wtorek, 15 maja 2018

Sierpień 2014


1 sierpnia 2014
Wczoraj tak się rozszalałam z robieniem róznych rzeczy w domu, że w końcu nie zrobiłam wpisu. inna rzecz, że coś na onecie się spiętrzyło znów, bo nie mogłam sie zalogować.
dziś dla odmiany pełne lenistwo. aczkolwiek z rana zapisywałam się na wizyty lekarskie. reumatolog: „Najwczesniej mamy miejsce na czerwiec przyszłego roku”. świetnie! na szczęscie miła pani podała mi numer do jakiejś innej poradni i tam na koniec sierpnia. hematolog w październiku. jeszcze onkolog mi został, wszystko juz wiem, tylko nie mieli jeszcze rozpiski zabiegów, więc mam zadzwonić w przyszłym tygodniu.
tesknię…. oj, tęsknię…


2 sierpnia 2014

rano było nawet znośnie, byłam na nordiku. potem robiło sie coraz gorzej, teraz juz jest upał tragiczny… mam nadzieję, że szybko minie.

3 sierpnia 2014
upał…

tęsknię…

4 sierpnia 2014
mail    

cudownie.  jestem szczęśliwa  

4 sierpnia 2014
Chyba jednak chcę jechac do Szklarskiej  napisałam A, że musi podejmowac decyzję jak najszybciej.

a ja jutro do Włocławka  mam nadzieję, że nie będzie lało cały dzień  i nie będzie straszliwego upału  to drugie mi nie grozi raczej, ale to pierwsze byc może tak  

6 sierpnia 2014
wczorajsza wyprawa bardzo udana. ale się nałaziłam! jeszcze dziś mnie nogi bolą.  najpiękniej było nad Wisłą, gdzie wracałam wielokrotnie. ale i muzea były w porządku i zabytki. zjadłam coś drobnego też, choć mój brzuch od razu dał mi znać, że to niekoniecznie był dobry pomysł…
świetny był moment gdy siedząc nad Wisłą postanowiłam zajrzeć do internetu ha ha 
pogoda też dopisała, luneło dwa razy: raz jak jadłam, raz jak już wsiadałam do autobusu powrotnego. 
i kartkę kupiłam i wysłałam. 
a dziś rano: mail w skrzynce  o jak miło 
ostatnio regularnie płaczę ze szczęscia. 

dziś wybieram się do K. już się ma lepiej po operacji. mam nadzieję, że sobie pogadamy. i mam wrażenie, że popłaczemy nad naszą pracą…

6 sierpnia 2014

i drugi mail dziś  cała rozmowa  on sobie siedzi tam, ja sobie siedze tu i tak sobie gadamy   

 6 sierpnia 2014
u Kasi było bardzo miło. 

naszykowałam sobie plan jedzenia na nastepne dni… a teraz zamierzam jeść  ;)

 8 sierpnia 2014
wczoraj pracowity, ale miły dzień. kupiłam nowy zapas owoców i warzyw do przetworzenia. niestety pogoda uniemozliwia suszenie na balkonie i piekarnik musze włączać. marnie schnie, bo gruszki bardzo soczyste…
mama cos wkurzona, ale oczywiście nie wiem o co.
tęksnic zaczynam… choć jeszcze na razie tak z usmiechem, zwłaszcza że zaglądam sobie często do skrzynki pocztowej 
usiłowałam się z A dogadac w sprawie wyjazdu ale się nie udało. ale udało mi się jakoś wszystko rozwiązać, co jest jakimś sukcesem. wkurzyłam się porządnie, że dwa tygodnie mineły, decyzja niepodjęta i w końcu się okaże, że nie ma juz żadnego pokoju wolnego, zwłaszcza jakby sie okazało, że muszę jedynki szukać. ale wziełam trzy głębokie oddechy, uświadomiłam sobie, że ja się też bujam z decyzją odnośnie konferencji jak małpa na linie, przypomniałam sobie, że każdy ma wady, wytłumaczyłam sobie, że świat się nie wali i odpisałam już chyba spokojnie, może mogłam wyraźniej powiedzieć, że źle się z tym czuję, że tyle razy go pytałam o ten wyjazd, mogłam wcześniej dac spokój. ale ważne, że ja sobie to dokładnie uświadamiam. odpowiedź nie była w pełni zadowalająca, bo tak naprawdę nie dawała jasnej odpowiedzi, ale postanowiłam nie byc jak K i nie pytać jaki jest komounikat dla mnie, zinterpretowałam według siebie i już. nieco złości zostało w kwestii tego, jak rozmowa była prowadzona i jak się zakończyła. więc być może teraz będzie trochę ochłodzenie z mojej strony. trudno.
dziś nad ranem zdałam sobie sprawę z tego jaki numer odwaliłam w pracy przed urlopem. który może się ciągnąć, a raczej miec konsekwencje, dość długo. męczyło mnie to, ale też wzielam na wstrzymanie. aktualnie stwierdziłam, że ja „nic nie wiem” i robie swoje. jak ktos to wykryje, to powiem „ups”. jak się afera zrobi, to powiem o prawdziwej przyczynie mojego błędu – zaniedbaniach kierownictwa i totalnym burdelu we wszystkim, czego naczelna pilnuje. a w ogóle – były gorsze kwiatki i jakoś wszystko uszło i się rozwiało. więc – staram się nie mysleć, choc bywa to trudne. dobre ćwiczenie przed powrotem do pracy z nowym nastawieniem 
a przed chwila zarezerwowałam sobie nocleg, za tydzień jadę w góry! 
dziś idę do I. będzie pewnie fajnie. w sumie to zaraz się powinnam szykowac, a to pranie jakos tak sie nie chce skończyć :/
dziś już dzień bez warzyw z okazji nadchodzącej kolonoskopii…

8 sierpnia 2014
u I było bardzo milo. nie tak jak u K, no ale to nie ten poziom znajomości.
A się nie odzywa, ja tez nie. nie jestem jakos wściekle zła na niego, ale troche moja duma jest urazona. poza tym ciągle ja ostatnio sie napraszałam z pisaniem, jak ma chęć – niech napisze.
chyba sobie juz ER włączę.

9 sierpnia 2014
nordik, ogarnianie domu, czytanie.
zaczynam tęsknić. jeszcze jakos mnie trzyma moja „księga” ale czuję, że zaczynam tesknić na powaznie.
dziś juz na diecie ubogoresztkowej, ale na razie nie jest to kłopotliwe, jutro pewnie będzie gorzej. na szczęście zaczał się tez na powaznie okres, więc sa szanse, że sie skończy w znacznej mierze do wtorku.

zrobiłam sobie nowy plan na stepne dwa tygodnie  

10 sierpnia 2014
spacer, czytanie, odpoczywanie.
włozyłam 6 słoików cukini.
A milczy, ja też. on pewnie zajęty D, ja nie wiem, co mu chce powiedzieć.
myslę o M, cały czas. tęsknię coraz bardziej. a tu jeszcze 12 dni!…
dziś gotowana ryba, ryż, maslanka, soki, mleko. na kolację resztka ryby, jogurtu i kisiel. jutro płynnie. na razie się trzymam. szkoda, że jakos waga wcale nie spada… :/ myslałam, że to może będzie skutek pozytywny całego tego zamieszania…

teraz jade sobie na zabieg. dwie i pół godziny będę leżeć i pachnieć.  

10 sierpnia 2014
zasnęłam w trakcie zabiegu i śnił mi się M   

11 sierpnia 2014
namalowałam obraz dla M.  własciwie dwa: próbny i własciwy. oba sa niezłe 
poczytałam, ogarnełam się.
piję juz tylko od rana, mleko, bulion, sok. acha, zjadłam kisiel na drugie sniadanie. wszystko zgodnie z zaleceniami. za chwile zaczynam przygotowywac ten specyfik, a potem będą pewnie dość trudne dwie godziny, kiedy będe musiała to wypić. a potem pewnie jeszcze trudniejsze godziny, kiedy będę musiała to wydalić…
ratunku…

11 sierpnia 2014
zapomniałam o najważniejszym: M mi się śnił  byłam go odwiedzić i tak miło poprosił, żebym zostala i grzał mi ręce, bo zmarzłam…  

11 sierpnia 2014
pierwsze szklanki tego świństwa nawet jakos przełknełam. gdzieś w połowie nawet pomyślałam, że nie jest źle. ale już przy nastepnej było źle. przedostatnia przełknełam juz z odruchem wymiotnym. została mi jeszcze jedna za ok 10-15 min. nie wiem jak to zrobię…

11 sierpnia 2014
brzuch mam wzdęty, troche boli i czuję jak mi się tam w nim coś przemieszcza. ale żadnych ruchów w kierunku zewnętrza jeszcze nie było.
chyba podzielę tę ostatnia szklankę na części…

11 sierpnia 2014
wypiłam 1/3…

11 sierpnia 2014
wypiłam
ruszyło
o nasza wspólna matko…

12 sierpnia 2014
ufff, już po wszystkim.
nie było tak źle, podsumowując – najgorsze ze wszystkiego było wypicie ostatnich dwu szklanek wczoraj. reszta uszła. troche zabolało parę razy, ale dałam radę. najważniejsze, że to juz za mną i że wynik w normie.
i że moge coś zjeść haha 
to teraz mogę zacząć mysleć o reszcie urlopu.  

13 sierpnia 2014
głównym moim zajęciem były dzis zakupy. wszystko sie udało 
poza tym powkładałam trochę weków.
teraz juz odpocznę, bo jutro Kalisz 
A sie nie odzywa…
Tęsknię coraz bardziej za M…. zaraz mi zacznie odbijać podejrzewam…  

15 sierpnia 2014
Kalisz jest bardzo piękny i wyprawa sie udała. obejszałam stare miasto, z kosciłami, kamienicami, rynkiem, ratuszem, teatrem, mostami, byłam w muzeum, zjadłam łososia ze szpinakiem i frytkami. wróciłam zmęczona ale zadowaolona.
otworzyłam wczoraj skrzynkę a tam mail!!!    znów się popłakałam   
dziś odpoczywałam i dochodziłam do siebie. juz mi się marzą góry, ale jutro jeszcze trzeba przejśc przez przygotowania  fajnie będzie  

16 sierpnia 2014
spakowana i gotowa do wyjazdu. 
plecak wcale nie cięzki i nie wypchany, więc mój piękny monotematyczny pamiętnik jedzie ze mną. już jestem w połowie lipca, więc prawie na bieżąco. 
mam nadzieję, że w górach nie będzie mi się tak tęsknić i ten tydzień szybko minie. i przyjemnie. a potem wrócę i …  oby 
to teraz trochę odpocznę, kolacja i spać, bo jutro pobudka wczesna. 


24 sierpnia 2014
wróciłam. 
było fantastycznie. góry sa cudowne, mogę tak iść i iść i iść, mysli sobie płyną gdzieś obok, albo wcale, relaks pełen. był tez jeden dzień, gdzie w zasadzie siedziałam sobie powyżej 1200m cały dzień, jakbym była w któryms obozie na wspinaczce na K2 i się aklimatyzowała do wysokości.  napatrzyłam się, nawdychałam się, nachodziłam się, najadłam pyszności. pogadałam z róznymi ludźmi też, ale bez przesady, raczej się cieszyłam swoja samotnością. marzyłam też 
dziś się ogarniam i staram się jeszcze nie dopuszczać myśli, że od wtorku do roboty…
tęsknię bardzo…

25 sierpnia 2014
Odebrałam wyniki. przewlekłe zapalenie. chyba sie z nimi przejdę dzis do mojej lekarki.
zrobiłam zakupy i włozyłam kolejna porcję pomidorów.
jeść mi sie chce  

25 sierpnia 2014
byłam z wynikami, podobno wszystko w porządku.
jem na potęgę. I should really put a stop to this.  maybe next week 
zaplanowałam resztę tygodnia.
zrobię teraz kompot gruszkowy  

26 sierpnia 2014
pierwszy dzień w pracy… dobrze, że tylko niecałe cztery godziny… muszę sobie cały czas wyliczać pozytywne aspekty mojej pracy i powtarzać, że trzeba ignorować rzeczy niewazne.
kupiłam bakłażany i włozyłam do słoików z sosem pomidorowym.  trochę się nie zmieściło (czytaj: zopstawiło ;p) – bedzie na kolację 
zaraz się zajme moimi biednymi, zmasakrowanymi po urlopie w górach stopami. zrobię im dobrze :)
tęsknię coraz bardziej, juz czuję jak mi się w gardle smutek zaczyna zbierać. zaraz będzie juz bardzo źle…. :/

27 sierpnia 2014
dziś byłam zrobić badanie na boreliozę.
byłam też u fryzjera na podcięciu i wzmocnieniu, nabyłam pokrzywę do płukania i zamówiłam sobie tabletki.
włozyłam leczo – 12 słoików.
zaraz przyjdzie K.

nastrój spada.

28 sierpnia 2014

reumatolog. praca. zakupy. słabo się czuję. dziś ma przyjśc A.


29 sierpnia 2014
wieczór z A wczoraj dość miły. zanocował w końcu u mnie, bo nie chciało mu się wracac do domu. więc jeszcze sniadanie zjedlismy razem.
odebrałam wynik na boreliozę – na granicy.
dzis włozyłam buraczki 
humor zdecydowanie lepszy z powodu maila   
zaraz ma przyjśc K 



30 sierpnia 2014
dzis sobota techniczna: ogarniam sie domowo. finansowo też. ale juz koniec, teraz będe sobie SPA robić. 
humor na wysokim poziomie z powodu dzisiejszego maila   



31 sierpnia 2014
uwaga, uwaga: zaczynam znów dietę!
dziś teoretycznie dzień oczyszczania, ale myślę, że na kolację będzie jakaś mała sałatka na 100kcal, bo po prostu tak jest potem łatwiej liczyc dni, jak nie ma tego dnia „zerowego”.
piję herbate i na razie jestem szczęsliwa. 


31 sierpnia 2014
jesli chodzi o stan głodu to rewelacyjnie dobrze, ale zaczeło mi byc potwornie zimno! zazwyczaj mi się to robiło dopiero drugiego, trzeciego dnia, a tu nagle od razu od pierwszego… cóż…
za jakies cztery godziny zjem sobie kolację: sałatka za 100 kalorii. na razie piję kolejne herbaty.
matko, jak mi się nie chce do roboty jutro iść… dlaczego weekend dopiero za pięc dni? 

Nasza story (9)


11 listopada 2014

Tyle rzeczy, na które nie zasługuję 

Po raz kolejny siedział w swoim fotelu, zatopiony tak samo w nim, jak w swoich myślach. Nie przypuszczał, że kiedykolwiek będzie w życiu tak szczęśliwy. Po tym wszystkim co przeszedł, przestał wierzyć, że coś dobrego może go spotkać. A jednak – mógłby w zasadzie zaśpiewać „I get so many things I don’t deserve”. A może się mylił, może właśnie zasługiwał na to wszystko? Może to jakaś nagroda, żeby się wyrównało? Albo po prostu nauczył się czegoś w czasie tych wszystkich złych lat, odrobił lekcje i teraz zaczął wreszcie układać wszystko tak, jak chciał?
Spodobała mu się ta myśl.
Dawno, o jak dawno temu, miał tę … wizję, sen, nie wiedział nawet co to było, kiedy  przeprowadził z nią filozoficzną dyskusję pod ogólnym tytułem „Czemu nie”. Prawdziwa dyskusja nie miała wciąż jeszcze miejsca, ale czuł, że nie jest tylko w sferze marzeń. Czuł, że jest w jakiś sposób w jej życiu. Kontakt trwał.
Były oczywiście momenty, kiedy trochę się urywał, słabł. To były najtrudniejsze chwile. Cała jego przeszłość budziła się wtedy i całą siłą woli walczył z myślami typu „to już koniec wszystkiego”. Powoli uczył się, że każdy człowiek ma swoje tempo, swój rytm, swoje potrzeby, zwłaszcza potrzebę odosobnienia, że chwilowy brak kontaktu nie oznacza, że już nigdy go nie będzie. Nie było to łatwe. W takich chwilach przypominał sobie wszystkie miłe przeszłe momenty, albo pozwalał sobie na planowanie najbliższej przyszłości, wymyślał, kiedy mógłby ją zobaczyć. Jak było mu szczególnie nieswojo, puszczał wodze fantazji i galopował przez życie na białym koniu wioząc ją przed sobą na siodle.
Zdawał sobie sprawę z tego, że jest to już trochę obsesja. Ale było mu z tym tak dobrze, że nawet przez myśl mu nie przyszło cokolwiek ograniczać. Uwielbiał budzić się i zasypiać myśląc o niej, czytać bez końca jej książki, oglądać ją, słuchać, wyszukiwać kolejne informacje i zdjęcia, pisać do niej. Miał tylko nadzieję, że ona nie czuje się przytłoczona, i ta obawa mu wciąż towarzyszyła. Ale skoro dostawał coraz to nowe sygnały świadczące o tym, że jest ok., to trzymał ten sam poziom. Najbardziej aktualnie lubił wspominać moment, kiedy pojechał do niej do pracy z prezentem. Te 10 minut dały mu napęd życiowy na wiele dni, nadal wywoływały szeroki uśmiech na twarzy i pomagały, kiedy napadały go wątpliwości czy jej nie prześladuje swoją miłością.
Tak, przyznał się ostatnio sam przed sobą do tego, że ją kocha. Choć na razie starał się jak najdokładniej ukryć to przed nią, żeby nie uciekła z krzykiem.
Ale  ostatnio coraz bardziej chciało mu się jakiegoś następnego kroku. A jeszcze bardziej chciało mu się większej regularności i częstotliwości tego kontaktu. Żeby tak codziennie mieć od niej maila… to by było piękne… No i żeby tak się z nią od czasu do czasu móc spotkać… Fajnie jest ją adorować tak z daleka, ale …
No właśnie. Nachodziła go myśl, żeby zaproponować znów spotkanie na herbatę. Nigdy mu się nie udało jej namówić, próbował tyle razy, tyle razy mu się śniło, że ona się zgodziła, ale wciąż nie udawało się to w rzeczywistości. Zdał sobie sprawę, że minął już ponad rok, odkąd ostatnio jej to proponował. Uparł się, że nie zaproponuje po ostatnim razie, kiedy zignorowała jego propozycję. Odmowę znosił, braku odpowiedzi nie mógł ścierpieć. Ponad rok… A czuł, że już jest na to gotowy, że mógł się normalnie zachowywać w jej towarzystwie. To też rezultat ich ostatniego spotkania.
No cóż… Rozważania jeszcze najwyraźniej muszą trochę potrwać. Na razie posłał jej w prezencie kolejny drobiazg, tym razem pocztą. Dowiedział się też, że będzie miała kolejne spotkanie z publicznością. Na poprzednie nie pojechał, nie bardzo mógł, a poza tym uważał, że jest to za szybko po ostatnim spotkaniu, dla niej za szybko oczywiście. Teraz już się zastanawiał, choć tym razem to też byłoby lekkie szaleństwo.
Jakie to bicie się z myślami jest wyczerpujące… – stwierdził i sięgnął po jej książkę.