niedziela, 6 maja 2018

Happy New York

01.03.2014


kilka dźwięków
nuty rozproszone w półmroku
czuję się
jak na szczycie wieżowca
zgubionego gdzieś na Manhattanie
tylko ty i ja
i granatowiejące niebo
wolno przekłuwane gwiazdami

w kolejnych oknach
błyskają i gasną światła
twoja twarz
przytulona do półmroku
moja twarz
wtulona w drżące nuty
nasze usta spotykają się
gdzieś między Syriuszem
a 127 piętrem United Nations Building
drżąca z miłości firanka
w dole cichy szept
zakochanej ulicy

codziennie rano
wspinam się po schodach
do naszego pokoju
2196 stopni do nieba

Zamyśliłam się nad oczekiwaniem

04.11.2013


Nie wiem, czy też tak macie, ale ja bardzo lubię na coś czekać. A właściwie Oczekiwać, bo to coś innego. Czekać można w kolejce do lekarza i to jest przygnębiające. Ale oczekiwać można na przykład dnia koncertu Rogera Watersa w Polsce albo wyjścia płyty „Muzyka Ciszy” i to jest całkiem przyjemne oczekiwanie.
Lubię oczekiwać na święta. Kiedyś może bardziej niż dziś, dużo się zmieniło w ostatnich latach, zwłaszcza odkąd moja babcia nie żyje.
Lubię oczekiwać na nadejście paczki z książkami. A kiedy już nadejdzie, to też się na nią nie rzucam i nie zaczynam rozdzierać papierów, rozłupywać kartonów i wyciągać dzieł. Najpierw trochę musi postać. Potem otwieram i wyjmuję cuda. Ustawiam na „półce oczekiwania” w określonym porządku i też muszą „odstać” swoje, zanim zacznę czytać.
Z ciuchami tez mam podobnie: najpierw sobie wiszą i je oglądam, potem zakładam na jakieś wyjątkowe okazje, a dopiero potem zaczynam nosić na co dzień.
Teraz mam w życiu dwie rzeczy, których oczekuję. Do obu staram się przybliżać małymi kroczkami, żeby nie za szybko.
Choć czasem się boję, bo przecież nie wiadomo co się jutro stanie i mogę tego nie zrealizować. ..
Ostatni skończyłam „Mroczną wieżę” Stephena Kinga. Część z Was się pewnie mocno zdziwi jakim cudem dopiero teraz przeczytałam tę książkę obecną w sercach fanów już od wielu lat. Ano – dawkowałam sobie tę przyjemność. Ostatnie trzy tomy wręcz wydzielałam. Ostatni tom wręcz podawałam przez kroplówkę. Tak bardzo nie chciałam, żeby się już skończyła…. bo to naprawdę arcydzieło, o czym wiedziałam od pierwszego tomu.
Ale wiecie co? To jest arcydzieło jeszcze pod jednym względem , oprócz wszystkich oczywistych wynikających z faktu, że to Mistrz i że to jego dzieło życia.
Zwraca się do Czytelnika pytając, czy naprawdę chcemy wiedzieć, co Roland znalazł w Wieży, kiedy już do niej wszedł? Czy nie możemy po prostu zostawić tego tak jak jest – wszedł i koniec? Czy droga nie jest ważniejsza od celu?
No wyjął mi to z ust!!!!!!
I na szczęście nie poprzestał na teorii, ale wprowadził to w praktykę.
Ka is a wheel, may it do ya fine. J