.in.: "Offensywa" (prowadzona przez Piotra Stelmacha), "Tu Baron" (Piotra Barona), "Popołudniowe rozmowy z dźwiękiem" (Aleksandry Kaczkowskiej), "Tanie Granie" (Wojciecha Manna i Grzegorza Wasowskiego), "Audycja podzwrotnikowa" (Wojciecha Cejrowskiego), "Rock’n’roll Historia Powszechna" (Piotra Metza), "Raport o stanie świata" (Dariusza Rosiaka), Gh+ (Grzegorza Hoffmanna), "Myśliwiecka 3/5/7"(Piotra Stelmacha), "Magiel Wagli" (Wojciecha Waglewskiego i jego syna Fisza) – niektóre z nich istnieją do dziś. Po wieloletnim nadawaniu "Listy przebojów Trójki" w piątki, emisję audycji przesunięto ponownie na soboty. Do najbardziej spektakularnych innowacji nowej Trójki w tym okresie należały projekty, takie jak "Trójka przekracza granice", konkurs "Wielki Wyścig", koncerty w trójkowym ogródku, dni tematyczne czy często organizowane wyjazdowe dni Trójki, kiedy audycje nadawane były z różnych miejsc w Polsce.
W roku 2007 Program III opuściła, oprócz Marka Niedźwieckiego i Jerzego Sosnowskiego, także Magdalena Jethon. Wróciła 25 lutego 2009, kiedy Rada Nadzorcza Polskiego Radia odwołała z funkcji dyrektora programowego Trójki Krzysztofa Skowrońskiego i powołała ją na jego miejsce.  Jednocześnie na antenie Trójki ponownie pojawiły się głosy Jerzego Sosnowskiego oraz Hirka Wrony, Ernesta Zozunia i Michała Margańskiego, którzy odeszli z Programu III na znak protestu w związku z działalnością Krzysztofa Skowrońskiego. W okresie kierowania stacją przez Magdę Jethon zostało wprowadzonych kilka zmian w ramówce stacji: zagościły takie audycje jak "Trójkowy znak jakości", "To był dzień", stałe miejsce zyskały nieobecne przez ostatnie lata audycje: "Manniak po ciemku" Wojciecha Manna oraz "Bielszy odcień bluesa" Jana Chojnackiego; powróciła na antenę audycja Hirka Wrony "Czarna noc" (dawniej "Czarny piątek").15 lipca 2009 roku w związku z dramatyczną sytuacją finansową Polskiego Radia S.A. powołano Komitet Miłośników „Trójki”. Pierwszy raz w historii publicznej radiofonii w Polsce przeprowadzono akcję zbierania pieniędzy na działalność stacji. Od 10 sierpnia do 10 grudnia 2009 roku udało się zebrać ponad 800 tys. zł. Jesienią 2009 Trójka po raz kolejny osiągnęła najlepsze w historii badań wyniki słuchalności. Mimo tego, 29.12.2009 zarząd Polskiego Radia, bez podania powodu, odwołał Magdę Jethon z funkcji dyrektora, mianując na to miejsce Jacka Sobalę. Ta nagła zmiana dobrego dyrektora wywołała protesty całego zespołu Programu III oraz słuchaczy. Gwóźdź do trumny ówczesny dyrektor wbił sobie sam występując na koncercie ku czci ofiar Smoleńska, który miał charakter wiecu wyborczego. Zarząd Polskiego Radia S.A. odwołał go z tej funkcji, ale przez 6 miesięcy nie potrafił znaleźć odpowiedniego kandydata na dyrektora. W końcu pod dużym naciskiem zespołu i słuchaczy, 9 listopada 2010 roku Magdzie Jethon została powierzona funkcja p.o. Dyrektora Programu III a 3 sierpnia 2011 roku została powołana na Dyrektora.
To teraz parę ciekawostek. Corocznie, począwszy od 2000 roku, dziennikarze Trójki nagrywają okolicznościową piosenkę z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Utwór prezentowany jest na antenie przez cały grudzień. Wszystkie piosenki posiadają ten sam tytuł: „Przyjaciele Karpia” (wraz ze swoim kolejnym numerem porządkowym i podtytułem). Tekst utworu (pisany co roku przez kogo innego) dzielony jest na fragmenty, które kolejno po sobie śpiewają trójkowe gwiazdy. 12 maja 2011, jedna z alejek w warszawskim Parku Agrykola, w pobliżu siedziby Programu III, otrzymała nazwę Alei Radiowej Trójki. Uroczyste otwarcie odbyło się 3 czerwca 2011. Aleja prowadzi wzdłuż Kanału Piaseczyńskiego od ulicy Myśliwieckiej w stronę Zamku Ujazdowskiego w Warszawie. Według badań Radio Track KBR, MillwardBrown SMG/KRC grudzień 2010 – luty 2011, po raz pierwszy w historii badań Program III Polskiego Radia osiągnął 8,8% udziału w rynku i 9,6% zasięgu dziennego, bijąc po raz kolejny własne rekordy słuchalności. Swoistą tradycją Programu III stało się nadawanie audycjom tytułów korespondujących z liczbą „3”. Większość z nich stanowi grę słów i nawiązuje do znanych powiedzeń, bądź sloganów. W przeszłości na antenie stacji odnaleźć można było zatem takie audycje jak: „Potrójmy o sporcie”, „Trzecia fala”, „3maj z nami”, „MP Trójka”, „Trzecia godzina”, „Trzecie ucho” oraz „M3”, zaś w chwili obecnej: „Trzy kwadranse jazzu”, "LP Trójka", „Trzecia strona księżyca”, „Trzecia strona medalu”, „Trzecia strona świata” oraz "Trójka po trzeciej". Liczbę trzy zawiera w sobie również numer telefonu dla słuchaczy (+48 22 333 33 33), którzy mogą się dzięki niemu dodzwonić na antenę, bądź wziąć udział w konkursie. Ponadto kultowego znaczenia przez lata nabrał adres, przy którym się mieści siedziba stacji: Myśliwiecka 3/5/7. W chwili obecnej jedna z audycji nosi nazwę właśnie „Myśliwiecka 3/5/7”. Pierwszy logotyp Trójki przedstawiał czerwoną cyfrę 3 stylizowaną na szpulę magnetofonową, w środku napis "program" również w kolorze czerwonym. Obecne logo nawiązuje do nowego logotypu PR – po lewej stronie zamknięte w kwadracie trzy koncentryczne okręgi, po prawej prostokąt z napisem "Trójka", a pod nim "POLSKIE RADIO" w kolorystyce różowo-białej. Trójka od lat organizuje wiele akcji charytatywnych (do których należą m.in.: licytacje, czy akcja Idą Święta). Program III słynie również z częstego wydawania płyt kompaktowych związanych z różnymi audycjami stacji. Są to zazwyczaj składanki najciekawszych, najwartościowszych i najbardziej lubianych przez słuchaczy, utworów muzycznych prezentowanych w danym programie. Cykliczne wydarzenia Trójki to między innymi Plebiscyt Srebrne Usta, obchody Rocznicy Powstania Programu III, Polski Top Wszech Czasów, przyznanie nagród Mateusze, Dzień otwartych drzwi. Z Programem III przez lata związanych było również wielu artystów estradowych oraz osób ze sceny kabaretowej i świata kultury, takich jak Jacek Fedorowicz , Stefan Friedmann,  Jan Kobuszewski , Jonasz Kofta, Krzysztof Kowalewski, Marta Lipińska, Wojciech Młynarski , Jan Pietrzak, Tadeusz Ross, Jan Tadeusz Stanisławski, Ewa Szumańska, Stanisław Tym,  Marcin Wolski czy Andrzej Zaorski. Dziś kierownictwo Trójki to 7 osób, 77 redaktorów i prezenterów, 10 serwisantów, 14 wydawców audycji, 10 reporterów i 8 korespondentów zagranicznych.
Wszystkiego najlepszego z okazji pięćdziesiątych urodzin, Trójeczko!!! J