piątek, 13 kwietnia 2018

Styczeń 2014


1 stycznia 2014
To może by jakies postanowienia noworoczne?
1. więcej dawać, mniej oczekiwać
2. nie narzekać, bo nie mam na co
3. ruszać się i nie jeść tyle, zrzucic wagę poniżej siódemki z przodu i sie tego trzymać
chyba więcej nie wymyslę, zreszta po co więcej. jest jeden konkret i dwa ogóły i czego jeden bardzo ważny, bo może by mnie z depresji wybawił. nie będę wypisywać drobiazgów typu „polecieć balonem” jak tyle rzeczy w moim zyciu teraz nie zalezy ode mnie.
słucham Topu, poczytałam, pojadam resztki z lodówki (juz widzę, ze dieta jednak od piątku, bo nie zjem dzis wszystkiego choćbym skisła). zaraz sobie poćwiczę tai chi.


1 stycznia 2014
cokolwiek by nie mówić – nie lubię pierwszego dnia w roku…
staram się jak idiotka, zeby ten dzien uczynic jak najmilszym dla siebie, zgodnie z powiedzieniem „jaki nowy rok, taki cały rok”. no i tak się staram, ze zazwyczaj jest totalna d…a.
zazwyczaj mam tez w związku z tym dniem oczekiwania, które zazwyczaj się w ogóle nie spełniaja i mam powód do dodatkowej frustracji.
przede wszystkim – przeciez ja nie wierzę w przesądy!!!
więc czemu sie uczepiłam tego noworocznego jak rzep psiego ogona?
ten dzien jest zawsze dla mnie beznadziejny, jakbym wyjątkowo czuła upływający czas. wyjątkowo mocno czuję też się samotna, wyjątkowo mocno nie wiem czego chcę, może czas wreszcie zaakceptować fakt, ze ten dzien zawsze taki jest i po prostu od razu z punktu założyć, że będzie do niczego, nie wychodzic z piżamy, naszykować paczke chusteczek higienicznych i tyle?
teraz dzien dobiega do końca a ja dodatkowo do ww uczuć stłumionych do tej pory czuję tez, ze tłumię gniew na siebie. jak wybuchnę, to bedzie to odczuwalne nawet na Alasce…
w sumie to może powinnam wypisac duzo więcej tych postanowień noworocznych…
nie narzucac się, jedno z nich by brzmiało… aczkolwiek mieści sie ono przeciez w „mniej oczekiwać”.
chyba powinnam iśc znów na terapię, jak K. jeszcze nie zaproponowałam tego A, ale kto wie, może już w najbliższym czasie…
poza tym : „dziwny jest ten świat”…. wiem, nie zmienię go, moge się tylko modlić, zeby On to zrobił. nie rozumiem tego świata… jak mozna w dziewiątym miesiącu ciązy miec dwa promile we krwi i latac z petardami po ulicy? jak mozna byc tak pijanym, ze się wjeżdża w rodzinę na spacerze i zabija sześc osób? po co trzyma się w domu cały arsenał broni, az ta wybucha i odbiera zycie? po co te cholerne fajerwerki, kóre urywaja palce, powodują pozary, wysyłaja ludzi do szpitala? jakby ich nie było to i zwierzaki miałyby sie lepiej…
ech, ponarzekałam… i dobrze, wylałam przynajmniej
myslec pozytywnie – to jest zadanie! już kiedys spisałam sobie wszystkie pozytywy…
a przeciez tak naprawdę to już jeden jest wart tego, zeby dziekowac za niego Jemu… przecież to ja mogłam byc tą trzeźwą a bezradną kobietą w aucie u pijanego idioty, który kłócił się z nią i wjechał w tych ludzi… jak najbardziej mogłam byc ja… więc dzieki Ci, Boże, ze to za mną, ze się to skonczyło i to tak dobrze dla mnie…

myslec pozytywnie!

2 stycznia 2014
A Z nie żyje…
E nie żyje….

ile takich wiadomosci jednego dnia jest w stanie przyjąc przeciętny człowiek i nie zwariować?…

3 stycznia 2014
napisałam posta i go nie ma…

cóż, przeciez wszystko sie pieprzy, więc czemu nie i to…

4 stycznia 2014
P dziś bardzo niespokojna
czekam na wymiane wodomierzy
poszłabym do lasu…. ale musze czekać… dupa wołowa jestem, beznadziejnie sie umówiłam
kryzys mam totalny
nawet do M mi sie nie chciało pisac, a raczej nie miałam nic do powiedzenia, nie chciałam robic z siebie głupa, narzucac się, wszystko na raz. moje uczucia do niego sa takie same, ale jakas duma, złośc, beznadzieja, załamanie i wszystko inne wzieło górę…
pogadałam z A. miał parę fajnych pomysłów. tylko czy mi się bedzie chciało je relaizowac? jest mały moment kiedy mysle, ze tak, ale zaraz mnie coś wciąga pod powierzchnię…

w tym miesiący zabraknie mi jedynie pięćset złotych, zeby normalnie zyć…

4 stycznia 2014
wymienili
poszłam do lasu, nawet nie wiem kiedy przeszłam cała trase i wróciłam, bo cały czas natłok mysli miałam…
peeling, pianka
zmęczona jestm jakbym tonę węgla przerzuciła

5 stycznia 2014
mam biżuterię do sukienki.  

5 stycznia 2014
żeby w niedzielę tyle pracować….

ale dobrze mi szło, więc nie przerywałam.  ale teraz juz dość, zrobie sobie jakies ładne paznokcie 

 6 stycznia 2014
jeszcze do pewnego momentu jakos niexle nawet funkcjonowałam dzis, kręciłam się po domu wykonując rózne prace, poczytałam sobie itp.
potem A stwierdził, ze wychodzi na zebranie i nie wiem czemu mnie to jakoś nieco przybiło. przeicez normalka. ale cos jednak musiało być na rzeczy, nie wiem jeszcze dokładnie co.
potem mama zadzwoniła z wieścią, ze jest kolejny wypadek śmiertelny spowodowany przez pijanego. i jeszcze bardziej mnie pogrązyło.
teraz juz w sumie to jestem znów na krawędzi i właściwie się zmuszam do funkcjonowania.
P. się dziwnie zachowuje, niespokojna jest, pokłada się po kilku krokach.
generalnie jak na razie mam wrażenie, ze 2014 będzie gorszy od 2013. może powinnam sobie zacząć wspominac codziennie jakiś dzień 2012? taki rok sie chyba zdarza tylko raz w zyciu… ale jak zaczne wspominac, to może mi się jeszcze gorzej zrobić, że to już mineło i tyle…
generalnie jest ze mną nie najlepiej… choc podobno dopóki się to widzi, to jeszcze nie jest tak źle…

6 stycznia 2014
troche mnie podniosło na duchu pomaganie.
pocwiczyłam, wykąpałam się, robie rizotto, obejrze ER.
troszke zaczynam tesknic chyba…

7 stycznia 2014
w pracy znów wk…rw mnie wział. czy u nas nie może się cokolwiek odbyć zgodnie z planem, czy zawsze musi byc wszystko zmieniane w ostatniej chwili, jak juz wszyscy sobie wszystko ustalili?????????
no cholery mozna dostać….
złosliwie i z premedytacją ukryłam jeden papier na dnie sterty, zgiń, przepadnij na wieki.
prawie się popłakałam
strasznie mocno na wszystko reaguję, niewiele mi trzeba, zeby wybuchnąć i równie mało, zeby ryczeć
jestem zmęczona tym nastrojem, tą depresją, obiecywałam sobie, że nie będę marudzić, nie mam siły niczego zmienić, wszystko jest takie do d….
a przecież wiem, ze nie wszystko…
ale na wiedzy się konczy, nie czuje tego….
znów pijany zabił dwie osoby…. jak można prowadzić tramwaj i chlac wódę???

nie rozumiem tego świata, no nie rozumiem….

8 stycznia 2014
w pracy dzis generalnie chowałam się przed ludzkością
potem poszłam na nordki
pracowałam
zmieniłam jednak ta dietę, bo cos chcę jednak z soba zrobić. było dzis pół kilo mniej na wadze.
wielkiej poprawy nastroju nie ma
na dodatek wszystko mnie boli i sie zastanawiam, czy to nerwowe

9 stycznia 2014
no nie mam siły na nic dziś
przespałam 8h, wstałam zmęczona. zwlekłam się własciwie.
rozmawiałam z M. tez ma takie problemy jak ja…

 10 stycznia 2014
wymieniłam maila z I, jest w jeszcze gorszym stanie niz ja…

spac mi sie chce…

11 stycznia 2014
maseczka, nordik, peeling, praca, czytanie, teraz troche wolnego. próbuje sie wziąc w garść, rozważam rózne opcje.

12 stycznia 2014
kolejne opcje
wyglada na to, ze jakies tam mozliwości są
nie wiadomo czy lepsze, ale zawsze lepiej miec cos w zanadrzu tak zwanym.
tylko na wszystko trzeba kasy, trochę chociaż.
dzień nawet, nawet. wszystkiego po trochu próbowalam zrobić i w miarę szło. teraz juz mi się lekko odechciało, może pocztam.

13 stycznia 2014
wczoraj napisała K, odpisałam jej troche wylewając swoje żale.
dzis w pracy wywaliłam nerwy dwukrotnie.
spiełam się i robię wszystko, co trzeba, nawet jakos mi idzie.
zaraz zamierzam jeszcze poćwiczyć, choc dzis mnie cos brzuch boli, nie wiem czemu.
wygrałam 10zł w zdrapce  

14 stycznia 2014
spina się skończyła, posladki sie rozluxniły, słomiany ogień zgasł.
padłam w połowie sprzątania i trudno!!!!!!!!!!!!!!!!!!
rozłożę wtorek na dwa dni….

15 stycznia 2014
dupa dupa dupa
i śnieg pada
dobranoc

16 stycznia 2014
potrzebuje jakiegos planu i jakiegos pomysłu na siebie, rozpaczliwie.
wczorajsze zmagania niczego nie wniosły, nic sie nie zmieniło, jest dalej ten sam marazm. któremu ja tez jestem winna, nie bede zaprzeczać.
wszystko mnie boli i nic mi sie nie chce. mam nadzieję, ze chociaz do sobotniej imprezy sie troche odbije od dna. albo potrakuję ja jak gwóźdź do trumny. tez nie byłoby to źle. potem reanimacja i może coś by się zrobiło.
jeden z moich pomysłów własnie się mocno chwieje, a nawet coa jakby wali lekko w gruzy po krótkiej obserwacji naczalstwa u mnie w robocie… a może przesadzam, jak ze wszystkim…
najlepszym dowodem na mój stan niech będzie to, ze nawet nie chce mi sie pisac do M, zapytywac o spotkanie, whatever, nic, nada, nul.
zaraz po prostu włączę Twin Peaks, a potem SFU i będę sie objadać rogalem z masłem. a co – i tak z diety niewiele wynika…

 17 stycznia 2014
przespałam 9,5h i ledwo się obudziłam
plus aktualnie już mi się chce spać
masakra

17 stycznia 2014
konkurs
miejsce
lekki usmiech…

18 stycznia 2014
choinka  

19 stycznia 2014
wczoraj cały dzień przygotowań.
mama przeszła sama siebie.
wyszło super.
impreza bardzo udana, był P i K – bardzo miło, pogadałam z P, potańczyłam z K. ja myslę,z e on jest gejem, ale jesli nie jest, to zazdroszczę lasce, która go chwyci  chodzący ideał  wiem, wiem, nie istnieją…
siedziałam koło R. zrobiono nam razem zdjęcie…
pojadłam pysznych rzeczy, wyskakałam się, fajnie było.
chyba mi się humor nieco poprawił. jakoś tak poczułam, ze mnie ktos lubi jednak. nie miałam żadnych oczekiwań – to tez na pewno było ważne. i miałam pozytywne nastawienie, że postaram się dobrze bawić.
plan na wczoraj zrealizowany, plan na dzis w jakimś stopniu też, na pewno sie wczesniej położe i dospię resztę. od jutra wg nowego zestawu zadań na dany dzień. i nawet nie wiem, czy to pisać… no, znów chciałam zacząć dietę… waga się popsuła chyba bo P na nią nasikała. chyba trzeba będzie wymienic baterię i mam nadziej, ze to koniec. 

20 stycznia 2014
pracowity dzień. wstałam o 7, ogarnełam siebie i P, popracowałam, poćwiczyłam, byłam w lesie na nordiku. wróciłam z warstwą lodu na sobie  potem hiszpański, poczytałam, blogi. mam zamiar jeszcze sobie maseczke na oczy nałozyć.

trzymam się w kwestii jedzenia. zjadłam sałatke warzywną i wypiłam mleko rano i na razie herbatki tylko. mam nadzieje, ze wytrzymam. szkoda, ze waga nadal nie do końca działa. chyba. bo to niemozliwe, co pokazuje, nie mogłam tak schudnąć.

21 stycznia 2014
plan jest realizowany
waga pokazuje to co pokazywała minus znów parę deko. czy to możliwe? ja chyba naprawdę schudłam!
zimno jest jak cholera, na dodatek ślisko i stłukłam sobie tyłek w lesie na nordiku. poruszałam się krokiem łyżwowo – narciarskim, ale i tak udało mi sie gwizdnąć elegancko. boli :/
odwiedziłam mamę – zimno u niej jak na lodowcu, a ona twierdzi, że katar ma z uczulenia. „A mi się oczy pocą”.
myslę nad pewna sprawą… coś mi chodzi po głowie…
jutro do K. nie chce mi się jak cholera, plus bede póxno wracać, plus zimno jest  może trzeba byłoby tę znajomośc zakończyć? ale czuję,z ę jak ona wyczuje, ze z takim zamiarem przybywam, to bedzie miła i uprzejma aż do odwiezienia mnie do domu. i się nie zdecyduję, jak ostatnim razem. czy ja zawsze musze czekac na jakies przegięcie, nie moge po prostu stwierdzić „dość” ? ale jeszcze wszystko przede mną, jutro mogą rózne opcje sie zdarzyć…

dietę trzymam. dzis mi się jeść już trochę chce. było sniadanko i jogurt na drugie sniadanie, teraz herbatki, wieczorem będzie kubek, jak wczoraj. ale troche jest cięzko. a jutro to samo trzeba znieść.

 23 stycznia 2014
byłam wczoraj u K. troche ponad godzinę. nie chciało mi sie bowiem wyjasniac jej po raz kolejny, że o 22 to ja juz się na drugi bok obracam, tudzież, że autobus od niej do mnie jedzie godzinę oraz, że jeździ co godzinę… w tamta strone się niefajnie jechało, pusto i zimno, z powrotem było lepiej. a domek sobie urządziła ładnie, widok kuchennego okna i parapetu natychmiast włączył w mojej głowie film „The Million Dollar Hotel”, a własciwie jego zakończenie.
gadamy sobie ostatnio częsciej z A, częściej smsami. next week sie mam nadzieję zobaczymy. chyba pomogło mi to, ze na mnie wtedy nawrzeszczał. jakos sie wzięłam troche za siebie i depresja się lekko schowała. no i faktycznie pewnych zmian dokonuję i planuję.
myslę o kocie. mam milion planów, część w trakcie realizacji, część w fazie przemyśleń, część czeka.
niech ten mróz się juz skończy i bedzie wiosna. sprawdzam codziennie prognozę, jak głupia, zaklinam monitor, żeby się pokazało coś lepszego.
ogarnełam się nieźle z pracą. jutro powinnam skończyć i będzie dziewięć dni wolnego 
dietę trzymam. według wszystkich wskazań zrzuciłam pięc kilogramów.  codziennie ćwiczenia, nordik, dwa masaże: suchy i mokry, a dziś byłam na basenie. dziś też pierwszy raz jadłam obiad: miskę sałaty z pomidorem, ogórkiem, papryką i serek camembert. wieczorem jak zwykle kubek. jutro miałam jakies sprawy załatwiać, ale wyglada na to, ze załatwiłam wszystko dziś, więc chyba też mi sie uda zestaw ćwiczeniowy przeprowadzić.
dzieki Ci, Boże. za wszystko  

24 stycznia 2014

nie ma słońca nad….  

24 stycznia 2014

miejsce konkretne   

24 stycznia 2014
dziś nie ćwiczyłam z powodów comiesięcznych ale wyprałam krzesła, to się tak umordowałam, jakbym dwie godziny latała po lesie z kijami.
jest jakies światełko w tunelu w sprawie kota.
popracowałam, jeszcze trochę mi zostało na zaraz i na jutro i bedzie wolne
jeść mi się chce coraz bardziej mimo że juz jadam śniadanie, drugie sniadanie i obiad.

problem mam z mamą… myślę co robić…. żadne rozwiązanie nie podoba mi sie na razie jakoś szczególnie…

24 stycznia 2014
kot już ma dom    

25 stycznia 2014
Kupiłam leki, zrobiłam małe zakupy. dostałam za darmo trzy banany
ale mi ulzyło wczoraj, jeju…
mam jakies plany na potem, oby na jak najdłużej potem.
dokańczam robotę, trochę dłużej jednak mi trwa, ale sie zaparłam, że zrobię nieco więcej, bo dobrze mi idzie.

A bardzo zadowolony.  

25 stycznia 2014
jupiiiii, skończyłam robotę  

mam osiem dni urlopu     

26 stycznia 2014
wizyta mamy
głowa mnie boli, ciekawe czy od tego…

dieta dzis odwieszona na kołek

27 stycznia 2014
prezent od M !!!!
jestem w niebie !!!

28 stycznia 2014
z P na badaniach. wyniki naprawdę dobre  teraz odpoczywa
pouczyłam się hiszpańskiego, może teraz pogram sobie na gitarze, poczytałam i jeszcze poczytam. ale fajnie nic nie musieć robić….
wczoraj sobie ER pooglądałam, dzis Ally i CW.
wczoraj bez problemu dietę zniosłam, wynik na wadze mi się dziś rano bardzo podobał.  dziś mnie trochę ssie, ale jeszcze sporo przede mną. za niecałe dwie godziny sałatka obiadowa, a potem mam zamiar zjeść budyń w ramach podwieczorku. no i kubek w razie czego. przede mna cztery takie dni…. wytrzymać!
humor nadal „poprezentowy”. niesamowite    

29 stycznia 2014
dziś wypacałam się w saunie. fajnie było, choc jak zawsze teraz mnie troche boli głowa i oczy.
słucham SJC13
napisałam parę recenzji.
chyba się nie zobaczę ani z K, ani z A. ale generalnie jest troche we mnie pragnienia, zeby sie z kims widywać. teraz w sobotę A, potem chyba jednak pójdę na tą imprezę, jeszcze zagadam dokładnie z A jak sie będziemy widzieć. a potem może sie zaczne z kims umawiac na spotkania.
tęsknię… i cieszę się, ze mi to wróciło…  było mi bardzo pusto bez tej tęsknoty
I think I will only covet you from the far…  

30 stycznia 2014
zainwestowałam sześć zł, wygrałam siedem
poczytałam, pokręciłam się.
P ma dziś słaby dzień.
zaraz sobie posłucham Tonacji, a potem to juz chyba sobie włączę seriale i cos pojem – od rana oprócz sniadania nie bardzo mi sie nawet chciało. teraz juz mogłabym coś zjeść, ale to mi sie nie opłaca z kolei. zrobie sobie dziś grzybki, tylko jeszcze nie wiem z czym, z ziemniaczkami czy makaronem, czy kaszą… i rosołku mi sie chce.

A dzis ostatni dzień. ale nam się to wolne nie złozyło w ogóle! ale nic to – w sobote sie widzimy. będe miała mocno wypałniona atrakcjami sobotę…  

31 stycznia 2014

telefon powinien dzwonić a nie mysleć za własciciela  

31 stycznia 2014
P nadal nie ma zbyt dobrego dnia, ale troche lepiej niż wczoraj.
Snuje się po domku, czytam, nawet wyskoczyłam do sklepu po cos słodkiego.

jeszcze dwa dni odpoczynku  

31 stycznia 2014
mail   :)


31 stycznia 2014
głos się obniżył   


31 stycznia 2014
filc !!!   

Nasza story (2)

22 maja 2014

Marzenia można spełniać

Otworzył pocztę jak każdego dnia, nie spodziewając się niczego szczególnego. 22 nowe wiadomości, pewnie znów połowa spamu, a połowa durnych pytań od klientów.
A to co? Mail od niej? Co za niespodzianka! Tak sama z siebie napisała? To się chyba zdarza może trzeci raz w życiu!
Zauważył, że aż zaczęły mu w brzuchu latać motyle, tak się ucieszył samym faktem nadejścia maila. Miał tylko nadzieje, że nie będzie w nim stwierdzenia, że ma przestać się z nią kontaktować, bo jak nie to skontaktuje się z nim jej prawnik.
Przeczytał mail cztery razy, zanim dotarło do jego świadomości, że to jest mail, na który czekał całą wieczność. Mógłby w zasadzie policzyć każdy dzień i każdą godzinę tego oczekiwania, jak Florentino Ariza.
A więc zgodziła się. Mogą się spotkać na kawie lub herbacie, na godzinę. Ma jej napisać, czy któryś z podanych terminów mu odpowiada.
Pierwszą jego myślą było napisać, że odpowiadają mu wszystkie, ale pohamował się. Nie byłoby dobrze, gdyby rzucił się głową naprzód, zapominając całkiem o sobie, potem zazwyczaj to wychodzi w postaci pretensji, żalów, wypominań. A on miał poważne plany co do tego związku. W końcu sam bardzo dużo przeszedł w życiu i tak naprawdę bał się tak samo jak ona, ale stwierdził, że lepiej żałować czegoś, co się zrobiło, niż czegoś, czego się nie zrobiło. Postanowił spróbować jeszcze raz, czuł, że cos może z tego być, ale nie miał już tego błędnego rycerza w sobie, który (jak podejrzewał) psuł wszystko do tej pory.
I ponad wszystko inne chciał, żeby ta znajomość posuwała się do przodu wolno, bardzo wolno. Żeby był czas na przemyślenie wszystkiego, poczucie, co jest dobre, a co złe, zagospodarowanie przestrzeni, rozwój.
Wybrał sobotę w następnym tygodniu. Wyraził radość, że się zgodziła, bardzo starając się, żeby nie brzmieć jak szaleniec. Napisał, że przyjedzie po nią do pracy, ale po namyśle wcisnął backspace i zadał pytanie, czy ona chce, żeby po nią przyjechał, czy woli się spotkać na miejscu. Doszedł do wniosku, że publiczne ogłoszenie, że się spotykają może być złym początkiem, sam też by tego nie chciał. Kliknął „wyślij” i dopiero wtedy pozwolił sobie na okrzyk radości.

I obudził się w swoim wielkim pustym łóżku, w skłębionej poscieli, której głównym składnikiem była jej książka otwarta na 67 stronie…